Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywają Kapłani z naszej Diecezji:
►Ksiądz Robert Bartosik,
►Ksiądz Robert Jędrych.
Niech Im Bóg błogosławi! Będę się o to dla Nich modlił!
A ja dzisiaj po raz kolejny pozdrawiam z Lublina.
Drodzy moi, wspierajmy naszych Rodaków, doświadczonych powodzią. Módlmy się o rozwiązanie nabrzmiałych problemów, ale i o mądrość dla rządzących i tych, którzy są odpowiedzialni za reagowanie w takich sytuacjach. Owszem, bardzo potrzebna jest pomoc materialna ze strony ludzi dobrej woli, ale to nie zmienia prawdy, że w takiej sytuacji powinny z pomocą spieszyć instytucje państwa polskiego. Polski rząd. O ile tylko jest polskim. Niestety, jest taki rząd, jaki sobie Polacy wybrali i jaki – póki co – tak wielu Polaków popiera. To żadna złośliwość i żadne polityczne dywagacje – po prostu: prawda jest, jaka jest.
A zmieniając temat: Drodzy moi, cały czas – na ile to możliwe – staramy się prowadzić i rozwijać działalność Duszpasterstwa Akademickiego. Tu, na blogu, informuję Was o kolejnych naszych działaniach, także tych wakacyjnych. Działalność ta odbywa się praktycznie bez żadnego wsparcia finansowego ze strony instytucji naszej Diecezji. Dlatego jeżeli ktoś uważa, że chce i może wesprzeć naszą działalność, to bardzo zachęcam! Oto numer konta:
29 1240 2685 1111 0010 9455 4819
z dopiskiem: DAROWIZNA NA CELE KULTU RELIGIJNEGO
Ten numer jest też na stronie: www.da-siedlce.pl Bardzo dziękuję tym, którzy zechcą nas wesprzeć! Ale niech to się odbywa w pełnej wolności! Nikt tego nie musi robić! I proszę mi nie pisać, że to nie wypada, że coś tam… Jeżeli ktoś uważa, że nie chce się w to dzieło włączać, to niech pominie zupełnie ten komunikat. Ale proszę powstrzymać się przed wszelkimi złośliwymi komentarzami na ten temat!
A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Zatem, co dziś mówi do mnie Pan? Z jakim osobistym przesłaniem zwraca się do mnie dzisiaj? Duchu Święty, podpowiedz…
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Wtorek 24 Tygodnia zwykłego, rok II,
17 września 2024.,
do czytań: 1 Kor 12,12–14.27–31a; Łk 7,11–17
CZYTANIE Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:
Bracia: Podobnie jak jedno jest ciało, choć się składa z wielu członków, a wszystkie członki ciała, mimo iż są liczne, stanowią jedno ciało, tak też jest i z Chrystusem. Wszyscyśmy bowiem w jednym Duchu zostali ochrzczeni, aby stanowić jedno Ciało: czy to Żydzi, czy Grecy, czy to niewolnicy, czy wolni. Wszyscyśmy też zostali napojeni jednym Duchem. Ciało bowiem to nie jeden członek, lecz liczne członki.
Wy przeto jesteście Ciałem Chrystusa i poszczególnymi członkami. I tak ustanowił Bóg w Kościele najprzód apostołów, po wtóre proroków, po trzecie nauczycieli, a następnie tych, co mają dar czynienia cudów, wspierania pomocą, rządzenia oraz przemawiania rozmaitymi językami. Czyż wszyscy są apostołami? Czy wszyscy prorokują? Czy wszyscy są nauczycielami? Czy wszyscy mają dar czynienia cudów? Czy wszyscy posiadają łaskę uzdrawiania? Czy wszyscy przemawiają językami? Czy wszyscy potrafią je tłumaczyć? Lecz wy starajcie się o większe dary.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Jezus udał się do pewnego miasta, zwanego Nain; a szli z Nim Jego uczniowie i tłum wielki. Gdy zbliżył się do bramy miejskiej, właśnie wynoszono umarłego, jedynego syna matki, a ta była wdową. Towarzyszył jej spory dum z miasta.
Na jej widok Pan użalił się nad nią i rzekł do niej: „Nie płacz”. Potem przystąpił, dotknął się mar, a ci, którzy je nieśli, stanęli.
I rzekł: „Młodzieńcze, tobie mówię, wstań”. Zmarły usiadł i zaczął mówić; i oddał go jego matce.
