Ja sam będę szukał owiec…

J

Moi Drodzy, pozdrawiam Was serdecznie – wraz z całą Ekipą – z Frącek, z drugiego noclegu w tym miejscu. Wczoraj tu dopłynęliśmy – i dzisiaj ruszamy do Mikaszówki, gdzie oczekuje nas nowy Proboszcz tej Parafii, Ksiądz Sylwester Rędziński. We wdzięcznej modlitwie jednak będziemy wspominać poprzedniego Proboszcza, Księdza Andrzej Borkowskiego, który przeszedł do innej Parafii.

Wczoraj mieliśmy bardzo krótki etap – płynęliśmy zaledwie dwie godziny. Dzisiaj będzie dłużej. Przez dwa dni mieliśmy wymarzoną pogodę, bo ani słońce nie paliło – cały czas było małe zachmurzenie – ani nic nie padało. Nie było za gorąco. Prawdziwy uśmiech Nieba nad nami!

Wczoraj, po dopłynięciu, była kolacja, Msza Święta, a potem wyjazd na zakupy, a potem – świetne spotkanie, na którym każdy coś o sobie powiedział, a w ogóle wszyscy docenili radość z bycia razem i z atmosfery tegoż spotkania. Bo jest ona rzeczywiście rewelacyjna!

Drodzy moi, pamiętamy o Was w modlitwie! A Wy – pamiętajcie o nas!

Tymczasem zapraszam Was do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co Pan mówi do mnie dzisiaj – właśnie do mnie, osobiście i konkretnie, i właśnie dzisiaj? Duchu Święty, podpowiedz…

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Środa 20 Tygodnia zwykłego, rok II,

Wspomnienie Św. Piusa X, Papieża,

21 sierpnia 2024., 

do czytań: Ez 34,1–11; Mt 20,1–16a

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA EZECHIELA:

Pan skierował do mnie te słowa: „Synu człowieczy, prorokuj o pasterzach Izraela, prorokuj i powiedz im, pasterzom: Tak mówi Pan Bóg: «Biada pasterzom Izraela, którzy sami siebie pasą! Czyż pasterze nie powinni paść owiec? Nakarmiliście się mlekiem, odzialiście się wełną, zabiliście tłuste zwierzęta, jednakże owiec nie paśliście. Słabej nie wzmacnialiście, o zdrowie chorej nie dbaliście, skaleczonej nie opatrywaliście, zabłąkanej nie sprowadzaliście z powrotem, zagubionej nie odszukiwaliście, a z przemocą i okrucieństwem obchodziliście się z nimi. Rozproszyły się owce moje, bo nie miały pasterza, i stały się żerem wszelkiego dzikiego zwierza polnego. Rozproszyły się, błądzą moje owce po wszystkich górach i po wszelkim wysokim pagórku, i po całej krainie były owce moje rozproszone, a nikt się o nie nie pytał i nikt ich nie szukał».

Dlatego wy, pasterze, słuchajcie słowa Pana: «Przecież owce moje stały się łupem i owce moje służyły za żer wszelkiemu dzikiemu zwierzęciu polnemu, bo nie było pasterza, pasterze zaś nie szukali owiec moich, bo pasterze sami siebie paśli, a nie paśli moich owiec».

Dlatego wy, pasterze, słuchajcie słowa Pana: Tak mówi Pan Bóg: «Oto jestem przeciw pasterzom. Z ich ręki zażądam moich owiec, położę kres pasterzowaniu ich, a pasterze nie będą paść samych siebie, wyrwę moje owce z ich paszczy, nie będą już one służyć im za żer».

Albowiem tak mówi Pan: «Oto Ja sam będę szukał moich owiec i będę miał o nie pieczę»”.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Jezus opowiedział swoim uczniom następującą przypowieść: „Królestwo niebieskie podobne jest do gospodarza, który wyszedł wczesnym rankiem, aby nająć robotników do swej winnicy. Umówił się z robotnikami o denara za dzień i posłał ich do winnicy.

