Ja z Nieba przychodzę…

J

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Ksiądz Robert Furman, bliski mi Kapłan z Diecezji Warszawsko – Praskiej.

Urodziny natomiast przeżywa Beata Warpas, należąca w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot.

Życzę Świętującym łask z Nieba! I zapewniam o modlitwie – przez wstawiennictwo Matki Bożej Fatimskiej.

A takie właśnie wspomnienie liturgia Kościoła dzisiaj dopuszcza, dlatego chętnie z tej możliwości korzystam – jak co roku zresztą. Zwłaszcza, że o godz. 20:00 będę celebrował Nabożeństwo fatimskie w Parafii w Łuzkach. Domyślam się, że wielu z nas dzisiaj w jakiejś formie będzie świętować to wspomnienie.

A oto teraz skupmy się na Bożym słowie dzisiejszej liturgii. Co Pan do mnie osobiście mówi? Duchu Święty, pomóż to odczytać!

Na cały dzisiejszy dzień i na całe życie – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Czwartek 6 Tygodnia Wielkanocy,

Wspomnienie Matki Bożej Fatimskiej,

13 maja 2021.,

do czytań: Dz 18,1–8; J 16,16–20

CZYTANIE Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:

Paweł opuścił Ateny i przybył do Koryntu. Znalazł tam pewnego Żyda, imieniem Akwila, rodem z Pontu, który z żoną Pryscyllą przybył niedawno z Italii, ponieważ Klaudiusz wysiedlił z Rzymu wszystkich Żydów. Przyszedł do nich, a ponieważ znał to samo rzemiosło, zamieszkał u nich i pracował; zajmowali się wyrobem namiotów. A co szabat rozprawiał w synagodze i przekonywał tak Żydów, jak i Greków.

Kiedy Sylas i Tymoteusz przyszli z Macedonii, Paweł oddał się wyłącznie nauczaniu i udowadniał Żydom, że Jezus jest Mesjaszem. A kiedy się sprzeciwiali i bluźnili, otrząsnął swe szaty i powiedział do nich: „Krew wasza na waszą głowę, jam nie winien. Od tej chwili pójdę do pogan”.

Odszedł stamtąd i poszedł do domu pewnego „czciciela Boga”, imieniem Tycjusz Justus. Dom ten przylegał do synagogi. Przełożony synagogi, Kryspus, uwierzył w Pana z całym swym domem, wielu też słuchaczy korynckich uwierzyło i przyjmowało wiarę i chrzest.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Jeszcze chwila, a nie będziecie Mnie oglądać, i znowu chwila, a ujrzycie Mnie”.

Wówczas niektórzy z Jego uczniów mówili miedzy sobą: „Co to znaczy, co nam mówi: «Chwila, a nie będziecie Mnie oglądać, i znowu chwila, a ujrzycie Mnie»; oraz: «Idę do Ojca»?” Powiedzieli więc: „Co znaczy ta chwila, o której mówi? Nie rozumiemy tego, co mówi”.

Jezus poznał, że chcieli Go pytać, i rzekł do nich: „Pytacie się jeden drugiego o to, że powiedziałem: «Chwila, a nie będziecie Mnie oglądać, i znowu chwila, a ujrzycie Mnie»? Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Wy będziecie płakać i zawodzić, a świat się będzie weselił. Wy będziecie się smucić, ale smutek wasz zamieni się w radość”.

Słowo Boże, głoszone przez Pawła, przez tak wielu było przyjmowane ochotnym sercem, czego wyrazem były liczne nawrócenia – całe rzesze ludzi przyjmowały Chrzest, decydując się na życie w jedności z Jezusem, w Jego Kościele. Chociażby w ostatnich zdaniach dzisiejszego pierwszego czytania słyszymy, jakie owoce przyniosła misja Pawła w Koryncie: nawet przełożony synagogi, Kryspus, uwierzył w Pana z całym swym domem, wielu też słuchaczy korynckich uwierzyło i przyjmowało wiarę i chrzest.

Niestety, wiemy dobrze, że nie zawsze jest tak słodko, jak by się chciało. Wcześniej bowiem słyszeliśmy, jak to Paweł udowadniał Żydom, że Jezus jest Mesjaszem. Dowiadujemy się o bardzo nieprzychylnej, a wręcz wrogiej postawie wielu Żydów, którzy sprzeciwiali się i bluźnili. Wówczas Apostoł otrząsnął swe szaty i powiedział do nich: „Krew wasza na waszą głowę, jam nie winien. Od tej chwili pójdę do pogan”.

