Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Drodzy moi, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Michał Różanowski, należący w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot. Niech Pan udziela Mu bezmiaru łask swoich! O to będę się dla Niego modlił.
A ja dzisiaj planuję odprawić Mszę Świętą o godzinie 7:00 w mojej rodzinnej Parafii, na Mszy Świętej o 9:00 pomóc przy Spowiedzi i Komunii Świętej, po czym – wraz z Rodzicami – wyruszymy do Sanatorium w Mariówce, gdzie Rodzice będą wzmacniali swoje siły fizyczne (duchowe też!) przez najbliższe trzy tygodnie. Taki wyjazd zawsze dobrze Im służy.
Z Mariówki wracam do Siedlec.
Drodzy moi, przypominam, że dzisiaj pierwsza niedziela miesiąca. Podziękujmy Panu naszemu za dzieło zbawienia!
A oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Co konkretnie mówi dziś do mnie Pan? Z jakim przesłaniem zwraca się do mnie osobiście? Duchu Święty, rozjaśnij umysły i serca!
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
14 Niedziela zwykła, C,
6 lipca 2025.,
do czytań: Iz 66,10–14c; Ga 6,14–18; Łk 10,1–12.17–20
CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:
Radujcie się wraz z Jerozolimą, weselcie się w niej wszyscy, co ją miłujecie. Cieszcie się z nią bardzo wy wszyscy, którzyście się nad nią smucili.
Ażebyście ssać mogli aż do nasycenia z piersi jej pociech; ażebyście ciągnęli mleko z rozkoszą z pełnej piersi jej chwały.
To bowiem mówi Pan: „Oto skieruję do niej pokój jak rzekę i chwałę narodów jak strumień wezbrany.
Ich niemowlęta będą noszone na rękach i na kolanach będą pieszczone. Jak kogo pociesza własna matka, tak Ja was pocieszać będę; w Jerozolimie doznacie pociechy.
Na ten widok rozraduje się serce wasze, a kości wasze nabiorą świeżości jak murawa. Ręka Pana da się poznać Jego sługom”.
CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO GALATÓW:
Bracia: Nie daj, Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa, dzięki któremu świat stał się ukrzyżowany dla mnie, a ja dla świata. Bo ani obrzezanie nic nie znaczy, ani nie obrzezanie, tylko nowe stworzenie.
Na wszystkich tych, którzy się tej zasady trzymać będą, i na Izraela Bożego niech zstąpi pokój i miłosierdzie.
Odtąd niech już nikt nie sprawia mi przykrości: przecież ja na ciele swoim noszę blizny, znamię przynależności do Jezusa.
Łaska Pana naszego Jezusa Chrystusa niech będzie z duchem waszym, bracia. Amen.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Jezus wyznaczył jeszcze innych, siedemdziesięciu dwóch uczniów i wysłał ich po dwóch przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść zamierzał. Powiedział też do nich:
„Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo. Idźcie, oto was posyłam jak owce między wilki. Nie noście z sobą trzosa ani torby, ani sandałów; i nikogo w drodze nie pozdrawiajcie.
Gdy do jakiego domu wejdziecie, najpierw mówcie: «Pokój temu domowi». Jeśli tam mieszka człowiek godny pokoju, wasz pokój spocznie na nim; jeśli nie, powróci do was. W tym samym domu zostańcie, jedząc i pijąc, co mają; bo zasługuje robotnik na swą zapłatę. Nie przechodźcie z domu do domu. Jeśli do jakiego miasta wejdziecie i przyjmą was, jedzcie, co wam podadzą; uzdrawiajcie chorych, którzy tam są, i mówcie im: «Przybliżyło się do was królestwo Boże».
Lecz jeśli do jakiego miasta wejdziecie, a nie przyjmą was, wyjdźcie na jego ulice i powiedzcie: «Nawet proch, który z waszego miasta przylgnął nam do nóg, strząsamy wam. Wszakże to wiedzcie, że bliskie jest królestwo Boże». Powiadam wam: Sodomie lżej będzie w ów dzień niż temu miastu”.
