Właściwe rozłożenie akcentów…

W
Szczęść Boże! Moi Drodzy, dzisiaj – we wspomnienie Świętego Brata Alberta – składam serdeczne życzenia imieninowe Panu Albertowi Kajce, młodemu i obiecującemu Organiście w Parafii Miastków, aby tak, jak Jego Patron, dostrzegał Chrystusa w każdym człowieku. Życzę Mu także – oraz Jego Narzeczonej – głębokiego przeżycia uroczystości zaślubin, zaplanowanej już za dwa miesiące, oraz pięknego życia małżeńskiego i rodzinnego.
       Wszystkim zaś nam życzę, abyśmy jak najwięcej wzoru czerpali z postawy dzisiejszego Patrona!
                                Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Środa
11 Tygodnia zwykłego, rok I,
wspomnienie
Św. Brata Alberta, Zakonnika,
do
czytań: 2 Kor 9,6–11; Mt 6,1–6.16–18

CZYTANIE
Z DRUGIEGO LISTU ŚWIĘTEGO
PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:
Bracia:
Kto skąpo sieje, ten skąpo i zbiera, kto zaś hojnie sieje, ten
hojnie też zbierać będzie. Każdy niech przeto postąpi tak, jak
mu nakazuje jego własne serce, nie żałując i nie czując się
przymuszonym, albowiem radosnego dawcę miłuje Bóg.
A
Bóg może zlać na was całą obfitość łaski, tak byście mając
wszystko i zawsze pod dostatkiem, bogaci byli we wszystkie dobre
uczynki według tego, co jest napisane: „Rozproszył, dał ubogim,
sprawiedliwość jego trwa na wieki”.
Ten
zaś, który daje nasienie siewcy, i chleba dostarczy ku
pokrzepieniu, i ziarno rozmnoży, i zwiększy plon waszej
sprawiedliwości. Wzbogaceni we wszystko, będziecie pełni wszelkiej
prostoty, która składa przez nas dziękczynienie Bogu.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
MATEUSZA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Strzeżcie się, żebyście
uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was
widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który
jest w niebie.
Kiedy
więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy
czynią w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę
powiadam wam: ci otrzymali już swoją nagrodę. Kiedy zaś ty dajesz
jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby
twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w
ukryciu, odda tobie.
Gdy
się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach
i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom
pokazać. Zaprawdę powiadam wam: otrzymali już swoją nagrodę. Ty
zaś gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i
módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój,
który widzi w ukryciu, odda tobie.
Kiedy
pościcie, nie bądźcie posępni jak obłudnicy. Przybierają oni
wygląd ponury, aby pokazać ludziom, że poszczą. Zaprawdę
powiadam wam: już odebrali swoją nagrodę. Ty zaś gdy pościsz,
namaść sobie głowę i umyj twarz, aby nie ludziom pokazać, że
pościsz, ale Ojcu twemu, który jest w ukryciu. A Ojciec twój,
który widzi w ukryciu, odda tobie”.

Słowa,
które Apostoł Paweł zapisał w swym Liście do Koryntian, a które
my usłyszeliśmy w pierwszym czytaniu, są w swej treści bardzo
logiczne i oczywiste,
a także same w sobie piękne. Czy jednak
rzeczywiście sprawdzają się w naszej codzienności? Apostoł tak
stwierdza: Kto
skąpo sieje, ten skąpo i zbiera, kto zaś hojnie sieje, ten hojnie
też zbierać będzie.
To
– jako rzekliśmy – piękne słowa, jak jednak mają się one do
postawy wielu
cwaniaków i kombinatorów,
których
także w naszym otoczeniu nie brakuje, a którzy wszystko, a
przynajmniej wiele są w stanie zrobić, żeby się zbytnio nie
napracować i jednak niezbyt
hojnie siać,

ale za to – jak
najhojniej zebrać?…

Jak mają się owe słowa do postawy takich właśnie ludzi?

