O Bożych metodach wychowawczych…

O

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym kolejną rocznicę święceń biskupich przeżywa Ksiądz Biskup Kazimierz Gurda, Pasterz Diecezji siedleckiej. Niech Najwyższy Pasterz udziela wszelkich łask i dobrych natchnień! A oto wzmianka o tym na portalu diecezjalnym:

https://siedlce.podlasie24.pl/kosciol/rocznica-swiecen-biskupich-ks-bpa-kazimierza-gurdy-20250204143616?_gl=1*6gsavb*_gcl_au*MTk2MzAxMTI1MS4xNzMzMTQ3MTA4*_ga*MTI1ODA1MjQyMC4xNjk4NDg5MDA1*_ga_8H7CG4ZCTH*MTczODc0MzA0NS45NzUuMC4xNzM4NzQzMDQ1LjYwLjAuODE2MDUyOTcz

Imieniny natomiast przeżywają dziś:

Agata Witek, należąca w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot;

Agata Bogusz, moja była Uczennica w Liceum w Żelechowie, zaangażowana w działalność młodzieżową w tejże Parafii.

Wszystkim świętującym życzę obfitości Bożych darów, natchnień i świateł! Niech Pan sam błogosławi i wspiera każdego dnia! Zapewniam o modlitwie!

A oto wspomnienie uroczystości pogrzebowych Księdza Zbigniewa Sobolewskiego, które odbyły się w poniedziałek. Wspominałem tu, na naszym forum, zarówno o Jego odejściu do Pana, jak i o tym, że wybieram się na pogrzeb. Oto zapis uroczystości pogrzebowych – w Katedrze siedleckiej:

https://siedlce.podlasie24.pl/kosciol/bp-grzegorz-suchodolski-ksieze-zbyszku-witaj-w-domu-audio-20250203175338?_gl=1*vbu42p*_gcl_au*MTk2MzAxMTI1MS4xNzMzMTQ3MTA4*_ga*MTI1ODA1MjQyMC4xNjk4NDg5MDA1*_ga_8H7CG4ZCTH*MTczODc0MzA0NS45NzUuMS4xNzM4NzQzMTE1LjYwLjAuODE2MDUyOTcz

A oto zapis uroczystości z rodzinnej Parafii zmarłego Kapłana:

https://siedlce.podlasie24.pl/kosciol/biskup-gurda-ks-zbigniew-dzieki-sakramentowi-kaplanstwa-wszedl-bardzo-mocno-w-zycie-kosciola-audio-20250204143838?_gl=1*e8bb47*_gcl_au*MTk2MzAxMTI1MS4xNzMzMTQ3MTA4*_ga*MTI1ODA1MjQyMC4xNjk4NDg5MDA1*_ga_8H7CG4ZCTH*MTczODc0MzA0NS45NzUuMS4xNzM4NzQzMjA0LjYwLjAuODE2MDUyOTcz

A pozdrawiam Was dzisiaj z Lublina, gdzie będę pracował i modlił się przez cały dzień na miejscu, u siebie, a o 18:00 – jak wczoraj – odprawię Mszę Świętą w Parafii Świętego Jana Kantego.

Teraz zaś już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co Pan konkretnie do mnie mówi? Jakie przesłanie do mnie osobiście dziś kieruje? Duchu Święty, przyjdź i oświeć umysł i serce!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Środa 4 Tygodnia zwykłego, rok I,

Wspomnienie Św. Agaty, Dziewicy i Męczennicy,

5 lutego 2025., 

do czytań: Hbr 12,4–7.11–15; Mk 6,1–6

CZYTANIE Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:

Jeszcze nie opieraliście się aż do przelewu krwi, walcząc przeciw grzechowi, a zapomnieliście o upomnieniu, z jakim się zwraca do was, jako do synów:

Synu mój, nie lekceważ karania Pana, nie upadaj na duchu, gdy On cię doświadcza. Bo kogo miłuje Pan, tego karze, chłoszcze zaś każdego, którego przyjmuje za syna.”

Trwajcież w karności! Bóg obchodzi się z wami jak z dziećmi. Jakiż to bowiem syn, którego by ojciec nie karcił?

