Szczęść Boże! Witam i pozdrawiam! Zaraz ruszam na kolędę. Myślę, że o tym też porozmawiamy, chociaż już na tym blogu rozmawialiśmy na temat wizyty duszpasterskiej. Wydaje się jednak, że o tej sprawie nigdy nie będzie dość rozmów. Tymczasem zapraszam do refleksji nad tym, kogo i kiedy tak naprawdę Bóg powołuje?…
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Sobota 1 tygodnia zwykłego, rok II,
do czytań: 1 Sm 9,1–4.17–19;10,1a; Mk 2,13–17
Słuchając uważnie Bożego Słowa, jesteśmy dziś świadkami powołania dwóch ludzi: Saula na króla, a Lewiego – którego utożsamiamy z Mateuszem – na Apostoła. W obu przypadkach dostrzegamy sam fakt powołania jako znak interwencji Boga w życie tych dwóch mężczyzn, oraz w życie społeczności, którym będą oni służyć. Ale dostrzegamy też okoliczności, w jakich powołanie się dokonało. A są to okoliczności bardziej wręcz, niż zwyczajne.
Bo w przypadku Saula było to poszukiwanie zaginionych oślic jego ojca. W przypadku Mateusza była to praca w komorze celnej – co było okolicznością nie tylko zwyczajną i przeciętną, ale dodatkowo jeszcze: bardzo niepopularną. I właśnie takie okoliczności stały się przestrzenią do tego, by Bóg wezwał tych dwóch ludzi do zadań naprawdę wielkich i niezwykłych!
I wcale Mu nie przeszkadzało, że akurat Saul nie czyni jakichś rzeczy wielkich i wiekopomnych, że nie jest jakimś myślicielem i ascetą, a takim zwyczajnym synem żołnierza. I nie przeszkadzało także Bogu, że Mateusz był zwyczajnym urzędnikiem, ale też musiał się Bóg w swej łaskawości i w swej twórczej inwencji obyć z myślą, że proponuje współdziałanie człowiekowi powszechnie nie lubianemu, a do tego jeszcze – nie za bardzo uczciwemu. Bo pracownicy komór celnych z zasady nie omijali okazji, żeby sobie coś na boku – mówiąc kolokwialnie – uszczknąć… A do tego jeszcze – wysługiwali się okupantowi rzymskiemu.
Zatem, Kochani, otrzymujemy dziś bardzo konkretną i jasną naukę, bardzo czytelne wskazanie, że Bóg działa w okolicznościach zwyczajnych, a nawet bardzo zwyczajnych. Dlatego nasza zwyczajna, może nieraz nawet męcząca codzienność ma sens, gdyż jest przestrzenią, na jakiej Bóg działa i naprawdę nas zbawia! A z tego wynika także i to przekonanie, że dla człowieka szczerze ufającego Panu nie ma sytuacji niepotrzebnych i sytuacji, które określiłby jako zbyt nudne, przeciętne, nazbyt spowszedniałe… Wszystkie one mogą i powinny stać się drogą do zbawienia! Nie ma też dla człowieka sytuacji zbyt trudnych, które miałyby go przerosnąć i których by nie udźwignął z Bożą pomocą – i z których by nie miało wyniknąć dobro!
I jeszcze jedno przekonanie możemy wysnuć z dzisiejszego Słowa – to mianowicie, że każdą złą postawę w jednej chwili można przemienić w dobrą, a wręcz bardzo dobrą, czyli z sytuacji grzechu i odwrócenia od Boga można w jednej chwili przejść do pełnienia bardzo gorliwej służby Bogu. On taką szansę daje każdemu – trzeba tylko tę szansę dostrzec, uwierzyć w nią i w pełni zrealizować.
O tym powinni pamiętać ci, którzy żyją w grzechu, aby stało się to dla nich impulsem do nawrócenia, ale o tym też powinni pamiętać ich bliscy, którzy niejednokrotnie załamują ręce i nie wiedzą, jak dotrzeć do serca swojego syna czy męża – serca, jak się wydaje, zupełnie zamkniętego i zimnego. W rzeczywistości – z każdej komory celnej można w każdej chwili wyjść. Albo inaczej: można dać się wyprowadzić z niej Jezusowi. I zacząć pełnić Jego wolę, podejmując z Nim twórcze współdziałanie.
A zatem, Kochani, doceńmy naszą codzienność! Doceńmy to wszystko, co przeżywamy każdego dnia, doceńmy nasze zwyczajne zapracowanie i zabieganie – niech ono stanie się dla nas drogą do zbawienia. Pamiętajmy, że spełnianie przez nas najzwyklejszych obowiązków w duchu miłości i służby jest wspaniałym sposobem na zbieranie zasług w oczach Bożych i jest konkretnym sposobem współpracy z Bogiem.
Bo On nie oczekuje, aż zdobędziemy jakieś wielkie wykształcenie czy zajmiemy jakieś wysokie stanowisko. Nie! