Wpatrywać się w niewidzialne…

W

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym rocznicę święceń kapłańskich przeżywa Ksiądz Leszek Mućka, mój Przyjaciel, obchodzący niedawno imieniny. Życzę Księdzu Leszkowi otwarcia serca na wszelkie Boże dary i natchnienia, jakimi Pan sam Go obdarzy! Modlę się o Boże prowadzenie w pracy duszpasterskiej i naukowej.

Rocznicę święceń przeżywają dziś także:

Ksiądz Kanonik Jan Grochowski, do niedawna Proboszcz w Parafii w Trąbkach, a wcześniej Proboszcz mojego pierwszego wikariatu – Kapłan, który w mądry sposób wprowadził mnie w kapłaństwo;

Ksiądz Mirosław Wasiak, Proboszcz w Parafii w Celestynowie, w Diecezji Warszawsko – praskiej;

Ksiądz Jacek Owsianka, Proboszcz mojej rodzinnej Parafii;

Ksiądz Andrzej Duklewski, przez wiele lat Proboszcz Parafii w Tomsku na Syberii i Proboszcz mojego Brata Marka, a obecnie Proboszcz w Parafii Szóstka, w Diecezji siedleckiej.

Urodziny przeżywa natomiast dzisiaj Jacek Marczuk, należący w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Białej Podlaskiej.

A imieniny przeżywają dziś:

Ksiądz Norbert Taratycki, Kapłan z naszej Diecezji;

Norbert Piwek – dobry Człowiek z Parafii w Trąbkach;

Dominika Sionek, Siostra Kuby, który pisał w swoim czasie rozważania na naszym blogu.

Wszystkim świętującym w tych dniach życzę, aby swój umysł i serce codziennie cierpliwie kierowali ku Niebu! Więcej o tym w rozważaniu. Zapewniam o modlitwie!

Moi Drodzy, dzisiaj pierwsza niedziela miesiąca. Uwielbiajmy Pana za to, że jest z nami, szczególnie w Eucharystii!

Teraz zaś wsłuchajmy się w Boże słowo – jak ci, o których Jezus dziś powiedział, że są Jego Matką i braćmi. Co Pan konkretnie do mnie mówi? Jakie przesłanie osobiście do mnie kieruje? Niech Duch Święty pomoże je odczytać – i wprowadzić w życie!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

10 Niedziela zwykła, B,

6 czerwca 2021.,

do czytań: Rdz 3,9 – 15; 2 Kor 4,13–5,1; Mk 3,20–35

CZYTANIE Z KSIĘGI RODZAJU:

Gdy Adam spożył z drzewa, Pan Bóg zawołał na niego i zapytał go: „Gdzie jesteś?”

On odpowiedział: „Usłyszałem Twój głos w ogrodzie, przestraszyłem się, bo jestem nagi, i ukryłem się”.

Rzekł Pan Bóg: „Któż ci powiedział, że jesteś nagi? Czy może zjadłeś z drzewa, z którego ci zakazałem jeść?”

Adam odpowiedział: „Niewiasta, którą postawiłeś przy mnie, dała mi owoc z tego drzewa i zjadłem”.

Wtedy Pan Bóg rzekł do niewiasty: „Dlaczego to uczyniłaś?”

Niewiasta odpowiedziała: „Wąż mnie zwiódł i zjadłam”.

Wtedy Pan Bóg rzekł do węża: „Ponieważ to uczyniłeś, bądź przeklęty wśród wszystkich zwierząt domowych i polnych; na brzuchu będziesz się czołgał i proch będziesz jadł po wszystkie dni twego istnienia. Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę”.

CZYTANIE Z DRUGIEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:

Bracia: Cieszę się owym duchem wiary, wedle którego napisano: „Uwierzyłem, dlatego przemówiłem”; my także wierzymy i dlatego mówimy, przekonani, że Ten, który wskrzesił Jezusa, z Jezusem przywróci życie także nam i stawi nas przed sobą razem z wami. Wszystko to bowiem dla was, ażeby w pełni obfitująca łaska zwiększyła chwałę Bożą przez dziękczynienie wielu.

Dlatego to nie poddajemy się zwątpieniu, chociaż bowiem niszczeje nasz człowiek zewnętrzny, to jednak ten, który jest wewnątrz, odnawia się z dnia na dzień. Niewielkie bowiem utrapienia nasze obecnego czasu gotują bezmiar chwały przyszłego wieku dla nas, którzy się wpatrujemy nie w to, co widzialne, lecz w to, co niewidzialne. To bowiem, co widzialne, przemija, to zaś, co niewidzialne, trwa wiecznie.

