Biec wytrwale!

B

w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa moja Siostrzenica, Weronika Niedźwiedzka. Dziękując Bogu za Nią i za to, że codziennie czyni takie postępy w mądrości, w łasce u Boga i u ludzi – całym sercem, wraz z całą naszą Rodziną życzę, aby ani na moment nie zeszła z drogi, wskazanej przez Jezusa, ale szła nią bardzo wytrwale. Niech sam Jezus napełnia Ją wszelkimi swoimi dobrami!

Imieniny natomiast przeżywa Ksiądz Andrzej Biernat, Dziekan mojego rodzinnego Dekanatu, w Białej Podlaskiej. Życzę Bożej opieki i wszelkiego dobra! Zapewniam o modlitwie!

A ja dzisiaj pozdrawiam z Lublina, gdzie o 18:00 odprawię Mszę Świętą w Parafii Świętego Jana Kantego. Swoją drogą, to już dawno tam nie byłem…

A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Poniżej zaś – słówko Gabrysia, za które bardzo, ale to bardzo serdecznie dziękuję! Za świadectwo żywej wiary, wyrażonej w każdym zdaniu tego rozważania, ale i w codziennej postawie. Niech Pan będzie uwielbiony w Jego życiu i w słowie!

Zatem, co dziś mówi do mnie Pan – do mnie osobiście? Duchu Święty, podpowiedz…

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen.

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Wtorek 4 Tygodnia zwykłego, rok I,

4 lutego 2025., 

do czytań: Hbr 12,1–4; Mk 5,21–43

CZYTANIE Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:

Bracia: Mając dokoła siebie takie mnóstwo świadków, odłożywszy wszelki ciężar, a przede wszystkim grzech, który nas łatwo zwodzi, winniśmy wytrwale biec w wyznaczonych nam zawodach. Patrzmy na Jezusa, który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala. On to zamiast radości, którą Mu obiecywano, przecierpiał krzyż, nie bacząc na jego hańbę, i zasiadł po prawicy tronu Boga.

Zastanawiajcie się więc nad Tym, który ze strony grzeszników taką wielką wycierpiał wrogość przeciw sobie, abyście nie ustawali, złamani na duchu. Jeszcze nie opieraliście się aż do przelewu krwi, walcząc przeciw grzechowi.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:

Gdy Jezus przeprawił się z powrotem w łodzi na drugi brzeg, zebrał się wielki tłum wokół Niego, a On był jeszcze nad jeziorem. Wtedy przyszedł jeden z przełożonych synagogi, imieniem Jair. Gdy Go ujrzał, upadł Mu do nóg i prosił usilnie: „Moja córeczka dogorywa, przyjdź i połóż na nią ręce, aby ocalała i żyła.” Poszedł więc z nim, a wielki tłum szedł za Nim i zewsząd Go ściskali.

A pewna kobieta od dwunastu lat cierpiała na upływ krwi. Wiele przecierpiała od różnych lekarzy i całe swe mienie wydała, a nic jej nie pomogło, lecz miała się jeszcze gorzej. Słyszała ona o Jezusie, więc zbliżyła się z tyłu, między tłumem, i dotknęła się Jego płaszcza. Mówiła bowiem: „Żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa”. Zaraz też ustał jej krwotok i poczuła w ciele, że jest uzdrowiona z dolegliwości.

A Jezus natychmiast uświadomił sobie, że moc wyszła od Niego. Obrócił się w tłumie i zapytał: „Kto się dotknął mojego płaszcza?” Odpowiedzieli Mu uczniowie: „Widzisz, że tłum zewsząd Cię ściska, a pytasz: «Kto się Mnie dotknął?»” On jednak rozglądał się, by ujrzeć tę, która to uczyniła. Wtedy kobieta przyszła zalękniona i drżąca, gdyż wiedziała, co się z nią stało, upadła przed Nim i wyznała Mu całą prawdę. On zaś rzekł do niej: „Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju i bądź uzdrowiona ze swej dolegliwości”.

Gdy On jeszcze mówił, przyszli ludzie od przełożonego synagogi i donieśli: „Twoja córka umarła, czemu jeszcze trudzisz Nauczyciela?” Lecz Jezus słysząc, co mówiono, rzekł przełożonemu synagogi: „Nie bój się, wierz tylko!” I nie pozwolił nikomu iść z sobą z wyjątkiem Piotra, Jakuba i Jana, brata Jakubowego.

Tak przyszli do domu przełożonego synagogi. Wobec zamieszania, płaczu i głośnego zawodzenia, wszedł i rzekł do nich: „Czemu robicie zgiełk i płaczecie? Dziecko nie umarło, tylko śpi.” I wyśmiewali Go.

