Uniwersytet – w służbie Prawdzie!

U

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywają:

Ksiądz Artur Pióro, mój Kolega kursowy;

Ksiądz Artur Wojtkowicz, także mój Kolega, tylko nie kursowy;

Artur Strzeżysz – za moich czasów: Lektor w Celestynowie;

Artur Pacek – do niedawna: Mechanik, opiekujący się z oddaniem moim samochodem;

Artur Dernowski – specjalista od spraw technicznych w naszej Diecezjalnej Telewizji Internetowej FARO TV oraz w Katolickim Radiu Podlasie; Człowiek, na którego pomoc w tym zakresie zawsze mogę liczyć.

Doktor Artur Niewiadomski – Dyrektor Instytutu Informatyki na Wydziale Nauk Ścisłych i Przyrodniczych, na siedleckiej Uczelni.

Wszystkim Solenizantom życzę wielkiego Bożego błogosławieństwa, o które będę się dla Nich modlił!

Drodzy moi, zamieszczam słówko o tej porze – i tym razem, robię to celowo. Przepraszam, że wczoraj o tym nie wspomniałem, ale to dlatego, że dzisiaj nie ma rozważania, dotyczącego jedynie słowa Bożego, a jest słowo o „charakterze akademickim”, które wygłoszę dzisiaj, na Mszy Świętej o godzinie 18:00, w Parafii Świętego Józefa, w intencji siedleckiej wyższej Uczelni – Akademii Nauk Stosowanych MAZOVIA, inaugurującej nowy rok akademicki. I właśnie chciałem – z różnych względów – aby to słowo wybrzmiało z mocą na tej Mszy Świętej, lub w czasowym pobliżu, a nie już od rana na blogu. Stąd też zamieszczam teraz. Jutro już będzie normalnie.

Ja zaś wróciłem właśnie z Parafii w Dąbiu, gdzie włączyłem się w niedzielną posługę duszpasterską.

Drodzy moi, dzisiaj pierwsza niedziela miesiąca. I październik! Pamiętajmy więc o Różańcu, chociaż my, przyjaciele Jezusa i Jego uczniowie – odmawiamy Różaniec codziennie, nie tylko w październiku.

Zapraszam zatem do rozważenia tegoż właśnie słówka, które zamieściłem. „Normalne” słówko na dziś – w materiale Księdza Marka:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co dziś mówi do mnie Pan? Z jakim konkretnym przesłaniem zwraca się do mnie bardzo osobiście i bardzo konkretnie? Duchu Święty, podpowiedz…

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

INAUGURACJA ROKU AKADEMICKIEGO

AKADEMII MAZOVIA,

27 Niedziela zwykła, B,

6 października 2024., 

do czytań: Rdz 2,18–24; Hbr 2,9–11; Mk 10,2–16

CZYTANIE Z KSIĘGI RODZAJU:

Pan Bóg rzekł: „Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam; uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc”.

Ulepiwszy z gleby wszelkie zwierzęta ziemne i wszelkie ptactwo powietrzne, Pan Bóg przyprowadził je do mężczyzny, aby się przekonać, jaką da im nazwę. Każde jednak zwierzę, które określił mężczyzna, otrzymało nazwę „istota żywa”. I tak mężczyzna dał nazwy wszelkiemu bydłu, ptakom powietrznym i wszelkiemu zwierzęciu polnemu, ale dla człowieka nie znalazł odpowiedniej mu pomocy.

Wtedy to Pan sprawił, że mężczyzna pogrążył się w głębokim śnie, i gdy spał, wyjął jedno z jego żeber, a miejsce to zapełnił ciałem. Po czym Pan Bóg z żebra, które wyjął z mężczyzny, zbudował niewiastę.

A gdy ją przyprowadził do mężczyzny, mężczyzna powiedział: „Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała. Ta będzie się zwała niewiastą, bo ta z mężczyzny została wzięta”. Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem.