Wiemy bowiem, że jeśli nawet zniszczeje nasz przybytek doczesnego zamieszkania, będziemy mieli mieszkanie od Boga, dom nie ręką uczyniony, lecz wiecznie trwały w niebie.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:

Jezus przyszedł z uczniami swoimi do domu, a tłum znów się zbierał, tak że nawet posilić się nie mogli. Gdy to posłyszeli Jego bliscy, wybrali się, żeby Go powstrzymać. Mówiono bowiem: „Odszedł od zmysłów”.

Natomiast uczeni w Piśmie, którzy przyszli z Jerozolimy, mówili: „Ma Belzebuba i przez władcę złych duchów wyrzuca złe duchy”.

Wtedy przywołał ich do siebie i mówił im w przypowieściach: „Jak może szatan wyrzucać szatana? Jeśli jakieś królestwo wewnętrznie jest skłócone, takie królestwo nie może się ostać. I jeśli dom wewnętrznie jest skłócony, to taki dom nie będzie mógł się ostać. Jeśli więc szatan powstał przeciw sobie i wewnętrznie jest skłócony, to nie może się ostać, lecz koniec z nim. Nie, nikt nie może wejść do domu mocarza i sprzęt mu zagrabić, jeśli mocarza wpierw nie zwiąże i wtedy dom jego ograbi.

Zaprawdę powiadam wam: wszystkie grzechy bluźnierstwa, których by się ludzie dopuścili, będą im odpuszczone. Kto by jednak zbluźnił przeciw Duchowi Świętemu, nigdy nie otrzyma odpuszczenia, lecz winien jest grzechu wiecznego”. Mówili bowiem: „Ma ducha nieczystego”.

Tymczasem nadeszła Jego Matka i bracia i stojąc na dworze, posłali po Niego, aby Go przywołać. Właśnie tłum ludzi siedział wokół Niego, gdy Mu powiedzieli: „Oto Twoja Matka i bracia na dworze pytają się o Ciebie”.

Odpowiedział im: „Któż jest moją matką i którzy są braćmi?” I spoglądając na siedzących wokoło Niego rzekł: „Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Bożą, ten Mi jest bratem, siostrą i matką”.

Można tak obrazowo powiedzieć – po wysłuchaniu pierwszego czytania – że Bóg sprowadza szatana do parteru! Rzuca nim wręcz o ziemię! Miesza z błotem! Czyni z niego nędznego robaka, który po ziemi będzie pełzał…

A to wszystko dlatego, że kiedy Bóg – po upadku pierwszych ludzi – przeprowadził swoiste dochodzenie, w poszukiwaniu przyczyny tego, co się stało, to właśnie szatan okazał się temu ostatecznie winny. Mężczyzna bowiem, zapytany o to, natychmiast „przekierował” Boże spojrzenie na kobietę. Ta z kolei – na węża, który tak ją zwiódł, że zjadła zakazany owoc. A wąż już nie miał na kogo się obejrzeć, bo to faktycznie on był przyczyną wszystkiego.

Co nie oznacza, że ludzie są bez winy. Na tym właśnie polega cały dramat grzechu, że główny winowajca, czyli szatan, nie bierze na siebie całej odpowiedzialności, bowiem to od człowieka zależy, czy ulegnie pokusie, czy nie. Szatan sieje zamęt, intrygi i pokusy, ale to człowiek potem ma z tego powodu problemy, a szatan tylko się bezczelnie śmieje.

Dlatego dzisiaj Bóg radykalnie i jednoznacznie pokazał szatanowi jego miejsce w hierarchii bytów. Oczywiście, dokonało się to symbolicznie, w obrazie węża, który faktycznie pełza po ziemi i wije się, często skrycie i podstępnie, aby ukąsić kogoś, kto pojawi się na jego drodze. To jednak nie wąż – jako taki – jest szatanem, ani szatan wężem, ale właśnie wąż najlepiej obrazuje sposób działania złego ducha.

I fakt, że właśnie całym sobą przylega do ziemi, że – jak wspomnieliśmy – Bóg sprowadził go do najniższego poziomu wśród stworzeń, do samego „parteru”, pokazuje, że jeśli ktoś chce, albo faktycznie ulega jego podstępom, to znak, że też upadł bardzo nisko, aż do samej ziemi! Całym sobą przywarł do ziemi, aby tam usłyszeć głos złego ducha i tak samo, jak on, pełzać po ziemi, pełzać w grzechu, brnąć w błocie tego świata!

Dlatego my, przyjaciele i uczniowie Jezusa Chrystusa, robimy wszystko, co w naszej mocy, wspartej Bożą łaską, aby odrywać się od ziemi – nie w sensie dosłownym, fizycznym, bo przecież na tej ziemi żyjemy, po niej chodzimy i ten jej skrawek, na którym egzystujemy, staramy się jak najlepiej zagospodarować. Nie chcemy więc bujać w obłokach! Żyjemy na ziemi – to jest fakt.

