Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Mateusz Sętorek, zaangażowany – w swoim czasie – w działalność jednej z młodzieżowych Wspólnot. Niech Mu Pan błogosławi i pomaga w codziennym osiąganiu świętości. Zapewniam o modlitwie!
A oto wczoraj, w Siedlcach, o godzinie 19:30, odbył się Marsz Świętych. Bardzo się cieszę, że mogłem na początku tego Wydarzenia wygłosić homilię – w ramach nabożeństwa słowa Bożego. Potem miała miejsce prezentacja Świętych, których relikwie znajdują się w siedleckich kościołach, a które specjalnie na tę okoliczność zostały przyniesione do kościoła Ducha Świętego, gdzie odbywało się nabożeństwo i skąd wyruszył Marsz. To właśnie przy tym kościele znajduje się Ośrodek Duszpasterstwa Akademickiego.
Całości Wydarzenia przewodniczył Biskup Kazimierz Gurda, Pasterz naszej Diecezji. Przemarsz przez Siedlce – z kościoła Ducha Świętego na cmentarz – z pochodniami i świecami, przy śpiewie Litanii do Wszystkich Świętych, był wspaniałą manifestacją wiary i przypomnieniem mieszkańcom miasta o Panu Bogu, o Niebie, o świętości…
Jestem bardzo wdzięczny Dziekanowi Dekanatu siedleckiego, Proboszczowi Parafii katedralnej, Księdzu Grzegorzowi Suchodolskiemu, oraz Księdzu Pawłowi Bieleckiemu, Dekanalnemu Duszpasterzowi Młodzieży i Kierownikowi naszej Pieszej Pielgrzymki na Jasną Górę – za pomysł i zorganizowanie Marszu. Ogromnie cieszę się, że uczestniczyło w nim całkiem sporo Młodzieży!
Słowo, które wygłosiłem na rozpoczęcie Marszu, to w większości – dzisiejsze rozważanie. I właśnie w nim zawarłem szersze wyjaśnienie powodu, dla którego jestem bardzo wdzięczny za zorganizowanie tejże inicjatywy.
Na radosne świętowanie dzisiejszej Uroczystości i głębokie przeżywanie tajemnicy świętości – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Uroczystość Wszystkich Świętych,
do czytań z t. VI Lekcjonarza: Ap 7,2–4.9–14; 1 J 3,1–3; Mt 5,1–12a
CZYTANIE Z KSIĘGI APOKALIPSY ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:
Ja, Jan, ujrzałem innego anioła, wstępującego od wschodu słońca, mającego pieczęć Boga żywego. Zawołał on donośnym głosem do czterech aniołów, którym dano moc wyrządzić szkodę ziemi i morzu: „Nie wyrządzajcie szkody ziemi ani morzu, ani drzewom, aż opieczętujemy na czołach sługi Boga naszego”. I usłyszałem liczbę opieczętowanych: sto czterdzieści cztery tysiące opieczętowanych ze wszystkich pokoleń synów Izraela.
Potem ujrzałem wielki tłum, którego nikt nie mógł policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojący przed tronem i przed Barankiem. Odziani są w białe szaty, a w ręku ich palmy. I głosem donośnym tak wołają: „Zbawienie Bogu naszemu, Zasiadającemu na tronie, i Barankowi”.
A wszyscy aniołowie stanęli wokół tronu i Starców, i czworga Zwierząt, i na oblicze swe padli przed tronem, i pokłon oddali Bogu, mówiąc: „Amen. Błogosławieństwo i chwała, i mądrość, i dziękczynienie, i cześć, i moc, i potęga Bogu naszemu na wieki wieków. Amen!”
A jeden ze Starców odezwał się do mnie tymi słowami: „Ci przyodziani w białe szaty kim są i skąd przybyli?” I powiedziałem do niego: „Panie, ty wiesz”. I rzekł do mnie: „To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku, i opłukali swe szaty, i wybielili je we krwi Baranka”.
CZYTANIE Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:
Najmilsi: Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy. Świat zaś dlatego nas nie zna, że nie poznał Jego.
Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się to objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jaki jest.
Każdy zaś, kto pokłada w Nim nadzieję, uświęca się, podobnie jak On jest święty.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie. Wtedy otworzył swoje usta i nauczał ich tymi słowami:
„Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy Królestwo niebieskie..
Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni.
Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię.
Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni.
Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią.
Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.
Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi.
Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy Królestwo niebieskie.
Błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was, i gdy mówią kłamliwie wszystko złe na was z mego powodu. Cieszcie się i radujcie, albowiem wielka jest wasza nagroda w Niebie”.
A oto wielki tłum, którego nikt nie mógł policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojący przed tronem i przed Barankiem. Odziani są w białe szaty, a w ręku ich palmy. I głosem donośnym tak wołają: „Zbawienie Bogu naszemu, Zasiadającemu na tronie, i Barankowi”. I chociaż słowo: tłum średnio nam pasuje na określenie wielkiej rzeszy Świętych, to jednak uświadamia nam ono, że jest ich bardzo wielu – naprawdę: bardzo, bardzo wielu!
