Czy nie posiałeś dobrego nasienia?…

C

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywają:

Kinga Kaltenberg – należąca w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot;

Kinga Gawryś – moja była Uczennica w Miastkowie Kościelnym, Osoba bardzo zaangażowana w działalność młodzieżową w tejże Parafii.

Obu Solenizantkom życzę takiego zjednoczenia z Panem, jakiego przykład daje Ich Patronka. Zapewniam o modlitwie!

Moi Drodzy, dzisiaj moje słówko – zamiast słówka Księdza Leszka, który jest na urlopie i sam chciałem, aby odpoczął, także od pisania rozważania. Niech się wyłączy z tych codziennych spraw, którymi naprawdę intensywnie zawsze żyje – i złapie nowego ducha, nowych sił! Tego zresztą życzę Wszystkim odpoczywającym!

A teraz już zapraszam Wszystkich do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Co konkretnie mówi do mnie Pan? Czego ode mnie oczekuje? Do czego mnie osobiście wzywa? Niech Duch Święty pomoże to rozpoznać!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Sobota 16 Tygodnia zwykłego, rok I,

Wspomnienie Św. Kingi, Dziewicy,

24 lipca 2021.,

do czytań: Wj 24,3–8; Mt 13,24–30

CZYTANIE Z KSIĘGI WYJŚCIA:

Mojżesz wrócił z Synaju i obwieścił ludowi wszystkie słowa Pana i wszystkie Jego zlecenia. Wtedy cały lud odpowiedział jednogłośnie: „Wszystkie słowa, jakie powiedział Pan, wypełnimy”.

Spisał więc Mojżesz wszystkie słowa Pana. Nazajutrz wcześnie rano zbudował ołtarz u stóp góry i postawił dwanaście stel, stosownie do liczby dwunastu pokoleń Izraela. Potem polecił młodzieńcom z synów Izraela złożyć dla Pana ofiarę całopalną i ofiarę biesiadną z cielców. Mojżesz zaś wziął połowę krwi i wylał ją do czar, a drugą połową krwi skropił ołtarz.

Wtedy wziął Księgę Przymierza i czytał ją głośno ludowi. I oświadczyli: „Wszystko, co powiedział Pan, uczynimy i będziemy posłuszni”. Mojżesz wziął krew i pokropił nią lud, mówiąc: „Oto krew przymierza, które Pan zawarł z wami na podstawie wszystkich tych słów”.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Jezus opowiedział tłumom tę przypowieść: „Królestwo niebieskie podobne jest do człowieka, który posiał dobre nasienie na swojej roli. Lecz gdy ludzie spali, przyszedł jego nieprzyjaciel, nasiał chwastu między pszenicę i odszedł.

A gdy zboże wyrosło i wypuściło kłosy, wtedy pojawił się i chwast. Słudzy gospodarza przyszli i zapytali go: «Panie, czy nie posiałeś dobrego nasienia na swej roli? Skąd więc się wziął na niej chwast?» Odpowiedział im: «Nieprzyjazny człowiek to sprawił». Rzekli mu słudzy: «Chcesz więc, żebyśmy poszli i zebrali go?»

A on im odrzekł: «Nie, byście zbierając chwast nie wyrwali razem z nim i pszenicy. Pozwólcie obojgu róść aż do żniwa; a w czasie żniwa powiem żeńcom: Zbierzcie najpierw chwast i powiążcie go w snopki na spalenie; pszenicę zaś zwieźcie do mego spichlerza»”.

Pewnie niejednokrotnie – w obliczu wyraźnej eskalacji zła w obecnym czasie i w rzeczywistości, w której żyjemy – zadawaliśmy sobie pytanie, dlaczego tak jest? Skąd się wzięło zło? I dlaczego Pan w ogóle pozwala na jego istnienie? Dlaczego dobro tak często i przez tak wielu uważane jest za oznakę słabości lub naiwności?…

Pewnie długo by na ten temat można mówić i rozważać, sięgając do początków istnienia człowieka i do faktu, iż został on stworzony wolnym, a skoro tak, to może tę wolność skierować przeciwko Bogu i opowiedzieć się po stronie zła, a wówczas to zło zdominuje całe jego życie.

Sięgając jeszcze wcześniejszych okoliczności i przyczyn, moglibyśmy wskazać na szatana, a więc anioła, który jako duch wolny i czysty został przez Boga stworzony i powołany do pełnienia Jego woli i służenia Mu, a który tej służby odmówił, otwarcie buntując się przeciwko swemu Bogu i pociągając za sobą całą rzeszę takich samych, jak on, buntowników. A dzisiaj ten zły duch kusi słabych ludzi, sprowadzając ich na manowce błędu.

