Czy jest we mnie pragnienie?…

C
Szczęść Boże! Pozdrawiam Wszystkich w kolejnym dniu Adwentu. Dzisiaj wspominamy pracowitego Misjonarza, który chce nam coś ważnego podpowiedzieć na ten czas. Wczytajmy się szczególnie uważnie w jego słowa i przyjrzyjmy się jego świadectwu. 
                 A ja ze swej strony przypominam o Wielkiej Księdze Intencji!
                                            Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wspomnienie
Św. Franciszka Ksawerego, Kapłana,
do
czytań: Iz 25,6–10a; Mt 15,29–37
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:
W
owym dniu: Pan Zastępów przygotuje dla wszystkich ludów na tej
górze ucztę z tłustego mięsa, ucztę z wybornych win, z
najpożywniejszego mięsa, z najwyborniejszych win.
Zedrze
On na tej górze zasłonę, zapuszczoną na twarzy wszystkich ludów,
i całun, który okrywał wszystkie narody. Raz na zawsze zniszczy
śmierć. Wtedy Pan Bóg otrze łzy z każdego oblicza, odejmie hańbę
swego ludu po całej ziemi, bo Pan przyrzekł.
I
powiedzą w owym dniu: Oto nasz Bóg, Ten, któremuśmy zaufali, że
nas wybawi; oto Pan, w którym złożyliśmy naszą ufność: cieszmy
się i radujmy z Jego zbawienia! Albowiem ręka Pana spocznie na tej
górze.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
MATEUSZA:
Jezus
przyszedł nad Jezioro Galilejskie. Wszedł na górę i tam siedział.
I przyszły do Niego wielkie tłumy, mając ze sobą chromych,
ułomnych, niewidomych, niemych i wielu innych, i położyli ich u
nóg Jego, a On ich uzdrowił. Tłumy zdumiewały się widząc, że
niemi mówią, ułomni są zdrowi, chromi chodzą, niewidomi widzą.
I wielbiły Boga Izraela.
Lecz
Jezus przywołał swoich uczniów i rzekł: „Żal Mi tego tłumu.
Już trzy dni trwają przy Mnie, a nie mają co jeść. Nie chcę ich
puścić zgłodniałych, żeby kto nie zasłabł w drodze”. Na to
rzekli Mu uczniowie: „Skąd tu na pustkowiu weźmiemy tyle chleba,
żeby nakarmić takie mnóstwo?”. Jezus zapytał ich: „Ile macie
chlebów?” Odpowiedzieli: „Siedem i parę rybek”. Polecił
ludowi usiąść na ziemi; wziął siedem chlebów i ryby, i
odmówiwszy dziękczynienie, połamał, dawał uczniom, uczniowie zaś
tłumom. Jedli wszyscy do sytości, a pozostałych ułomków zebrano
jeszcze siedem pełnych koszów.
Patron
dnia dzisiejszego, Franciszek, urodził
się 7 kwietnia 1506 roku,

w Hiszpanii. W
roku 1537, w wieku trzydziestu jeden lat, przyjął w Rzymie
święcenia kapłańskie,
w
zakonie jezuitów.
Apostołował w Bolonii i w Rzymie.
7
kwietnia 1541 roku, wyruszył na misje do Indii. Po długiej i bardzo
uciążliwej podróży, w warunkach nader prymitywnych, wśród
niebezpieczeństw przybył do Mozambiku w Afryce, gdzie trzeba
było czekać na pomyślny wiatr,
bowiem żaglowiec nie mógł
dalej ruszyć. Franciszek wykorzystał czas, by oddać się posłudze
chorym. Natomiast w trakcie całej długiej podróży pełnił
obowiązki kapelana statku. Trudy podróży i zabójczy klimat
spowodowały, że zapadł na śmiertelną chorobę, z której jednak
cudem został uleczony.
Wreszcie
po trzynastu miesiącach podróży, 6 maja 1542 roku, przybył do
Indii. I od razu zabrał się energicznie do wygłaszania kazań,
katechizacji dzieci i dorosłych, ponadto spowiadał, odwiedzał
ubogich. Po pięciu latach zdecydował się na podróż do
Japonii.
Udał się tam jednak dopiero po kolejnych dwóch latach
i pozyskał dla wiary około tysiąca osób. Pozostawiając przy nich
dwóch kapłanów, sam – w 1551 roku – powrócił do Indii.

Tu
uporządkował sprawy
diecezji i parafii. Utworzył nową prowincję zakonną, założył
nowicjat zakonu i dom studiów. I
postanowił udać się do Chin.

Było to okupione wieloma przeciwnościami i trudami, bowiem
Chińczycy byli wówczas wrogo nastawieni do Europejczyków. Być
może właśnie
cały
ten wysiłek spowodował, iż Franciszek –
utrudzony
podróżą i zabójczym klimatem –
rozchorował się na wyspie Sancian i
w nocy z 2 na 3 grudnia 1552 roku zmarł, mając zaledwie
czterdzieści sześć lat.

Kanonizował go
Papież Grzegorz XV w roku 1622.
W
jednym
ze swoich listów, będących relacją z pracy misyjnej, nasz
dzisiejszy Patron pisał: „Odwiedziliśmy wsie zamieszkałe przez
chrześcijan, którzy parę lat temu przyjęli wiarę. Nie ma tu
Portugalczyków, ponieważ ziemia jest jałowa i nieurodzajna.
Miejscowi
chrześcijanie z powodu braku kapłanów wiedzą tylko to, że
zostali ochrzczeni.