Gdy wyszedł około godziny trzeciej, zobaczył innych, stojących na rynku bezczynnie, i rzekł do nich: «Idźcie i wy do mojej winnicy, a co będzie słuszne, dam wam». Oni poszli. Wyszedłszy ponownie około godziny szóstej i dziewiątej, tak samo uczynił.

Gdy wyszedł około godziny jedenastej, spotkał innych stojących i zapytał ich: «Czemu tu stoicie cały dzień bezczynnie?» Odpowiedzieli mu: «Bo nas nikt nie najął”. Rzekł im: «Idźcie i wy do winnicy».

A gdy nadszedł wieczór, rzekł właściciel winnicy do swego rządcy: «Zwołaj robotników i wypłać im należność, począwszy od ostatnich aż do pierwszych». Przyszli najęci około jedenastej godziny i otrzymali po denarze. Gdy więc przyszli pierwsi, myśleli, że więcej dostaną; lecz i oni otrzymali po denarze.

Wziąwszy go, szemrali przeciw gospodarzowi, mówiąc: «Ci ostatni jedną godzinę pracowali, a zrównałeś ich z nami, którzyśmy znosili ciężar dnia i spiekoty». Na to odrzekł jednemu z nich: «Przyjacielu, nie czynię ci krzywdy; czy nie o denara umówiłeś się ze mną? Weź, co twoje, i odejdź. Chcę też i temu ostatniemu dać tak samo jak tobie. Czy mi nie wolno uczynić ze swoim, co chcę? Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry?»

Tak ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi”.

Kiedy tak słuchamy tych wszystkich zarzutów, jakie stawia Bóg, przez Proroka Ezechiela, pasterzom Izraela, to właściwie należałoby chyba uznać, że słowo „pasterz” jest tu zupełnie nie na miejscu. Jezus kiedyś określił takich najemnikami, bo tylko pilnują oni owiec, ale nie zależy im na nich aż tak bardzo, aby oddać za nie życie.

Jednak dzisiaj słyszymy o takich złych pasterzach, których trudno nawet nazwać najemnikami! Bo w końcu najemnik jakoś się tym stadem zajmuje – jeżeli nawet nie z potrzeby serca, to dlatego, że mu za to płacą – nie zostawia ich więc zupełnie na pastwę losu.

A my dzisiaj słyszymy o takich, którzy nie tylko zostawiają je na pastwę losu – czytaj: na żer wilków – ale sami stają się wręcz takimi wilkami. Ich postawę tak opisuje: Nakarmiliście się mlekiem, odzialiście się wełną, zabiliście tłuste zwierzęta, jednakże owiec nie paśliście. Słabej nie wzmacnialiście, o zdrowie chorej nie dbaliście, skaleczonej nie opatrywaliście, zabłąkanej nie sprowadzaliście z powrotem, zagubionej nie odszukiwaliście, a z przemocą i okrucieństwem obchodziliście się z nimi.

Żeby to jeszcze raz powtórzyć: nawet najemnik tak nie postępuje. A fałszywi pasterze Izraela – owszem! Jak zbrodniarze, którzy na owcach żerują, zupełnie nie patrząc na szkody, jakie czynią. A te szkody są po prostu straszne! Wskutek ich działania – jak mówi Pan – rozproszyły się owce moje, bo nie miały pasterza, i stały się żerem wszelkiego dzikiego zwierza polnego. Rozproszyły się, błądzą moje owce po wszystkich górach i po wszelkim wysokim pagórku, i po całej krainie były owce moje rozproszone, a nikt się o nie nie pytał i nikt ich nie szukał. I stąd dwukrotne ostre upomnienie, skierowane do złych pasterzy, a zaczynające się od słów: Dlatego wy, pasterze, słuchajcie słowa Pana…

A potem padają słowa pełne bólu i goryczy: Przecież owce moje stały się łupem i owce moje służyły za żer wszelkiemu dzikiemu zwierzęciu polnemu, bo nie było pasterza, pasterze zaś nie szukali owiec moich, bo pasterze sami siebie paśli, a nie paśli moich owiec. Jak też i te: Oto jestem przeciw pasterzom. Z ich ręki zażądam moich owiec, położę kres pasterzowaniu ich, a pasterze nie będą paść samych siebie, wyrwę moje owce z ich paszczy, nie będą już one służyć im za żer.

