Służyć Bogu – ale jak?…

S

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Drodzy moi, pozdrawiam Was z podróży do Rzymu. Wyjechaliśmy wczoraj, o 22:00 (niestety, nie dało się wcześniej) z Siedlec, spod mojego mieszkania i teraz przekroczyliśmy czeską granicę. Jest godzina prawie 4:00 – i jedziemy. Jest nas kilku kierowców, więc wymieniamy się za kierownicą. Teraz prowadzi Szymek Sala, ja wyruszyłem i dojechałem za Warszawę, potem jechał Kacper Kuc. 

Bardzo się cieszę, że dosłownie wczoraj, w ostatniej chwili, udało mi się nawiązać kontakt z Panią Natalią – Polką, organizującą w Rzymie zakwaterowanie hotelowe dla turystów, a Ona znalazła nam lepszą lokalizację od tej, którą mieliśmy na początku. Ten kontakt umożliwiła mi Pani Grażyna Violetta Hawryluk, pochodząca z Siedlec nasza Przewodniczka po Rzymie, Absolwentka Uniwersytetu w Siedlcach, z którą znamy się już od zeszłego roku. Bardzo dziękuję obu Paniom za życzliwość!

A Ksiądz Marek dzisiaj działa w Olsztynie, w Parafii naszego Stryjostwa, gdzie głosi Boże słowo. Jutro zaś – rusza dalej. Wspierajmy Jego podróż naszą modlitwą, jak i całą Jego posługę.

Teraz zaś już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co mówi do mnie Pan? Duchu Święty, przyjdź i rozjaśnij umysły i serca!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

21 Niedziela zwykła, B,

25 sierpnia 2024.,

do czytań: Joz 24,1–2a.15–17.18b; Ef 5,21–32; J 6,54.60–69

CZYTANIE Z KSIĘGI JOZUEGO:

Jozue zgromadził w Sychem wszystkie pokolenia Izraela. Wezwał też starszych Izraela, jego książąt, sędziów i przełożonych, którzy stawili się przed Bogiem. Jozue przemówił wtedy do całego narodu: „Gdyby wam się nie podobało służyć Panu, rozstrzygnijcie dziś, komu chcecie służyć, czy bóstwom, którym służyli wasi przodkowie po drugiej stronie Rzeki, czy też bóstwom Amorytów, w których kraju zamieszkaliście. Ja sam i mój dom służyć chcemy Panu”.

Naród wówczas odrzekł tymi słowami: „Dalekie jest to od nas, abyśmy mieli opuścić Pana, a służyć obcym bóstwom. Czyż to nie Pan, Bóg nasz, wyprowadził nas i przodków naszych z ziemi egipskiej, z domu niewoli? Czyż nie On przed oczyma naszymi uczynił wielkie znaki i ochraniał nas przez całą drogę, którą szliśmy, i wśród wszystkich ludów, pomiędzy którymi przechodziliśmy? My również chcemy służyć Panu, bo On jest naszym Bogiem”.

CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO EFEZJAN:

Bracia: Bądźcie sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej. Żony niechaj będą poddane swym mężom jak Panu, bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus Głową Kościoła: On, Zbawca ciała. Lecz jak Kościół poddany jest Chrystusowi, tak i żony mężom we wszystkim.

Mężowie, miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie, aby go uświęcić, oczyściwszy obmyciem wodą, któremu towarzyszy słowo, aby osobiście stawić przed sobą Kościół jako chwalebny, nie mający skazy czy zmarszczki, czy czegoś podobnego, lecz aby był święty i nieskalany. Mężowie powinni miłować swoja żony tak, jak własne ciało. Kto miłuje swoją żonę, siebie samego miłuje. Przecież nigdy nikt nie odnosił się z nienawiścią do własnego ciała, lecz każdy je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus Kościół, bo jesteśmy członkami Jego Ciała.

Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, a połączy się z żoną swoją, i będą dwoje jednym ciałem. Tajemnica ta jest wielka, a ja mówię: w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:

Ucząc w synagodze w Kafarnaum Jezus powiedział: „Kto spożywa moje ciało i pije moją krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym”.

A spośród Jego uczniów, którzy to usłyszeli, wielu mówiło: „Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?”

