Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Drodzy moi, w dniu dzisiejszym rocznicę Chrztu Świętego przeżywa moja Siostrzenica, Emilka Niedźwiedzka. Modlę się dla Niej, aby wspierana świadectwem wiary całej Rodziny, rozwijała się duchowo, intelektualnie i na każdy w ogóle możliwy sposób – na chwałę Bożą!
Urodziny natomiast przeżywa dzisiaj Elżbieta Kowalska, bardzo energiczna i zaangażowana w budowanie dobra swojej Parafii Osoba z Trąbek.
Z kolei imieniny przeżywają dzisiaj:
►Grzegorz Pałyska, za moich czasów Lektor w Trąbkach i należący do ówczesnej Wspólnoty młodzieżowej;
►Grzegorz Lisiecki – mój Znajomy,
►Magda Martyniuk – należąca w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Białej Podlaskiej.
Wszystkim świętującym życzę Bożej opieki i wszelkiego dobra, o co też dla Nich się modlę.
Drodzy moi, ja dzisiaj posługuję w Parafii Świętego Jana Kantego, czyli w „mojej” Parafii w Lublinie. Mam koncelebrować i głosić Słowo na Mszach Świętych o 8:30 i 11:30. Ale jestem tam od 7:00 – do ostatniej Mszy Świętej, o 20:00. Gdyby ktoś chciał się z nami połączyć „na wizji”, to zapraszam:
https://www.youtube.com/c/Parafia%C5%9BwJanaKantegowLublinie/streams
Dlatego nie ma dziś Mszy Świętej w naszym Duszpasterstwie, o godzinie 20:00.
Teraz zaś już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Zatem, co dziś mówi do mnie osobiście Pan? Duchu Święty, podpowiedz…
Niech Was błogosławi Bóg wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
6 Niedziela Wielkanocy, C,
25 maja 2025.,
do czytań: Dz 15,1–2.22–29; Ap 21,10–14.22–23; J 14,23–29
CZYTANIE Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
Niektórzy przybysze z Judei nauczali braci w Antiochii: „Jeżeli się nie poddacie obrzezaniu według zwyczaju Mojżeszowego, nie możecie być zbawieni”.
Kiedy doszło do niemałych sporów i zatargów między nimi a Pawłem i Barnabą, postanowiono, że Paweł i Barnaba, i jeszcze kilku spośród nich udadzą się w sprawie tego sporu do Jerozolimy, do Apostołów i starszych.
Wtedy Apostołowie i starsi wraz z całym Kościołem postanowili wybrać ludzi przodujących wśród braci: Judę, zwanego Barsabas, i Sylasa i wysłać do Antiochii razem z Barnabą i Pawłem. Posłali przez nich pismo tej treści:
„Apostołowie i starsi bracia przesyłają pozdrowienie braciom pogańskiego pochodzenia w Antiochii, w Syrii i w Cylicji. Ponieważ dowiedzieliśmy się, że niektórzy bez naszego upoważnienia wyszli od nas i zaniepokoili was naukami, siejąc wam zamęt w duszach, postanowiliśmy jednomyślnie wybrać mężów i wysłać razem z naszymi drogimi: Barnabą i Pawłem, którzy dla imienia Pana naszego Jezusa Chrystusa poświęcili swe życie. Wysyłamy więc Judę i Sylasa, którzy powtórzą wam ustnie to samo.
Postanowiliśmy bowiem, Duch Święty i my, nie nakładać na was żadnego ciężaru oprócz tego, co konieczne. Powstrzymajcie się od ofiar składanych bożkom, od krwi, od tego, co uduszone, i od nierządu. Dobrze uczynicie, jeżeli powstrzymacie się od tego. Bywajcie zdrowi!”
CZYTANIE Z KSIĘGI APOKALIPSY ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:
Uniósł mnie anioł w zachwyceniu na górę wielką i wyniosłą, i ukazał mi Miasto Święte, Jeruzalem, zstępujące z nieba od Boga i mające chwałę Boga. Źródło jego światła podobne do kamienia drogocennego, jakby do jaspisu o przejrzystości kryształu: Miało ono mur wielki a wysoki, miało dwanaście bram, a na bramach dwunastu aniołów i wypisane imiona, które są imionami dwunastu pokoleń synów Izraela. Od wschodu trzy bramy i od północy trzy bramy, i od południa trzy bramy, i od zachodu trzy bramy. A mur miasta ma dwanaście warstw fundamentu, a na nich dwanaście imion dwunastu Apostołów Baranka.
A świątyni w nim nie dojrzałem: bo jego świątynią jest Pan Bóg wszechmogący oraz Baranek. I miastu nie trzeba słońca ni księżyca, by mu świeciły, bo chwała Boga je oświetliła, a jego lampą jest Baranek.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i będziemy w nim przebywać. Kto Mnie nie miłuje, ten nie zachowuje słów moich. A nauka, którą słyszycie, nie jest moja, ale Tego, który Mnie posłał, Ojca.
