Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Robert Pogorzelski, nasz stały Komentator na blogu, któremu przy tej okazji bardzo serdecznie dziękuję za pogłębianie i poszerzanie naszego spojrzenia na wiele spraw i za świadectwo głęboko przeżywanej wiary i miłości do Ojczyzny. Życząc wszelkiego dobra, zapewniam o modlitwie.
Ponieważ od jutra do soboty włącznie chciałbym przeżywać swoje kapłańskie rekolekcje, a w związku z tym nie będę zamieszczał codziennych wpisów, tylko będę czekał „na gotowe”, przeto już dzisiaj wspomnę, że:
* w poniedziałek, 20 września, urodziny przeżywać będzie Sebastian Gruszczyński, za moich czasów Lektor w Parafii w Miastkowie Kościelnym,
* we wtorek, w Święto Mateusza Ewangelisty, 21 września, imieniny będą przeżywali:
►Ojciec Mateusz Fleiszerowicz – Franciszkanin, mój Kolega ze studiów prawa kanonicznego na KUL, Proboszcz Parafii w Nysie;
►Ojciec Mateusz Pawłowski, Oblat, niegdyś pracujący w Kodniu;
►Mateusz Grzyb – za czasów mojego wikariatu: Lektor w Parafii w Żelechowie;
►Mateusz Sitek – za czasów mojego wikariatu: członek Wspólnoty młodzieżowej w Celestynowie;
►Mateusz Maksymiuk – należący w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Białej Podlaskiej;
►Mateusz Mochnacz – mój Znajomy z Białej Podlaskiej;
►Mateusz Śledziewski – za czasów mojego wikariatu: Lektor w Parafii w Tłuszczu;
►Mateusz Sętorek – należący niegdyś do Wspólnoty młodzieżowej w Trąbkach;
►Mateusz Rutkowski, mój był Uczeń z Żelechowa.
Urodziny natomiast będzie obchodził Bartłomiej Górski, należący ongiś do Wspólnoty młodzieżowej w Trąbkach.
A imieniny i urodziny jednocześnie tego dnia obchodzić będzie Mateusz Szeląg – za moich czasów: Lektor w Miastkowie Kościelnym.
* w środę, 22 września, imieniny będzie przeżywał Ksiądz Tomasz Oponowicz, młodszy Kolega w kapłaństwie.
* w piątek, 24 września, urodziny przeżywać będą dwaj Panowie Niedźwiedzcy, Ojciec i Syn, Kamil i Tomasz. Co prawda, w niewielkiej odległości czasowej, ale urodzili się tego samego dnia. Dziękując Im za rodzinną bliskość, życzę pełnego radości i nadziei kroczenia naprzód – na wszystkich życiowych płaszczyznach. O to będę się dla Nich modlił.
Tego dnia osiemnaste urodziny będzie przeżywał Dawid Wawrzyniak, za moich czasów – Lektor i Wiceprezes Służby liturgicznej w Miastkowie Kościelnym. Dziękując za naszą dobrą współpracę, życzę kroczenia przez całą dorosłość tylko i wyłącznie drogą Jezusową!
Wszystkich świętujących dzisiaj i przez cały najbliższy tydzień otaczam modlitwą przed Tronem Pani Kodeńskiej, upraszając obfitości Bożych darów i Bożego błogosławieństwa.
O to samo zresztą będę się modlił dla Was wszystkich, moi Drodzy, polecając się także Waszym modlitwom. A opiekę nad Gospodarstwem na ten czas – jak to zwykle bywało w czasie Rekolekcji – powierzam Księdzu Markowi i Jego surguckiej Ekipie. Już teraz dziękuję za gotowość podjęcia tego dzieła! Ich także będę polecał w szczególnej modlitwie!
A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Co konkretnie mówi do mnie Pan? Z czym zwraca się do mnie osobiście dzisiaj? Duchu Święty, tchnij!
Na głębokie i religijne przeżywanie Dnia Pańskiego – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
25 Niedziela zwykła, B,
19 września 2021.,
do czytań: Mdr 2,12.17–20; Jk 3,16–4, 3; Mk 9,30–37
CZYTANIE Z KSIĘGI MĄDROŚCI:
Bezbożni mówili: Zróbmy zasadzkę na sprawiedliwego, bo nam niewygodny: sprzeciwia się naszym sprawom, zarzuca nam łamanie prawa, wypomina nam błędy naszych obyczajów. Zobaczmyż, czy prawdziwe są jego słowa, wybadajmy, co będzie przy jego zejściu.