CZYTANIE Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:

Bracia: Widzimy Jezusa, który mało od aniołów był pomniejszony, chwałą i czcią ukoronowanego za cierpienia śmierci, iż z łaski Bożej za wszystkich zaznał śmierci.

Przystało bowiem Temu, dla którego wszystko i przez którego wszystko, który wielu synów do chwały doprowadza, aby przewodnika ich zbawienia udoskonalił przez cierpienie. Tak bowiem Chrystus, który uświęca, jak ludzie, którzy mają być uświęceni, z jednego są wszyscy. Z tej to przyczyny nie wstydzi się nazwać ich braćmi swymi.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:

Faryzeusze przystąpili do Jezusa i chcąc Go wystawić na próbę, pytali Go, czy wolno mężowi oddalić żonę.

Odpowiadając zapytał ich: „Co wam nakazał Mojżesz?”

Oni rzekli: „Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić”.

Wówczas Jezus rzekł do nich: „Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie. Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela”.

W domu uczniowie raz jeszcze pytali Go o to. Powiedział im: „Kto oddala żonę swoją, i bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. I jeśli żona opuści owego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo”.

Przynosili Mu również dzieci, żeby ich dotknął; lecz uczniowie szorstko zabraniali im tego. A Jezus widząc to oburzył się i rzekł do nich: „Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy Królestwo Boże. Zaprawdę powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego”.

I biorąc je w objęcia, kładł na nie ręce i błogosławił je.

Deo et Patriae – Bogu i Ojczyźnie – poprzez siłę prawdy i stojącego na jej służbie wysiłku ludzkiego umysłu! Poprzez służbę Prawdzie najwyższej oraz tej prawdzie, która jest odblaskiem Prawdy nieskończonej w życiu świata i ludzi. Kto afirmuje człowieka dla niego samego, afirmuje Stwórcę człowieka; kto afirmuje jego Stwórcę, nie może nie afirmować człowieka!”

Słowa Jana Pawła II, skierowane do Społeczności akademickiej Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wyznaczają kierunek także naszej refleksji, kiedy to dzisiaj otaczamy naszą serdeczną i gorącą modlitwą Akademię Nauk Stosowanych MAZOVIA, inaugurującą nowy rok pracy!

Czcigodny Księże Proboszczu, Gospodarzu tego miejsca!

Bracia Kapłani! Osoby życia konsekrowanego!

Wielce dostojna Pani Rektor!

Dostojny Senacie! Szanowni Wykładowcy i Pracownicy naukowi!

Szanowni Pracownicy administracyjni

i Pracownicy Personelu pomocniczego!

Drodzy Studenci! Drodzy Absolwenci i Wszyscy,

jakkolwiek z tą Uczelnią związani!

Drodzy Bracia i Siostry,

jednoczący się w przeżywaniu tej świętej Liturgii!

Dzisiejsze czytania mszalne prowadzą nas do początków – do prapoczątków istnienia człowieka na świecie. Owszem, opis, jaki dzisiaj usłyszeliśmy we fragmencie Księgi Rodzaju, jest opisem symbolicznym, dlatego nie upieramy się przy tym, że w którymś momencie Bóg faktycznie uśpił Adama – jakby pod narkozą – by wyjąć jedno z jego żeber, aby potem do tego żebra niejako „dobudować” resztę istoty, o której tenże Adam, już po wybudzeniu, mógł powiedzieć: Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała. Ta będzie się zwała niewiastą, bo ta z mężczyzny została wzięta.

Zresztą, sam ów opis doczekał się niejednej interpretacji anegdotycznej, jak to było z tym żebrem, wyjmowanym z Adama i darowanym Ewie. Nie czas i miejsce przywoływać tutaj anegdoty, natomiast nawet samo wierne trzymanie się tekstu, który usłyszeliśmy, może wywoływać niejaki uśmiech na twarzy. I dobrze, bo jest to bardzo specyficzny opis.