Mamy jeszcze w pamięci wczorajsze pierwsze czytanie, a w nim znamienne słowa: Posłuchamy Cię o tym innym razem!, jakimi mieszkańcy Aten odpowiedzieli na naukę Pawła o Zmartwychwstaniu Jezusa. Widzimy zatem, że chociaż nauka jest jedna i ta samabo prawda, której dotyczy, jest jedna i ta sama – to ludzkie reakcje są już bardzo różne. Powiedzmy, że wręcz skrajnie różne!

Bo jedni z wielkim zachwytem naukę tę przyjmują, całkowicie zmieniając kształt swego życia i rozpoczynając wszystko od nowa, gdy tymczasem inni całkowicie blokują swoje serca i niweczą wszelkie starania Boga, który przez posługę Apostołów chce do nich dotrzeć.

Ale nie jest to czymś zaskakującym, gdyż Jezus wszystko to niejednokrotnie zapowiadał mówiąc, że przyjdą przeciwności i prześladowaniai że właśnie On o nich mówi otwarcie, aby kiedy przyjdą, uczniowie nie tracili ducha. Nawet dzisiaj słyszymy w Ewangelii: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Wy będziecie płakać i zawodzić, a świat się będzie weselił. Wy będziecie się smucić, ale smutek wasz zamieni się w radość. A wypowiedział te słowa zaraz po tym, jak czas pomiędzy swoim odejściem do Ojca a powtórnym przyjściem określił mianem «chwili»!

Wszyscy dziwili się temu, ale przecież u Boga nie ma czasu, dlatego to, co my liczymy na setki, czy nawet tysiące lat, u Boga stanowi chwilę. Czas w Bożej rzeczywistości nie jest ważny. On jest ważny dla nasbyśmy go nie zmarnowali, ale dobrze wykorzystali dla osiągnięcia zbawienia.

Dlatego jeżeli nawet w tym czasie, jaki obecnie przeżywamy, czy w ogóle w czasie naszego pobytu na tej ziemi, nieraz przeżywamy tak po ludzku smutne lub trudne momenty; chociaż wydaje się nam, że ludziom wokół nas żyje się lepiej i łatwiej, i wszyscy wokół mają o wiele więcej powodów do radości i zadowolenia, niż my, to jednak musimy pamiętać o tym, co dzisiaj obiecał Jezus. A obiecał, że smutek tych, którzy wszystko przeżywają razem z Nim, On sam zamieni w radość.

Trudno w to z pewnością uwierzyć tym, którzy akurat przeżywają jakiś ciężki czas, albo ze strony ludzi doświadczają różnych przykrości tylko za to, że żyją wiarą, nie wstydzą się jej, są pobożni i uczciwi. Tak, jak Pawłowi na pewno nieraz było ciężko na sercu, kiedy widział tyle ludzkiej obojętności, czy wręcz wrogości wobec siebie, a bardziej wobec Jezusa, którego głosił. Ale pomimo tego – nie zniechęcił się, ani nie załamał.

Nie chcieli go słuchać Żydzi – to poszedł do pogan, ale słowo Boże było głoszone. Nie przestał go głosić tylko dlatego, że komuś się to nie spodobało. Trudno! On wiedział, że swoje działania ma dopasować do opinii Jezusa, a nie ludzkich opinii, tak przecież często zmiennej. On chciał się ze swoją postawą i swoim działaniem Jezusowi podobać – ludziom niekoniecznie…

I takie właśnie przesłanie płynie dzisiaj z Bożego słowa do każdej i każdego z nas, byśmy czynili wszystko, co w naszej mocy, aby podobać się Jezusowi i Jego wolę w życiu wypełniać, choćby się to miało nie podobać temu, lub owemu, lub nawet wszyscy mieliby się przeciw nam obrócić. Najważniejsze jest, jak wypadamy w oczach Jezusa!

I radość, którą On daje, jest tą prawdziwą radością, o którą warto zabiegać, a nie ta hałaśliwa i płytka wesołkowatość, którą daje świat – najczęściej za pomocą głupawych programów rozrywkowych w telewizji lub w internecie. I to samozadowolenie, jakie człowiek osiąga z tego powodu, że dobrze zarabia, albo zajmuje jakieś wysokie stanowisko, czy w ogóle się tak po ludzku dobrze urządził – to też nie jest ta prawdziwa radość, o której mówimy.

Prawdziwą radość może dać tylko Jezus – i tylko tym, którzy w Niego naprawdę wierzą i wolę Bożą w swoim życiu wypełniają. Tej radości – trwającej zresztą na wieki – ani ludzie, albo żadne okoliczności, nie w stanie dać. Ani odebrać.