Wszelkie karcenie na razie nie wydaje się radosne, ale smutne, potem jednak przynosi tym, którzy go doświadczyli, błogi plon sprawiedliwości. Dlatego opadłe ręce i osłabłe kolana wyprostujcie! Proste czyńcie ślady nogami, aby kto chromy nie zbłądził, ale był raczej uzdrowiony.

Starajcie się o pokój ze wszystkimi i o uświęcenie, bez którego nikt nie zobaczy Pana. Baczcie, aby nikt nie pozbawił się łaski Bożej, aby jakiś korzeń gorzki, który rośnie w górę, nie spowodował zamieszania, a przez to nie skalali się inni.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:

Jezus przyszedł do swego rodzinnego miasta. A towarzyszyli Mu Jego uczniowie. Gdy nadszedł szabat, zaczął nauczać w synagodze.

A wielu, przysłuchując się, pytało ze zdziwieniem: „Skąd On to ma? I co za mądrość, która Mu jest dana? I takie cuda dzieją się przez Jego ręce. Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry?” I powątpiewali o Nim.

A Jezus mówił im: „Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony”.

I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich. Dziwił się też ich niedowiarstwu. Potem obchodził okoliczne wsie i nauczał.

Jak najlepiej i najskuteczniej dotrzeć do serca i do świadomości – niektórzy powiedzieliby: do rozumu – drugiego człowieka? Jakie metody zastosować? Wydaje się, że ten dylemat towarzyszy ludzkości od zawsze, a odpowiedzi zmieniają się w zależności od epoki, od różnych okoliczności zewnętrznych, a w końcu: od nastawienia wewnętrznego zarówno tych docierających do innych, jak i tych, do których dotrzeć trzeba.

I tak chociażby rodzice poszukują najlepszych sposobów dotarcia do swoich dzieci, zastanawiając się, czy bardziej mają to być jakieś surowe wymagania, konsekwentnie rozliczane, czy jednak lepiej zastosować metodę wielkiej łagodności i pozwolić dziecku niemalże na wszystko?

Z podobnym dylematem zmagają się nauczyciele, którzy chociaż sami – zwłaszcza to nieco starsze pokolenie – lepiej wspominają swoich nauczycieli konkretnie wymagających, nawet może surowych, ale konsekwentnych w swojej postawie, to jednak sami już nawet nie za bardzo mogą dzisiaj takie wymagania postawić, bo zaraz będą mieli na głowie piętnaście redakcji, opisujących ich wychowawczy „terror”, a i niektórzy rodzice nie dadzą im spokoju, nasyłając na nich kontrole z kuratorium, bo jak nauczyciel może się tak „uwziąć” na biedne dziecko.

Z takimi dylematami coraz częściej także zmagają się duszpasterze, zastanawiając się – albo nie zastanawiając, tylko decydując się na taki, a nie inny, styl – czy w homiliach ostro wypomnieć błędy, a może nawet nie aż tak ostro, ale jednak wyraźnie i stanowczo, bez względu na odczucia słuchaczy, czy właśnie nie ruszać tych tematów drażliwych, „żeby nam ludzie z Kościoła nie odchodzili”, dlatego właśnie uśmiechać się do wszystkich, „słodzić” wszystkim i chwalić, kiedy tylko można, a nawet częściej? Jaki styl przyjąć?

A jaki styl lepiej sprawdza się przy pisaniu pracy magisterskiej czy doktorskiej? Tutaj akurat wybór należy do samego piszącego, bo – po pierwsze – akurat ta czynność jest w pełni dobrowolna i jeżeli ktoś stwierdzi, że to nie dla niego, to albo się tego nie podejmie, albo z tego zrezygnuje i świat się nie zawali. A po drugie – skoro już chce pisać i widzi, że promotorzy stosują różne metody – sam wybierze sobie takiego promotora, który albo co jedno spotkanie na seminarium naukowym będzie się domagał przynajmniej kilku kolejnych stron pracy, rozwinięcia jakiegoś, choćby małego punktu z planu; albo weźmie już cały rozdział, albo nawet całą pracę i naniesie poprawki. To sam piszący musi się opowiedzieć, jaki styl będzie dla niego bardziej skuteczny i w jakim się bardziej odnajdzie.