Natomiast, nie on stanowi pełną prawdę, którą dziś przekazuje nam Pan i do której chce nas przekonać. Nie fakt, czy – i z ilu żeber, czy innych elementów ciała mężczyzny – kobieta została „zbudowana”, ale że kobieta i mężczyzna są sobie istotowo równi, jako ludzie, jako podmioty działające w świecie, jako jedyne istoty, których Bóg chciał dla nich samych, a nie dla innych stworzeń. Nie, to właśnie inne istoty żywe zostały stworzone dla człowieka, a człowiek – stworzony na obraz i podobieństwo Boga, obdarzony rozumem i wolną wolą – jest koroną stworzenia, jest ową istotą, stojącą najwyżej w hierarchii stworzeń. Najdoskonalszą ze wszystkich stworzeń.

Człowiek. Mężczyzna i kobieta. Ten dzisiejszy opis to właśnie ma nam powiedzieć: że człowieka – podobnie, jak i cały świat – stworzył Bóg i to On chciał, aby człowiek był mężczyzną i kobietą. I aby we dwoje stanowili nierozdzielną jedność, jak to zresztą dzisiaj słyszymy, iż mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem. Takie przesłanie płynie do nas z dzisiejszego pierwszego czytania.

Drugie zaś dopowiada tę cenną wiadomość, że potwierdzeniem owej wielkiej godności, wyjątkowości i niezwykłości człowieka na tle innych stworzeń jest fakt, że sam Boży Syn zechciał zaszczycić rodzaj ludzki tym, iż stał się człowiekiem. I wszedł całym sobą w realia życia człowieka. Autor Listu do Hebrajczyków mówi dzisiaj: Przystało bowiem Temu, dla którego wszystko i przez którego wszystko, który wielu synów do chwały doprowadza, aby przewodnika ich zbawienia udoskonalił przez cierpienie. Tak bowiem Chrystus, który uświęca, jak ludzie, którzy mają być uświęceni, z jednego są wszyscy. Z tej to przyczyny nie wstydzi się nazwać ich braćmi swymi.

A w Ewangelii dzisiejszej tenże Jezus broni owej pierwszej i fundamentalnej prawdy o człowieku, o której usłyszeliśmy w pierwszym czytaniu. Na pytanie, czy mąż może oddalić żonę i że przecież Mojżesz pozwolił dać list rozwodowy, Jezus zdecydowanie stwierdza: Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie. Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela.

I przygarniając do siebie dzieci, a więc istoty, w których to człowieczeństwo jest jeszcze takie czyste i nie zbrukane grzechem czy machinacjami, charakterystycznymi dla wieku dorosłego, Jezus stwierdził: Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy Królestwo Boże. Zaprawdę powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego.

Jest zatem dzisiejsza liturgia Słowa mocnym i jasnym orędziem o wielkości, godności i wyjątkowości człowieka – jako stworzenia Bożego, jako korony całego stworzenia, jako bytu osobowego, obdarzonego rozumem i wolną wolą; jako bytu stworzonego do miłości – i realizującego się najpełniej poprzez miłość. Tej prawdy naucza całe Pismo Święte, tej prawdy naucza Kościół Święty od dwóch tysięcy lat i tej prawdy – w sposób oczywiście właściwy i odpowiedni dla kierunku prowadzonych badań i specyfiki prowadzonej działalności – mają nauczać uniwersytety i uczelnie wyższe.

Mają głosić i promować prawdę: prawdę o człowieku, prawdę o jego godności, równej wszystkim; prawdę o relacji człowieka do Boga i do drugiego człowieka; prawdę o miejscu człowieka w świecie i prawdę o tym świecie, jako przestrzeni, w której człowiek powinien się rozwijać, stając się coraz bardziej człowiekiem. To jest zadanie każdego uniwersytetu i wyższej uczelni.