Wróciło siedemdziesięciu dwóch z radością mówiąc: „Panie, przez wzgląd na Twoje imię nawet złe duchy nam się poddają”.
Wtedy rzekł do nich: „Widziałem szatana spadającego z nieba jak błyskawica. Oto dałem wam władzę stąpania po wężach i skorpionach, i po całej potędze przeciwnika, a nic wam nie zaszkodzi. Jednak nie z tego się cieszcie, że duchy się wam poddają, lecz cieszcie się, że wasze imiona zapisane są w niebie”.
Słowem, które w jakiś sposób łączy wszystkie trzy dzisiejsze czytania biblijne, bo pojawia się w każdym z nich, jest słowo: pokój. I tak oto, w pierwszym czytaniu, z Proroctwa Izajaszowego, słyszymy pełne entuzjazmu wezwanie: Radujcie się wraz z Jerozolimą, weselcie się w niej wszyscy, co ją miłujecie. Cieszcie się z nią bardzo wy wszyscy, którzyście się nad nią smucili. […] To bowiem mówi Pan: „Oto skie ruję do niej pokój jak rzekę i chwałę narodów jak strumień wezbrany. […] Na ten widok rozraduje się serce wasze, a kości wasze nabiorą świeżości jak murawa. Ręka Pana da się poznać Jego sługom.
Wiemy doskonale, że historię relacji narodu wybranego z Bogiem można zobrazować sinusoidą, bowiem raz obfitowała ona w piękne postawy posłuszeństwa Bogu i kroczenia Jego drogami, a więc można było mówić o szczytach miłości, oddania, wdzięczności Bogu, aby niedługo potem nastawał bunt, nieposłuszeństwo, grzech. A więc totalny dół! I kiedy Bóg z radością błogosławił swemu ludowi, ciesząc się niejako jego pomyślnością, to temuż ludowi jakby się to zaczynało nudzić, dlatego pojawiały się raz mniejsze, a innym razem znowu całkiem duże odstępstwa.
A wówczas Bóg reagował znakami, mającymi wyraźny posmak ostrzeżenia, a nawet kary. Wtedy z kolei naród szybko wracał do przytomności umysłu – i zaczynały się bóle i żale, płacze i szlochy, wzdychania i przepraszania. I Bóg dawał się w końcu tym prośbom przekonać – i powracał z radosną zapowiedzią pokoju, która chociażby dzisiaj została przed chwilą wyrażona. Oto Bóg sam przyjdzie do swego narodu z darem pocieszenia! Ale takiego prawdziwego pocieszenia! I z darem nadziei! I z darem pokoju! Tego swojego pokoju – takiego, jaki tylko On może dać.
A cóż jest źródłem tegoż pokoju? To nam mówi z kolei Apostoł Paweł w drugim dzisiejszym czytaniu, w słowach: Nie daj, Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa, dzięki któremu świat stał się ukrzyżowany dla mnie, a ja dla świata. Bo ani obrzezanie nic nie znaczy, ani nie obrzezanie, tylko nowe stworzenie. Na wszystkich tych, którzy się tej zasady trzymać będą, i na Izraela Bożego niech zstąpi pokój i miłosierdzie.
Zatem, ten Chrystusowy pokój jest owocem Jego Krzyża. Nie jest on więc – bo nie może być – jakimś stanem błogiej beztroski; nie jest tym, co zwykło się określać mianem „świętego spokoju”. Czymże on zatem jest?