A dylemat – pozostaje dalej tematem poszukiwań i dyskusji: która metoda jest skuteczniejsza: surowość – czy łagodność? Konkretne wymagania – czy łagodna zachęta, motywowanie z uśmiechem na twarzy? W poszukiwaniu odpowiedzi na tak postawione pytania, odnosimy się do tego najdoskonalszego wzorca, jaki daje nam sam Pan. I cóż znajdujemy w dzisiejszym Słowie? Zobaczmy!

W pierwszym czytaniu, z Listu do Hebrajczyków, słyszymy: Synu mój, nie lekceważ karania Pana, nie upadaj na duchu, gdy On cię doświadcza. Bo kogo miłuje Pan, tego karze, chłoszcze zaś każdego, którego przyjmuje za syna. I dalej: Trwajcież w karności! Bóg obchodzi się z wami jak z dziećmi. Jakiż to bowiem syn, którego by ojciec nie karcił?

Po czym – słowa koniecznego wyjaśnienia: Wszelkie karcenie na razie nie wydaje się radosne, ale smutne, potem jednak przynosi tym, którzy go doświadczyli, błogi plon sprawiedliwości. Dlatego opadłe ręce i osłabłe kolana wyprostujcie! Proste czyńcie ślady nogami, aby kto chromy nie zbłądził, ale był raczej uzdrowiony.

Szokuje to nas? Zadziwia? Zaskakuje? Wzbudza wątpliwości – jak to się ma do dzisiejszych czasów? Bo kiedyś – ileś tam lat temu, może nawet nie aż tak wiele – to ojciec, widząc złe zachowanie syna, po prostu brał do ręki pasek i przyłożył solidnie parę razy tam, gdzie trzeba! I jakoś to wiele razy wyszło na dobre i „na zdrowie”. Oczywiście, nie mówimy o jakichś torturach czy znęcaniu się nad dziećmi, co może się zdarzyć w patologicznej rodzinie albo tak zwanym „związku partnerskim”, w którym dziecko często (nie zawsze – to podkreślam!) jest niespodziewanym i nie zawsze do końca chcianym „dodatkiem” do rzeczywistości.

Nie o znęcaniu się mówimy, ale właśnie o słusznym skarceniu, nawet ukaraniu, ale po to, aby nauczyć dziecko rozróżniania dobra od zła – i jakiegoś porządku. Bóg także stosuje karcenie, upominanie, prowadzi człowieka przez różne doświadczenia. Tak wynika z pierwszego czytania.

A z Ewangelii dowiadujemy się, że Jezus nie chciał nikogo karać czy traktować surowo, a wprost przeciwnie: chciał okazać jak najwięcej miłosierdzia, zwykłej dobroci i pomocy, życzliwości i współczucia swoim rodakom, w Nazarecie. Dlatego był „nastawiony” na uzdrawianie – nawet wielu osób. Co się jednak okazało?

Okazało się, że nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich. Dziwił się też ich niedowiarstwu. Potem obchodził okoliczne wsie i nauczał. Aż się prosiło, żeby w tej sytuacji strzelił jakimś piorunem z nieba, czy wywołał solidne potrząśnięcie ziemi, żeby wybudzić z letargu, cynizmu i bezczelności ludzi tak sobie przecież bliskich! Jezus jednak tego nie zrobił, tylko poszedł nauczać innych.

A to nam z kolei przywodzi na myśl wiele sytuacji z naszego własnego życia, czy z naszego otoczenia, kiedy to niektórym właśnie chyba za dobrze się powodzi, dlatego im zwyczajnie – przepraszam za kolokwializm – „odbija”! Z pewnością, za dobrze materialnie mają ci wszyscy, którzy wymyślają owe przeróżne płci, którzy organizują różne marsze i działania gejowskie, którzy pokazują się światu wymalowani we wszelkie możliwe barwy i sami nie wiedzą, czy są mężczyznami, czy kobietami, dlatego określają się na różne inne sposoby. I już sami nie wiedzą, czego chcą w życiu!