Bardzo mądrze i głęboko – a jednocześnie jasno – mówił o tym Święty Jan Paweł II, kiedy 9 czerwca 1987 roku odwiedził Katolicki Uniwersytet Lubelski, a więc Uczelnię, na której przez kilkadziesiąt lat – do swego wyboru na Stolicę Piotrową – wykładał i prowadził działalność naukową. W czasie tejże wizyty, którą złożył już jako Papież, wygłosił dwa przemówienia: do świata nauki, przybyłego z różnych zakątków Polski i świata, a następnie: do całej społeczności Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. I to właśnie w tych przemówieniach wybrzmiały słowa, które każdej społeczności akademickiej powinny przyświecać – po wsze czasy!

Mówił bowiem – między innymi – tak: Służąc prawdzie z miłości do prawdy i do tych, którym ją przekazujemy, budujemy wspólnotę ludzi wolnych w prawdzie, tworzymy wspólnotę ludzi zjednoczonych miłością do prawdy i miłością wzajemną w prawdzie; wspólnotę ludzi, dla których miłość prawdy stanowi zasadę jednoczącej ich więzi.”

Te słowa warto sobie gdzieś zapisać i stale do nich wracać, bo one naprawdę wytyczają kierunek wszelkiej działalności uniwersyteckiej – i to prowadzonej przez wszystkich członków akademickiej społeczności: zarówno wykładowców, jak i studentów, jak i badaczy, jak i pracowników uniwersytetu. Służyć prawdzie w miłości…

Także – i przede wszystkim – owej prawdzie o człowieku, o której tu sobie powiedzieliśmy. O tym Jan Paweł II tak mówił: „Instytucje, które noszą nazwę uniwersytetu (wszechnica), głoszą samym imieniem tę podstawową prawdę o człowieku. O ludzkim poznaniu. Cała rzeczywistość jest zadana człowiekowi pod kątem prawdy. Uniwersytet mówi równocześnie o szczególnym „zadłużeniu” człowieka wobec całej zróżnicowanej rzeczywistości. Jest to zadłużenie przez prawdę. Człowiek winien jest światu prawdę. Przez poznanie prawdy o świecie, o rzeczywistości, o Stwórcy i o stworzeniu, człowiek spłaca ten dług, a równocześnie urzeczywistnia samego siebie. Usprawiedliwia swoją «rozumność» w całym wszechświecie.”

Zdając zaś sobie sprawę z tego, że nie zawsze wszystko układa się harmonijnie – także w tych relacjach uniwersyteckich – Jan Paweł II niejako przestrzegał, mówiąc: „Autentyczna […] rodzina uniwersytecka jest miejscem nie tylko „prawdy naukowej”, ale i „prawdy życia” przez przełamywanie różnych form słabości i zła, różnych form przeczenia prawdzie w życiu osobistym, we wzajemnym odnoszeniu się do innych, jak i w powierzchowności badań, lub podejmowaniu przedmiotów dociekań nie według kryteriów poszukiwania prawdy, ale wedle pozanaukowych motywów koniunkturalnych.” Tak mówił Papież.

właśnie do tych „pozanaukowych motywów” trzeba zaliczyć wszystkie motywy ideologiczne, które mają również dzisiaj – a może nawet: szczególnie dzisiaj – wielki wpływ na naukę. Ostatnio, na jednym z portali prawicowych, w jednym z artykułów, opisujących obecną sytuację polityczną i prawną w naszej Ojczyźnie, przeczytałem – między innymi – takie zdanie:Nie ma w Polsce bardziej zdemoralizowanej grupy zawodowej, niż profesorowie prawa. Można u nich kupić uzasadnienie każdego złamania prawa. Kwestią jest tylko cena. Oraz sympatie polityczne, bo niektórzy za darmo, a właściwie a conto, rozgrzeszą każde przestępstwo tych, których popierają.”