Na to pytanie próbujemy odpowiedzieć także po wysłuchaniu dzisiejszego fragmentu ewangelicznego, w którym Jezus tak mówi: Gdy do jakiego domu wejdziecie, najpierw mówcie: «Pokój temu domowi». Jeśli tam mieszka człowiek godny pokoju, wasz pokój spocznie na nim; jeśli nie, powróci do was. Co nam mówi z kolei to zdanie? Na pewno to, że Chrystusowy pokój jest czymś bardzo, ale to bardzo konkretnym. To nie jest jakaś rozlewista magma, to nie jest jakieś mgliste i bezwonne, i bezdotykowe „coś” – ale co, to nie bardzo wiadomo.
Skoro dziś słyszymy, że ten pokój ma być precyzyjnie podarowany ludziom, do których Apostołowie dotrą, ale jeśli nie zostanie przyjęty, to ma do nich powrócić, to tak, jakbyśmy mówili o czymś wręcz materialnym, dotykalnym i wymiernym. Oczywiście, mamy jednak na myśli cały czas wartość duchową, ale na tyle konkretną, że nie można o niej mówić, że może jest, a może jej nie ma, ale że albo na pewno jest i ktoś ją posiadł, albo ktoś jej na pewno nie posiadł. Bo mógł mieć, ale nie przyjął. Albo – jak mówi sam Jezus – nie był godnym tego daru!
I w ogóle wszystko, co Jezus dzisiaj mówi w odczytanym fragmencie ewangelicznym, jest bardzo konkretne. Ten konkretny obraz Jego pokoju doskonale współgra z bardzo konkretnymi działaniami, jakie mają podjąć głosiciele Ewangelii, uczniowie Jezusa, których to – w liczbie siedemdziesięciu dwóch – rozesłał dziś po świecie. A wskazania, jakich im udzielił, to wręcz instrukcja logistyczna, dotycząca działań, jakie mają lub jakich nie mają podjąć.
Jezus mówi: Nie noście z sobą trzosa ani torby, ani sandałów; i nikogo w drodze nie pozdrawiajcie. […] W tym samym domu zostańcie, jedząc i pijąc, co mają; bo zasługuje robotnik na swą zapłatę. Nie przechodźcie z domu do domu. Jeśli do jakiego miasta wejdziecie i przyjmą was, jedzcie, co wam podadzą; uzdrawiajcie chorych, którzy tam są, i mówcie im: «Przybliżyło się do was królestwo Boże». Lecz jeśli do jakiego miasta wejdziecie, a nie przyjmą was, wyjdźcie na jego ulice i powiedzcie: «Nawet proch, który z waszego miasta przylgnął nam do nóg, strząsamy wam. Wszakże to wiedzcie, że bliskie jest królestwo Boże». Powiadam wam: Sodomie lżej będzie w ów dzień niż temu miastu.
Zatem, nie tylko dokładne wskazanie, co mają robić, ale i mocne zaznaczenie, że Jezus sam stoi za swoimi wysłannikami! Dlatego każdy, kto ich słucha i przyjmuje – Jezusa słucha i przyjmuje. Ale też kto ich lekceważy – Jezusa samego lekceważy! I tu nie ma żadnej trzeciej możliwości, jakiejś opcji pośredniej, jakiejś strefy szarości – nie! Albo przyjmujesz głosiciela, a więc przyjmujesz Jezusa – albo odrzucasz głosiciela, a wtedy odrzucasz Jezusa! I Jego pokój. I tyle w temacie! Tu już nie ma nad czym dyskutować.
Bo tu wszystko tak naprawdę dotyczy Jezusa, tu wszystko się koncentruje na Jezusie i wokół Niego. Zobaczmy, że kiedy uczniowie powrócili, pełni radości i entuzjazmu z powodu tak licznych owoców swojej pierwszej posługi, Jezus niejako ostudził tę ich radość słowami: Widziałem szatana spadającego z nieba jak błyskawica. Oto dałem wam władzę stąpania po wężach i skorpionach, i po całej potędze przeciwnika, a nic wam nie zaszkodzi. Jednak nie z tego się cieszcie, że duchy się wam poddają, lecz cieszcie się, że wasze imiona zapisane są w niebie.