Nie ma tu kapłana, który by odprawiał dla nich Mszę Świętą,
ani też nikogo, kto by ich uczył pacierza oraz przykazań Bożych.
Odkąd
więc tu jestem, nie przestaję chrzcić dzieci. Tak więc oczyściłem
ogromną liczbę dzieci,
o których można powiedzieć, że nie
rozróżniają między swoją prawicą a lewicą. Te dzieci nie dają
mi spokoju ani czasu na odmówienie Brewiarza, jedzenie czy spanie,
zanim nie nauczę ich jakiejś modlitwy. Tu zaczynam rozumieć,
że do takich należy Królestwo Boże.
Byłoby
to z mej strony brakiem wiary, gdybym nie zadośćuczynił tak
pobożnym pragnieniom. Dlatego nauczywszy ich wyznawać Boga w Trójcy
Jedynego, wyjaśniłem im Skład Apostolski oraz „Ojcze
nasz” i „Zdrowaś Maryja”. Zauważyłem, że te
dzieci są bardzo pojętne i niewątpliwie stałyby się dobrymi
chrześcijanami,
gdyby je tylko zaznajomić dokładniej z nauką
naszej wiary. W
tych krajach bardzo wielu nie jest chrześcijanami tylko dlatego, że
nie
ma nikogo, kto by wśród nich apostołował.”
Tyle
z przepięknego listu Świętego Franciszka.
Kiedy
się to czyta, od razu przychodzi na myśl wydarzenie, opisane w
dzisiejszej Ewangelii, kiedy to Jezus przez trzy dni nauczał i
uzdrawiał, a na koniec stwierdził: Żal
Mi tego tłumu. Już trzy dni trwają przy Mnie, a nie mają co jeść.
Nie chcę ich puścić zgłodniałych, żeby kto nie zasłabł w
drodze.
A
potem, wobec bezradności swoich uczniów,
sam wziął chleby i ryby,

które akurat ktoś miał ze sobą i obficie rozdzielił to między
ludźmi. Mówiąc krótko, zadbał o tych, którzy tak bardzo
pragnęli być przy Nim, że wręcz
zapomnieli o zmęczeniu i głodzie.

Podobnie
i nasz Patron: widząc, jak garną się do niego dzieci, pragnące w
swojej szczerości i prostocie czegoś nowego się dowiedzieć, albo
nauczyć jakiejś modlitwy, litował
się nad nimi,

jak Jezus ulitował się nad swoimi słuchaczami. Można nawet
powiedzieć, że postawa Świętego Franciszka, chociaż nie w sposób
werbalny, to jednak stanowiła wyraz
tego nastawienia,
które
Jezus najpierw wypowiedział w słowach: Żal
Mi tego ludu,

a potem potwierdził cudownym rozmnożeniem chleba.
Święty
Franciszek także hojnie
rozmnażał chleb Eucharystyczny i chleb Bożego Słowa,
karmiąc
nim tych, których mu było tak po ludzku żal, bo byli bardzo prości
i biedni, a jednocześnie

tak
bardzo złaknieni Słowa… I spragnieni miłości…
On
zaspokajał ich potrzeby. Tak, jak Jezus w dzisiejszej Ewangelii.
I
tak, jak Pan Zastępów – Bóg Jedyny w Proroctwie Izajasza, w
dzisiejszym pierwszym czytaniu, w którym słyszymy: W
owym dniu: Pan Zastępów przygotuje dla wszystkich ludów na tej
górze ucztę z tłustego mięsa, ucztę z wybornych win, z
najpożywniejszego mięsa, z najwyborniejszych win,
a
skorzystają z tej uczty ci, którzy będą w stanie z przekonaniem i
z serca powiedzieć: Oto
nasz Bóg, Ten, któremuśmy zaufali, że nas wybawi; oto Pan, w
którym złożyliśmy naszą ufność: cieszmy się i radujmy z Jego
zbawienia!
Wniosek,
jaki z tego dzisiejszego Słowa i ze wspomnienia Świętego
Misjonarza Franciszka nam się nasuwa, jest prosty – żeby doszło
do spotkania człowieka z Bogiem na wiecznej Uczcie, potrzeba dwóch
rzeczy: zaproszenia
ze strony Boga i przyjęcia
tegoż zaproszenia

przez człowieka, albo
inaczej: pragnienia
spotkania po stronie Boga i tegoż samego pragnienia po stronie
człowieka.
 Zaproszenie i pragnienie ze strony Boga już mamy i mamy niezmiennie. Z tym drugim – bywa
różnie…
Czy
możemy powiedzieć szczerze i z przekonaniem, że jest w nas taka
wytrwałość i pragnienie bliskości Boga,

jak widzieliśmy to w postawie ewangelicznych słuchaczy Jezusa? I
czy jest w nas takie prostolinijne,
szczere, wręcz dziecięce pragnienie

słuchania
Bożego Słowa i zjednoczenia z Bogiem, jak u
tych dzieci, wśród których posługiwał Święty Franciszek? Każdy
z nas indywidualnie musi sobie odpowiedzieć: Czy
jest we mnie
owo
żywe pragnienie, czy może jestem katolikiem znudzonym,
„zblazowanym”, totalnie zniechęconym?…

I
może nawet chodzę do kościoła, i na Mszy Świętej często
jestem, i do Komunii przystępuję, i słucham czytań mszalnych –
a
wszystko to jest jakoś „poza mną”?…

Czyli – mówią krótko – przychodzę na ucztę, a
tak naprawdę pozostaję głodn
y,
bo
jestem już tak przesycony tą „papką”, którą wciska mi na
siłę moja codzienność, że już nie mam ochoty na nic więcej?…
A
Jezus właśnie chce dać dużo, dużo więcej! Problem tylko w tym,
żebym
ja też tego szczerze chciał, żebym tego na nowo tak bardzo
szczerze zapragnął!
Jest
nad czym popracować w Adwencie, prawda?…

6 komentarzy

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.