Prawda kosztuje!

P

Szczęść Boże! Moi Drodzy, serdecznie dziękujemy Księdzu Markowi za wczorajsze słówko z Syberii – jak zawsze, bardzo bogate: i rozważanie Bożego słowa pisane, i to mówione, i relacja z działań duszpasterskich, i zdjęcia! Wszystko jest! Bierzemy głęboko do serca to przypomnienie, że Pan działa w codzienności. I codziennie modlitwą wspieramy codzienne intensywne działania duszpasterskie, jakie są tam podejmowane.

Wielkie dzięki także Księdzu Leszkowi za dzisiejsze słówko. Niestety, przez najbliższe dwie soboty nie będzie nam dane czytać rozważań tego znakomitego Autora, ponieważ będzie wędrował na Jasną Górę, jako Przewodnik jednej z Grup Pieszej Pielgrzymki Podlaskiej. Będziemy się łączyć w modlitwie, dzisiaj jednak możemy skorzystać z Jego refleksji. Bardzo dziękujemy!

Zatem, co ważnego i konkretnego mówi do mnie Pan? Na co mi wyraźnie wskazuje – mi osobiście? Niech Duch Święty będzie natchnieniem i światłem!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Sobota 17 Tygodnia zwykłego, rok I,

Wspomnienie Św. Ignacego Loyoli, Kapłana,

3 sierpnia 2021.,

do czytań: Kpł 25,1.8–17; Mt 14,1–12

CZYTANIE Z KSIĘGI KAPŁAŃSKIEJ:

Pan powiedział do Mojżesza na górze Synaj: „Policzysz sobie siedem lat szabatowych, to jest siedem razy po siedem lat, tak że czas siedmiu lat szabatowych będzie obejmował czterdzieści dziewięć lat. Dziesiątego dnia, siódmego miesiąca zatrąbisz w róg. W Dniu Przebłagania zatrąbcie w róg w całej waszej ziemi. Będziecie święcić pięćdziesiąty rok, oznajmicie wyzwolenie w kraju dla wszystkich jego mieszkańców. Będzie to dla was jubileusz, każdy z was powróci do swej własności i każdy powróci do swego rodu. Cały ten rok pięćdziesiąty będzie dla was rokiem jubileuszowym, nie będziecie siać, nie będziecie żąć tego, co urośnie, nie będziecie zbierać nieobciętych winogron, bo to będzie dla was jubileusz, to będzie dla was rzecz święta. Wolno wam jednak będzie jeść to, co urośnie na polu.

W tym roku jubileuszowym każdy powróci do swej własności. Kiedy więc będziecie sprzedawać coś bliźniemu albo kupować coś od bliźniego, nie wyrządzajcie krzywdy jeden drugiemu. Ale odpowiednio do liczby lat, które upłynęły od jubileuszu, będziesz kupował od bliźniego, a on sprzeda tobie odpowiednio do liczby lat plonów. Im więcej lat pozostaje do jubileuszu, tym większą cenę zapłacisz, im mniej lat pozostaje, tym mniejszą cenę zapłacisz, bo ilość plonów on ci sprzedaje.

Nie będziecie wyrządzać krzywdy jeden drugiemu. Będziesz się bał Boga twego, bo Ja jestem Pan, Bóg wasz!”

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

W owym czasie doszła do uszu tetrarchy Heroda wieść o Jezusie. I rzekł do swych dworzan: „To Jan Chrzciciel. On powstał z martwych i dlatego moce cudotwórcze działają w nim”.

Herod bowiem kazał pochwycić Jana i związanego wrzucić do więzienia. Powodem była Herodiada, żona brata jego Filipa. Jan bowiem upominał go: „Nie wolno ci jej trzymać”. Chętnie też byłby go zgładził, bał się jednak ludu, ponieważ miano go za proroka.

Otóż kiedy obchodzono urodziny Heroda, tańczyła córka Herodiady wobec gości i spodobała się Herodowi. Zatem pod przysięgą obiecał jej dać wszystko, o cokolwiek poprosi. A ona, przedtem już podmówiona przez swą matkę, powiedziała: „Daj mi tu na misie głowę Jana Chrzciciela”. Zasmucił się król. Lecz przez wzgląd na przysięgę i na współbiesiadników kazał jej dać. Posłał więc kata i kazał ściąć Jana w więzieniu. Przyniesiono głowę jego na misie i dano dziewczęciu, a ono zaniosło ją swojej matce.