I w tym kontekście raz jeszcze wspomnijmy słowa Apostoła Pawła: Nie daj, Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa, dzięki któremu świat stał się ukrzyżowany dla mnie, a ja dla świata.
Jezus, Jego Krzyż, Jego pokój – stają dzisiaj w centrum naszej uwagi. O tym dzisiaj mówimy. Nawet nie o tym, że tyle cudów się dokonało i że zły duch naprawdę dostał mocno po głowie. To wszystko ważne, bardzo ważne, ale najważniejsza jest ta więź, jaką uczniowie Jezusa zawiązali z Nim samym: osobistą, duchową, mocną, szczerą, intymną więź. I to ta więź jest źródłem prawdziwego pokoju serca – takiego pokoju, który nikt dać nie może, ale którego też nikt zabrać nie może, o ile sam człowiek z niego nie zrezygnuje, nie zamknie się na niego.
I to właśnie w tym kontekście, mając to wszystko na uwadze, przyjmujemy jeszcze jedno, jakże mocne i jakże ważne wskazanie Jezusa, z dzisiejszej Ewangelii: Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo. Idźcie, oto was posyłam jak owce między wilki.
Tak, ten Chrystusowy pokój trzeba ludziom zanieść. Ludzie czekają, żniwo wielkie, pracy dużo! A nie ma kto tego wykonać, bo robotników mało! I tu pojawia się dość zaskakujące polecenie: Proście Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo! O co tu chodzi? To my, przygodni i przypadkowi, mamy prosić Właściciela pola, żeby zainwestował, czy ewentualnie poszukał pracowników i ich wysłał do roboty – na swoje pole? To komu ma na tym bardziej zależeć, jak nie Właścicielowi? To my Go mamy prosić? To nie jest w końcu Jego pole, Jego żniwo, Jego biznes?
A jeśli nawet, to też warto zauważyć, że owo: proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo. Idźcie, oto was posyłam jak owce między wilki – w takim bardzo dosłownym tłumaczeniu brzmi: Proście Pana żniwa, żeby WYRZUCIŁ robotników na swoje żniwo! ODCHODŹCIE – a więc niejako: odchodźcie JUŻ, odchodźcie WRESZCIE – oto was posyłam jak jagnięta między wilki!
Mamy tu wyraźny aspekt ponaglenia, mówimy o jakimś radykalnym posunięciu. Możemy sobie nawet wyobrazić taką oto sytuację, że ci robotnicy są – jakby w blokach startowych – i teraz my mamy prosić Pana, żeby ich zmobilizował, żeby ich uruchomił, żeby ich wypchnął, wygonił, wyrzucił na swoje własne pole! O co tu chodzi? Jak rozumieć to polecenie?
Z pewnością, jest to bardzo mocne podkreślenie naszej wspólnej odpowiedzialności za dobro owego pola, którym jest świat i Kościół. Mamy prosić o wysłanie tam robotników, bo ma nam wszystkim na tym zależeć. Bo to żniwo wielkie – to nie jest tylko zmartwienie Pana żniwa! To jest zmartwienie nas wszystkich! Bo to my tym żniwem jesteśmy. Dlatego mamy prosić Pana żniwa, bo tu chodzi także o nasze dobro.
Ale też te słowa Jezusa uświadamiają nam, że to właśnie Pan żniwa jest Dawcą wszelkiego powołania! Każdego jednego! Także kapłańskiego i zakonnego! Pan żniwa! To On decyduje, a nie czyjeś prywatne ambicje, ani tym bardziej: ambicje rodziców, księży czy ludzi z parafii, nawet tych najbardziej pobożnych.
Ponadto, słowa te jasno wyrażają prawdę, którą szczególnie dzisiaj warto podkreślać, bo wydaje się, że szczególnie dzisiaj zyskuje ona na aktualności: ta mianowicie, że Pan nie przestał – także dzisiaj – interesować się losem swego żniwa. Czyli nie przestał powoływać. Bo niby czemu miałby przestać? On nie zmienia swego zdania, nie kieruje się kaprysem czy humorem, Jemu naprawdę zależy na losie tego swego żniwa.