Tak w rozumieniu teologicznym wygląda sprawa zła w świecie, a więc owego chwastu, który rośnie razem ze zbożem i którego gospodarz nie pozwala ruszać – aż do czasu żniwa, kiedy to zostanie on oddzielony od zboża i definitywnie zniszczony. W taki sposób Jezus, w swojej ewangelicznej przypowieści, uczy nas, że chociaż zło rzeczywiście jest obecne w świecie, to jednak – po pierwsze – nie jest ono chciane i zamierzone przez Boga. Wyraźnie słyszymy, że chwastu nasiał «człowiek nieprzyjazny» – wówczas, kiedy już wcześniej zostało posiane dobre nasienie. Zatem, zło jest intruzem, nieproszonym gościem, balastem.

Po drugie – wyraźnie widzimy, że ewangeliczny gospodarz nie był zaskoczony wiadomością swoich sług, iż wśród zboża pojawił się chwast. On już o tym wiedział – a nawet wiedział, skąd się ów chwast tam wziął! Znał dokładnie przyczynę jego pojawienia się! To nam uświadamia, że działania złego ducha w świecie są dobrze znane Bogu i przez Boga kontrolowane.

Oczywiście, zasadnicze znaczenie w kwestii skuteczności działania złego ducha ma zawsze wolny wybór człowieka, bo jeśli człowiek chce się mu poddać, to Bogu pozostanie tylko ten wybór uszanować. To jest właśnie wolność człowieka! Jeżeli jednak szuka on u Boga ratunku i chce się wyzwolić z mocy złego, to u Boga zawsze znajdzie pomoc. Bo – jeszcze raz to powtórzmy – Bóg dokładnie widzi działania szatana i nie pozwala mu uczynić nadmiernej szkody człowiekowi.

I tylko na tej zasadzie zło może współistnieć z dobrem do dnia Sądu – iż jest ono pod kontrolą i do człowieka należy wybór. Jeżeli będzie wybierał dobro, to ze strony Boga może liczyć na pomoc. Jeżeli wybierze zło i przy tym wyborze będzie się upierał, to w dniu Sądu po prostu poniesie konsekwencje swojego własnego wyboru.

Oto w pierwszym dzisiejszym czytaniu, z Księgi Wyjścia, słyszymy, że kiedy Mojżesz wrócił z Synaju i obwieścił ludowi wszystkie słowa Pana i wszystkie Jego zlecenia, wtedy cały lud odpowiedział jednogłośnie: „Wszystkie słowa, jakie powiedział Pan, wypełnimy”. I jeszcze jeden raz, w dalszej części czytania, pada to zdanie: Wszystko, co powiedział Pan, uczynimy i będziemy posłuszni. To bardzo jasna decyzja i bardzo konkretny wybór. Niestety, wiemy, że później wielokrotnie nie potwierdzony poszczególnymi wyborami i działaniami. Ale w tym momencie dobra wola była – i był entuzjazm do wypełnienia Bożej woli!

A jak wygląda moje nastawienie do codziennego wypełniania woli Bożej i życia po Bożemu? Na pewno, na tak postawione pytanie odpowiedzielibyśmy podobnie, jak Izraelici Mojżeszowi – i to nie dwa razy, a dwieście razy, a nawet tysiąc razy! Oczywiście, będziemy posłuszni, będziemy żyli dokładnie tak, jak chce Bóg. Jak to jednak jest w rzeczywistości – to my dobrze wiemy! I jaka przepaść nieraz dzieli nasze deklaracje od naszej postawy – to my też wszyscy dobrze wiemy.

Dlatego zanim zaczniemy narzekać na obecność zła w otaczającym nas świecie i pytać Boga, dlaczego na to pozwolił, zajrzyjmy najpierw do swojego własnego serca i zobaczmy, czy tam przypadkiem nie ma takiego wymieszania dobra ze złem – na które to wymieszanie akurat dość łatwo się godzimy?… Zacznijmy tam wprowadzać porządek – nie czekając na dzień Sądu. Bo wtedy będzie już na to za późno…

Dobrze o tym wiedziała, dlatego swoje serce całkowicie oddała Bogu Patronka dnia dzisiejszego, Święta Kinga. Co o niej wiemy?

Kinga, a inaczej: Kunegunda, urodziła się w 1234 roku, jako córka Beli IV, króla węgierskiego. Była siostrą Świętej Małgorzaty Węgierskiej oraz Błogosławionej Jolanty. O latach młodości Kingi nie wiemy nic – poza tym, że była trzecią z kolei córką i że do piątego roku życia przebywała na dworze królewskim. Miała dwóch braci i pięć sióstr. Możemy przypuszczać, że otrzymała głębokie wychowanie religijne i pełne – jak na owe czasy – wykształcenie.