Święty Jan pokusił się o podanie ich liczby: sto czterdzieści cztery tysiące, ale my wiemy, że to nie jest liczba dokładna, tylko symboliczna: jest to pomnożenie liczby dwanaście – oznaczającej jakąś pełnię i kompletność – przez siebie samą i jeszcze przez tysiąc, co oznacza po prostu bezmiar! Tak wielu ludzi dobrze wypełniło swoje życiowe powołanie – powołanie do świętości.
Wszyscy oni w pełni zrealizowali program Ośmiu Błogosławieństw, przedstawiony nam dzisiaj przez Jezusa w Ewangelii. Właśnie dlatego Kościół nazwał ich uroczyście błogosławionymi i świętymi, że w stopniu heroicznym – i zostało to przez Kościół udowodnione – byli ubogimi w duchu, cichymi, łaknącymi sprawiedliwości, czystego serca, wprowadzającymi pokój…
My im wszystkim oddajemy cześć. Ich relikwie znajdują się w naszych kościołach. Ale też udajemy się dziś na cmentarz, aby tam także odwiedzić Świętych – tych nikomu nie znanych. Tych prostych i zwyczajnych, którzy swoją świętość realizowali w codzienności – jak niekiedy mawiamy: szarej codzienności. Właśnie dzięki nim właśnie ta codzienność nie była szara. Była piękna! Chociaż taka codzienna, taka zwyczajna…
Po raz kolejny przekonamy się, że można być świętym papieżem, świętym biskupem, świętym księdzem, świętą siostrą zakonną, ale też – świętą matką i świętym ojcem, świętym mechanikiem i świętym rolnikiem. Papież Jan XXIII – zresztą też Święty – zwykł mawiać, że można zostać świętym, trzymając w ręku pastorał, ale równie dobrze można nim zostać, trzymając w ręku miotłę!
Mnie osobiście w postawie Świętych zastanawia to, że nie narzekali na czasy i okoliczności, tylko robili swoje. A nierzadko musieli pokonać wielkie trudności. Ale pokonali je – i ku zaskoczeniu całego świata okazywało się, że pojedynczy człowiek jest w stanie dokonać tak wiele! Oczywiście, nie swoją własną mocą – my wiemy, czyją mocą – ale jednak! To znaczy, że człowiek ten pozwolił Bogu w sobie i przez siebie działać.
A wtedy okazywało się, że pojedynczy człowiek jest w stanie potrząsnąć całym światem: jak Ojciec Pio, jak skromny wiejski Proboszcz, Jan Maria Vianney; jak Matka Teresa… Nieraz wpatrując się z podziwem w Ich prostą, ale tak mocną i skuteczną świętość, myślę sobie: Jeżeli oni mogli – to dlaczego ja nie mogę?
Dzisiaj tyle narzekania na kryzys Kościoła, na odchodzenie ludzi od Boga, od wiary… Narzekają rodzice na dzieci, nauczyciele na uczniów, wykładowcy na studentów, starsi na młodszych, sąsiedzi na sąsiadów, jedni na drugich, wszyscy na wszystkich… Nam, księżom, też się to zdarza, zwłaszcza kiedy widzimy niejaką bezowocność naszych wysiłków. Wszyscy mówią: Co za czasy! Jak to odwrócić? Na pewno, już nic się nie da zrobić…
Tymczasem, zapominamy – tak naprawdę – komu służymy, kto jest naszym Panem! Zapominamy, że nasz Pan jest wszechmocny! I że z Jego pomocą możemy dosłownie wszystko! Dosłownie wszystko! Tylko musimy nawiązać z Nim osobistą więź, najgłębszą duchową przyjaźń. Uwierzyć w Niego – i uwierzyć Jemu!
A skoro tak, to nie „klepać” paciorków lub brewiarzy, lecz tymi słowami rozmawiać z Jezusem. I nie „zaliczać” Mszy Świętych lub nabożeństw – obojętnie, po której stronie ołtarza – tylko przeżywać z Jezusem Jego zbawczą Ofiarę. Musimy wreszcie znaleźć czas dla Jezusa – potrzebne są te nasze tak zwane „kolanogodziny”, potrzebny jest czas, żeby się wsłuchać w obecność Jezusa w Najświętszym Sakramencie i w Boży słowie… Bez tego się po prostu nie da! Wtedy rzeczywiście – nic się nie da zrobić!
Dlatego nie możemy się obawiać „marnować” czasu dla Boga, na modlitwę, na adorację… Benedykt XVI mówił, że czas ofiarowany Bogu nigdy nie jest czasem zmarnowanym! Ten czas wróci do nas wielokrotnie pomnożony – i dobrze wykorzystany. Tylko musimy stale troszczyć się o mocną więź z Jezusem! Dawać Mu zielone światło! Pozwalać Mu działać! Rozwijać i pomnażać talenty, które dał On sam nam dał. Zgodnie ze słowami Apostoła Pawła z dzisiejszego drugiego czytania: Każdy zaś, kto pokłada w Nim [czyliw Bogu] nadzieję, uświęca się, podobnie jak On jest święty.