Konkluzja wydaje się tu dość prosta: poza zaburzeniami psychicznymi – oni po prostu mają za dobrze, za bardzo im się powodzi, za dobrze są usytuowani materialnie. Bo gdyby musieli codziennie wstawać o piątej rano i jechać do pracy, z której wracaliby późnym popołudniem totalnie zmęczeni, a jeszcze musieliby się zając sprawami domowymi, rodzinnymi, jak chociażby pomoc dzieciom w odrobieniu lekcji – to szybko by otrzeźwieli ze swojej głupoty!

Owszem, to takie trochę uproszczone spojrzenie, ale z całą pewnością takim osobom – na którymś etapie życia – zabrakło porządnego skarcenia. Zabrakło prawdziwej miłości, która także manifestuje się poprzez sprawiedliwe i słuszne skarcenie. Czy ono jednak na pewno zaradziłoby takiej postawie owych osób, jaką teraz prezentują? Nie wiemy.

Bo nawet z dzisiejszego Słowa jasno wynika, że odpowiedź na pytanie, jaka metoda wychowawcza, jaka metoda docierania do serc i świadomości ludzi jest najlepsza i najskuteczniejsza – nie leży po stronie samej metody i tego, kto ją stosuje. Odpowiedź na to pytanie leży tak naprawdę po stronie odbiorcy – po stronie tego, do kogo się mówi, do kogo chce się dotrzeć, kogo się chce wychować czy czegoś nauczyć. Jeżeli on zamknie serce, to żadna metoda nie poskutkuje. Ale jeżeli to swoje serce otworzy i okaże dobrą wolę i chęć współpracy – to prawdziwe cuda będą się działy! Nie przeszkadzajmy więc owym cudom – pomóżmy się im dokonywać!

Tak, jak pomagała Patronka dnia dzisiejszego Święta Agata, Dziewica i Męczennica.

Jej imię etymologicznie oznacza: „dobra”, „dobrze urodzona”, „ze szlachetnego rodu”. Wiadomości o niej czerpiemy zasadniczo z akt jej męczeństwa. W pierwszych wiekach chrześcijaństwa istniał bowiem zwyczaj, że sporządzano akta Męczenników. Większość z nich nie doczekała – niestety – do naszych czasów.

Akta męczeństwa Agaty pochodzą dopiero z V wieku i według nich urodziła się ona w Katanii na Sycylii, około 235 roku. Po przyjęciu Chrztu postanowiła poświęcić się Chrystusowi i żyć w dziewictwie. Jej wyjątkowa uroda zwróciła uwagę Kwincjana, namiestnika Sycylii, który zaproponował jej małżeństwo. Agata jednak odmówiła, czym wzbudziła w odrzuconym senatorze nienawiść i pragnienie zemsty. Trwały wówczas prześladowania chrześcijan, zarządzone przez cesarza Decjusza.

Kwincjan aresztował Agatę. Próbował ją zniesławić przez pozbawienie jej dziewiczej niewinności, dlatego oddał ją pod „opiekę” pewnej rozpustnej kobiety. Kiedy te zabiegi spełzły na niczym, namiestnik skazał Agatę na tortury, podczas których odcięto jej piersi. W tym jednak czasie miasto nawiedziło trzęsienie ziemi, wynikiem czego zginęło wielu pogan. Przerażony namiestnik nakazał zaprzestać mąk, gdyż dostrzegł w tym karę Bożą. Ostatecznie Agata poniosła śmierć, rzucona na rozżarzone węgle, 5 lutego 251 roku.

Jej ciało chrześcijanie złożyli w bezpiecznym miejscu poza miastem. W następnych wiekach kolejni Papieże wystawili ku jej czci kilka świątyń. Dowodzi to wielkiego szacunku, jakim otaczano ją w owych czasach. Obecnie ciało Agaty znajduje się w katedrze w Katanii.

Wpatrując się w przykład jej świętości, a jednocześnie wsłuchując się uważnie w Boże słowo dzisiejszej liturgii, raz jeszcze zapytajmy samych siebie, na ile jestem otwarty na Jezusowe metody docierania do mnie i kształtowania mojej postawy – i na jaką konkretnie współpracę z mojej strony Jezus może liczyć?…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.