Jezus jednak świadom tego, że uczniowie Jego na to szemrali, rzekł do nich: „To was gorszy? A gdy ujrzycie Syna Człowieczego, jak będzie wstępował tam, gdzie był przedtem? Duch daje życie; ciało na nic się nie przyda. Słowa, które Ja wam powiedziałem, są duchem i życiem. Lecz pośród was są tacy, którzy nie wierzą”. Jezus bowiem na początku wiedział, którzy to są, co nie wierzą, i kto miał Go wydać.

Rzekł więc: „Oto dlaczego wam powiedziałem: Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli mu to nie zostało dane przez Ojca”.

Odtąd wielu uczniów Jego się wycofało i już z Nim nie chodzili.

Rzekł więc Jezus do Dwunastu: „Czyż i wy chcecie odejść?”

Odpowiedział Mu Szymon Piotr: „Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Boga”.

Pytanie, które dzisiaj Jozue postawił swemu ludowi: Komu chcecie służyć? – tak naprawdę towarzyszy ludziom wszystkich czasów, praktycznie od początku świata. Bo każdy człowiek – nawet ten najwyżej postawiony – ma nad sobą kogoś. Jeżeli nawet nie drugiego człowieka, to Boga. Albo jakieś choćby fałszywe bóstwo, które sam sobie wymyślił, ale które jednak stawia ponad sobą, aby mieć się do kogo zwracać, mieć kogo słuchać, mieć za kim podążać… Tak naprawdę, jest to naturalna potrzeba człowieka!

Dlatego nawet ci, którzy uważają się za niewierzących – też szukają dla siebie kogoś „ponad” sobą. I podobnie, jak poganie wszystkich czasów, tak i ci: jeżeli nie chcą uznać tego prawdziwego Autorytetu i Punktu odniesienia, jakim jest Bóg, to muszą sobie jakiś zmyślić. I zmyślają! Albo umieszczają na piedestale swoje osobiste przekonania, ambicje, cele, priorytety. Najczęściej – w jakiś sposób – po prostu: samych siebie, których to najlepiej im się słucha, z którymi to najlepiej im się dogaduje, albo którym najbardziej się służy. Czyli – mówiąc inaczej – dogadza. Samemu sobie zawsze najlepiej dogadzać, sobie samemu służyć, siebie samego słuchać.

Tyle tylko, że tacy właśnie, którzy samych siebie słuchają i sobie służą, a mają trochę silniejszą osobowość od innych, to bardzo szybko właśnie owym innym każą słuchać siebie. Podporządkowują ich sobie – często nawet za cenę konfliktu, a nawet wojny, czy innego nieszczęścia. Dlatego ze wszech miar bezpieczniejszym rozwiązaniem jest słuchanie Boga. I służenie Jemu.

Zwłaszcza, że On tak dużo daje człowiekowi, tak bardzo dba o niego – po prostu: tak bardzo go kocha. W dzisiejszym pierwszym czytaniu tak to zostało wyrażone: Dalekie jest to od nas, abyśmy mieli opuścić Pana, a służyć obcym bóstwom. Czyż to nie Pan, Bóg nasz, wyprowadził nas i przodków naszych z ziemi egipskiej, z domu niewoli? Czyż nie On przed oczyma naszymi uczynił wielkie znaki i ochraniał nas przez całą drogę, którą szliśmy, i wśród wszystkich ludów, pomiędzy którymi przechodziliśmy? My również chcemy służyć Panu, bo On jest naszym Bogiem.

O dziwo, słowa te wypowiedział naród wybrany, który na przestrzeni wszystkich wieków swego istnienia i układania swoich relacji z Bogiem miał nieraz duże problemy z docenieniem tego, jak dużo Bóg dla niego robi: z docenieniem, a nawet zauważeniem! A oto dzisiaj takie słowa…

Oczywiście, bądźmy realistami i powiedzmy sobie bardzo jasno i szczerze, że to naprawdę nie oznacza, że już wszystkie problemy w relacjach narodu wybranego z Bogiem zniknęły. Nie, nie zniknęły. Naród potem jeszcze wielokrotnie od Boga się odwracał i wcale nie służył swemu Panu. W tym jednak momencie wyraził taką gotowość – i możemy wierzyć, że ta gotowość była szczera.

Pytanie zaś Jozuego – aktualne wtedy, aktualne od zawsze – pozostaje aktualnym aż do dzisiaj. Komu chcecie służyć?… Komu ja chcę służyć?… Komu tak naprawdę służę?… Ale – tak naprawdę, a nie w wersji „dla mediów”.