Aby w końcu, w ostatnim zdaniu, padło ze strony Boga bardzo ważne zapewnienie: Oto Ja sam będę szukał moich owiec i będę miał o nie pieczę. To bardzo ważna i bardzo pocieszająca zapowiedź. Bóg widząc, co się dzieje z Jego owcami – jak im szkodzą i jak ich zabijają fałszywi pasterze – postanawia sam wziąć ster spraw w swoje ręce – sam będzie pasterzem swego ludu. Źli pasterze natomiast będą się musieli wytłumaczyć ze swojej zbrodniczej działalności.

Bo Bogu za bardzo zależy na człowieku, żeby mógł taką sytuację zostawić bez odzewu. Owszem, do pewnego czasu może znosić taki stan rzeczy, czekając na opamiętanie, ale to nie będzie trwało bez końca. Przychodzi taki moment, kiedy powie: „Dość!” i sam pokieruje wszystkim. Zwłaszcza – w obliczu tak ewidentnego zaniedbywania przez pasterzy ich obowiązków.

A o tym, jak bardzo Bogu zależy na każdym jednym człowieku, dobitnie mówi dzisiejsza Ewangelia. Opisana tam historia – nawet z punktu widzenia nauki Kościoła – jest bardzo trudna do zrozumienia. A wręcz – niemożliwa do zaakceptowania. Zatrudniani o różnych porach dnia pracownicy – zostali na koniec tegoż dnia wynagrodzeni tak samo: dostali po denarze. Zupełnie niezrozumiała sytuacja – podkreślmy to raz jeszcze – nawet z punktu widzenia katolickiej nauki społecznej Kościoła Rzymskokatolickiego!

I wcale nie uspokajają nas słowa dziwnego tłumaczenia się gospodarza: Przyjacielu, nie czynię ci krzywdy; czy nie o denara umówiłeś się ze mną? No, tak! W sensie ścisłym i dosłownym – tak było: umówił się o denara. Ale przecież widzimy, że to jest jakiś jeden wielki kant!

Rzeczywiście, tak by było, gdybyśmy na całą sprawę patrzyli z punktu widzenia ekonomii, czy – żeby to raz jeszcze powtórzyć – katolickiej nauki społecznej. A nawet – zwykłej ludzkiej uczciwości. Wiemy jednak, że Biblia to nie jest podręcznik ani ekonomii, ani – w sensie literalnym – nauki społecznej, chociaż jej zasady właśnie z Biblii wyprowadzamy. Pismo Święte jednak posługuje się bardzo specyficznym językiem do wyrażenia spraw i prawd najważniejszych, dlatego wiele sformułowań, w nim zawartych – metaforycznych i niejednokrotnie hiperbolicznych – może nas wręcz szokować. Tak jest właśnie dzisiaj.

Jednak nie będzie żadnego szoku, jeżeli przyjmiemy i zrozumiemy, że Pan mówi przez tę historię o tym, o czym już sobie wspomnieliśmy: że zależy Mu na każdym człowieku! Na każdym – bez wyjątku! Zgodnie zresztą z zasadą, zapisaną w ostatnim zdaniu dzisiejszej Ewangelii: Tak ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi! I w przedostatnich: Chcę też i temu ostatniemu dać tak samo jak tobie. Czy mi nie wolno uczynić ze swoim, co chcę? Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry?

Właśnie! To o to tu chodzi. Dla Jezusa nawet ten ostatni jest tak samo ważny, jak i ten pierwszy. A tak naprawdę – ważny jest każdy. Każdy bez wyjątku – każdy indywidualnie i po imieniu. Dlatego kiedy posłani przez Niego pasterze i przewodnicy nie wywiązują się ze swego zadania – On sam przejmuje ster spraw, bo nie może pozwolić, by Jego owcom stała się krzywda.