Bo jeśli sprawiedliwy jest synem Bożym, Bóg ujmie się za nim i wyrwie go z ręki przeciwników. Dotknijmy go obelgą i katuszą, by poznać jego łagodność i doświadczyć jego cierpliwości. Zasądźmy go na śmierć haniebną, bo – jak mówił – będzie ocalony.
CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO JAKUBA APOSTOŁA:
Najmilsi: Gdzie zazdrość i żądza sporu, tam też bezład i wszelki występek. Mądrość zaś zstępująca z góry jest przede wszystkim czysta, dalej skłonna do zgody, ustępliwa, posłuszna, pełna miłosierdzia i dobrych owoców, wolna od względów ludzkich i obłudy. Owoc zaś sprawiedliwości sieją w pokoju ci, którzy zaprowadzają pokój.
Skąd się biorą wojny i skąd kłótnie między wami? Nie skądinąd, tylko z waszych żądz, które walczą w członkach waszych. Pożądacie, a nie macie, żywicie morderczą zazdrość, a nie możecie osiągnąć. Prowadzicie walki i kłótnie, a nic nie posiadacie, gdyż się nie modlicie. Modlicie się, a nie otrzymujecie, bo się źle modlicie, starając się jedynie o zaspokojenie swych żądz.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Jezus i Jego uczniowie podróżowali przez Galileę, On jednak nie chciał, żeby kto wiedział o tym. Pouczał bowiem swoich uczniów i mówił im: „Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Ci Go zabiją, lecz zabity po trzech dniach zmartwychwstanie”. Oni jednak nie rozumieli tych słów, a bali się Go pytać.
Tak przyszli do Kafarnaum. Gdy był w domu, zapytał ich: „O czym to rozmawialiście w drodze?” Lecz oni milczeli, w drodze bowiem posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy.
On usiadł, przywołał Dwunastu i rzekł do nich: „Jeśli kto chce być pierwszym, nich będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich”.
Potem wziął dziecko; postawił je przed nimi i objąwszy je ramionami, rzekł do nich: „Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał”.
To, co mówią dzisiaj w pierwszym czytaniu bezbożni, czyhający na sprawiedliwego, brzmi nam jakoś znajomo. Wcale nie odnosimy wrażenia, że słowa te powstały wiele wieków temu, jeszcze przed przyjściem na świat Jezusa. Brzmią one tak, jak gdyby dotyczyły naszych czasów i aktualnej sytuacji w Kościele, czy też w rzeczywistości politycznej.
Oto bowiem słyszymy słowa, wyrażające zamiary zaiste złowieszcze: Zróbmy zasadzkę na sprawiedliwego, bo nam niewygodny: sprzeciwia się naszym sprawom, zarzuca nam łamanie prawa, wypomina nam błędy naszych obyczajów. Zobaczmyż, czy prawdziwe są jego słowa, wybadajmy, co będzie przy jego zejściu.
A potem jeszcze, pełne cynizmu i aroganckiej pewności siebie słowa: Bo jeśli sprawiedliwy jest synem Bożym, Bóg ujmie się za nim i wyrwie go z ręki przeciwników. Dotknijmy go obelgą i katuszą, by poznać jego łagodność i doświadczyć jego cierpliwości. Zasądźmy go na śmierć haniebną, bo – jak mówił – będzie ocalony.
Na tym czytanie się kończy i nie wiemy, czy sprawiedliwy został ocalony, czy nie, jednak dalsza lektura Księgi Mądrości przekonuje nas, że na szczęście nie został pozostawiony sam sobie: Bóg ujął się za nim, natomiast prześladowcy przegrali, skompromitowali się, okryli się wielką hańbą. O tym się dzisiaj nie dowiadujemy z czytania, dlatego być może zastanawiamy się, dlaczego Kościół kieruje do nas dzisiaj, w Dzień Pański, w kolejną niedzielę – dzień radości i pamiątkę Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa – takie właśnie przesłanie w liturgii? Czy nie jest ono zbyt pesymistyczne?