A mówimy to wszystko w dniu, w którym wspominamy niezwykłe wydarzenia, jakie ponad sto lat temu dokonały się w portugalskiej miejscowości Fatima, kiedy to Bóg powołał do wyjątkowej misji troje małych Dzieci, pozwalając im spotkać się z Matką Najświętszą i usłyszeć z Jej ust wezwanie do nawrócenia, które miały potem przekazać całemu światu. Jak się to wszystko dokonało?

Oto 13 maja 1917 roku, Łucja dos Santos (mająca dziesięć lat), Franciszek Marto (mający dziewięć lat) i Hiacynta Marto (mająca lat siedem) paśli stado w Cova Da Iria, w Parafii Fatima. Około południa, po odmówieniu Różańca, jak to czynili zazwyczaj, wracali do swoich zabaw. Nagle zobaczyli błysk światła, podobny do błyskawicy. Chcieli odejść, lecz druga błyskawica rozświetliła miejsce, w którym się znajdowali. A po chwili spostrzegli na szczycie młodego, zielonego dębu „Panią jaśniejąca mocniej, niż słońce”. W rękach trzymała biały różaniec.

Pani powiedziała do trojga pastuszków: „Nie bójcie się, przychodzę z Nieba… Przyszłam prosić Was o to, abyście przychodzili tutaj każdego trzynastego, przez kolejnych sześć miesięcy, o tej samej godzinie. Później powiem Wam, kim jestem i czego oczekuję. Wy pójdziecie do Nieba. Ofiarujcie się Bogu, wyraźcie zgodę na wszystkie cierpienia, jakimi zechce was doświadczyć, jako zadośćuczynienie za grzechy, którymi jest znieważany i jako przebłaganie za nawrócenie grzeszników. Dużo wycierpicie, ale łaska Boża będzie waszym wsparciem. Odmawiajcie codziennie Różaniec za pokój dla świata i koniec wojny”.

Przez kolejnych pięć miesięcy Pani stawiała się na umówione spotkania. 13 czerwca wyjawiła im, że Franciszek i Hiacynta niebawem odejdą do Nieba, natomiast Łucja pozostanie jeszcze przez jakiś czas na ziemi, gdyż Jezus pragnie posłużyć się nią, aby przy jej pomocy ludzie poznali i pokochali Maryję. Powiedziała im: „On chce, aby świat obdarzał nabożeństwem moje Niepokalane Serce. Tym, którzy z wiarą to przyjmą, obiecuję zbawienie”.

13 lipca Pani prosiła dzieci o kontynuowanie codziennego odmawiania Różańca. „Poświęcajcie się i często powtarzajcie: O Jezu, to z miłości do Ciebie, za nawrócenie grzeszników i zadośćuczynienie za grzechy przeciwko Niepokalanemu Sercu Maryi…”. Zapowiedziała też: „Wojna skończy się. Jednak jeśli ludzie nadal będą znieważać Boga, zacznie się druga, jeszcze gorsza. Aby jej zapobiec, przyjdę poprosić o poświęcenie Rosji mojemu Niepokalanemu Sercu oraz o przyjmowanie zadośćczyniącej Komunii Świętej w pierwsze soboty miesiąca. Jeśli moje prośby zostaną wysłuchane, Rosja nawróci się. W przeciwnym razie, jej błędy rozprzestrzenią się po świecie, wywołując wojny i prześladowania Kościoła.

Ojciec Święty dużo wycierpi, wiele narodów zostanie unicestwionych. Na końcu moje Niepokalane Serce zatriumfuje. Ojciec Święty dokona poświecenia Rosji, która nawróci się…”. Ponadto, wszystkim tym, którzy wierzą w objawienia, Pani obiecała cud, który miał się wydarzyć 13 października. Każde z objawień trwało kwadrans i przyciągało coraz większe tłumy świadków.

I właśnie 13 października, podczas szóstego objawienia, wydarzył się wielki cud słoneczny, nazwany „tańcem słońca”, oglądany przez siedemdziesiąt tysięcy świadków. Został opisany przez ówczesne gazety następująco: „Słońce jest podobne do matowej, srebrnej blaszki i można patrzeć na nie bez najmniejszego trudu. Nie razi w oczy, nie oślepia. Można by powiedzieć, że to zaćmienie. Słońce zadrżało, wykonało gwałtowne ruchy, jakich nigdy dotychczas nie obserwowano, wykraczające poza wszelkie prawa kosmiczne… Słońce «tańczyło»…”.

Zjawiska tego nie zarejestrowało żadne obserwatorium astronomiczne – w związku z tym, nie można go nazwać naturalnym – a jednak zostało zaobserwowane przez tysiące osób: wierzących i niewierzących, dziennikarzy oraz przez ludzi, którzy znajdowali się w odległości wielu kilometrów, co dowodziło, że nie było to zbiorowe przywidzenie.