Ale staramy się odrywać od niej nasze serca, naszego ducha, co konkretnie wyrazi się tym, że wyzwalamy nasze myślenie z ciasnych schematów, z takiego typowo ziemskiego spojrzenia. A to wszystko ostatecznie ma nas prowadzić do tego, iż w wieczności znajdziemy się tam, gdzie już nie będzie żadnych ziemskich ograniczeń, a szczególnie – gdzie szatan naprawdę już nic nie będzie miał do powiedzenia.

Tak o tym mówi w drugim dzisiejszym czytaniu Paweł Apostoł: Dlatego to nie poddajemy się zwątpieniu, chociaż bowiem niszczeje nasz człowiek zewnętrzny, to jednak ten, który jest wewnątrz, odnawia się z dnia na dzień. Niewielkie bowiem utrapienia nasze obecnego czasu gotują bezmiar chwały przyszłego wieku dla nas, którzy się wpatrujemy nie w to, co widzialne, lecz w to, co niewidzialne. To bowiem, co widzialne, przemija, to zaś, co niewidzialne, trwa wiecznie.

Właśnie – wpatrywanie się w to, co niewidzialne…To się wydaje dziwne dzisiejszemu światu. Dlatego o ludziach wierzących często mówi on tak, jak o Jezusie powiedzieli ludzie z Jego otoczenia: Odszedł od zmysłów! Nie do pojęcia bowiem było dla nich, że tak się można zaangażować, tak zapracować dla sprawy królestwa Bożego. W ogóle – dla jakiejkolwiek sprawy, skoro wraz z uczniami nie miał On nawet czasu na posiłek.

Widząc owo nadzwyczajne Jego działanie, uczeni w Piśmie, którzy przyszli z Jerozolimy, mówili: „Ma Belzebuba i przez władcę złych duchów wyrzuca złe duchy”. To kolejne, równie absurdalne stwierdzenie, jak poprzednie, ale pokazujące tylko, jak bardzo sposób myślenia i działania Jezusa odstawał od sposobu działania, a zwłaszcza myślenia, Jego adwersarzy.

Dlatego starał się On wytłumaczyć im to w sposób bardzo prosty i logiczny: Jak może szatan wyrzucać szatana? Jeśli jakieś królestwo wewnętrznie jest skłócone, takie królestwo nie może się ostać. I jeśli dom wewnętrznie jest skłócony, to taki dom nie będzie mógł się ostać. Jeśli więc szatan powstał przeciw sobie i wewnętrznie jest skłócony, to nie może się ostać, lecz koniec z nim. Nie, nikt nie może wejść do domu mocarza i sprzęt mu zagrabić, jeśli mocarza wpierw nie zwiąże i wtedy dom jego ograbi.

Wyjaśnienie to nie budzi żadnych wątpliwości i możemy z dużą dozą prawdopodobieństwa, a wręcz pewności, stwierdzić, że uczeni w Piśmie doskonale zdawali sobie sprawę z tego, czyją mocą tak naprawdę Jezus działa. Oni naprawdę dokładnie słuchali Jego nauczania i wewnętrznie na pewno byli przekonani, że jest tak, jak mówi. Ale oni tego nie chcieli uznać, nie chcieli się do tego przyznać – pycha im na to nie pozwalała! Dlatego byli w stanie wypowiedzieć najbardziej absurdalne słowa i postawić najbardziej niedorzeczne zarzuty, aby tylko postawić na swoim, a Jezusowi się sprzeciwić. Dla samej zasady!

Bo jakże to On, jakiś wędrowny nauczyciel, w dodatku młodszy od większości z nich, będzie im tu wchodził w paradę i odbierał zwolenników, ograniczał ich wpływy! Dlatego nie chcieli uznać w Nim Syna Bożego, a brnęli w swój opór. Spowodowało to, iż to właśnie do nich Jezus dzisiaj skierował bardzo poważne ostrzeżenie: Zaprawdę powiadam wam: wszystkie grzechy bluźnierstwa, których by się ludzie dopuścili, będą im odpuszczone. Kto by jednak zbluźnił przeciw Duchowi Świętemu, nigdy nie otrzyma odpuszczenia, lecz winien jest grzechu wiecznego”. Mówili bowiem: „Ma ducha nieczystego”.

My dzisiaj precyzujemy – za Katechizmem Kościoła Katolickiego – że grzechy przeciwko Duchowi Świętemu, to zuchwałość i rozpacz, i wiele innych, związanych z nimi lub od nich pochodzących. Są to więc – jeśli tak można to ująć – grzechy, których źródłem jest zablokowane serce człowieka! Zablokowane na Bożą łaskę! Człowiek nie chce przyjąć Bożego zmiłowania, nie chce przyjąć Bożej nauki, nie dopuszcza do siebie Bożego działania.

