Czy Bóg jest mi potrzebny?…

C

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym wypada piętnasta rocznica rozpoczęcia posługi na Syberii przez Księdza Marka! Niech Pan sam wspiera w tej posłudze, daje siły i zapał, ale też zdrowie i dobry humor. I pozwala widzieć jak najwięcej owoców tej pięknej posługi!

Z kolei, rocznicę zawarcia sakramentalnego Małżeństwa przeżywają Katarzyna i Rafał Szewczakowie, mieszkający obecnie w Warszawie. Rafała poznałem na moim pierwszym wikariacie, w Radoryżu Kościelnym, gdzie był Lektorem. Niech Pan błogosławi Drogim Jubilatom w codziennej realizacji programu, zawartego w małżeńskiej przysiędze, którą sobie przed jedenastu laty nawzajem złożyli.

Natomiast urodziny przeżywa dziś Ewa Olender, niezwykle mi życzliwa i bliska Osoba z Parafii w Celestynowie, wspaniała Żona i Matka, a tak w ogóle: Osoba głęboko wierząca i bardzo pogodna. Niech Pan obdarza wszystkimi łaskami i udziela swoich darów!

Urodziny dzisiaj przeżywa także Biskup Kazimierz Gurda, Pasterz Kościoła siedleckiego.

Wszystkich dziś świętujących zapewniam o mojej modlitwie!

Moi Drodzy, serdecznie pozdrawiam Was z Frącek, gdzie przenocowaliśmy i jeszcze raz przenocujemy. Dzisiaj tu dopłyniemy – ze Studzianego Lasu. Wczoraj Pan dał nam wyborną, wymarzoną pogodę: było lekkie zachmurzenie i było ciepło, nic nie padało: ani za gorąco, ani za zimno, ani za mokro. Po prostu – wybornie! Uśmiech Nieba nad nami! Niech Panu będzie za to wielka chwała i nasza wdzięczność!

Zdjęcia z kolejnych dni będziemy zamieszczali stopniowo na stronie Duszpasterstwa Akademickiego w Siedlcach: www.da-siedlce.pl

Atmosfera w Grupie jest kapitalna – pomimo że niektórzy pierwszy raz spotkali się ze sobą. W modlitwie pamiętamy o Was!

Ja tymczasem – zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Cóż zatem Pan dzisiaj mówi do mnie? Duchu Święty, podpowiedz…

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Wtorek 20 Tygodnia zwykłego, rok II,

Wspomnienie Św. Bernarda, Opata,

20 sierpnia 2024., 

do czytań: Ez 28,1–10; Mt 19,23–30

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA EZECHIELA:

Pan skierował do mnie te słowa: „Synu człowieczy, powiedz władcy Tyru: «Tak mówi Pan Bóg: Ponieważ serce twoje stało się wyniosłe, powiedziałeś: Ja jestem Bogiem, ja zasiadam na Boskiej stolicy w sercu mórz, a przecież ty jesteś tylko człowiekiem, a nie Bogiem, i rozum swój chciałeś mieć równy rozumowi Bożemu. Oto jesteś mędrszy od Danela, żadna tajemnica nie jest ukryta przed tobą. Dzięki swej przezorności i sprytowi zdobyłeś sobie majątek, a nagromadziłeś złota i srebra w swoich skarbcach. Dzięki swojej wielkiej przezorności, dzięki swoim zdolnościom kupieckim pomnożyłeś swoje majętności i serce twoje stało się wyniosłe z powodu twego majątku»”.

Dlatego tak mówi Pan Bóg: „Ponieważ rozum swój chciałeś mieć równy rozumowi Bożemu, oto dlatego sprowadzam na ciebie cudzoziemców, najsroższych spośród narodów. Oni dobędą mieczy przeciwko urokowi twojej mądrości i zbezczeszczą twój blask. Zepchną cię do dołu i umrzesz śmiercią nagłą w sercu mórz. Czy będziesz jeszcze mówił: «Ja jestem Bogiem» w obliczu swoich oprawców? Przecież będziesz tylko człowiekiem, a nie Bogiem w ręku tego, który cię będzie zabijał. Umrzesz śmiercią nieobrzezanych, z ręki cudzoziemców, ponieważ Ja to postanowiłem”, mówi Pan Bóg.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Zaprawdę powiadam wam: Bogaty z trudnością wejdzie do królestwa niebieskiego. Jeszcze raz wam powiadam: Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego”.

Gdy uczniowie to usłyszeli, przerazili się bardzo i pytali: „Któż więc może się zbawić?”

Jezus spojrzał na nich i rzekł: „U ludzi to niemożliwe, lecz u Boga wszystko jest możliwe”.

