Staramy się Jemu podobać…

S

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym rocznicę święceń kapłańskich przeżywają:

Ksiądz Robert Jędrych, pochodzący z Parafii Żelechów, gdzie pracowałem;

Ksiądz Grzegorz Bielak, Wikariusz w mojej rodzinnej Parafii;

Ksiądz Kacper Rysak, do wczoraj Neoprezbiter (czyli zakończenie tak zwane „rocznej gwarancji”!);

Ksiądz Adam Klimek – jak wyżej.

Urodziny natomiast przeżywa Rafał Górski, należący w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Trąbkach.

Wszystkim świętującym życzę takiego wzrostu Bożego królestwa w Ich sercach, o jakim mówi dziś Jezus. Zapewniam o modlitwie!

I już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii, aby odkryć, co Pan konkretnie mówi do mnie i z jakim bardzo osobistym przesłaniem do mnie się zwraca. Niech Duch Święty wspiera nas w tych poszukiwaniach!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

11 Niedziela zwykła, B,

13 czerwca 2021.,

do czytań: Ez 17,22–24; 2 Kor 5,6–10; Mk 4,26–34

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA EZECHIELA:

To mówi Pan Bóg: Ja także wezmę wierzchołek z wysokiego cedru i zasadzę, u najwyższych jego pędów ułamię gałązkę i zasadzę ją na górze wyniosłej i wysokiej.

Na wysokiej górze izraelskiej ją zasadzę. Ona wypuści gałązki i wyda owoc, i stanie się cedrem wspaniałym. Wszystko ptactwo pod nim zamieszka, wszystkie istoty skrzydlate zamieszkają w cieniu jego gałęzi.

I wszystkie drzewa polne poznają, że Ja jestem Panem, który poniża drzewo wysokie, który drzewo niskie wywyższa, który sprawia, że drzewo zielone usycha, który zieloność daje drzewu suchemu. Ja, Pan, rzekłem i to uczynię.

CZYTANIE Z DRUGIEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:

Bracia: Mając ufność, wiemy, że jak długo pozostajemy w ciele, jesteśmy pielgrzymami z daleka od Pana. Albowiem według wiary, a nie dzięki widzeniu postępujemy. Mamy jednak nadzieję i chcielibyśmy raczej opuścić nasze ciało i stanąć w obliczu Pana.

Dlatego też staramy się Jemu podobać, czy to gdy z Nim jesteśmy, czy gdy z daleka od Niego. Wszyscy bowiem musimy stanąć przed trybunałem Chrystusa, aby każdy otrzymał zapłatę za uczynki dokonane w ciele, złe lub dobre.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:

Jezus powiedział do tłumów: „Z królestwem Bożym dzieje się tak, jak gdyby ktoś nasienie wrzucił w ziemię. Czy śpi, czy czuwa, we dnie i w nocy nasienie kiełkuje i rośnie, on sam nie wie jak. Ziemia sama z siebie wydaje plon, najpierw źdźbło, potem kłos, a potem pełne ziarno w kłosie. A gdy stan zboża na to pozwala, zaraz zapuszcza sierp, bo pora już na żniwo”.

Mówił jeszcze: „Z czym porównamy królestwo Boże lub w jakiej przypowieści je przedstawimy? Jest ono jak ziarno gorczycy; gdy się je wysiewa w ziemię, jest najmniejsze ze wszystkich nasion na ziemi. Lecz wsiane, wyrasta i staje się większe od innych jarzyn; wypuszcza wielkie gałęzie, tak że ptaki powietrzne gnieżdżą się w jego cieniu”.

W wielu takich przypowieściach głosił im naukę, o ile mogli ją zrozumieć. A bez przypowieści nie przemawiał do nich. Osobno zaś objaśniał wszystko swoim uczniom.

Zaledwie wierzchołek wysokiego cedru, zaledwie mała gałązka – jak słyszeliśmy w pierwszym czytaniu, z Proroctwa Ezechiela – ma się stać wielkim drzewem! Ona wypuści gałązki i wyda owoc, i stanie się cedrem wspaniałym. Wszystko ptactwo pod nim zamieszka, wszystkie istoty skrzydlate zamieszkają w cieniu jego gałęzitaką obietnicę składa dzisiaj Bóg, zapowiadając jednocześnie, że wszystkie drzewa polne poznają, że Ja jestem Panem, który poniża drzewo wysokie, który drzewo niskie wywyższa, który sprawia, że drzewo zielone usycha, który zieloność daje drzewu suchemu. Ja, Pan, rzekłem i to uczynię.