Lecz On odsunął wszystkich, wziął z sobą tylko ojca, matkę dziecka oraz tych, którzy z Nim byli, i wszedł tam, gdzie dziecko leżało. Ująwszy dziewczynkę za rękę, rzekł do niej: „Talitha kum”, to znaczy: „Dziewczynko, mówię ci, wstań!” Dziewczynka natychmiast wstała i chodziła, miała bowiem dwanaście lat. I osłupieli wprost ze zdumienia. Przykazał im też z naciskiem, żeby nikt o tym nie wiedział, i polecił, aby jej dano jeść.

OTO SŁÓWKO GABRYSIA:

Pierwsze czytanie jest taką „przypominajką” tego, że Jezus przecierpiał krzyż – dla nas. Jest też taką formą motywacji, aby wytrwale biec w wyznaczonych nam zawodach.

W wyznaczonych nam zawodach… Każdy ma wyznaczoną ścieżkę życia, którą – z pomocą Boga i z dobrym rozeznaniem oraz z pogłębianiem relacji z Panem – udoskonala. Właśnie zarówno w dzisiejszym Słowie Bożym, jak i w wielu innych Słowach Boga, mamy jasne wskazówki i „punkty stałe”, które doprowadzają nas do Niego. W dzisiejszym pierwszym czytaniu są to: wytrwałość oraz obieranie Jezusa jako wzorzec do naśladowania w życiu.

Te dwie rzeczy zwykle nie są takie proste – zarówno dla mnie, jak i pewnie dla wielu ludzi, a może nawet dla każdego. Pytanie, jakie mi się tu nasuwa, jest takie: Co zrobić – co robić – żeby zawsze być wytrwałym w tych «zawodach»?

Moim zdaniem, jako przewodnie zadanie – powinniśmy w tym celu obierać pogłębianie relacji z Jezusem, poznawanie Go. To jest kluczem do zbawienia – poznanie Boga i odważne przyznawanie się do Niego oraz wytrwałe kroczenie Jego drogą.

Wcześniej, zanim zagłębiłem się w wiarę mocniej, patrzyłem na Jezusa w Słowie Bożym i zadziwiające były dla mnie Jego postawy – Jego zachowania – takie, jak: nadstawianie drugiego policzka, dobrowolne wydanie się na mękę, milczenie w obliczu szyderstw; uzdrawianie wszystkich, którzy przychodzili do Niego po pomoc, itd.; i zadawałem sobie pytania: „Po co On to robił? Po co na to wszystko się godził, skoro był i jest wszechmogący?”

A odpowiedź na te pytania jest bardzo prosta, wręcz można ją ująć w dwóch słowach: „z Miłości”. Z Miłości – przez wielkie: M, czyli takiej, która jest najbardziej wytrwałą i najdoskonalszą miłością, jaką można sobie tylko wyobrazić. Jezus nie miał z tym większego problemu, bo aż do przelania własnej krwi walczył z grzechem na ziemi i ZWYCIĘŻYŁ grzech oraz śmieć. Pięknym jest to dowodem «wytrwałości w biegu», w wyznaczonych zawodach.

Po czasie, kiedy patrzę teraz na te słowa i na Jezusa, dochodzę do wniosku, że naśladowanie – patrzenie – na Jezusa jest doskonałą formą miłości do samego siebie i do drugiego człowieka. Dlaczego? Dlatego, że nie ma doskonalszej miłości od tej, którą obdarza nas Pan, a my możemy obdarzać siebie wzajemnie miłością – na wzór Chrystusowej miłości. To najpiękniejszy dar, jaki możemy zrobić drugiemu człowiekowi.

Niestety, nie jest to wszystko takie proste, jednak jest taki „ktoś” (oczywiście: szatan), który czasem skutecznie odciąga ludzi od Jezusa, odwraca od Niego nasze oczy, zniechęca do czerpania wzorca z Chrystusa. Dlatego też mowa jest o wytrwałości w drodze do Pana i w opieraniu się grzechowi. Potrzebą ogromną jest ta wytrwałość, ponieważ bez niej utrzymanie się na dobrej drodze byłoby znacznie trudniejsze.

******************

Ewangelia natomiast pokazuje po raz kolejny właśnie tę „Miłość” przez wielkie: M. Oto Jezus uzdrowił, a właściwie wskrzesił córkę Jaira oraz uzdrowił kobietę, która dotknęła się Jego płaszcza. Każdego bez wyjątku obdarza Miłością, jeżeli tylko jesteśmy w stanie za Nim „popłynąć”.

Wystarczy z wiarą dotknąć Jezusowego płaszcza, by zostać uzdrowionym. To jest „receptą” także dla nas – owe zachowania dwóch osób, które były w potrzebie, a o których dziś mówimy. Prośmy Pana o uzdrowienie duszy i ciała, dotykajmy Go z wiarą i ufnością.

*******************

Z Bogiem nie ma nic niemożliwego!

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.