Czyż za bardzo nie „dołuje” wszystkich, którzy już od wielu wieków te słowa czytają? Czy nie zniechęca do bycia sprawiedliwym, bo skoro sprawiedliwego ma spotykać taki los, to jaki sens w ogóle być sprawiedliwym?…
Jako rzekliśmy, takie odczucia możemy mieć także i my, dzisiejsi odbiorcy tych słów, bo widzimy, jak obecnie wielu bezbożnych i niesprawiedliwych spokojnie sobie żyje, robiąc to, co im się żywnie podoba – i żadna krzywda im się nie dzieje. Przeciwnie, to właśnie sprawiedliwi doznają krzywdy! Po co więc nam takie przesłanie w liturgii Słowa? Czy i bez niego nie wiemy, jak jest?…
Pewnie wiemy, ale też dobrze uświadomić sobie, że te sprawy nie są obce Autorowi biblijnemu, a tym samym – nie są obce Bogu, który od zawsze widzi, jak są traktowani sprawiedliwi przez niesprawiedliwych, przeto nic nie dzieje się poza zasięgiem Jego wzroku! Wprost przeciwnie: wszystkie działania wszelkich bezbożnych i niesprawiedliwych zawsze dokonują się w Bożej obecności i On o wszystkim wie. Choćby nawet najbardziej skrywane i pokrętne intrygi, ciemne sprawki i podstępne machinacje – Bóg je wszystkie widzi i doskonale rozpoznaje!
Dobrze, gdyby to sobie wszyscy bezbożni i niesprawiedliwi jasno uświadomili! A jeszcze lepiej byłoby, gdyby się tym na tyle mocno przejęli, że wpłynęłoby to na zmianę ich postępowania. Bo przecież po to Pan kieruje do nas dzisiaj – i każdego dnia – swoje Słowo. Nie po to, aby kogoś „dołować” lub oskarżać, ale by go nakierować na dobro i zmobilizować do dobra.
W takim właśnie celu zwraca się do swoich uczniów – ale i do nas wszystkich – w swoim Liście Jakub Apostoł. Warto ten List przeczytać w całości – nawet dzisiaj! – wszak jest on krótki, ale za to treściwy i bardzo konkretny, łatwy do zrozumienia. Zawiera bowiem w sobie jasne i wprost do serca człowieka skierowane wskazania, co należy robić, a czego nie – bez rozbudowanych, teologicznych rozważań.
Zresztą, widzimy to chociażby dzisiaj. Zestawienie akurat tego fragmentu Listu z pierwszym dzisiejszym czytaniem sprawia wrażenie, że Jakub Apostoł celnie komentuje postawę bezbożnych z pierwszego czytania. Chociażby w tym zdaniu: Gdzie zazdrość i żądza sporu, tam też bezład i wszelki występek. Ale i w tych: Skąd się biorą wojny i skąd kłótnie między wami? Nie skądinąd, tylko z waszych żądz, które walczą w członkach waszych. I wszystko jasne – chciałoby się powiedzieć.
Na szczęście, Jakub nie poprzestaje na samej tylko diagnozie trudnej sytuacji, ale wskazuje sposób jej rozwiązania, gdy pisze: Mądrość zaś zstępująca z góry jest przede wszystkim czysta, dalej skłonna do zgody, ustępliwa, posłuszna, pełna miłosierdzia i dobrych owoców, wolna od względów ludzkich i obłudy. Owoc zaś sprawiedliwości sieją w pokoju ci, którzy zaprowadzają pokój.
No dobrze – powiemy – to jest oczywiste: mądrość zstępująca z góry, czyli od samego Boga, taką właśnie jest. Ale jak ją zdobyć? Jak stać się owym mądrym?
Zapewne powiemy, że trzeba się o to modlić – i jest to właściwa odpowiedź, właściwe rozwiązanie. Jednak Apostoł przestrzega przed sytuacją, w której to ktoś może się nawet modli, ale tego, o co się modli, nie otrzymuje. Dlaczego? Posłuchajmy kolejnych, twardych słów Apostoła, skierowanych chyba do nas wszystkich: Pożądacie, a nie macie, żywicie morderczą zazdrość, a nie możecie osiągnąć. Prowadzicie walki i kłótnie, a nic nie posiadacie, gdyż się nie modlicie. Modlicie się, a nie otrzymujecie, bo się źle modlicie, starając się jedynie o zaspokojenie swych żądz.
Zobaczmy, można się nawet modlić – a będzie to zła modlitwa, jeżeli w jej centrum ustawimy siebie samych i swoje zachcianki, a nie Boga.
Poniekąd, w taką właśnie pułapkę wpadli Apostołowie, w czasie rozmowy, jaką ze sobą prowadzili w drodze. Mówi nam o tym czytanie ewangeliczne. Jezus szedł z nimi, prowadził całe swoje Grono drogami Galilei – i nie włączał się w dysputę, jaką prowadzili między sobą Jego uczniowie. Czy mógł ją słyszeć, będąc odpowiednio blisko, czy szedł w takiej odległości, że słyszeć nie mógł – nie wiemy. Wiemy natomiast, że jeżeli nawet naprawdę nic nie słyszał, to nie stanowiło to dla Niego żadnej przeszkody do tego, by wiedzieć, o czym rozmawiali.