Wtedy Piotr rzekł do Niego: „Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą, cóż więc otrzymamy?”

Jezus zaś rzekł do nich: „Zaprawdę powiadam wam: Przy odrodzeniu, gdy Syn Człowieczy zasiądzie na swym tronie chwały, wy, którzyście poszli za Mną, zasiądziecie również na dwunastu tronach sądząc dwanaście pokoleń Izraela. I każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy.

Wielu zaś pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi.”

Władca Tyru, do którego ma się – w imieniu Boga – zwrócić Prorok Ezechiel, rzeczywiście wykazywał się dużymi zdolnościami i osiągnięciami. Prorok Pański ma mu powiedzieć: Oto jesteś mędrszy od Danela, żadna tajemnica nie jest ukryta przed tobą. Dzięki swej przezorności i sprytowi zdobyłeś sobie majątek, a nagromadziłeś złota i srebra w swoich skarbcach. Dzięki swojej wielkiej przezorności, dzięki swoim zdolnościom kupieckim pomnożyłeś swoje majętności… Takie są z pewnością fakty.

Ale jeszcze w tym samym, ostatnim zdaniu, Bóg wyjaśnia, dlaczego jednak postępowanie władcy Tyru Mu się nie podoba. Mówi: i serce twoje stało się wyniosłe z powodu twego majątku. A w dalszych zdaniach słyszymy: Ponieważ rozum swój chciałeś mieć równy rozumowi Bożemu, oto dlatego sprowadzam na ciebie cudzoziemców, najsroższych spośród narodów. Oni dobędą mieczy przeciwko urokowi twojej mądrości i zbezczeszczą twój blask. Zepchną cię do dołu i umrzesz śmiercią nagłą w sercu mórz.

Ale już wcześniej padły takie słowa: Ponieważ serce twoje stało się wyniosłe, powiedziałeś: Ja jestem Bogiem, ja zasiadam na Boskiej stolicy w sercu mórz, a przecież ty jesteś tylko człowiekiem, a nie Bogiem, i rozum swój chciałeś mieć równy rozumowi Bożemu.

Widzimy zatem, w czym jest problem? Tak, właśnie w tym, że choć władca ów naprawdę miał w sobie wiele zdolności, wykazywał duże umiejętności organizacyjne, handlowe, czy jakich by tu jeszcze nie wymienić; i chociaż naprawdę dużo w swoim życiu i w trakcie swej działalności osiągnął, to jednak wszystko to czynił poza Bogiem, a wręcz – wbrew Bogu! Niejako w konkurencji do Boga. On się uznał za równego Bogu! Bo przecież skoro aż tyle mu się udało, aż tyle osiągnął, to po co Mu Bóg? Przecież on sobie tak dobrze radzi bez Boga…

Moi Drodzy, czy nam to przypadkiem skądś nie jest znane?… Czy my w takiej postawie nie odnajdujemy się też trochę i siebie?… I osobiście, indywidualnie – i jako naród?… Oto kiedy jest nam, Polakom, bardzo ciężko, kiedy zewnętrzni wrogowie nas uciskają i zagrożona, czy wręcz zniszczona jest nasza niepodległość – jakże się wtedy jednoczymy: i jako naród, i jako wierzący naród, bo modlimy się gorliwie, bo wołamy o pomoc, bo czynimy dobre postanowienia, bo staramy się coraz bardziej zyskać Bożą przychylność, aby w ten sposób uzyskać Bożą pomoc. Chociażby w celu odzyskania wolności.

Kiedy jednak zaczyna nam się dobrze, czy wręcz za dobrze powodzić, wówczas okazuje się, że ten Bóg, bez którego rzekomo nie mogliśmy się obyć, który był dla nas jedyny i najważniejszy – w tym momencie jest zupełnie nieważny i niepotrzebny! Bo skoro my tak dobrze sobie radzimy… I to się przekłada wprost na postawy indywidualne, niekoniecznie postrzegane w perspektywie całego narodu: kiedy człowiekowi za dobrze zaczyna się powodzić, to po prostu głupieje. Powiedzmy to sobie wprost.

Wielu ludzi, którzy na co dzień zajmują się swoją rzetelną pracą nad utrzymaniem rodziny, którzy nie mają czasu na jakieś głupoty i bzdurne wymysły – kiedy widzą uczestników wszelakich idiotycznych genderowych wybryków, albo słyszą hasła, głoszone przez dzisiejszych „nowoczesnych” i „wykształconych”, to mówią krótko: za dobrze im się powodzi. Za dużo mają. Często nie wiedzą już, co zrobić z pieniędzmi, co zrobić z czasem, którego też mają za dużo; co zrobić z pozycją, którą osiągnęli – nierzadko w młodym wieku. Po prostu, woda sodowa uderza do głowy.

