Jak trzcina na wietrze…

J

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywają:

Anetta Dziak – Nauczyciel biologii w Liceum Lelewela w Żelechowie, gdzie razem pracowaliśmy w swoim czasie;

Siostra Aneta Sroka – za moich czasów: Przełożona domu zakonnego Sióstr od Aniołów w Tłuszczu, w Diecezji warszawsko – praskiej;

Bogdan Mochnacz – mój starszy Kolega z czasów wspólnej służby lektorskiej w rodzinnej Parafii.

Wszystkim świętującym życzę dostrzegania i doceniania dobra w sobie i innych – i jego stałego pomnażania! Zapewniam o modlitwie!

A za wczorajsze słówko z Syberii serdecznie dziękujemy Księdzu Markowi. Za przypomnienie tej jakże ważnej prawdy, że – jak nawet głosi tytuł wczorajszego słówko – chrześcijaństwo musi mieć ludzką twarz. Za przypomnienie, że Jezus – Wcielony Boży Syn – był przede wszystkim tak bardzo „ludzki”, tak bardzo wyrozumiały dla drugiego człowieka i jego najzwyczajniejszych potrzeb… Na pewno, powinniśmy Go w tym naśladować! A za Księdza Marka i Jego Parafię – gorąco się modlić!

Moi Drodzy, bardzo dziękuję Wszystkim, którzy wczoraj byli z nami w czasie wieczornej audycji DROGAMI MŁODOŚCI. Za jej słuchanie, za wspólną modlitwę, za łączność ze studiem…

A oto dzisiaj – jak w każdą sobotę – słówko przygotował Ksiądz Leszek. Jestem tym bardziej wdzięczny za jego przygotowanie, że Ksiądz Leszek napisał je na wyjeździe zagranicznym z Nauczycielami swojej Szkoły. Wielkie dzięki za tę solidność! I za głębokie refleksje nad Bożym słowem, poparte życiowym doświadczeniem… Modlitwą wspieramy działalność duszpasterską i pracę naukową Księdza Leszka.

Pochylmy się zatem nad Bożym słowem i wczytajmy się w nie bardzo głęboko, aby odkryć to jedno, konkretne przesłanie, z jakim Pan dziś do mnie się zwraca. Niech Duch Święty rozjaśni nasze umysły i wzmocni serca!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Sobota 15 Tygodnia zwykłego, rok I,

17 lipca 2021.,

do czytań: Wj 12,37–42; Mt 12,14–21

CZYTANIE Z KSIĘGI WYJŚCIA:

Synowie Izraela wyruszyli z Ramses ku Sukkot w liczbie około sześciuset tysięcy mężów pieszych, prócz dzieci. Także wielkie mnóstwo cudzoziemców wyruszyło z nimi, nadto owce i woły, i olbrzymi dobytek. Z ciasta, które wynieśli z Egiptu, wypiekli niekwaszone placki, ponieważ się nie zakwasiło. Wypędzeni z Egiptu bez najmniejszej zwłoki, nie zdołali przygotować nawet zapasów na drogę.

A czas pobytu synów Izraela w Egipcie trwał czterysta trzydzieści lat. I oto tego samego dnia, po upływie czterystu trzydziestu lat, wyszły wszystkie zastępy Pana z ziemi egipskiej. Tej nocy czuwał Pan nad wyjściem synów Izraela z ziemi egipskiej. Dlatego noc ta winna być czuwaniem na cześć Pana dla wszystkich synów Izraela po wszystkie pokolenia.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Faryzeusze wyszli i odbyli naradę przeciw Jezusowi, w jaki sposób Go zgładzić.

Gdy Jezus dowiedział się o tym, oddalił się stamtąd. A wielu poszło za Nim i uzdrowił ich wszystkich. Lecz im surowo zabronił, żeby Go nie ujawniali. Tak miało się spełnić słowo proroka Izajasza:

Oto mój Sługa, którego wybrałem, umiłowany mój, w którym moje serce ma upodobanie. Położę ducha mojego na Nim, a On zapowie prawo narodom. Nie będzie się spierał ani krzyczał, i nikt nie usłyszy na ulicach Jego głosu. Trzciny zgniecionej nie złamie ani knota tlejącego nie dogasi, aż zwycięsko sąd przeprowadzi. W Jego imieniu narody nadzieję pokładać będą”.

A OTO SŁÓWKO KSIĘDZA LESZKA:

W dzisiejszej Ewangelii czytamy, że faryzeusze knują spisek przeciwko Panu Jezusowi. I to nie byle jaki spisek – chcą pozbawić Go życia!!!

Faryzeusze – elita religijna tamtych czasów – w swoim mniemaniu pobożni, gorliwi, jednoznaczni… Postanawiają zabić tylko dlatego, że Jezus burzy to ich wysokie mniemanie o sobie i zachęca do przemiany i nawrócenia… Właśnie to ich bulwersuje, a ich serca stają się jeszcze bardziej zatwardziałe i niezdolne do miłości… Odbywają więc naradę, aby przeforsować swoją wolę i „zrobić porządek” z Tym, który ich napomina.