Zresztą, ich reakcja na pytanie, jakie postawił im w domu, wszystko wyjaśniała: oni mieli pełną świadomość, że On wszystko dobrze wie. Stąd wstydliwe milczenie, kiedy dotarło do nich, jak są małostkowi i duchowo mierni, jak są zapatrzeni w samych siebie, to znaczy każdy jeden w samego siebie; jak starają się «o zaspokojenie jedynie własnych żądz». O dziwo, nawet bliskość tak znamienitego Nauczyciela, jak Jezus, nie wpłynęła na ich postawę.
Chociaż może należałoby docenić to, że kiedy Jezus zapytał, o czym rozmawiali, to oni ze wstydem zamilkli, a nie rzucili się sobie nawzajem do oczu i przy Jezusie nie dokończyli swojej dyskusji. Czyli jakiś wyrzut sumienia był, jakieś poczucie przyzwoitości, które kazało im uznać, że jednak przesadzili… Że coś jest nie tak w ich zachowaniu. A to z kolei oznaczało, że jednak praca Jezusa nad nimi nie poszła na marne, że chociaż powoli i opornie, ale jednak czegoś się przy swoim Mistrzu uczyli.
Skoro zaś oni krępowali się kontynuować wstydliwy temat dyskusji, to Jezus dokończył ją za nich. Włączył się do rozmowy z mocnym argumentem i bardzo jasnym rozstrzygnięciem: Jeśli kto chce być pierwszym, nich będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich. I tyle w temacie! Czy taka wielkość odpowiadała Apostołom? Co oni na to?
Nie wiemy. Zresztą, Jezus nie zapytał ich o zdanie, tylko dokończył swoje – znowu w sposób mocny i przekonujący. Bo wziął dziecko; postawił je przed nimi i objąwszy je ramionami, rzekł do nich: „Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał”.
I tu jest chyba, moi Drodzy, całe sedno przekazu, jaki płynie do nas dzisiaj z Bożego słowa: mamy się stać jak dziecko! Przed Bogiem mamy stanąć w pozycji dziecka! Naturalnie, nie chodzi o infantylizm, naiwność, czy inne zachowania, charakterystyczne dla wieku dziecięcego, wynikające z życiowego niewyrobienia, skutkiem którego małe dziecko może być kapryśne, nieznośne, może wszystko zagarniać dla siebie, może za wszelką cenę zwracać na siebie uwagę dorosłych, może też mówić różne mało ważne rzeczy, może bujać w obłokach – bo to w końcu dziecko.
Będzie się dopiero uczyło życia i będzie się tych dziecinnych postaw wyzbywało na rzecz postaw dojrzałych, mądrych, przemyślanych, konsekwentnych, wyrobionych. I to jest normalna kolej rzeczy, że z owych dziecinnych zachowań trzeba się wyzwalać, trzeba z nich po prostu wyrosnąć, bo to są właśnie postawy i zachowania dziecinne. Niedobrze, kiedy dorosły człowiek zachowuje się w taki sposób!
My natomiast mówimy dzisiaj o postawie dziecięcej, a więc tej pięknej i szlachetnej postawie, charakteryzującej się prostotą serca, otwartością na Boga i na drugiego człowieka, szczerością, bezpretensjonalnością… Na pewno, kogoś takiego, kogo stać na wewnętrzną prostolinijność, szczerość i dobroć, nie znajdziemy w gronie owych bezbożnych z pierwszego czytania, którzy czyhają na sprawiedliwego. Bo to sprawiedliwi są tymi, którzy starają się być przed Bogiem jak niewinne i szczere dzieci.
Dlatego często są wykorzystywani i gnębieni przez krętaczy, przez ludzi podstępnych, złośliwych, typowych cwaniaków, oszustów – tych wszystkich, którzy za wszelką cenę i choćby po trupach zaspokajają swoją żądzę władzy i bogactwa. Tacy zepsuci ludzie nie liczą się z nikim i z niczym! Nie mają w sobie nic z postawy dziecka, próżno wypatrywać u nich szczerości i prostolinijności. Raczej jest podstęp, intryga i zimna kalkulacja, jak wyjść na swoje, choćby na ludzkiej krzywdzie.