Przed tym cudem Maryja powiedziała: „Ja jestem Panią Różańca Świętego. Chcę, aby w tym miejscu wzniesiono na moją cześć kaplicę; aby nie zaprzestano codziennego odmawiania Różańca; aby nie znieważano już Boga, naszego Pana…”. W czasie tego objawienia, u boku Matki Bożej stal Święty Józef i Dzieciątko Jezus.

Franciszek zmarł w dwa lata później, 4 kwietnia 1919 roku, a jego siostra Hiacynta – 20 lutego 1920 roku. Natomiast Łucji Najświętsza Panna ukazała się jeszcze w roku 1925, 1926 i 1929, aby prosić ją o obchodzenie pierwszych sobót miesiącapoprzez odmawianie Różańca, Spowiedź i Komunię Świętą w intencji naprawienia zniewag wyrządzonych Niepokalanemu Sercu Maryi. Łucja przeżyła dziewięćdziesiąt osiem lat i zmarła 13 lutego 2005 roku, w klasztorze w Coimbrze.

Podziwiamy szczerą wiarę trójki małych Dzieci, które tak bezgranicznie zaufały objawiającej się Im Pięknej Pani, a przez Nią – samemu Bogu, iż nie zawahały się faktycznie ponieść wielu cierpień, czy też przeciwności ze strony ludzi, aby tylko spełnić prośbę z Nieba i przekazać innym wezwanie do pokuty. Przecież jedno z tych sześciu objawień odbyło się kilka dni później i w innym miejscu, bo trzynastego Dzieci zostały uwięzione!

One jednak nie zawahały się znieść to wszystko, aby tylko Bogu i Matce Najświętszej się podobać. Ludziom naprawdę nie musiały. I chyba nawet nie za bardzo chciały.

Czego uczy mnie Ich postawa? Czego uczy mnie odważna i jednoznaczna postawa Apostoła Pawła?

I jak głęboko trafia do mojego serca i do mojego przekonania fatimskie wezwanie Maryi do nawrócenia – i prawdziwej przemiany mojego życia? Od czego zacznę?… A może uważam, że nie muszę niczego w swoim życiu zmieniać i z niczego się poprawiać?…

4 komentarze

  • Jezus podaje mi dziś trudną prawdę, że będę cierpieć, będę się smucić, ale okrasza ją obietnicą radości i to radością stałą, wieczną. Czy wierzę w taką prawdę?. Tak, wierzę! Z Tobą Jezu, każde brzemię jest słodkie a ciężar lekki… To też Twoje słowa, Jezu. A czas jest względnym pojęciem., dla jednych godzina może być wiecznością a dla drugich odwrotnie… Czas należy do Ciebie Boże, jak wszystko zresztą… Święty Piotr potwierdza takie widzenie czasu i wyjaśnia w Drugim Liście „Niech zaś dla was, umiłowani, nie będzie tajne to jedno, że jeden dzień u Pana jest jak tysiąc lat, a tysiąc lat jak jeden dzień. Nie zwleka Pan z wypełnieniem obietnicy – bo niektórzy są przekonani, że Pan zwleka – ale On jest cierpliwy w stosunku do was. Nie chce bowiem niektórych zgubić, ale wszystkich doprowadzić do nawrócenia. ”
    Ps. Dziś 40 rocznica zamachu na Jana Pawła II, 40 lat minęło a ja pamiętam to wydarzenie jakby to było wczoraj . Mówiono wówczas, czas się zatrzymał na chwilę! Świat się zatrzymał na ten moment…
    Ojcze Święty, oręduj za nami u Boga, byśmy swego czasu nie zmarnowali, byśmy go właściwie wykorzystali. Amen.

    • Czas się wielokrotnie w historii „zatrzymywał”. Po śmierci Jana Pawła II także. I jeszcze w iluś momentach. I zawsze wydawało się, że jak znowu ruszy, to będzie mądrzejszy, spokojniejszy, bliższy Bogu… Czy tak się dzieje? O obecnej sytuacji też mówią, że kiedy tak zwana pandemia ustanie, nic już nie będzie takie samo. A Prof. Grzegorz Kucharczyk, uważa, że będzie tak samo (w sensie: źle), tylko jeszcze bardziej… Kto wie, jak będzie? Bóg. Nasza przyszłość jest w Jego ręku. Ale dużo też zależy od naszej refleksji i dobrych postanowień. Dlatego chyba nie ma co patrzeć na cały świat, tylko na to, jak ja osobiście wychodzę z każdego doświadczenia. Jaki wychodzę…
      xJ

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.