W przypadku zuchwałości, wychodzi z założenia, że może sobie spokojnie grzeszyć, bo Bóg i tak odpuści mu grzechy. Bo niejako musi to zrobić, skoro obiecał, że je odpuści. W przypadku rozpaczy, człowiek jest przekonany, że Bóg na pewno nie odpuści mu grzechów, bo nawet nie jest w stanie, bo wręcz nie ma takiej mocy, nie ma na to sposobu, gdyż albo grzechy są tak wielkie, albo Bóg już nie ma na to ochoty.

W jednym i drugim przypadku nie ma szans na Boże działanie, bo człowiek go po prostu do siebie nie dopuszcza! Jest na nie totalnie zablokowany! Odnosząc to do pierwszego czytania, możemy powiedzieć, że to są wszystkie te sytuacje, w których człowiek całym swoim sercem i swoim myśleniem przylgnął do ziemi i nie chce się ruszyć, nie chce się podnieść, bo… tak jest mu dobrze! Tak jest mu dobrze – i co mu zrobisz?

Można go namawiać, zachęcać, nawet usiłować podnosić, a on i tak się nie ruszy, bo tak jest mu dobrze. Woli pełzać po ziemi, taplać się w swoim błotku, gnić w smrodzie. I nie przeszkadza mu to, że to błoto i że śmierdzi. Ale to jego światek. Ciasny, ale własny. Tak się do niego przyzwyczaił i tak mu w nim dobrze. Właśnie o takich sytuacjach mówił Jezus, ostrzegając przed zablokowaniem, a wręcz zawziętością ludzkiego serca.

Ponieważ w akcie stwórczym zostaliśmy obdarzeni wolnością, dlatego to do nas należy za każdym razem decyzja i wybór, co my z tą wolnością zrobimy. Kogo posłuchamy, za kim pójdziemy: czy pójdziemy za Jezusem – czy popełzamy za wężem…

Jezus przez cały czas swojej ziemskiej działalności i całe swoje nauczanie skoncentrował na tym, aby zachęcić ludzi do wpatrywania się w to, co niewidzialne i dążenia do tego, a odrywania serca i umysłu od tego, co aż nadto widzialne, co ziemskie, a właściwie: przyziemne, niskie, płaskie, mierne, grzeszne… Każdą sytuację wykorzystywał do tego, aby myślenie swoich uczniów we właściwą stronę „przekierować”.

Także takie sytuacje, jak ta opisana dzisiaj, kiedy to zatroskana o Niego Jego Matka chciała z Nim porozmawiać, być może po tym, jak usłyszała z niejednych ust, że Jej Syn odszedł od zmysłów, bo tak zapamiętał się w pracy, że nawet na posiłek nie ma czasu. Zapewne chciała Mu wtedy powiedzieć, żeby odpoczął, żeby zadbał trochę o siebie… A może – jak to każda dobra matka – może Mu tam w węzełku przyniosła coś do zjedzenia… I domyślamy się, że doszło do tego spotkania, doszło do tej rozmowy.

Ale zanim do niej doszło, to padły te oto, dużo dające do myślenia słowa, dotyczące osób słuchających Go w tej chwili: Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Bożą, ten Mi jest bratem, siostrą i matką. My dzisiaj wiemy, że Jezus w ten sposób nie zlekceważył swojej Matki, ani się od Niej nie odżegnał, bo przecież Ona najuważniej ze wszystkich ludzi na ziemi słuchała Jego słowa i najdokładniej wypełniała wolę Bożą. Ale Jezus wypowiedział to zdanie, aby nawet tę okazję spotkania z własną Matką wykorzystać, by nauczyć nas czegoś ważnego. Czego?

A chociażby tego, że nawet więzy rodzinne nie mogą nas na tyle uwiązać, by nam przeszkadzały w drodze do zbawienia. A wiemy, że tak czasami może się stać.

Dlatego to, moi Drodzy, wszystko w naszym życiu winno służyć zbawieniu wiecznemu! To jest cel ostateczny i najważniejszy wszystkich naszych dążeń. W imię tego koniecznie trzeba nam – choć to naprawdę bardzo trudne – zmieniać nasze myślenie! Uznać, że naprawdę nie zawsze mamy rację – że może mieć ją ktoś inny, a na pewno zawsze ma ją Jezus!

I trzeba nam się wreszcie wyrwać z tego błotka grzechów i złych przyzwyczajeń, ciasnych schematów naszego myślenia, by już więcej nie pełzać po ziemi, a wyprostować się i pójść za Jezusem – jak to przystoi człowiekowi wolnemu i pełnemu godności!

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.