Bo gdyby tak musieli się wziąć do solidnej roboty „od pierwszego do pierwszego”, gdyby czasami musieli pomyśleć, jak tu zapewnić byt swojej rodzinie i co do garnka włożyć; albo jak sobie poradzić z sytuacją choroby, jakiegoś nieszczęścia, jakiegoś niepowodzenia w pracy, czy gdziekolwiek – to by nawet czasu nie mieli na takie dyrdymały, ani pomysłu. Ale jak mają – od ludzkiej strony patrząc – wszystko, albo niemal wszystko, to jest potem to, co jest…

To był właśnie problem władcy Tyru – i to był i jest problem wielu ludzi, na przestrzeni wszystkich czasów: Bóg potrzebny – czy niepotrzebny? Czy uznanie Jego wyższości nad sobą nie umniejszy własnej chwale i pozycji?

Albo czy nie nie będzie za dużo kosztowało – także od tej strony materialnej. Ale i każdej innej. Oto Piotr dzisiaj pyta Jezusa: Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą, cóż więc otrzymamy? W odpowiedzi słyszy bardzo uspokajające, ale i podnoszące na duchu zapewnienie: Zaprawdę powiadam wam: Przy odrodzeniu, gdy Syn Człowieczy zasiądzie na swym tronie chwały, wy, którzyście poszli za Mną, zasiądziecie również na dwunastu tronach sądząc dwanaście pokoleń Izraela. I każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy.

I jakby w kontekście tego, o czym tu sobie mówiliśmy wcześniej, dodaje: Wielu zaś pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi. Czyli – właśnie – wielu tych, którzy nadmiernie myślą o sobie, liczą na siebie, albo dbają jedynie o zaspokojenie swoich potrzeb, także materialnych, okaże się owymi ostatnimi… A ci, którzy odważą się być ostatnimi przed Bogiem – właśnie dlatego przed ludźmi okażą się pierwszymi. Bo współdziałając z Bogiem i dając Bogu pierwsze miejsce w swoim życiu, osiągną wielkie i trwałe dobra!

Bóg bowiem nikomu nie chce niczego odbierać, nikomu nie chce zagrażać, niczego ujmować, czy być dla kogokolwiek konkurentem. On chce nas za rękę prowadzić, abyśmy w ten sposób osiągali szczyty doskonałości, duchowego i intelektualnego rozwoju – po prostu: świętości! Naprawdę, warto Mu w tym – i we wszystkim – zaufać i dać się poprowadzić. Owoce tego będą trwałe i piękne!

Zapewne z takiego przekonania wychodził i dlatego bezgranicznie zaufał Bogu Patron dnia dzisiejszego, Święty Bernard, Opat i Doktor Kościoła.

Urodził się we Francji, pod Dijon, w rycerskim rodzie burgundzkim, w 1090 roku. Jego ojciec należał do miejscowej arystokracji, matka zaś była córką hrabiego. Jako chłopiec, uczęszczał do szkoły prowadzonej przez kanoników diecezjalnych. Ojciec planował dla niego wielką karierę na dworze księcia Burgundii. Jednak w pewne Boże Narodzenie, Bernardowi miało się objawić Dzieciątko Jezus i zachęcać go, aby poświęcił się służbie Bożej.

W roku 1107, kiedy Bernard miał siedemnaście lat, zmarła mu matka. Zwrócił się wówczas do Maryi, by mu zastąpiła matkę ziemską. Zapewne ten fakt zaowocował jednym z bardziej charakterystycznych rysów jego duchowości, jakim było tkliwe nabożeństwo do Bożej Matki.

Kiedy miał lat dwadzieścia dwa, wstąpił do surowego opactwa cystersów w Citeaux, pociągając za sobą trzydziestu towarzyszy młodości! Niedługo potem również jego ojciec wstąpił do tego opactwa. Żywoty Bernarda podają nawet, że wśród miejscowych kobiet i dziewcząt powstała wręcz panika, iż nie będą miały mężów, bo wszystko, co najszlachetniejsze z „męskiego rodu”, Bernard zabrał do zakonu! Oczywiście, to przekaz może nieco anegdotyczny, ale swego powołania nasz Patron nie traktował w sposób lekki czy swobodny. Wprost przeciwnie!