Jozue na pytanie, które postawił, tak sam odpowiedział: Ja sam i mój dom służyć chcemy Panu. I to zanim jeszcze usłyszał odpowiedź narodu. Zatem, nie uzależniał swojego stanowiska od woli większości, czy od panujących nastrojów. On był pewien, że chce służyć Panu – bez względu na jakiekolwiek okoliczności lub nastroje.

A komu chcieliby służyć Apostołowie i inni, słuchający Jezus na co dzień – być może, nawet od dłuższego już czasu? Zapewne, słuchając Jezusa i podążając za Nim krok w krok – niekiedy nawet od początku Jego publicznej działalności – coraz bardziej utwierdzali się w przekonaniu, że tak: to właśnie Jemu chcą służyć. To On jest tym jedynym, niezwykłym – zapewne też wielu przekonywało się do tego, iż jest Mesjaszem, Syna Boga żywego. Tak, jak zresztą sam o tym mówił.

Przyszedł jednak moment próby. O nim mówi dzisiejsza Ewangelia. A dokładniej – wszystkie Ewangelie w ostatnim miesiącu. Była to bowiem tak zwana Mowa Eucharystyczna Jezusa, zapisana w rozdziale szóstym Ewangelii Świętego Jana. Całość treści tam zawartych oceniona została przez słuchaczy jednym, pełnym rozczarowania zdaniem: Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać? Chociaż słyszymy je w dzisiejszej Ewangelii, to jednak odnosi się ono do wszystkich już, wspomnianych przed chwilą, czytań ewangelicznych ostatniego miesiąca. Czyli – do całej Mowy eucharystycznej Jezusa, zapisanej w rozdziale szóstym Ewangelii Jana.

Ta Mowa – nawet na tle innych, często także niełatwych wypowiedzi i nauk Jezusa – okazała się najtrudniejsza! Dlatego zapewne – jak słyszymy – odtąd wielu uczniów Jego się wycofało i już z Nim nie chodzili. I – zauważmy – Jezus ani jednym słowem nie zatrzymywał ich, nie przekonywał, do niczego nie zachęcał, ani się na nich nie obraził. On po prostu patrzył, jak odchodzą… I tylko swoich najbliższych, Apostołów, zapytał: Czyż i wy chcecie odejść? I na pewno, gdyby powiedzieli, że chcą, to by odeszli. I Jezus także na nich nie pogniewałby się, ani nie obraził.

Jednak oni nie odeszli. Całą sytuację – jeśli tak można to ująć – uratował Piotr, bardzo mocnym i mądrym stwierdzeniem: Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Boga. To już kolejne takie właśnie, ratujące wszystkich, stwierdzenie Piotra. Innym – jak pamiętam – była celna odpowiedź na pytanie, za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego. Po usłyszeniu odpowiedzi Piotra, Pan właśnie jemu dał władzę nad swoim Kościołem.

W ten sposób, Piotr nie tylko słowami, ale całą postawą potwierdzał, że chce naprawdę służyć Panu. Owszem, jego wypowiedzi – często nieporadne, innym razem zupełnie nieprzemyślane, jeszcze innym razem nazbyt pospieszne – wskazywałyby na niego, jako człowieka lekkomyślnego, który chociaż zawsze mówi wprost to, co myśli, to jednak nie zawsze myśli nad tym, co mówi.

Ale to może dobrze, bo dzięki temu Ojciec Niebieski mógł mu podpowiadać takie właśnie, trafione stwierdzenia, gdyż Piotr – jako że nie był wyrachowany i przemądrzały – akurat na tym odcinku niczego nie zepsuł. Owszem, był trochę roztrzepany, ale za to bardzo szczery i prostolinijny. Stąd Jezus nie miał żadnych wątpliwości co do tego, że Piotr naprawdę chce Jemu służyć. Pozostali Apostołowie także.

A inni – szczególnie ci, którzy odeszli? W wielu wypadkach – na pewno i oni chcieli. Ot, po prostu, ta sytuacja ich przerosła, dlatego w tym momencie nie wiedzieli, jak zareagować, jak postąpić, co powiedzieć Jezusowi… Bo cóż można odpowiedzieć komuś, kto każe jeść własne ciało?… Nawet, jeżeli jest to ktoś tak wyjątkowy, jak Jezus?… Dlatego możemy mieć nadzieję, że z czasem dotarło do nich, co Jezus chciał powiedzieć i jak dużo w ten sposób dał im samym – i całemu Kościołowi.