A wszystkich ogarnął strach; wielbili Boga i mówili: „Wielki prorok powstał wśród nas i Bóg łaskawie nawiedził lud swój”.
I rozeszła się ta wieść o Nim po całej Judei i po całej okolicznej krainie.
Ciekawe rozważanie o Kościele, jako Wspólnocie, ofiaruje nam dzisiaj, w pierwszym czytaniu, z Pierwszego swego Listu do Koryntian, Święty Paweł. Bo tę duchową Wspólnotę porównuje do ludzkiego organizmu. A to nasuwa już pierwsze skojarzenie, że więź, jaka zachodzi pomiędzy poszczególnymi członkami owej wspólnoty, jest bardzo silna – o wiele silniejsza, aniżeli ta, łącząca jakąkolwiek inną wspólnotę ludzi.
Bo z jakiejkolwiek wspólnoty można sobie w którymś momencie odejść, jeśli tylko uzna się, że dalsza w niej obecność nie jest potrzebna, albo nie służy dobru – a wspólnota i tak będzie dalej istniała. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że bez większego uszczerbku. Ot, po prostu, wszyscy z czasem przyzwyczają się, że kogoś w niej nie ma, ale jeżeli będzie wiadomo, że on sam nie chciał w niej być, to nikt nie będzie ani za bardzo zdziwiony, ani rozżalony – wszyscy uznają, że tak ma być.
Najwyżej, zadania i funkcje, jakie ta osoba pełniła we wspólnocie, zostaną przekazane komuś innemu – na zasadzie, że nie ma na świecie ludzi niezastąpionych (już w nie wchodząc w dywagacje, na ile to stwierdzenie jest prawdziwe).
Jeżeli jednak mówimy o ludzkim organizmie, to taki brak jednego z członków jest mocno odczuwalny. I stanowi rzeczywisty brak. Owszem – w zależności od tego, o jakim członku mówimy – organizm może dalej funkcjonować, ale to funkcjonowanie jest już utrudnione, kiedy nie ma jednej ręki, czy jednej nogi, czy jednego oka, albo oboje oczu nie spełnia swojej funkcji…
I właśnie w Kościele – zgodnie z nauką Pawła – mamy do czynienia z taką więzią: bardzo mocną! O wiele mocniejszą, od tej, łączącej jakąkolwiek ludzką wspólnotę. To jest prawda pierwsza.
A druga – z niej wynikająca – jest ta, że każdy z członków jest potrzebny, bardzo potrzebny, dlatego właśnie brak któregokolwiek jest dolegliwie odczuwalny. I tak też jest w Kościele: brak kogokolwiek jest odczuwalny. Na pewno – przez Jezusa, ale i przez tych spośród nas, którzy starają się żyć głęboko sprawami Kościoła, sprawami wiary: nigdy wówczas nie będzie dla nas sprawą obojętną, że ten, czy ów, z naszych bliskich, albo jest poza Kościołem, bo nigdy do niego nie dotarł, albo już z niego odszedł. Zawsze będziemy to boleśnie odczuwać.
Właśnie dlatego, że w ramach tego organizmu, jakim jest Kościół, jesteśmy sobie nawzajem potrzebni i od siebie – w jakiś sposób – zależni. Nawzajem się wspieramy i razem tworzymy owo harmonijne funkcjonowanie organizmu. I to jest prawda druga.
Trzecią zaś, płynącą z dzisiejszego pouczenia Pawła, jest ta, że wszyscy jesteśmy inni, różni od siebie nawzajem. Tę prawdę Paweł zawarł w słowach: Wy przeto jesteście Ciałem Chrystusa i poszczególnymi członkami. I tak ustanowił Bóg w Kościele najprzód apostołów, po wtóre proroków, po trzecie nauczycieli, a następnie tych, co mają dar czynienia cudów, wspierania pomocą, rządzenia oraz przemawiania rozmaitymi językami.
A jeszcze bardziej w tych: Czyż wszyscy są apostołami? Czy wszyscy prorokują? Czy wszyscy są nauczycielami? Czy wszyscy mają dar czynienia cudów? Czy wszyscy posiadają łaskę uzdrawiania? Czy wszyscy przemawiają językami? Czy wszyscy potrafią je tłumaczyć?
Jesteśmy zatem różni – w tym sensie, że różne funkcje spełniamy, różne zadania są nam powierzone, a w ten sposób przyczyniamy się do wspólnego dobra. I to jest trzeci wniosek, płynący z dzisiejszego pouczenia Pawła: jesteśmy inni, różni, różnorodni.