Uczniowie zaś Jana przyszli, zabrali jego ciało i pogrzebali je; potem poszli i donieśli o tym Jezusowi.

A OTO SŁÓWKO KSIĘDZA LESZKA:

Święty Ignacy z Loyoli przestrzega, że osobom, które przechodzą z jednego grzechu śmiertelnego do kolejnych, zły duch często przedstawia złudne przyjemności i rozkosze, aby tym bardziej osoby te utrzymać i pogrążyć w ich wadach i grzechach. Działa na duszę uspokajająco, usypiająco, zachęcająco i ukazuje wszystkie rzekome korzyści, wynikające z takiego sposobu życia.

Przykładem takiego działania jest właśnie ewangeliczna historia, w której to Herod wybiera grzech i idzie za nim konsekwentnie.

Jakże – z ludzkiej perspektywy – smutne jest zakończenie ziemskiego życia Jana Chrzciciela: zostaje wtrącony do więzienia i ścięty. Wydany na śmierć przez osobę, o którą się troszczył, z którą rozmawiał i napominał… Widzimy tu pewien paradoks, że chociaż Herod nie chce śmierci Jana Chrzciciela, bo chętnie go słucha, wyczuwa w nim szczerość i autentyczność, to jednak ulega pokusie. Kłamliwa przyjemność i rozkosz tańca córki Herodiady zagłuszają jego sumienie, przez co nie jest on zdolny zmierzyć się z prawdą o sobie i zrezygnować z uciechy.

W jego zachowaniu wywiązuje się lawina grzechów, gdzie jeden grzech pociąga za sobą kolejny. Pokusa grzechów Heroda; cudzołóstwo, pogarda wobec ludzi, władza za wszelką cenę, pieniądze, powszechne uznanie, lekceważenie Boga i człowieka – wszystko to jest silniejsze niż prawda i ewangeliczne nauczanie. Herod za wszelką cenę próbuje stłumić w sobie głos sumienia, boi się stracić twarz i w konsekwencji wybiera śmierć Jana Chrzciciela, który wystąpił z publiczną krytyką i napominał: Nie wolno Ci mieć żony Twego brata.

Dramat śmierci Jana Chrzciciela nieustannie się powtarza. W dzisiejszych czasach również można stracić życie za prawdę.

Kiedyś jedna z uczestniczek wyborów MISS w Stanach Zjednoczonych, 21–letnia dziewczyna, miała już pewne zwycięstwo w konkursie na najpiękniejszą Amerykankę. Miała tylko odpowiedzieć na ostatnie pytanie przedstawiciela jury – szczycącego się homoseksualnym defektem – czy USA powinny zalegalizować małżeństwa tej samej płci? Na to pytanie dziewczyna mogła odpowiedzieć: „Tak, oczywiście, jak najbardziej!”

Ale zamiast tego odpowiedziała coś niesłychanego – coś, co wstrząsnęło wtedy całą Ameryką: „Małżeństwo to związek mężczyzny i kobiety!” W tym momencie w oczach jury dziewczyna nagle „zbrzydła” i zwycięstwo przypadło rywalce. Kilka godzin później członek niechlubnego jury powiedział, że „przepadła” z powodu niepoprawnej odpowiedzi. I nawet gdyby wygrała, to on wskoczyłby na scenę i zerwał jej koronę z głowy.

Z powyższego przykładu wynika, że prawda niestety kosztuje i za prawdę trzeba ponieść niejednokrotnie konsekwencje. Ale zarazem to też jeden z przykładów odwagi, jaką miała w sobie ta młoda dziewczyna, aby obronić wyznawanych wartości, nie zważając na poniesione koszty utraconej kariery, czy ludzkiego poważania. A czy my umielibyśmy stanąć w obronie prawdy, bez ubierania masek, bez gry aktorskiej na potrzeby chwili?

Niestety, często jest tak, że to zło akceptujemy, przemilczamy udając, że nic się nie stało. Niejednokrotnie wiekowi rodzice patrzą bezsilnie na życie w grzechu swoich dzieci, gdzie dziecko pomimo ważnego sakramentu małżeństwa, wchodzi w drugi związek, albo bez sakramentu małżeństwa zaczyna wspólne życie z partnerem. Ich lęk przed odrzuceniem ze strony dziecka jest tak duży, że paraliżuje ich przed powiedzeniem prawdy o śmiertelnym grzechu cudzołóstwa.