Jeżeli jednak mówimy dzisiaj o drastycznym spadku liczby powołań, to o czym tak naprawdę mówimy? Bo ja osobiście jestem przekonany – żeby to jeszcze raz powtórzyć – że Pan naprawdę powołuje tylu, ilu potrzeba. Jeżeli jednak tak pusto jest w seminariach czy nowicjatach zakonnych, to może dlatego, że ci powołani nie chcą tego zaproszenia usłyszeć! Albo przed nim uciekają! Albo udają, że to nie do nich! Albo się zwyczajnie boją całej tej nagonki, jaką rozpętały media, w tym te internetowe, na osoby duchowne i konsekrowane! Może się zwyczajnie boją, że będą na cenzurowanym, że będą palcami wytykani, a może oskarżani o najgorsze przestępstwa – i to po wielu latach! A może też w całym tym szumie informacyjnym, w jaki żyje dziś szczególnie młody człowiek, najzwyczajniej głosu Bożego zaproszenia nie słyszą!
I dlatego dzisiaj może nie trzeba nam się modlić za POWOŁANIA, ale za POWOŁANYCH, aby usłyszeli! Aby się odważyli! Aby zaufali Jezusowi, aby weszli z Nim w głęboką, osobistą więź – i aby poszli na to żniwo! Aby dali się Jezusowi wręcz wyrzucić na to żniwo! Aby już nie czekali kolejnego roku na jakiś lepszy czas, na jakąś lepszą okazję, albo na jakiś znak z nieba – a może wręcz na gwiazdkę z nieba – tylko żeby wreszcie podjęli odważną i konkretną decyzję, która za nimi chodzi pewnie od dawna, tylko oni ciągle przed nią uciekają, oszukując samych siebie, oszukując wszystkich wokół i próbując oszukiwać Boga. To nie ma sensu!
Ale oni muszą to zrozumieć, że to nie ma sensu. I że ich samych taka sytuacja najbardziej będzie męczyć. Ale do tego jest właśnie potrzebna modlitwa nas wszystkich, Drodzy moi! Tak, potrzeba naszego szturmu do Nieba – codziennego szturmu do Nieba – codziennego naszego dobijania się do Pana żniwa, żeby wreszcie wyrzucił tych wahających się, zawieszonych w jakiejś próżni robotników – na swoje żniwo! Na to żniwo, na którym roboty jest – przepraszam za to wyrażenie – od groma i jeszcze trochę! Dla takiego robotnika, dla takiego księdza, któremu się chce coś robić, to jest właściwie nie do przerobienia.
Bo ksiądz – każdy ksiądz, na co warto zwrócić uwagę – ma tyle roboty, ile chce mieć. Jak chce się obijać, to będzie się obijać, udając tylko zaangażowanie, a tak naprawdę unikając – jak się tylko da – ludzkich potrzeb, ludzkich pytań, ludzkich kontaktów. Jeżeli jednak zechce się na ludzi otworzyć, jeżeli okaże im serce, miłość, życzliwość, zainteresowanie, to ludzie momentalnie znajdą drogę do niego i naprawdę nie będzie w stanie przerobić tego wszystkiego, co mógłby i chciałby zrobić. Bo możliwości będą się otwierały wciąż nowe.
Naprawdę, żniwo jest wielkie, roboty bardzo dużo, ludzie czekają – na dobrych, świętych, oddanych kapłanów i osoby konsekrowane. A znowu oni – powołani przez Pana – czekają… nie wiadomo, na co! Prośmy więc wszyscy – każda i każdy z nas, codziennie, indywidualnie i we wspólnotach – Pana żniwa, żeby WYRZUCIŁ robotników na swoje żniwo! I aby w ten sposób napełnił ich serca – i nasze serca – swoim pokojem!