A czwarty to taki, że bardzo dobrze, że tak jest – że jesteśmy różnorodni. Właśnie owe pytania retoryczne, które Paweł dzisiaj postawił, zdają się na to wskazywać. W innym miejscu mówi to jeszcze wyraźniej i jeszcze bardziej wprost, że ręka nie jest nogą – i odwrotnie – i że jedna nie może powiedzieć drugiej, że nie jest jej potrzebna. Zatem, Drodzy moi, o takiej więzi, spajającej Kościół, mówi dzisiaj Paweł.
Warto też zauważyć ostatnie zdanie dzisiejszego pierwszego czytania: Lecz wy starajcie się o większe dary. Dalszy ciąg tego zdania – nie mamy go dzisiaj w czytaniu – brzmi: a ja wam wskażę drogę jeszcze doskonalszą. I tutaj już następuje znany nam wszystkim bardzo dobrze – głównie z Mszy Świętych, związanych z zawieraniem sakramentalnego Małżeństwa – hymn o miłości.
Warto mieć na uwadze tę bliskość treści: czy to dzisiaj, słuchając o wewnętrznej spójności organizmu Kościoła, aby wiedzieć, że spoiwem tej jedności jest miłość; czy też kiedy będziemy słuchali hymnu o miłości – byśmy wiedzieli, że został on napisany w kontekście budowania wewnętrznej jedności Kościoła, a nie ot, tak sobie, „napisało się” go Pawłowi, żeby można było poszczególne wersy umieszczać na grających kartkach z życzeniami. Nie!
Właśnie miłość spaja ową nierozerwalną więź, łączącą poszczególne członki organizmu Kościoła, który jest – wróćmy do początku pierwszego czytania – Ciałem Chrystusa! To On tu jest ponad wszystkim – to On tu jest wszystkim!
On, który dzisiaj wskrzesza jedynego syna matki – wdowy z Nain. Jezus użalił się nad nią – i wskrzesił jej syna. To nie znaczy, że w tym momencie zniósł śmierć na świecie – nie! Ludzie nadal umierali, odchodzili z tego świata, zresztą i ten młody człowiek, i jego matka, także kiedyś potem odeszli. Ale w tym momencie, w ten sposób, Jezus sam pokazał nam, jak zależy Mu na każdym człowieku. I jak każdy z nas jest Mu potrzebny.
W tym konkretnym przypadku, Jezus z pewnością i to wziął pod uwagę, że ten młody człowiek był bardzo potrzebny swojej matce, aby się nią mógł opiekować, bo w tamtym czasie, w tamtej kulturze, samotna wdowa, pozbawiona jakiejkolwiek męskiej opieki, skazana była na naprawdę ciężki los.
Jezus zatem w ten sposób – w kontekście pierwszego dzisiejszego czytania – uświadamia nam, którzy pochylamy się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii, że zauważa ową ważność każdego człowieka, docenia ją i zależy Mu na tym, aby każdy spełniał jak najlepiej to swoje zadanie, jakie jest mu powierzone we wspólnocie Kościoła. Poprzez dokonanie naprawdę mocnego i przekonującego znaku, jakim było wskrzeszenie do życia – i to tego doczesnego życia, które przecież jest o wiele mniej ważne, niż życie wieczne – Jezus podkreśla, że w Jego oczach ważne jest to nasze bycie tu i teraz, i spełnianie przez nas zadania, jakie nam powierzył. Tu i teraz. We wspólnocie Kościoła.
Zależy Mu, by każdy z nas zaangażował się w pełni w budowanie tej Wspólnoty, aby nikt nie oglądał się na drugiego. I nikt nie uważał się za niepotrzebnego, mało ważnego. W oczach Jezusa każdy z nas jest jedyny, niepowtarzalny, bardzo potrzebny. A w ten sposób – także niezastąpiony!
Chcę podzielić się moimi przemyśleniami na temat dzisiejszej Ewangelii i dwóch natur Jezusa. On przyszedł na świat z łona Matki, tak jak my wszyscy. Ma władzę od Ojca, aby przywracać zmarłych do życia (zarówno fizycznie – syna wdowy z dzisiejszej Ewangelii, córkę Jaira, swojego przyjaciela Łazarza; i duchowo – poprzez kapłana, aby odpuszczać grzechy w sakramencie spowiedzi).