Dlaczego tak się dzieje? Zapewne dlatego, że dzisiejszy świat nie chce słuchać prawdy. Zwrócenie uwagi będzie odbierane jako bezczelna ingerencja, zaściankowość i zacofanie.

Ile dobra jest unicestwionego przez lekkomyślność lub wzgląd ludzki, przez co często kuszeni jesteśmy do złego postępowania? Patrząc na Heroda i jego wybory, spróbujmy zauważyć nas samych, nasze wybory, rozmowy i wrażliwość na zło. Niech każdy przypomni sobie sytuacje z własnego życia, kiedy nie umiał odrzucić pokusy, chwiał się jak trzcina na wietrze, walczył ze swoim sumieniem, a jednak uległ, przez co wybrał prostą drogę do zatracenia i do zguby własnej duszy.

Pójście na kompromis ze złem przyniesie tylko chwilowy pokój i radość, bo wyrzutów sumienia nie da się zagłuszyć na dłuższą metę. Ciągle walczymy ze swoim sumieniem, bo ono jest naszym obrońcą. Pismo Święte również często podkreśla, że każdy, kto akceptuje i czyni zło, poniesie tego konsekwencje.

Pomyśl, że może to właśnie dziś jest dobry czas, by w końcu rozprawić się ze swoim i cudzym grzechem, zniewoleniem czy uzależnieniem. Może trzeba – w imię prawdy – obnażyć wątpliwe wartości, stworzyć dystans do „niebezpiecznych” relacji i zabić w sobie wszystko to, co od tej prawdy odciąga, by nie prowadzić do jeszcze większego zakłamania i zagmatwania własnego życia. Może trzeba również w końcu odważnie – w imię prawdy – upomnieć bliźniego i jasno powiedzieć: Nie wolno Ci tak postępować!

Nie zabijajmy własnego sumienia i własnej wrażliwości…Nie pozwólmy, aby zło – pięknie przystrojone, atrakcyjne i kuszące – przejęło kontrolę nad naszym życiem.

Niech każdy z nas poprosi dziś Jezusa, aby był naszym obrońcą w chwilach słabości i nauczył rozpoznawać i wybierać to, co dobre i piękne, a odrzucać to, co prowadzi do upadku i ostatecznie – na wieczne potępienie.

7 komentarzy

  • Porównujac życie w łasce i bez, z jednej strony ma się nadzieję a także przekonanie, że idę prosto do Pana, a z tej drugiej perspektywy, niestety ciągłe poczucie niespełnienia, strachu. To jest wtedy, gdy nie jestem przy Nim. Dobrym treningiem o ile można tu użyć porównania z siłownią, jest mobilizacja na zdobycie 100 odpustów zupełnych dzień po dniu za zmarłe osoby z rodziny np. żony. Najlepiej uczynić to sobie za pokutę, za swoje błędy życiowe. Jesteś na codziennej Eucharystii, odmawiasz intencję papieską i np. czytasz Pismo Św. lub adorujesz Najświętszy Sakrament chociaż przez pół godziny. Jest jeszcze kilka innych metod oprócz czytania i adoracji. Wtedy czujesz, że spotykasz Jezusa, bo dodatkowo pilnujesz, żeby unikać grzechów lekkich które są warunkiem otrzymania odpustu. Wiadomo, że to bardzo ciężka praca ogarnąć to wszystko w swoim życiu prywatnym, stawiająca wręcz piekielne wyzwania, rezygnację z wielu czynnosci (wygód), które wcześniej l „uprawiałem w swoim ogródku”, ale nawet przy drobnych potknięciach (np. gdy dałem radę przeczytac Pismo tylko 15 minut), bo taki wymagający dzien miałem np. w pracy, radością jest uzyskanie choćby odpustu cząstkowego. Kiedyś myślałem, po co odpusty?!! Teraz wiem, że to zaproszenie Jezusa do uczestnictwa w Jego miłości. I teraz rozumiem, że cel 100u odpustów zupełnych dzień po dniu, to nie jest odbębnianie ich codziennie, poczynając od porannej Mszy Św., ale łaska Boża, żebym tak żył już zawsze, codziennie był uczniem Rabbiego, bo w życiu prywatnym 100 odpustów zupełnych może zająć całe życie.