Oczywiście, my wiemy, że to nie drzewa polne mają poznać, jak z małej gałązki wyrósł wielki cedr, ale to ludzie mają zrozumieć, że Bóg to, co małe, ciche i pokorne, wywyższa, a to, co wyniosłe, poniża. Na tej właśnie zasadzie, Królestwo niebieskie jest jak ziarno gorczycy; gdy się je wysiewa w ziemię, jest najmniejsze ze wszystkich nasion na ziemi. Lecz wsiane, wyrasta i staje się większe od innych jarzyn; wypuszcza wielkie gałęzie, tak że ptaki powietrzne gnieżdżą się w jego cieniu.

A sam jego wzrost dokonuje się tak, jak gdyby ktoś nasienie wrzucił w ziemię. Czy śpi, czy czuwa, we dnie i w nocy nasienie kiełkuje i rośnie, on sam nie wie jak. Ziemia sama z siebie wydaje plon, najpierw źdźbło, potem kłos, a potem pełne ziarno w kłosie. A gdy stan zboża na to pozwala, zaraz zapuszcza sierp, bo pora już na żniwo.

Dziwne są te Boże prawa wzrostu i rozwoju, dziwna jest ta Boża ekonomia, dziwne są Boże zamysły… My, ludzie, patrząc z naszej, ziemskiej perspektywy, do innych realiów jesteśmy przyzwyczajeni. Już nie mówiąc o świecie polityki – oczywiście, tej rozumianej negatywnie, jako brudna i brutalna gra interesów i bezpardonowa walka o władzę i wpływy – bo tu akurat właśnie ten, kto silniejszy, kto bardziej brutalny i bezwzględny, kto bardziej łokciami się rozpycha i „po trupach” do celów swoich zmierza, najwięcej osiąga!

W świecie owej brudnej i brutalnej polityki, będącej bezwzględną walką – często na śmierć i życie! – darmo wypatrywać realiów Bożego królestwa, gdzie to, co małe, Bóg wywyższa i wynosi ponad poziomy! I to właśnie w takim trudnym świecie, w takich realiach, przychodzi żyć nam, chrześcijanom, przyjaciołom i wyznawcom Jezusa Chrystusa. Świat nie głaszcze nas po głowie za to, że należymy do Chrystusa, nie mamy z tego powodu specjalnych, jakichś większych praw.

Wprost przeciwnie, szczególnie w ostatnim czasie – nie mówiąc już o całym ostatnim stuleciu – przekonujemy się, że właśnie gorzej od innych jesteśmy traktowani. I wcale nie chodzi tu o jakieś użalanie się nad sobą, czy wzbudzanie czyjejś taniej litości, ale stwierdzenie obiektywnych faktów, wskazywanych przez różnego rodzaju organizacje humanitarne i instytuty naukowe: chrześcijanie są najbardziej brutalnie prześladowani spośród wyznawców innych religii!

Dzisiejszy świat nie akceptuje zasad wzrostu i rozwoju Bożego królestwa – a właściwie to nie akceptuje samego Bożego królestwa, z Jego regułami, z Jego nauką, z Jego systemem wartości! I z jego Królem, który pozostaje nieustannie znakiem sprzeciwu dla świata!

Wiedząc o tym, my – przyjaciele i wyznawcy Jezusa Chrystusa – tym bardziej staramy się Jemu podobać, czy to gdy z Nim jesteśmy, czy gdy z daleka od Niego. Wszyscy bowiem musimy stanąć przed trybunałem Chrystusa, aby każdy otrzymał zapłatę za uczynki dokonane w ciele, złe lub dobre. Tak dzisiaj mówi do Koryntian, ale i do nas wszystkich, Święty Paweł, w drugim czytaniu.

Staramy się podobać Jezusowi, wiedząc, że przez sam ten fakt na pewno nie będziemy podobać się światu! Ale trudno! Nie można mieć wszystkiego, a trzeba też jakieś priorytety w życiu określić i po jakiejś stronie się opowiedzieć. My, chrześcijanie, niejako z samej zasady i z definicji powinniśmy starać się podobać Jezusowi. Powinniśmy. A jak jest w istocie?

Wiemy, że różnie. Bo świat jednak wciąga i mami swoimi propozycjami, swoimi „promocjami” i korzyściami, a przecież to właśnie w tym świecie na co dzień żyjemy. Jak więc się można ciągle sprzeciwiać i z całym światem walczyć? Co to za życie?