Czy zawsze o tym pamiętam – i czy doceniam tę troskę Boga o każdego człowieka, a więc także o mnie? I czy sam jestem dla innych dobrym pasterzem, a więc znakiem Boga, przedłużeniem Jego ręki, kontynuatorem Jego troski? Czy nie segreguję ludzi na lepszych i gorszych, na pierwszych i ostatnich? Czy umiem dostrzec, docenić i otoczyć prawdziwą miłością każdego – naprawdę każdego – człowieka, którego Pan na mojej drodze postawił?…

A pytamy o to w dniu, w którym Kościół wspomina w liturgii dobrego Pasterza Kościoła Rzymskokatolickiego, Świętego Piusa X, Papieża.

Jako Józef Sarto, urodził się on 2 czerwca 1835 roku, w rodzinie wiejskiego listonosza, we Włoszech, niedaleko Wenecji. Do szkoły podstawowej uczęszczał w swojej miejscowości, a w 1846 roku został przyjęty do gimnazjum w Castelfranco Veneto, dokąd musiał codziennie przebiegać czternaście kilometrów w jedną stronę! A trwało to przez cztery lata!

Za pieniądze kardynała Jakuba Monico, podjął studia w seminarium w Padwie. W trakcie tych studiów zmarł jego ojciec i była obawa, że będzie musiał przerwać studia, aby pomagać matce. Matka jednak zdecydowała się dorabiać krawiectwem, aby synowi nie przerywać studiów. Święcenia kapłańskie otrzymał 18 września 1858 roku.

Już na pierwszej placówce wyróżnił się jako doskonały kaznodzieja. Dlatego zapraszano go chętnie z kazaniami z różnych okazji. Swoje kazania przygotowywał bardzo starannie, każde z nich zapisując! Budował wiernych pobożnością i gorliwością kapłańską. Opiekował się ubogimi. Po dziewięciu latach takiej pracy, w roku 1867, został proboszczem w Salvano. Tu zajął się szczególnie katechizacją dzieci, uczeniem chóru śpiewu liturgicznego i opieką nad biednymi. Sam będąc wiele razy głodny jako chłopiec, umiał zrozumieć głód innych.

Był tak szczodry dla ubogich, że siostra częstokroć z płaczem skarżyła się mu, że nie ma co do garnka włożyć, a wstydzi się brać w sklepie na kredyt. W parafii miał do pomocy dwóch wikariuszy – i to właśnie z nimi codziennie wieczorem omawiał potrzeby parafii.

W 1884 roku, Papież Leon XIII mianował Księdza Józefa Sarto Biskupem Mantui i sam udzielił mu sakry. Jako Pasterz diecezji, umiał być Biskup Józef kochającym i życzliwym dla wszystkich ojcem, ale bywał także stanowczy, kiedy tego wymagała potrzeba. Sam dawał swojemu duchowieństwu przykład modlitwy, ubóstwa i gorliwości kapłańskiej. Baczną uwagę zwrócił na seminarium duchowne, by mogli stąd wychodzić odpowiednio przygotowani do przyszłej misji kapłani.

Osobiście zwizytował wszystkie kościoły i parafie diecezji, by się przekonać naocznie o ich potrzebach materialnych i duchowych. Na zakończenie wizytacji, w 1888 roku, zwołał synod diecezjalny, którego nie było w tej diecezji od dwustu pięćdziesięciu lat!

Tymczasem, w 1892 roku, zmarł Patriarcha Wenecji, kardynał Dominik Agostini. Leon XIII wyznaczył na jego miejsce biskupa Józefa Sarto, mianując go jednocześnie kardynałem. Całe swoje doświadczenie i gorliwość nowy Patriarcha oddał nowej archidiecezji. Rozwinął katechizację, by ją postawić na jak najwyższym poziomie i ożywić ją we wszystkich parafiach swojej metropolii. W seminarium, oprócz teologii dogmatycznej i moralnej, wprowadził studia biblijne, historię Kościoła i ekonomię społeczną. Rozpoczął akcję oczyszczania muzyki kościelnej z elementów świeckich, jakie powszechnie wówczas wdzierały się do liturgii.