To wam powiedziałem przebywając wśród was. A Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co wam powiedziałem.
Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze ani się nie lęka. Słyszeliście, że wam powiedziałem: Odchodzę i przyjdę znów do was. Gdybyście Mnie miłowali, rozradowalibyście się, że idę do Ojca, bo Ojciec większy jest ode Mnie.
A teraz powiedziałem wam o tym, zanim to nastąpi, abyście uwierzyli, gdy się to stanie”.
Kto z nas codziennie czyta lub słucha słowa Bożego, przeznaczonego na dany dzień w liturgii Kościoła, to z pewnością zauważył, że dzisiejsze pierwsze czytanie wprost nawiązuje do tego, co słyszeliśmy w pierwszych czytaniach minionego tygodnia. Jest to bowiem relacja z tak zwanego Soboru Jerozolimskiego, a więc pierwszego w Kościele takiego spotkania „na szczycie”, na którym to spotkaniu ówcześni Pasterze Kościoła – tak naprawdę, to pierwsi jego Pasterze – wzięli na kanwę trudną sprawę, którą już od początku zakłóciła spokojne funkcjonowanie młodej Wspólnoty i jej rozwój.
W kolejne dni słyszeliśmy, o co chodziło i jak przebiegła cała sprawa. O co chodziło? Przypomnijmy bardzo krótko: o sprawę, która dla nas dzisiaj jest kwestią zupełnie nieistotną, wręcz akademicką, jakąś historyczną czy formalną, ale dla tych, którzy u początku istnienia Kościoła mieli – lub nie mieli – do niego wejść, była to sprawa fundamentalna.
Oto bowiem, Jezus Chrystus, przychodząc na świat, przyszedł – jako Człowiek – w konkretnym narodzie, któremu to narodowi głosił swoją naukę i spośród którego wybrał swoich pierwszych uczniów, będących tym samym pierwszymi przewodnikami swojej nowej Wspólnoty. I to właśnie ci przewodnicy, pasterze, Apostołowie – mieli Dobrą Nowinę zanieść wszystkim narodom.
Ale tu pojawił się problem, który wcześniej czy później musiał się pojawić, natomiast z całą mocą wybrzmiał około roku 50 po Chrystusie, a mianowicie: czy ci, którzy nie należą do narodu izraelskiego i w związku z tym nie wyznają judaizmu – chcąc przyjąć Chrzest i włączyć się do Kościoła – mogą to zrobić od razu, bezpośrednio, czy najpierw muszą przyjąć judaizm, a z nim chociażby znak obrzezania?
Ludzi tych w Biblii nazywa się «poganami», co oczywiście nie ma nic wspólnego z naszym, potocznym rozumieniem tego słowa, jako kogoś, kto zaniedbuje swoją wiarę i praktyki religijne, dlatego całe otoczenie uważa go właśnie za owego poganina. W Biblii to określenie nie ma negatywnego znaczenia, bo stosuje się je właśnie w odniesieniu do takich ludzi, o których tu sobie mówimy.
I oto – jak usłyszeliśmy w pierwszym czytaniu – niektórzy przybysze z Judei nauczali braci w Antiochii: „Jeżeli się nie poddacie obrzezaniu według zwyczaju Mojżeszowego, nie możecie być zbawieni”. Właśnie, owi «bracia w Antiochii» to poganie, w tym rozumieniu, o którym mówimy.
I cóż stało się potem? Słyszymy: Kiedy doszło do niemałych sporów i zatargów między nimi a Pawłem i Barnabą, postanowiono, że Paweł i Barnaba, i jeszcze kilku spośród nich udadzą się w sprawie tego sporu do Jerozolimy, do Apostołów i starszych.
Drodzy moi, czy my to dokładnie słyszymy? Bo dla mnie to jest coś zupełnie niezwykłego i w pewnym sensie zaskakującego (gdyby nie to, że już tyle razy czytałem i słyszałem te słowa), iż między pierwszymi chrześcijanami doszło do niemałych sporów i zatargów. Czyli oni się tam zwyczajnie kłócili! Nawet oni – wtedy! To zupełnie jak my – dzisiaj! Tylko, że to wszystko, co stało się potem, bardzo ich odróżnia od nas.
Postanowiono bowiem nie spierać się bez końca – aż do wykończenia przeciwnika, albo skutecznego narzucenia przez kogoś swoich poglądów – ale oddać tę sprawę pod osąd Kościoła! A stolicą chrześcijaństwa – oczywiście, nieformalną, bo Kościół dopiero się rodził i czynił pierwsze kroki – była wtedy Jerozolima. I to tam odbyło się spotkanie „na szczycie”, którego przebiegu dziś nie przedstawia nam pierwsze czytanie, ale przedstawia je Księga Dziejów Apostolskich, do której z pewnością warto zajrzeć. Albo przypomnieć sobie pierwsze czytania z poszczególnych dni minionego tygodnia.