Około roku 1247 poślubiła Bolesława, ówczesnego władcę księstwa krakowsko – sandomierskiego (dużo wcześniej odbyły się tak zwane zrękowiny, jednak ze względu na bardzo młody wiek Kingi do właściwych zaślubin trzeba było poczekać kilka lat). A ponieważ był to czas najazdów Tatarów i wieści o ich barbarzyńskich mordach dochodziły do Polski coraz częściej, Bolesław z Kingą opuścili Sandomierz i udali się do Krakowa, a następnie uciekli na Węgry w nadziei, że tam będzie bezpieczniej. Jednak i tu nie znaleźli spokoju. Wojska węgierskie bowiem, w 1241 roku, poniosły klęskę. Dlatego Kinga uciekła z Bolesławem na Morawy. Powrócili do Polski w 1243 roku, zatrzymując się w Nowym Korczynie.

I to właśnie tam Kinga nakłoniła swego męża do zachowania dozgonnej czystości, którą ślubowali oboje na ręce biskupa krakowskiego Prandoty. Dlatego historia nadała Bolesławowi przydomek „Wstydliwy”. Wtedy także zapewne Kinga wpisała się do III Zakonu Świętego Franciszka jako tercjarka. I w tej formie czystości małżeńskiej przeżyła z Bolesławem czterdzieści lat.

W tym czasie także zapewne kilka razy odwiedzała rodzinne Węgry. Sprowadziła stamtąd do Polski górników, którzy dokonali pierwszego odkrycia złóż soli w Bochni. Stąd to powstała piękna legenda o cudownym odkryciu soli. Aby dopomóc w odbudowie zniszczonego przez Tatarów kraju, Kinga ofiarowała Bolesławowi część swojego ogromnego posagu. Bolesław za to – przywilejem z 2 marca 1252 roku – oddał jej w wieczyste posiadanie ziemię sądecką.

Pomagała ona swemu mężowi w rządach nad obu księstwami: krakowskim i sandomierskim. Wskazuje na to spora liczba wystawionych przez oboje małżonków dokumentów. Hojnie wspierała katedrę krakowską, klasztory benedyktyńskie, cysterskie i franciszkańskie. Ufundowała wiele nowych kościołów i klasztorów. W sposób istotny przyczyniła się do przeprowadzenia Kanonizacji Biskupa Stanisława ze Szczepanowa. Miało to miejsce w roku 1253. To ona właśnie miała wysłać do Rzymu poselstwo w tej sprawie i pokryć koszty związane z tą misją.

W dniu 7 grudnia 1279 roku umarł w Krakowie książę Bolesław Wstydliwy. Długosz wspomina, że Biskup krakowski Paweł i niektórzy z panów zaofiarowali Kindze rządy. Ta jednak, kiedy poczuła się wolna, postanowiła zrezygnować z władzy i oddać się wyłącznie sprawie zbawienia własnej duszy. Upatrzyła sobie klaryski ze Starego Sącza jako zakon dla siebie najodpowiedniejszy – i do niego od razu po śmierci męża wstąpiła. Prawdopodobnie nie zajmowała w nim żadnych urzędów. Jej staraniem była natomiast rozbudowa i troska o byt materialny klasztoru.

Przeżyła tam dwanaście lat, poddając się we wszystkim surowej regule. Tam też zmarła w dniu 24 lipca 1292 roku. Beatyfikacja nastąpiła dopiero 10 czerwca 1690 roku. A chociaż dekrety, wydane przez Papieża Urbana VIII, zalecały w sprawach beatyfikacyjnych i kanonizacyjnych jak najdalej posuniętą ostrożność i surowość, to jednak kult świątobliwej Księżnej trwał od wieków. Sam fakt porzucenia przez nią świata i jego rozkoszy, oraz fakt wstąpienia do najsurowszego zakonu żeńskiego, był dowodem heroicznej świętości Kingi.

Pamięć dzieł miłosierdzia chrześcijańskiego, jak również instytucji pobożnych, których była fundatorką, były bodźcem tegoż kultu, który po Beatyfikacji jeszcze wzrósł. Była powszechnie czczona przez okoliczny lud jako jego szczególna Patronka. Do jej grobu napływali nieustannie pielgrzymi. Dlatego w 1999 roku Papież Jan Paweł II ogłosił Kingę Świętą.