Nie przywołuję tego cytatu po to, aby stwierdzić z wysokości ambony, czy tak jest, czy nie jest. To znaczy, mam na ten temat swoje prywatne zdanie, ale to nie miejsce i czas, żeby je prezentować. Natomiast chodzi mi tu o zasygnalizowanie, o zobrazowanie problemu. Bo nie jestem w stanie zrozumieć, jak profesor prawa, a więc ktoś, kto sam poznał, przestudiował, głęboko przemyślał, a i wielu studentów nauczył metod i zasad, rządzących poprawną i uczciwą interpretacją przepisów prawnych – może potem wydawać opinie, które nawet w odbiorze osoby nie będącej prawnikiem budzą uzasadniony sprzeciw. Jak może dwóch profesorów prawa wypowiadać się na temat tej samej kwestii, tego samego przepisu – i wydawać skrajnie przeciwstawne sobie opinie?

A jak może dwóch profesorów medycyny wypowiadać się na ten sam temat – a takich sytuacji mieliśmy bardzo wiele przy okazji niedawnej tak zwanej „pandemii” – i wydawać skrajnie przeciwstawne sobie opinie? Czy taka opinia nie powinna być wydana na podstawie wyników badań, przeprowadzonych metodami naukowymi, sprawdzonymi i sprawdzalnymi, dającymi wyniki, będące obrazem stanu faktycznego danej sprawy? Jak można dyskutować z faktami?

Biskup Henryk Tomasik, na wykładach – w czasie naszej formacji seminaryjnej – przekonywał nas konsekwentnie, że nie można. Zawsze mówił, że o faktach – w sensie ich zaistnienia – po prostu się nie dyskutuje. Bo fakt po prostu – jest! Taki jest stan faktyczny danej sprawy. Taka jest prawda. I jak teraz człowiek nauki może wmawiać całemu światu, że jest inaczej, niż widzą wszyscy, nawet ludzie nie będący lekarzami?

A jak poważny profesor może przekonywać świat, że płci jest nie dwie, a pięćdziesiąt kilka. Przecież nawet dziecko go wyśmieje! Ale to jest właśnie problem nauki, która pozostaje na służbie ideologii, na służbie źle rozumianej polityki… Czy to jest jeszcze nauka?

Prawdziwy naukowiec, kierujący się zasadami prawdy, zgłębiający i odkrywający prawdę w sposób rzetelny i uczciwy – nie powinien w żaden sposób okazywać swoich poglądów politycznych, a nawet swoich poglądów na wiarę. Bo jeżeli będzie tylko – albo: aż! – wierny prawdzie, trzymając się uczciwie wyników prowadzonych przez siebie badań, to nie będzie wypowiadać całej masy głupstw i absurdów, jakie dzisiaj tak często słyszymy z ust profesorów, doktorów, ludzi nauki…

W ten sposób potwierdza się owo przekonanie, nie budzące chyba większych zastrzeżeń w ogólnym odbiorze, że wiedza – nawet duża – to nie jest to samo, co mądrość. Bo przykład moich Dziadków – jednych i drugich – pokazał przynajmniej mi osobiście, że można mieć kilka klas podstawówki i być człowiekiem prawdziwie mądrym. Natomiast doświadczenie uniwersyteckie na kilku Uczelniach, z którymi miałem i mam do czynienia, przekonuje z kolei, że można mieć tytuły profesorskie – i być skończonym głupcem! A chyba chodzi o to, aby połączyć mądrość z wiedzą – aby wielka wiedza prowadziła do wielkiej mądrości, w duchu prawdy!

I aby to wszystko dokonywało się w atmosferze tak zwanej akademickości, czyli swoiście rozumianej godności i wielkości etosu naukowca. Czyli aby spieranie się i ścieranie się poglądów – które na uniwersytecie jest, od zawsze było i zawsze będzie czymś oczywistym i naturalnym – odbywało się w atmosferze wzajemnego szacunku, otwarcia na siebie nawzajem, wzajemnego zainteresowania naukowymi dokonaniami; w atmosferze wzajemnego dialogu, najwyższej możliwie osobistej kultury!