My dzisiaj natomiast słyszymy już rozwiązanie owego sporu, nieco może szumnie i wyrost nazywane „dekretem” Soboru Jerozolimskiego. Z jego treści wynika, co następuje: Apostołowie i starsi bracia przesyłają pozdrowienie braciom pogańskiego pochodzenia w Antiochii, w Syrii i w Cylicji. […] Postanowiliśmy […], Duch Święty i my, nie nakładać na was żadnego ciężaru oprócz tego, co konieczne. Powstrzymajcie się od ofiar składanych bożkom, od krwi, od tego, co uduszone, i od nierządu. Dobrze uczynicie, jeżeli powstrzymacie się od tego. Bywajcie zdrowi!
Zatem – zbierając to wszystko – możemy powiedzieć, że kiedy w młodym Kościele zaistniał problem, to początkowo próbowano rozwiązać go o własnych siłach. Nie udało się. Wtedy więc zapadło postanowienie, że nie ma się co kłócić dalej, tylko skoro sprawa dotyczy kwestii tak fundamentalnych dla istnienia Kościoła – raz jeszcze podkreślmy: w tamtym czasie i w tamtych realiach – to niech ją rozstrzygną władze Kościoła (mówiąc już tak bardzo „na skróty”). A one z kolei – wezwały na pomoc Ducha Świętego.
Ale też rozmawiały w swoim gronie – i też w atmosferze «długiej wymiany zdań», jak czytamy w Księdze Dziejów Apostolskich, i też niekoniecznie miłych i spokojnych. Ale nie zamieciono problemu pod dywan, nikt też nie udawał, że go nie ma. Problem zaistniał – a więc trzeba go rozwiązać. Jednakże w sposób właściwy, w sposób godny, w sposób mądry i uporządkowany – i u właściwej instancji! A więc na Soborze, a tak w ogóle – to w kontakcie z Duchem Świętym, bo to przede wszystkim ta instancja jest tą najbardziej kompetentną!
To zresztą zapowiedział sam Jezus, mówiąc dzisiaj w Ewangelii: Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i będziemy w nim przebywać. Kto Mnie nie miłuje, ten nie zachowuje słów moich. A nauka, którą słyszycie, nie jest moja, ale Tego, który Mnie posłał, Ojca. To wam powiedziałem przebywając wśród was. A Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co wam powiedziałem.
Bibliści podkreślają, że przetłumaczenie określenia: PARAKLET słowem: POCIESZYCIEL, jest głęboko niewystarczające. Bo to tylko jedno ze znaczeń tego greckiego słowa – i wcale nie pierwszorzędne. To określenie możemy przetłumaczyć jako: „adwokat”, „mentor”, „przewodnik”, „rzecznik”, „promotor”, „inspirator”. I właśnie kimś takim miał być dla Kościoła Duch Święty – według zapowiedzi Jezusa.
Jak usłyszeliśmy: On wszystkiego nauczy członków Kościoła i przypomni to, co Jezus powiedział. To dlatego mogły powstać Ewangelie, Dzieje Apostolskie, czy inne Pisma, zawierające lub wyjaśniające naukę Jezusa Chrystusa – a przecież wszystkie one powstały już po Jego Wniebowstąpieniu – że ktoś Autorom tych Ksiąg faktycznie przypomniał to, co w nauczaniu Jezusa jest na tyle ważne, iż trzeba to zapisać. A jednocześnie pomógł w zrozumieniu tego, co zostało zapisane.
Jednakże działalność owego PARAKLETA – może pozostańmy przy tym określeniu – polegała od samego początku i polega nadal na tym, że włącza się On w bieżące sprawy Kościoła, pomagając wprowadzać Jezusową naukę w TU I TERAZ każdego czasu i miejsca, każdej epoki, w każdych okolicznościach, w jakich znajdzie się Kościół powszechny i Kościół lokalny – nawet tak mały, jak parafia; czy tak podstawowy i zasadniczy, jak Kościół domowy, w sensie: rodzina.
PARAKLET wszędzie tam jest gotów przyjść z pomocą, o ile tylko ludzie zechcą z tej Jego pomocy skorzystać. A nie będą próbować wszystko rozegrać „po swojemu”, za wszelką cenę – często wbrew faktom i logice – upierając się, że „moje i tak musi być na wierzchu”!