A do swoich kapłanów nieraz mawiał: „Głosicie wiele i dobrych kazań. Niektóre zdradzają ogień najcudowniejszej wymowy i przewyższają nawet aktorów gestami i grą twarzy. Ale bądźmy szczerzy: Co mają z tego nasi biedni rybacy? Ile z tego rozumieją służące, robotnicy portowi i tragarze? Można dostać zawrotu głowy od tych hamletycznych salw huraganowych, ale serce, bracia, serce pozostaje puste! Proszę was, bracia, mówcie prosto i zwyczajnie, żeby i najprostszy człowiek was zrozumiał. Mówcie z dobrego i pobożnego serca, wtedy traficie nie tylko do uszu, ale i do duszy waszych słuchaczy.”

W 1903 roku zmarł Papież Leon XIII. W jego miejsce, w dniu 3 sierpnia, został wybrany właśnie nasz dzisiejszy Patron. Już w dwa miesiące później, 4 października 1903 roku, wydał swą pierwszą encyklikę, w której wyłożył program swojego pontyfikatu: Odnowić wszystko w Chrystusie”. W 1906 roku, wydał drugą encyklikę, dotyczącą reformy duchowieństwa. W 1908 roku przeprowadził reformę Kurii papieskiej i zmiany w przebiegu konklawe. Rozpoczął reformę prawa kanonicznego.

W 1905 roku ukazał się Katechizm Piusa X” najpierw dla Diecezji rzymskiej, potem dla całego Kościoła, z instrukcją o nauczaniu dzieci prawd wiary. W tym też czasie przeprowadził reformę muzyki kościelnej i zreformował Brewiarz. Zniósł konieczność przystępowania do Spowiedzi przed każdym przyjęciem Komunii świętej i obniżył wiek dzieci mogących ją przyjąć.

Z całą energią zwalczał współczesne błędy. Największym niebezpieczeństwem był modernizm – prąd, który obalał niemal wszystkie dogmaty. W encyklice Pascendi dominici gregis” 8 września 1907 roku, modernizm został uroczyście potępiony, a kapłani zostali zobowiązani do składania antymodernistycznej przysięgi. Dla podniesienia wagi nauk biblijnych i dla przeciwstawienia się szerzonym błędom racjonalistycznym, Pius X ustanowił Papieski Instytut Biblijny – istniejącą do dziś najwyższą szkołę biblijną.

Z całą stanowczością stawał w obronie Kościoła. Na tym tle doszło do gwałtownego zatargu z rządem francuskim, który w roku 1905 samowolnie zerwał konkordat z roku 1801 i usiłował narzucić Kościołowi ograniczające jego wolność prawa. Wtedy właśnie wypędzono z Francji zakonników i zlikwidowano niemal wszystkie klasztory. Papież mianował czterdziestu biskupów na nie obsadzonych dotąd diecezjach, nie pytając rządu o żadną zgodę.

Pius X bywał też nazywany Papieżem dzieci. Kochał je i pragnął, by jak najwcześniej spotkały się z Jezusem, zanim szatan zajmie Jego miejsce w ich sercach. Po wydaniu dekretu o wczesnej Komunii Świętej, otrzymał bardzo wiele listów od dzieci. Pan Bóg obdarzył go także wieloma innymi niezwykłymi darami, między innymi – darem uzdrawiania chorych.

Ze wszystkich sił starał się powstrzymać wybuch pierwszej wojny światowej, ale – niestety – nie udało mu się to. Wojna wybuchał 28 lipca 1914 roku. W niecały miesiąc potem, w dniu 21 sierpnia 1914 roku, Papież Pius X zmarł. Kanonizował go w dniu 29 maja 1954 roku, Papież Pius XII.

Wpatrując się we wzór świętości dzisiejszego Patrona, a jednocześnie wsłuchując się w Boże słowo dzisiejszej liturgii, zastanówmy się raz jeszcze: Czy ja osobiście potrafię szczerze troszczyć się o każdego – naprawdę, każdego bez wyjątku! – człowieka, nie uważając nikogo za gorszego, mniej ważnego, czy wręcz ostatniego?… Czy każdy bliźni jest dla mnie pierwszy i najważniejszy? Co w mojej postawie i w moim odniesieniu do niego – to potwierdza?…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.