Jezus przejrzał ich myśli. I chociaż jednym pstryknięciem palca mógł usunąć swoich przeciwników, to jednak tego nie robi. Pokornie oddala się. Oddala się nie dlatego, że się boi, ale dlatego, że wierzy, iż w każdym człowieku tli się dobro. Oddala się, ponieważ daje czas na nawrócenie. Nie patrzy na to, jak Go traktują. I chociaż wie, że szykują dla Niego śmierć – nie spiera się, nie krzyczy, nie szuka poklasku, nie złorzeczy, a zwyczajnie, bez rozgłosu, po cichu robi swoje: sieje dobro, wychodzi do ludzi, leczy, pociesza, daje nadzieję, uzdrawia… Pomimo wszystko – robi swoje!

Dziś również Jezus uzdrawia pomimo wszystko – pomimo, że Go ciągle ranimy i zadajemy ciosy w postaci naszych grzechów… Pomimo, że Go odrzucamy, przez co ciągle skazujemy na śmierć. Bez przerwy szukamy pretekstu, jak Go zgładzić i wymazać z życia, bo Jego przykazania są rzekomo za trudne do zrealizowania w naszej obecnej rzeczywistości.

I tak – na przykład – rodzice akceptują wspólne zamieszkanie dzieci przed ślubem… Pewna mama chwaliła się znajomej, że jedzie obejrzeć stancję, którą syn znalazł, aby zamieszkać podczas studiów. Powiedziała „to młodzi znaleźli a ja jadę obejrzeć”… Ci „młodzi” to oczywiście syn z dziewczyną. Na pytanie, dlaczego bez słowa sprzeciwu godzi się na ich wspólne mieszkanie, odpowiedziała: „Nie mam wyjścia – nie będę krzywdzić dziecka”… Po czym dodała: „Myślałam inaczej, dopóki mnie to nie dotyczyło, ale teraz – pomimo że wewnętrznie się z tym nie zgadzam – nie będę robić problemu dziecku, bo go koledzy wyśmieją”.

Sytuacja to wyraźnie pokazuje, jak łatwo odstępujemy od swoich zasad dla tak zwanego „świętego spokoju”. Taka akceptacja jest zdradą wiary, porażką, oszukiwaniem samego siebie i innych. Czy to ma być dla dobra syna, czy raczej dla jego duchowego zniszczenia?…

Jest to tylko jeden z przykładów, który może mi pomóc w określeniu, po której stronie się opowiadam: czy wybiorę drogę za Jezusem, czy jednak będę w gronie tych, którzy knują spisek?…

Pomyśl: może i Ty dziś jesteś w takiej sytuacji – rozdarty między Bożymi przykazaniami, a ludzką opinią? Może czujesz, że jesteś taką targaną trzciną, złamaną fizycznie lub psychicznie?… Może właśnie potrzebujesz lekarza?…

Chociaż nasza pobożność i gorliwość często wydaje się autentyczna, to jednak nie chroni nas to przed błędami. Może więc należałoby bardziej na siebie uważać?… Może należałoby poddawać swoja wiarę ocenie z zewnątrz? A może dobrze by było mieć swojego spowiednika lub kierownika duchowego, który zupełnie z zewnątrz powie to, czego sami nie widzimy?… Wiele jest możliwości powrotu na wspólną drogę z Jezusem!

Pan Jezus zaprasza nas dzisiaj do przemiany myślenia i nawrócenia… Zaprasza wszystkich tych, których życie zostało „sknocone”, którzy są jak złamane trzciny i kopcące knotki – które zamiast dawać światło, tylko wszystko zaciemniają. On nie chce nas deptać i złamać całkowicie, ale wprost przeciwnie: chce nas uratować, podnieść i dać nowe życie.

On jest zatroskany o najmniejsze dobro człowieka, jest obecny przy nas przede wszystkim w stanach bezsilności, kiedy się wydaje, że już wszystko stracone. Cały czas wierzy, że wrócimy, że przeprosimy, że postanowimy poprawę… Nie będzie się z nami spierał ani krzyczał.

On sam jest PRAWDĄ – a do nas należy decyzja, czy tę PRAWDĘ zaakceptujemy…

Jak trzcina na wietrze

jak trzcina

ugina się na wietrze

nigdy się nie złamie

ale podniesie się raz jeszcze

2 komentarze

  • Tak na marginesie dzisiejszego Słowa Proroka Izajasza: spotykając różnych ludzi, osoby niewierzące czy pogubione (choć kto dziś nie jest!), nie bądźmy nahalni w narzucaniu swojego stanowiska, w tym także wiary. Może wystarczy wspomnieć o Jezusie, zasiać małe ziarenko w sercu tego człowieka a wówczas on sam zacznie dociekać, że warto w to wejść bo wcześniej nigdy nie spotkał się z tak łagodną formą przekazu.

    • Podpisuję się pod tą zachętą. Rzeczywiście, my wielokrotnie przegrywamy w tych sprawach właśnie sposobem, w jakim się zabieramy za głoszenie innym Dobrej Nowiny…
      xJ

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.