Tyle, że nie w tym rzecz, żeby walczyć dla samej walki, albo żeby sobie samemu udowadniać, jakim to się jest bohaterem. Bardziej chyba chodziłoby o to, aby być wiernym Jezusowi i trzymać się Jego zasad. Nie zawsze będzie to oznaczało konflikt z otoczeniem. Nie trzeba też na siłę konfliktu szukać. Chodzi o to, żeby być wiernym i konsekwentnym w wyznawaniu wiary i w życiu wiarą. I wiele razy zapewne – przynajmniej w naszych warunkach, wśród tak zwanych „zwykłych” ludzi – spotka się to ze zrozumieniem, wdzięcznością, współpracą…

Natomiast na pewno każda i każdy z nas, co jakiś czas, musi stanąć w obliczu konieczności wyraźnego i odważnego dania świadectwa o swojej wierze. Są to takie sytuacje, w których nie można się już ukrywać, w których nie można milczeć, w których nie można udawać, że się jest kimś innym, niż się jest. Chyba, że faktycznie się jest…

Natomiast prawdziwy chrześcijanin, w chwili próby, nie może się wycofać, nie może też jej przeczekać. Bo właśnie w takich chwilach sprawdza się nasze chrześcijaństwo. I sami przed sobą przekonujemy się, komu tak naprawdę chcemy się podobać.

A nie możemy zapomnieć o ostatnich słowach dzisiejszego drugiego czytania, że trzeba nam będzie zdać sprawę na Sądzie Bożym – z uczynków złych i dobrych. Zarówno z tych sytuacji, w których odważnie dawaliśmy świadectwo swojej wiary, jak i z tych, w których tchórzliwie milczeliśmy. I z tych, w których wzrost Bożego królestwa dokonywał się w naszym sercu i w naszej rzeczywistości bez przeszkód, jak i z tych, w których go blokowaliśmy.

Co prawda, Jezus dzisiaj wyraźnie mówi, że Boże królestwo jest jak ziarno: ma ono w sobie wewnętrzną moc życia, przeto wsiane w ziemię rzeczywiście – by tak rzec – eksploduje życiem! Niezależnie od ludzkich zabiegów i wysiłków, ono samo z siebie, mocą właśnie tego wewnętrznego życia, które w nim jest, rozwija się i rozrasta.

Ale przecież można tego ziarna w ogóle nie posiać! Można całkowicie zamknąć swoje serce, uczynić je glebą jałową, albo ziemią skalistą. A wówczas ziarno po prostu nie będzie miało gdzie i jak wzrastać. Jeżeli ktoś całkowicie zamknie się, zablokuje na Boże królestwo, to nic się już nie da zrobić. Przecież Jezus na pewno nie chce nas do niczego zmuszać. Jego królestwo jest budowane na miłości i szanuje wolność człowieka – to nie jakiś totalitaryzm! Można je wybrać, można pozwolić mu wzrastać, ale można się na nie zablokować. Jednak wówczas trzeba się liczyć z prostą konsekwencją takiego wyboru, że jeśli nie Boże królestwo, to… jakie?…

Już my dobrze wiemy, jakie… Komuś w końcu trzeba to swoje serce oddać, komuś trzeba zaufać, za kimś pójść. To jest naturalna potrzeba człowieka, naturalne dążenie jego serca. I jeżeli nie pójdzie ono za Jezusem, to pójdzie za złym duchem. Tylko czy naprawdę o to chodzi?

Czy fakt, że królestwo złego jest bardziej rozreklamowane, rozkrzyczane, nachalne, bardziej modne i wygodne, dopasowane do ludzkich zachcianek – ma oznaczać, że jest to właśnie to jedyne i prawdziwe królestwo? Królestwo Jezusa zaś – właśnie z tego powodu, że jest ciche, pokorne i w ciszy się rozwija, jak ziarno, bez szumu i blasku fleszy, nie w sposób efekciarski – czy z tego powodu jest od razu na pozycji przegranej?…

To prawda, moi Drodzy, że żyjemy obecnie w świecie, w którym liczy się efekt, sukces; w świecie, w którym trzeba się wykazać, wypromować, medialnie zaistnieć; w którym trzeba się wylansować i rozreklamować, wbić się na rynki i dorobić fortuny! Tak, w takim świecie żyjemy. Tymczasem Boże królestwo kieruje się dokładnie przeciwnymi zasadami.