A oto fragment zachowanego dokumentu fundacyjnego klasztoru klarysek w Starym Sączu:

Nie znająca granic ludzka przewrotność często obala to, co uczyniono dla dobra śmiertelnych, a nawet i dzieła powstałe na chwałę i cześć wiekuistego i żywego Boga. Aby zapobiec tak niecnemu postępowaniu, stwierdzamy na piśmie i wobec świadków, ku wiecznej pamiątce tak współczesnych, jak i potomnych:

My Kunegunda, pani i właścicielka Sącza, wdowa po świętej pamięci Bolesławie, księciu Krakowa i Sandomierza, pobożnie i dogłębnie rozważywszy, że w dniu zdania ostatecznego i szczegółowego rachunku tylko czyny miłosierdzia będą mogły przebłagać i zjednać surowego Sędziego – Tego, który daje życie sprawiedliwym, a na śmierć wieczną wydaje bezbożnych, i że tylko miłosiernym zostaną otwarte wrota wiekuistej szczęśliwości, postanawiamy: we wspomnianej wyżej miejscowości Sącz ma być założony i wzniesiony klasztor Panien zakonu Świętej Klary, ku chwale Boga i świętej Bogarodzicy Maryi oraz ku czci chwalebnego wyznawcy, Błogosławionego Franciszka, dla wzmocnienia naszej świętej wiary i dla zbawienia duszy naszego małżonka i naszej własnej.

W tym domu mają zamieszkać ksieni i wspólnota sióstr tego zakonu i służyć Panu w bojaźni dniem i nocą, a wyzbywszy się woli własnej, niech wyrzekną się siebie i swego mienia, i kroczą przed Bogiem w świętości i sprawiedliwości, postanowiwszy wejść do życia, idąc ciasną drogą i wąskim przejściem.

Słusznie trzeba je wesprzeć w ich doczesnych potrzebach, bo w ten sposób w pokoju i z oddaniem będą służyły Panu, otrzymają nagrodę pobożnego życia, a bliźnim przyniosą owoce modlitw i dobry przykład. Chcemy zatem, by nie cierpiały niedostatku, a natomiast postępowały w życiu duchowym.

Dlatego zapisujemy im i przekazujemy na własność i na zawsze – wyżej wymienioną miejscowość Sącz wraz ze wszystkimi dochodami, oddając je w ręce czcigodnego nam ojca w Chrystusie, brata Mikołaja, prowincjała, który je przyjmuje w imieniu konwentu tychże Panien Zakonu Świętej Klary, powagą wielebnego Macieja, kardynała, protektora wyżej wymienionego zakonu Świętego Franciszka.

W dowód czego poleciliśmy spisać niniejszy akt i opatrzyć go naszą pieczęcią, Roku Pańskiego 1280, w oktawie świętych Apostołów, w obecności księcia Leszka, władcy Krakowa, Sandomierza i Sieradza, który publicznie potwierdził niniejszą darowiznę i przyłożył na niej swą pieczęć.”

Tyle z dokumentu fundacyjnego, wydanego przez naszą dzisiejszą Patronkę. Wpatrzeni w jej postawę miłości do Boga, wyrażającej się w konsekwentnym pełnieniu Jego woli, a także zasłuchani w Boże słowo dzisiejszej liturgii, raz jeszcze pomyślmy, co i jak robimy w tym celu, aby to dobro, a nie zło, miało zasadniczy głos w naszym życiu i pierwsze miejsce w naszym sercu?…

4 komentarze

  • „A jak wygląda moje nastawienie do codziennego wypełniania woli Bożej i życia po Bożemu?”- od zawsze po takich słowach pojawia się we mnie bunt, jednak może pierwszy raz dostrzegam, że intencja tych słów jest inna niźli wydźwięk , który rani moje uszy. Rani bo jestem wolna a wszystko co mi wolność próbuje odebrać rodzi mój sprzeciw. Sprzeciwiam się nie przykazaniom, nie zasadom , nie wartościom a sprzeciwiam temu kto chce mi odebrać prawo decydowania bo jeśli wypełnię czyjąś wolę, kim będę ? Niewolniczką jedynie a ja jestem wszak wolna i chcę sama decydować mając wiedzę co jest dobre, co złe, a co stratą czasu.

    • Hej, ja usłyszałem mocne słowa na ten temat. Jesteś wolna / wolny tzn. masz możliwość odrzucenia Miłości Bożej. Ale możesz ją przyjąć.

      • Do Kloszarda: Podpisuję się pod odpowiedzią Marcina. Właśnie podporządkowanie się woli Bożej czyni nas naprawdę wolnymi, bo Bóg jest tak wielką i bezgraniczną Miłością, że wyłącznie dobra chce dla nas!
        Do Starszego Pana: Zatem Ty też jesteś człowiekiem wielkiej wiary, skoro dyskutujesz TUTAJ! Wielkie dzięki za obecność na TYM blogu!
        xJ

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.