Być
może, już za czasów Pawła ten problem był
dostrzegalny,
bo w dalszej części swojej wypowiedzi stwierdza on: Każdy
niech przeto postąpi tak, jak mu nakazuje jego własne serce, nie
żałując i nie czując się przymuszonym, albowiem radosnego dawcę
miłuje Bóg.

Nikt
więc nie zmusza nikogo do dawania czegokolwiek, a jednak Paweł
zachęca swoich uczniów, aby owo ofiarowanie uczynili radosnym darem
swoich serc! Albowiem
radosnego dawcę miłuje Bóg.

Przypominamy
sobie – w kontekście wczorajszego pierwszego czytania – że cały
ten Pawłowy wywód wynika właśnie z niejakiego skąpstwa
Koryntian,

których w dobroczynności, okazywanej ubogim, zawstydzają
wierni
Kościoła w Macedonii.
Ci
ostatni
bowiem – sami żyjąc w wielkim ubóstwie – spieszyli z pomocą
innym, bardziej od siebie potrzebującym. A Koryntianie okazali się
w tej sprawie ludźmi dość
opieszałymi!
I
oto dzisiaj Paweł – zachęcając Koryntian
do otwarcia swych serc i chyba jednak także kieszeni – stara się
ukształtować w nich najgłębszą
motywację,

dla której mogliby to czynić. A jeśli o to idzie, to poza
cytowanym już zdaniem: albowiem
radosnego dawcę miłuje Bóg,
warto
też zwrócić uwagę na kolejne zdania, w których Apostoł poucza:
Bóg
może zlać na was całą obfitość łaski, tak byście mając
wszystko i zawsze pod dostatkiem, bogaci byli we wszystkie dobre
uczynki,

czy
wreszcie: Ten
zaś, który daje nasienie siewcy, i chleba dostarczy ku
pokrzepieniu, i ziarno rozmnoży, i zwiększy plon waszej
sprawiedliwości.
Zauważmy,
że
jakby w
jednej linii

stawia Paweł okazanie dobroci i hojności w wymiarze materialnym –
z
dobrocią serca,
głęboko
umotywowaną i duchowo pogłębioną. Jedno powinno być mocno
związane
z drugim, jedno powinno wynikać
z drugiego. Nie chodzi zatem Pawłowi o puste – jeśli tak można
je określić – wydawanie pieniędzy czy oddawanie
innych dóbr materialnych, ale o odruch
serca,

wynikający z prawdziwej miłości
do drugiego człowieka

i troski o niego.
A
wtedy, kiedy takie połączenie
owego wymiaru materialnego z wymiarem duchowym rzeczywiście się
dokona, wówczas nie będzie w ogóle problemu z rozstrzygnięciem
kwestii, czy
pomagać, czy nie pomagać –
i
jak pomagać –
a
cała
ta
pomoc będzie prawdziwym darem serca, a nie poniżającą innych
darowizną…
Bardzo
ważne jest w tego typu działaniach właściwe
rozłożenie akcentów.
Dobitnie
przypomina o tym Jezus w dzisiejszej Ewangelii, mówiąc o trzech
postawach – działaniach człowieka, które my dzisiaj określamy w
pacierzu jako trzy
najważniejsze dobre uczynki,

a które mogą być spełniane właśnie z owym najlepszym duchowym
nastawieniem i z
najgłębszą motywacją,
a
mogą być spełniane na
pokaz,