Moi Drodzy, każdy czas ma takich właśnie negatywnych bohaterów. Byli oni wtedy, kiedy powstawała Księga Mądrości; byli też wtedy, kiedy po ziemi chodził Boży Syn, a także wtedy, kiedy Jego dzieło podjęli i kontynuowali Apostołowie. Są i dzisiaj. Odnosimy nawet wrażenie, że dzisiaj jest ich jakby więcej, albo są dużo głośniejsi, niż kiedyś, może bardziej wpływowi…
A to z kolei może prowadzić nas do zniechęcenia, do przekonania, że nie ma sensu być dobrym i uczciwym, że nie ma sensu trzymać się zasad Ewangelii, bo dzisiaj inne zasady żądzą światem i jeżeli człowiek – przepraszam za kolokwializm – „pazurami” nie wydrapie, nie wyrwie tego, co mu się należy, to zostanie na uboczu, na lodzie, wykorzystywany przez wszystkich, naiwny i głupi, takie popychadło, ofiara losu, bezradna sierotka życiowa… Czy tak? Na pewno tak?…
Myślę, że gdybyśmy tak wszyscy myśleli i według takiego przekonania kształtowali swoje postawy, to już by dawno nikogo z nas na świecie nie było, by byśmy się nawzajem pozabijali! Na szczęście, nie brakuje także dzisiaj, wśród nas, ludzi odważnych, którzy nie boją się zdać całkowicie na Jezusa, zaufać Mu bezgranicznie, trzymać się Jego zasad, mówić prawdę i żyć prawdą, nikogo nie oszukiwać i nie wykorzystywać, nie chcieć za wszelką cenę dorabiać się wielkiej fortuny…
Naprawdę, są wśród nas tacy odważni ludzie! Dzięki nim ten świat jeszcze istnieje. Naprawdę – odważni to ludzie! Prawdziwi bohaterowie! Świadkowie wiary! Tak, dzisiaj taka postawa wymaga odwagi, wielkiej odwagi – odwagi bycia jak dziecko! Odwagi totalnego zaufania do Jezusa i tego wewnętrznego, mocnego przekonania, że to jednak do Niego należy ostatnie słowo – do Jezusa, a nie do bezbożnych i nieprawych, którym się wydaje, że dzierżą władzę nad światem i mogą wszystko! Mogą ludzi wykorzystywać do swoich niecnych celów. Moi Drodzy, nigdy w to nie uwierzmy!
Choćby media mówiły nam o najgorszych rzeczach w Kościele i świecie, choćby nas przekonywano, że dla Boga już nie ma miejsca w sercach ludzi, że Bóg jest przeżytkiem, a Kościół po równi pochyłej zmierza do totalnej katastrofy – nigdy w to nie uwierzmy! Nie słuchajmy przemądrzałych ekspertyz wszystkowiedzących mędrców tego świata! Tylko odważmy się zaufać do końca Jezusowi! Do końca – i pomimo wszystko! Tak szczerze i po prostu, jak tylko dziecko potrafi zaufać swoim Rodzicom – tak my szczerze i po prostu zaufajmy Jezusowi!
Bo to do Niego należy ostatnie słowo! I to On zwycięży! Na pewno!
Bóg zapłać Ks. Jacku! Dziękuję za pamięć i życzenia. Serdecznie pozdrawiam i również pamiętam w modlitwie.
Robercie, niech Bóg błogosławi Ci w każdej dziedzinie życia. Szczęść Boże.
Niech tak się stanie! Niech się stanie! Amen
xJ
Źródłem mądrości i miłości jest Bóg, więc aby kierować się mądrością i czerpać miłość a potem ją dawać, dzielić się nią, musimy być nią napełnieni, dlatego przychodzimy do Źródła Miłości, Jezusa Eucharystycznego, aby się nimi napełniać. Im częściej tym lepiej, bo świat wokół kusi, zwodzi, zaciemnia prawdę….
Dziękuję za tę wyrazistą homilię, miałam to szczęście dziś również wysłuchać w swojej parafii ” mocne, bez ogródek ” kazanie. Ksiądz Marcin wie, że nie wszystkim ” wiernym” się podobają, bo wytyka ludzkie błędy, grzechy w zachowaniu w kościele, na mszach, na pogrzebach, w kancelarii. Robi to zapewne w cztery oczy, ale również wykorzystuje w pouczaniu z ambony w odpowiednim czasie, no bo jak zwrócić uwagę np. ojcu, czy chrzestnemu, że podczas obrzędu Chrztu Świętego, nie godzi się żuć gumy, siedzieć „noga na nodze” w kościele w pierwszej ławce, jak w restauracji… albo , że razi wielce, gdy żałobnicy nie wiedzą kiedy wstać, kiedy usiąść , co odpowiedzieć na wezwania księdza. Uwidacznia się to szczególnie, gdy ludzi coraz mniej w kościele ( bo ” pandemia” ) a rodziny są jakie są….
Wielkie słowa uznania – z mojej strony – dla Księdza Marcina!
xJ