Nadmierne pokuty, jakie zaczął sobie zadawać, tak dalece zrujnowały jego organizm, że był już bliski śmierci. Kiedy wiec tylko poczuł się nieco lepiej, otrzymał możliwość „wykazania” się przed Bogiem w nieco inny sposób. Oto bowiem, wraz z dwunastu towarzyszami, został wysłany przez swego opata, Świętego Stefana, do założenia nowego opactwa w diecezji Langres. Miejscu, w którym się znalazł, od znajdującej się tam pięknej kotliny, nadał nazwę: „Jasna Dolina”, co po łacinie przetłumaczymy na: „Clara Valais” – i stąd obecna nazwa: Clairvaux. Jako pierwszy opat tegoż klasztoru, otrzymał święcenia kapłańskie. Miał wówczas dwadzieścia pięć lat.

W założonym przez siebie klasztorze pozostał przez trzydzieści osiem lat jako opat. Z tego miejsca też rozpowszechniał zakon cysterski, zakładając sześćdziesiąt osiem nowych opactw, toteż z czasem nadano mu tytuł współzałożyciela zakonu cystersów! Bernard nadał mu bowiem niebywały dotąd rozwój w całej Europie. Co więcej, oprócz nowych kandydatów w szeregi jego synów duchowych zaczęli się zaciągać także zwolennicy reformy z wielu opactw benedyktyńskich.

Jednak Bernard był nie tylko gorliwym opatem swojej rodziny zakonnej. Zasłynął również jako myśliciel, teolog i mistyk. Umiał łączyć życie czynne z kontemplacją. Mając w ciągu dnia tak mało czasu na rozmowę z Bogiem, poświęcał na nią długie godziny nocy. Założył około trzystu fundacji zakonnych, w tym także cysterską fundację w Jędrzejowie.

Całym swoim pracowitym życiem, przy pomocy łaski Bożej, wywarł znaczący wpływ na życie Kościoła swej epoki. Był jedną z największych postaci XII wieku. Nazywano go „wyrocznią Europy”. Był obrońcą Papieża Innocentego II. Położył kres schizmie Anakleta w Rzymie. Napisał regułę templariuszy – zakonu powołanego w 1118 roku do ochrony pielgrzymów od napadów i stania na straży Grobu Chrystusa. Wyjednał także u Papieża jej zatwierdzenie.

W sposób jasny i energiczny bronił czystości wiary. Wystąpił przeciwko tezom Abelarda – człowieka bardzo awanturniczego i traktującego prawdy wiary w sposób przesadnie intelektualny. Skłonił go nawet do pojednania z Kościołem!

Jednak w sposób zasadniczy zasłynął Bernard swymi pismami. Jest ich wiele: od drobnych rozpraw teologicznych, poprzez utwory ascetyczne, modlitwy, kończąc na listach i kazaniach. Spośród ułożonych przezeń modlitw wszyscy chyba najbardziej znamy tę do Matki Bożej, zaczynającą się od słów: „Pomnij, o Najświętsza Panno Maryjo…”. Wśród listów, zachował się – między innymi – list do Biskupa krakowskiego.

Ponadto, wyróżniał się nasz Święty wielkim nabożeństwem do Męki Pańskiej: widok krzyża wywoływał u niego szczere łzy, a bracia zakonni widzieli nieraz, jak ciepło i serdecznie rozmawiał z Chrystusem Ukrzyżowanym. Nadzwyczajny dar wymowy zjednał mu tytuł „doktora miodopłynnego”.

Zmarł w Clairvaux, w dniu 20 sierpnia 1153 roku. W roku 1174 kanonizował go Papież Aleksander III, zaś papież Pius VIII w 1830 roku ogłosił go Doktorem Kościoła.

Wpatrując się w jego pełne poświęcenia, wiary i modlitwy, pracowite życie, a także słuchając uważnie słowa Bożego dzisiejszej liturgii, raz jeszcze zapytajmy samych siebie o odwagę bezgranicznego zaufania do Boga, iż On naprawdę nie chce nam zagrażać, ani cokolwiek zabrać, ale właśnie dać wszystko, dowartościować – i wyprowadzić na szczyty!

2 komentarze

  • Chcę podzielić się kilkoma materiałami na temat wypraw krzyżowych i świętego Bernarda.
    Jest to moja praca licencjacka na temat „Ruch krzyżowców oczami autorów arabskich: aspekty historyczne i metodologiczne”.
    W 2018 roku ukończyłem Instytut Historii, nauk humanistycznych i edukacji społecznej Nowosybirskiego Uniwersytetu Pedagogicznego jako nauczyciel historii, nauk społecznych i światowej kultury artystycznej.
    Prezentację wykorzystałem podczas obrony mojego dyplomu. Aby ułatwić zrozumienie prezentacji, przetłumaczyłem ją na język polski.
    Materiały przesłałem na adres e-mail.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.