Podnosząc syna wdowy z Nainu, Jezus był bardziej ludzki niż kiedykolwiek. Wyobraźmy sobie taką sytuację. Pogrzeb młodego, sprawnego fizycznie mężczyzny, jedynego dziecka w rodzinie. Jak czuje się jego matka, kobieta, która pochowała już swojego męża? Jest przygnębiona, płacze. Jezus widział tę procesję. W Jego umyśle pojawił się obraz innej procesji: piątkowe popołudnie, kilka godzin przed szabatem. Dwóch członków Sanhedrynu niesie ciało, a za nimi stoi płacząca Kobieta, Matka Pochowanego mężczyzny. Jednak ta Matka ma nadzieję, wie, że za kilka dni znów zobaczy Swojego Syna żywego. Ta Kobieta nie jest sama, ma opiekuna, który się Nią zaopiekuje. Wdowa z Nainu nie ma takiej nadziei, jej mąż i syn nie żyją.
Jezus spojrzał jej w oczy i poczuł, że zna ją od dawna. Znał ją głęboko, od środka. Znał ją nawet po imieniu – Maria. Widział w tej kobiecie Swoją Matkę i Jej zmartwienia. Nie chciał, aby płakała. Podszedł więc do tej kobiety, dotknął jej i powiedział: „Matko, nie płacz, twój syn żyje!”. Następnie wskrzesił jej syna.
Te refleksje to są takie własne, czy oparte na jakichś „pomocach naukowych”?
xJ
Oto moje przemyślenia. Nie wiem, skąd się wzięły w mojej głowie.
Staram się nie wypowiadać nt:rządu ale w tym wypadku się wypowiem bo uważam,że zawiódł rząd PiS za ich czasów padło stwierdzenie,że nie będą budowane zbiorniki retencyjne to Pani Anna Zalewska przekazała taka informacje.I osobiście wstyd mi,że ta Pani była kiedyś moja sąsiadką.Uwazam,że wszyscy Ci co kiedyś powstrzymali budowę nowych zbiorników retencyjnych powinni teraz pojechać do Kłodzka czy Np:Stronia Śląskiego i pierwsi pomagać w odbudowie miast powinni stanąć twarzą twarz z rodzinami które stracił bliskich w tej powodzi i Przeprosić za decyzje podjęta kiedyś.Powinni pokazać skoro obecny rząd jest taki zły że oni są dobrzy i tam być pomagać I wspierać.Przecież to,że kolejna powódź będzie to zwykły Janusz mógł przewidzieć to miało być ochrona a nie złem.Jednak uważam że tak było wygodniej.Ode mnie jest około 7 km tama w Dobromierzu i nie powiem nie spałam parę nocy śledząc informacje czy tama się nie przelewa czy tama nie została w jakiś sposób uszkodzona bo wiem,że jeśli z tama by się cos stało ja bym nie miała gdzie wrócić.I jak by ktoś dzisiaj powiedział że chcą budować w mojej wiosce zbiornik retencyjny ja bym była pierwsza za tym nawet jak bym miała sprzedać dom.Bo uważam że może ja w jakiś sposób poświęciłaby swój dom dla dobra wielu innych ludzi.A tu mieszkańcy zrobili protest a Ci ulegli tylko pogratulować że nikt się tym na tyle nie zainteresował aby znaleźć lepsze rozwiązanie.Jedno jest pewne Ci ludzi wszystko stracili i trzeba im pomoc bo nawet jak dostaną pomoc od rządu to nie wiadomo jaka i kiedy a oni już potrzebują tej pomocy nie jutro nie pojutrze a od pierwszy dni.A z drugiej strony warto pomagać nie oglądając się na innych tym bardziej że to nie jest dwa miasta to są dwa pierwsze miasta które zostały powodzią dodkniet najbardziej a jest tych miast o wiele więcej i z tego co wiadomo będzie ich jeszcze więcej.Pozdrawiam
A o „zagorzałych ekologach” walczących o środowisko nie naruszone ani słowa szkoda!
Ale – gdzie „ani słowa”?…
Było to zapewne do mnie skierowane bo każdy kto chociaż trochę się interesował tematem wiedział,że ekologą nie były te zbiorniki potrzebne tak jak nie którym rządzącym wtedy krajem.Tylko jak dla mnie ekolodzy nie podjęli tej decyzji oni tylko byli przeciwni a ktoś podjął ją kto był odpowiedzialny wtedy za nasz kraj.A teraz to ani ekolodzy ani Ci rządzący wtedy nie ponoszą konsekwencji swoich decyzji a ludzie którzy stracili wszystko.
Pełna zgoda z wypowiedzią Magdy!
xJ