W tym kontekście nie do zrozumienia są sytuacje, w których chociażby wybór rektora uczelni lub awans naukowy – lub na wyższe stanowisko w uniwersyteckiej hierarchii – odbywa się w atmosferze konfliktu, obrzucania się inwektywami i oskarżeniami! Ale też trudno zrozumieć sytuacje, dokonujące się w akademickiej codzienności, kiedy to jeden naukowiec deprecjonuje dorobek naukowy drugiego, albo podważa jego autorytet w oczach studentów lub współpracowników. Albo przesadnie akcentuje swoje dokonania, przy jednoczesnym umniejszaniu, a nawet ośmieszaniu dokonań swego kolegi – naukowca.

Czyli kiedy zdrowa i mądra rywalizacja staje się wrogą konkurencją, a wręcz zwalczaniem siebie nawzajem, w atmosferze zazdrości, a nawet nienawiści Bardzo często bowiem w takiej sytuacji już nie wystarczają argumenty merytoryczne i trzeba się uciec do argumentów personalnych. Często fałszywych, złośliwych, krzywdzących… A to już nie ma nic wspólnego z akademickością. Ani ze służbą prawdzie, jaka powinna charakteryzować uniwersytet, wyższą uczelnię.

W tym kontekście, warto odwołać się do tych oto słów wielkiego Papieża – i wielkiego Naukowca zarazem – Jana Pawła II: „Należy nawiąz do uniwersytetu jako do szczególnego środowiska, do wspólnoty, w której spotykają się uczeni i uczniowie, profesorowie i studenci, przedstawiciele różnych pokoleń, zespoleni wspólnym celem i wspólnym zadaniem. Jest to zadanie pierwszorzędnej wagi w życiu człowieka, a także w życiu społeczeństwa – narodu i państwa.” Tak mówił nasz Papież.

Niech więc się dokonuje w akademickiej codzienności wszystkich uniwersytetów i uczelni wyższych – dzisiaj o to modlimy się dla Akademii MAZOVIA, inaugurującej swój nowy rok pracy – to, o czym Święty Papież mówił tak: „Uniwersytet jest swoistym warsztatem pracy. Może na pierwsze wejrzenie rzuca się w oczy jego praca dydaktyczna. Przy głębszym poznaniu staje się jednak jasne, że prawdziwą „wodą życia” ożywiającą całe nauczanie jest praca naukowa o charakterze twórczo–badawczym. Uprawianie nauki i właściwe mu metody stanowią podstawową niejako formę istnienia i działania uniwersytetu. Z niej wyrastają wszelkie inne, a więc zarówno przekazywanie zdobytych wiadomości szerokim rzeszom studentów, jak też formowanie nowych pracowników nauki.”

I niech się to dokonuje – każdego dnia. O to się dzisiaj modlitwy i tego z całego serca dzisiaj życzymy Akademii MAZOVIA – na czele z jej Panią Rektor i Senatem! Tego życzymy Wykładowcom i Studentom, i Wszystkim, jakkolwiek z tą Uczelnią związanym. Nasze życzenia wyrażamy, raz jeszcze cytując słowa Jana Pawła II – z tychże właśnie „kulowskich” przemówień – słowa, jak się wydaje, najbardziej dla tych przemówień sztandarowe i chyba najbardziej znane: „Uniwersytecie! Alma Mater! Jesteś objęty tą miłością, którą Chrystus do końca umiłował. […] Trwaj w tym zbawczym uścisku Odkupiciela świata. SŁUŻ PRAWDZIE! Jeśli służysz Prawdzie – służysz Wolności. Wyzwalaniu człowieka i Narodu. Służysz Życiu!”

Akademio MAZOVIA! Alma Mater! SŁUŻ PRAWDZIE! Jeśli służysz Prawdzie – służysz Wolności. Wyzwalaniu człowieka i Narodu. Służysz temu Miastu i tej lokalnej Społeczności! Służysz Życiu!

Dlatego – wytrwale i odważnie, każdego dnia i wciąż z nowym zapałem – Akademio MAZOVIA: SŁUŻ PRAWDZIE!

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.