Dlatego wrócili do Niego – tak wierzymy. I podjęli służbę Panu, wspierając się eucharystycznym Ciałem Jezusa, przyjmowanym do serca. Wierzymy, że tak się stało – przynajmniej w większości przypadków tych osób, które dzisiaj odeszły.

A w ten sposób, wszyscy oni znaleźli najlepszą odpowiedź na pytanie, komu chcą służyć. Bo od właściwej, tej najlepszej odpowiedzi – naprawdę bardzo wiele zależy. Od niej zależy tak naprawdę cały kształt życia człowieka.

Także życia małżeńskiego, na co dzisiaj zwraca uwagę Święty Paweł Apostoł, w drugim czytaniu, gdy do wiernych Gminy efeskiej – ale i do nas wszystkich – pisze: Bądźcie sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej. Żony niechaj będą poddane swym mężom jak Panu, bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus Głową Kościoła: On, Zbawca ciała. Lecz jak Kościół poddany jest Chrystusowi, tak i żony mężom we wszystkim. To z jednej strony.

Z drugiej zaś: Mężowie, miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie, aby go uświęcić, oczyściwszy obmyciem wodą, któremu towarzyszy słowo, aby osobiście stawić przed sobą Kościół jako chwalebny, nie mający skazy czy zmarszczki, czy czegoś podobnego, lecz aby był święty i nieskalany. Mężowie powinni miłować swoja żony tak, jak własne ciało.

Zatem, służba Bogu w małżeństwie wyraża się poprzez wzajemną służbę sobie obojga małżonków. Apostołowie swoją służbę wyrazili poprzez wypełnienie misji głoszenia słowa Bożego i zaprowadzania na świecie Królestwa niebieskiego. Z kolei naród wybrany ową służbę wypełniał poprzez codzienne realizowanie woli Bożej, w tych najbardziej uroczystych, ale i tych najzwyklejszych okolicznościach życia. A jak ja służę Panu? W jakiej życiowej sytuacji, przez jakie swoje czynności i codziennie realizowane zadania – wypełniam najlepiej ową służbę?

Bo stwierdzenie: «Chcę służyć Panu», albo: «Służę Panu» – najlepiej i najpełniej wyraża się i realizuje poprzez wypełnienie swoich zwyczajnych, codziennych obowiązków, ale z miłością i ze względu na Boga. Bóg nie oczekuje od nas zachowywania żadnej dworskiej etykiety, nie chce też, byśmy byli jego lokajami w pałacu, nie wypełniamy także służby wojskowej, poprzez wykonywanie rozkazów. Niestety, pojęcie służby komuś – także Bogu – jeszcze ciągle bardzo różnie nam się kojarzy. A najbardziej i najczęściej, to zapewne kojarzy się z ograniczeniem wolności, albo narzucaniem komuś stylu lub sposobu życia.

Tymczasem, służba Bogu – to jedyny mądry, właściwy i sensowny sposób na życie! Na to życie doczesne – i na zapewnienie sobie życia wiecznego.

Dlatego trzeba nam ciągle poszukiwać sposobów jak najlepszego wypełnienia tej służby. Trzeba sobie w każdej kolejnej, życiowej sytuacji zadawać to pytanie: jak właśnie w tej, konkretnej, jednostkowej sytuacji mam postąpić, jak się zachować, co powiedzieć, jak zareagować, aby to moje postępowanie było wypełnieniem służby Bogu?

Jeżeli zatem chcę dzisiaj za Jozuem powtórzyć – i codziennie powtarzać – że ja sam, osobiście, chcę służyć Bogu, to za każdym razem muszę koniecznie dopowiadać, jasno i konkretnie – w jaki sposób!

2 komentarze

  • Niech Was Bóg błogosławi, broni od wszelkiego zła i doprowadzi bezpiecznie do Rzymu wiecznego miasta. Niech czuwają nad Wami Aniołowie Boży, w dzień i w nocy. Szczęść Boże.Ps. Bogatych przeżyć duchowych w świątyniach rzymskich i nie tylko.

    • Późno odpisuję – za co przepraszam – ale za to mogę napisać, że życzenia naszej drogiej Anny spełniły się w stu procentach! A modlitwą tam, na miejscu, wspieraliśmy Osoby nam bliskie. Dla mnie – są to także Osoby bliskie z bloga!
      xJ

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.