    • Moim zdaniem to ogromne wyzwanie jeśli tak można to nazwać. Tylko czy w ten sposób nie zatracimy istoty sprawy? Czy da się Boga określić ilością odpustów? Ale z drugiej strony trening jest niezbędny żeby się rozwijać.

      • Pamiętajmy, że my, ze swej strony, spełniamy warunki, jakie są konieczne do otrzymania odpustów, ale nie mamy do końca pewności, czy go otrzymamy. Dlatego nie da się z całą pewnością stwierdzić, że faktycznie przez sto dni, dzień po dniu, ten odpust był nam dany.
        Po drugie, zgadzając się ze stanowiskiem Robsona, także sugeruję, aby zachować ostrożność w takim „wyliczaniu” spraw duchowych, żeby dopełnienie liczby jakichś praktyk nie stało się celem samym w sobie. Chociaż z wypowiedzi Marcina wynika, że stara się uniknąć takiego niebezpieczeństwa.
        I wreszcie trzeba pamiętać, że warunkiem uzyskania odpustu nie jest uniknięcie grzechu powszedniego, bo to jest praktycznie niemożliwe, ale zwalczenia (stałe zwalczanie) w sobie przywiązania do jakiegokolwiek grzechu, choćby powszedniego. A to jest zupełnie inna sprawa. Z tym przywiązaniem, upodobaniem sobie w grzechu, możemy walczyć. Natomiast sprawić, że nie popełnimy żadnego grzechu powszedniego – nie jesteśmy w stanie.
        xJ

        • Dziękuję Księdzu za cenne wskazówki.
          Myślę, że dla człowieka ta ciągła chęć by zwalczać swoje słabości ma sens tylko z pomocą Pana Jezusa. Kiedy Go o nią prosimy, nie zostawia nas samych. On nie kłamie, bo nigdy nie zrobił nikomu próżnej nadziei, że pomoże a w rzeczywistości idzie gdzie indziej. On tylko pragnie tej cząstki woli / ruchu / trudu / startu człowieka. Jak to otrzyma, działa natychmiast, jeśli nie od razu w sposób zewnętrzny, i tak działa natychmiast w ludzkim sercu, przemienia je na wzór swojego, kształtuje by kochało jak Jego płonące szaloną miłością serce do każdego z nas.

          • To wszystko prawda, natomiast pisząc o tym, że nie zawsze możemy dostąpić łaski odpustu, miałem na myśli nie to, że Pan nam go nie chce dać, ale to, że po naszej stronie nie ma pełnej dyspozycji. Szczególnie chodzi o ten brak przywiązania do jakiegokolwiek grzechu, co jest warunkiem najtrudniejszym do osiągnięcia. Bo nam – powiedzmy to sobie szczerze – z niektórymi grzechami jest po prostu dobrze! I zasadniczo chcemy z nimi walczyć – tak przynajmniej deklarujemy – ale jak się „trafi okazja”, to jednak aż tak bardzo nie walczymy… Taka to nasza natura.
            To jest też dylemat Świętego Pawła, jaki zapisał w jednym z Listów: wiem, co jest dobre i akceptuję to, ale jak przyjdzie co do czego, to wybieram zło.
            I tu jest największa trudność – po naszej stronie – z uzyskaniem odpustu.
            xJ

          • ok, ale jednak dostałem to jako pokutę, więc zależy mi na jej wypełnieniu. Wiem że to brzmi jak kontrowersja, ale rozumiem Jezuitę, który mnie obdarzył takową pokutą. Przy okazji nazwał mnie „żarliwym nieukiem”, za co akurat jestem mu wdzięczny, miał rację… Mam pewnego rodzaju problem życiowy, który jakby mimowolnie przerodził się w grzech. Żeby go zniszczyć w sobie (i, co ciekawe, nie tylko w sobie) trzeba na prawdę mocnej siły Bożej. Zauważyłem, że jeśli chcę ją wypełnić, muszę trzymać dyscyplinę, ofiarowac Bogu taką postawę, żeby jednak te odpusty zadziałaly.

          • Akurat trzymanie dyscypliny – samodyscypliny – jest nieodzownym warunkiem efektywności każdej pracy, a zwłaszcza pracy nad sobą. Dlatego tak często ta praca nie przynosi owoców, bo brak nam właśnie samodyscypliny. Sobie samemu nałożyć jakieś rygory, postawić wymagania – o, to niełatwo…
            xJ

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.