A jeżeli tak, to czas najwyższy zacząć pogłębiać wiedzę religijną – bo ileż to można tkwić na poziomie Pierwszej Komunii Świętej? Czas najwyższy zadbać o porządną religijną formację – i tu warto wytyczyć własną drogę, wypracować własny sposób, własny styl relacji z Jezusem. Pomocą w tym na pewno będzie włączenie się w działalność jakiejś wspólnoty, jakiejś grupy, a dla Studentów: włączenie się w duszpasterstwo akademickie!
To bardzo ważne, by wraz z zakończeniem katechezy w szkole średniej nie zakończyć swojej chrześcijańskiej formacji. I choć nie ma obecnie indeksów i podpisów za udział w spotkaniach, w ramach duszpasterstwa akademickiego, to jednak moralny, chrześcijański obowiązek pozostaje: obowiązek pomnażania i pogłębiania wiary! To jest obowiązkiem wszystkich wierzących, a więc i Studentów, ale jest to również zobowiązanie dla ich Rodziców, by swoje studiujące Pociechy zapytali, czy już włączyły się w duszpasterstwo akademickie przy swojej uczelni?…
A może już czas najwyższy na znalezienie stałego Spowiednika, kierownika duchowego?… Czemużby nie?… To są naprawdę sprawdzone sposoby na mądre i piękne życie – to prosta droga do świętości.
Moi Drodzy, wbrew różnym katastroficznym wizjom, wieszczącym upadek Kościoła i koniec świata – Kościół jest do uratowania! I świat jest do uratowania! Kościół nie musi ciągle trwać w duchowej defensywie; nie musi ciągle przepraszać, że żyje! Nie musi ciągle wycofywać się i uważać na każde słowo, żeby nikogo nie urazić, nikomu na odcisk nie nadepnąć, żeby nie wykroczyć poza kanony politycznej i obyczajowej poprawności. Tak wcale nie musi być! Tak nie może być!
Kościół może ruszyć z potężną duchową ofensywą! Kościół może zacząć znowu żyć pełnią życia, oddychać pełnymi piersiami. To jest możliwe! To jest wręcz pewne! Kto ma jednak tego dokonać – kto może tego dokonać? Jan Paweł II i Benedykt XVI mawiali, że dzisiejszego Kościoła i świata nie naprawią, nie zreformują – czy wręcz: nie uratują – wielcy reformatorzy i nawet wybitni politycy! Dzisiejszy świat i Kościół mogą dźwignąć tylko ludzie święci: święci kapłani, święci zakonnicy i zakonnice, święci ludzie świeccy! Święci dorośli – i święta młodzież.
Nie ci Święci z kolorowego obrazka lub słodko – cukierkowatej figurki w kościele, ale ci z krwi i kości, twardo stąpający po ziemi; tacy, jak ci, których dziś wspominamy tu, w kościele i których będziemy wspominali na cmentarzu. Dzisiejszy świat i Kościół – potrzebuje Świętych! Bardzo potrzebuje świadków wiary, którzy bez tego nieznośnego kompleksu niższości; bez obaw, co powiedzą ludzie dookoła, będą z radością i nadzieją, entuzjazmem i zapałem, świadczyć wobec wszystkich, jak to wspaniale być przyjacielem Jezusa!
Dzisiejszy świat takich właśnie odważnych i radosnych Świadków potrzebuje! Potrzebuje ich nasza podzielona Ojczyzna i nasze skłócone rodziny. Potrzebują świętych! Czyli kogo?
Czyli Ciebie i mnie! Tak, Ciebie i mnie – świętych! Dlatego nie rozglądaj się teraz po obrazach i figurach. I na innych wokół się nie oglądaj! Spójrz w swoje własne serce. I uświadom sobie: to ja mam być święty! I to do mnie osobiście – jak do Świętego Franciszka – Jezus zwraca się po imieniu, a prośbą: „Obuduj mój Kościół”!
Odbuduj mój Kościół! Ale zacznij od siebie. Kiedyś Matkę Teresę zapytał jakiś dziennikarz, co trzeba zmienić w Kościele, żeby bardziej zaradzał potrzebom współczesnego świata? Na to Matka Teresa – tak w swoim stylu – odpowiedziała: „Co należy zmienić? Postępowanie moje i pana”.
Może trzeba, moi Drodzy, abyśmy widząc problemy dzisiejszego Kościoła i świata, nie zastanawiali się, jakby tu zmienić postępowanie tych, czy innych ludzi; jakby tu nawrócić grzeszników, jakby tu poprawić zachowanie młodzieży – a częściej pytali samych siebie: Co ja mogę i powinienem zmienić w sobie, żeby przekonać innych do Chrystusa? Co mam zmienić w sobie, żeby być bardziej świętym? Oto, moi Drodzy, program odnowy dzisiejszego Kościoła.
Droga Siostra! Drogi Bracie! Wchodzisz w to?…
https://citizengo.org/pl/174793-poparcie-dla-dra-piotra-bernatowicza?utm_source=tw&utm_medium=social&utm_content=typage&tcid=61553630
Dziękuję za link. Podpisałam, wsparcie.
Ja też.
xJ