Oto z dzisiejszego Bożego słowa płynie do nas przesłanie bardzo czytelne: w tych realiach, w jakich żyjemy, mamy zachowywać naukę Jezusa Chrystusa, bo tylko wtedy będziemy mogli powiedzieć, że Go naprawdę kochamy. Czyli nie wtedy, kiedy będziemy o tym jedynie zapewniali, albo spełniali religijne praktyki dla samych praktyk, ale kiedy naprawdę przetłumaczymy Dekalog i Ewangelię – na język naszego życia! Naszej codzienności. Na słowa, które na co dzień wypowiadamy – i na czyny, których w swoim życiu dokonujemy.
I tutaj podkreślmy: na wszystkie słowa i wszystkie czyny. Czyli nie może być tak, że żyjemy po Bożemu, kiedy jest wszystko dobrze, kiedy ta postawa nic albo niewiele od nas wymaga, kiedy się wszyscy ze sobą zgadzamy, ale jak się pojawi problem, jakaś niezgodność poglądów, albo ktoś wyraźnie się nam sprzeciwi, albo z różnych względów czyjaś postawa nie będzie się nam podobała, albo wynikną inne jeszcze trudności, wówczas: „Panie Jezu, przepraszam, ale teraz z moją stronę nie patrz, bo ja tu muszę sobie kilka spraw pozałatwiać, a sposób, w jaki zamierzam to zrobić, pewnie Ci się nie spodoba”…
Otóż, Drodzy moi, tak nie może być! I po to właśnie Jezus dzisiaj zapowiada – a wiemy, że słowa dotrzymał – iż pośle nam PARAKLETA, aby On pomógł nam być prawdziwymi uczniami Chrystusa! Także – jak to zostało określone dziś w pierwszym czytaniu – kiedy będziemy między sobą toczyć «spory i zatargi» – i także te «niemałe». Bo to nie muszą być – to nie mogą być – karczemne awantury, z najbardziej wulgarnymi wyzwiskami i przekleństwami, ze skakaniem sobie do oczu, albo wręcz z fizyczną agresją.
Nawet takie «niemałe zatargi i spory» mają być wyrazem wielkiej miłości do Kościoła i do tego drugiego człowieka, wyrazem naszej troski o drugiego o człowieka, dla którego chcemy tylko dobra, dlatego – być może – upieramy się przy swoim zdaniu, bo wydaje się nam, że idzie on błędną drogą i może sobie zaszkodzić…
To może taki trochę wyidealizowany obraz wzajemnych międzyludzkich relacji, natomiast z całą pewnością musimy dziś powiedzieć sobie, że nie może być takiej sfery, takiej przestrzeni w naszym życiu osobistym, rodzinnym czy społecznym – także w naszych kontaktach z innymi ludźmi – która byłaby niedostępna dla Jezusa, przeciwna naszej wierze. Czyli – mówiąc krótko i dosadnie – nawet kłócić mamy się po Bożemu!
I żadna, nawet najmniejsza część naszych myśli, naszych planów i zamiarów, naszej pracy czy naszego odpoczynku – nie może być przeciwna naszej wierze, niedostępna dla Jezusa. Czy taką, byśmy się mieli za nią przed Jezusem wstydzić…
Bo kiedy w drugim czytaniu Święty Jan Apostoł rysuje nam przed oczami obraz «Miasta Świętego, Jeruzalem, zstąpującego z Nieba od Boga i mającego chwałę Boga», czyli Nieba – dodając, że miało ono mur wielki a wysoki, miało dwanaście bram, a na bramach dwunastu aniołów i wypisane imiona, które są imionami dwunastu pokoleń synów Izraela. […] A mur miasta ma dwanaście warstw fundamentu, a na nich dwanaście imion dwunastu Apostołów Baranka – to znaczy, że Niebo jest „zbudowane” na fundamencie całej historii Starego Testamentu, symbolizowanej przez «dwanaście pokoleń Izraela», i na fundamencie Nowego Testamentu, symbolizowanego przez «dwanaście imion dwunastu Apostołów Baranka».
Czyli – mówiąc tak najkrócej – droga do Nieba prowadzi przez doczesność. Innej nie ma. Na Niebo „zarabia się” na ziemi. TU I TERAZ. My to dobrze wiemy. Ale warto to sobie dzisiaj przypomnieć, stawiając sobie odważnie pytanie i szczerze na nie odpowiadając: Czy wszystko, co myślę, mówię i robię TU I TERAZ – to dla mnie bilet do Nieba, czy „wilczy bilet”, który mi wejście do Nieba zablokuje?
Czy także wtedy, kiedy jestem zdenerwowany, zmęczony, przepracowany, zniechęcony lub rozczarowany – kimś lub czymś – potrafię zachować się jak przyjaciel i uczeń Chrystusa, czy w takich sytuacjach o tym zapominam?
Czy wszystkie drogi, którymi idę przez życie – prowadzą mnie do Nieba? Na pewno – wszystkie?…