To nie znaczy, że człowiek nie może się uczciwą pracą niczego dorobić, ani nie może zaistnieć w mediach, lub wypromować jakiegoś dobra. To nie w tym rzecz. Rzecz w tym, że według zasad Bożego królestwa liczy się serce i najgłębsza, a do tego jak najlepsza, Boża motywacja do podejmowania wszelkich inicjatyw. Bo chodzi o to, aby się podobać Jezusowi, a nie ludziom. Prawdziwy chrześcijanin zawsze będzie pytał, co o danej sprawie, o danym pomyśle, o danym zamiarze, czy o danym działaniu – powiedziałby Jezus? Albo co już powiedział – na kartach Ewangelii?…

A żeby Jemu dane działanie się podobało, wcale nie musi być widoczne na zewnątrz. Jezus bowiem patrzy w serce – i to bardzo głęboko! – dlatego dostrzega to wszystko, czego człowiek dokonuje w cichości, w codziennym zmaganiu się z przeciwnościami zewnętrznymi i z własnymi słabościami. Widzi też, na ile człowiek jest Mu wierny, na ile jest wytrwały w pracy i w tym swoim zmaganiu, na ile jest cierpliwy w oczekiwaniu na owoce swojej pracy i modlitwy.

W Bożym królestwie bowiem właśnie to się liczy: wierność, a nie zewnętrzne efekty. Cierpliwość i wytrwałość, a nie spektakularne sukcesy! Uznanie w oczach Jezusa, a nie aplauz wśród ludzi. Z tych wszystkich powodów Boże królestwo jest tak niemodne w dzisiejszym świecie, takie niechwytliwe, niemedialne… Po prostu, za wolno się rozwija, za cicho, za skromnie… Nie ma wokół niego tłumu dziennikarzy i blasku fleszy! Wszystko rozgrywa się w głębinach ludzkiego serca – a tam nie mają dostępu kamery i mikrofony.

Jednak przykład życia wielu Świętych przekonuje nas, że to właśnie owoce ich życia i pracy, ich poświęcenia, a czasami też męczeństwa – przetrwały wieki i są niezniszczalne, cały zaś zewnętrzny hałas, jaki za ich życia zalewał świat, szybko przebrzmiał i nikt już o nim nie pamięta.

Dlatego i my możemy być pewni, że ma sens nasze codzienne, takie ciche i zwyczajne trwanie przy Jezusie, codzienne trwanie w wierze i życie wiarą; nasze codzienne pacierze i szeptane modlitwy, nasze dreptanie do kościoła co niedzielę i systematyczne spowiadanie się z grzechów; nasze ciągłe zmaganie się ze słabościami i zaczynanie ciągle od nowa pracy nad sobą…

I ta nasza codzienna krzątanina od rana do nocy, codzienne ranne wstawanie i bieganie wokół tysiąca spraw, które trzeba „na wczoraj” załatwić… To wszystko ma sens, jeżeli jest przeżywane z Bogiem i na Jego chwałę. Chociaż nie widać spektakularnych efektów, ani wielkich sukcesów, chociaż nie słychać oklasków, ani flesze nie błyskają; żaden dziennikarz też tego nie opisze w artykule, ani wywiadu nie przeprowadzi dla jakiegoś popularnego portalu, nie będzie również zdjęcia na pierwszej stronie kolorowej gazety – to jednak właśnie ta codzienna wierność Bogu i wytrwałość w pracy i modlitwie ma największy sens i przyniesie największe owoce.

Bo to właśnie w taki sposób na co dzień królestwo Boże buduje się i rozwija w świecie. Tak, właśnie w tym dzisiejszym świecie i na przekór niemu – królestwo Boże kieruje się swoimi zasadami, a nie jego zasadami! Jest ono jak ziarno gorczycy; gdy się je wysiewa w ziemię, jest najmniejsze ze wszystkich nasion na ziemi. Lecz wsiane, wyrasta i staje się większe od innych jarzyn; wypuszcza wielkie gałęzie, tak że ptaki powietrzne gnieżdżą się w jego cieniu…

Czy mam cierpliwość, by poczekać na ten wzrost – czy chcę od razu, natychmiast? Czy mam wytrwałość, by budować i pracować, czy od razu chcę efektów?… I czego chcę bardziej: być wiernym Bogu – czy publicznie znanym? Zdobyć uznanie u Jezusa, czy poklask u ludzi?…

Naprawdę, trzeba się w tych sprawach określić, bo widzimy, że codzienność stawia nas wielokrotnie wobec konieczności dokonywania takich wyborów… A człowieka mądrego poznaje się najbardziej po tym, że mądrze wybiera. Oby Jezus był zawsze zadowolony z naszych wyborów… Obyśmy nie przeszkadzali królestwu Bożemu wzrastać w naszych sercach…

2 komentarze

  • Szczęść Boże wszystkim i życzę wszystkim cudownego dnia Pańskiego…. KS. Jacku Dzisiejsza ewangelia i jej rozważanie dały odpowiedź na moja pokutę z wiersza KS. Jana Twardowskiego .miłość. nie mogłam do konca zrozumieć Ale teraz chyba już wiem o co chodzi…. niech będzie pochwalony Jezus Chrystus…

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.