przez co ich wartość zmaleje
praktycznie do zera. Jezus mówi dziś:
Strzeżcie
się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po
to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca
waszego, który jest w niebie.
Kiedy więc dajesz jałmużnę,
nie trąb przed sobą,
[…]. Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę,
niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna
pozostała w ukryciu.
[…] Gdy się modlicie, nie bądźcie
jak
obłudnicy. […] Ty zaś gdy chcesz się modlić,
wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się
[…] Kiedy
pościcie, nie bądźcie posępni jak obłudnicy.
[…] Ty zaś
gdy pościsz, namaść sobie głowę i umyj twarz, aby nie ludziom
pokazać, że pościsz, ale Ojcu twemu, który jest w ukryciu. A
Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie…
Właściwe
rozłożenie akcentów… Ono decyduje wręcz o wartości naszej
modlitwy; naszej pomocy, okazywanej innym, i naszych
wyrzeczeń… Ponadto, postawienie w tych sprawach akcentu na
Boga i odniesienie do Niego pomoże także znaleźć sposób, jak w
konkretnym życiowym kontekście całe to dobro zrealizować
najlepiej, najmądrzej i najbardziej skutecznie!
Wspaniały
przykład daje nam w tym względzie Patron dnia dzisiejszego, Adam
Chmielowski.
Urodził
się on
20
sierpnia 1845 roku, w Igołomi pod Krakowem.

Wziął udział w Powstaniu Styczniowym, w którym stracił nogę. Po
ukończeniu studiów malarskich rozpoczął pracę artystyczną. W
pełni sił twórczych porzucił malarstwo i oddał się służbie
ubogim,

a następnie założył Zgromadzenia Braci i Sióstr Posługujących
Ubogim. Zmarł
w Krakowie 25 grudnia 1916 roku.

Dnia 22 czerwca 1983 roku, w Krakowie, Papież Jan Paweł II zaliczył
go w poczet Błogosławionych, a 12
listopada 1989 roku,

w Watykanie, włączył go w
poczet Świętych.
Życie
Brata Alberta nie
było łatwe.
Nogę stracił już w wieku osiemnastu lat,
następnie trafił do więzienia, skąd zwolniony został dzięki
interwencji rodziny. Aby uniknąć represji władz carskich, wyjechał
do Paryża, gdzie podjął studia malarskie, potem przeniósł
się do Belgii i studiował inżynierię, lecz powrócił wkrótce do
malarstwa i ukończył Akademię Sztuk Pięknych w Monachium.
Wszędzie, gdzie przebywał, wyróżniał się postawą
chrześcijańską,
a jego silna osobowość wywierała duży
wpływ na otoczenie.
Po
ogłoszeniu amnestii w 1874 roku powrócił do kraju. Zaczął
poszukiwać nowego ideału życia,
wyrazem czego stało się jego
malarstwo. Oparte dotychczas na motywach świeckich, zaczęło teraz
czerpać natchnienie z tematów religijnych. Jeden
z jego najlepszych i najbardziej znanych obrazów
– „
Ecce Homo”jest
owocem głębokiego przeżycia tajemnicy bezgranicznej
miłości Boga do człowieka.
W
1880 roku w jego życiu nastąpił całkowity zwrot – postanowił
bowiem wstąpić do zakonu jezuitów, gdzie jednak przeżył silną
depresję,
tak że musiał aż
leczyć się w zakładzie dla nerwowo chorych. Kiedy wrócił
już do pełni równowagi psychicznej, zafascynował się duchowością
franciszkańską i podjął dzieło pomocy biednym, co kosztowało
go bardzo dużo sił i zdrowia,
chciał bowiem w pełni dzielić
los swoich podopiecznych. To wszystko sprawiło, że umierał
totaln
ie wyczerpany pracą i służbą.

Ale
to wszystko także sprawiło, że dzisiaj oddajemy mu cześć jako
niezwykłemu i wielkiemu Świętemu, a na czele
wszystkich, zafascynowanych jego wyjątkową duchowością i
przepiękną postawą, stał – do końca swego życia – Karol
Wojtyła, Jan Paweł II. To właśnie Świętemu
Albertowi poświęcił swój dramat „Brat naszego Boga”…
W
tym kontekście pomyślmy:
– Czy
nigdy dobrych uczynków nie wykonuję na pokaz?
– Czy
nie przechwalam się na prawo i lewo dobrem, jakie uczyniłem?
– Czy
pomagam potrzebującym w sposób mądry?

Wzbogaceni
we wszystko, będziecie pełni wszelkiej prostoty, która składa
przez nas dziękczynienie Bogu… 

4 komentarze

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.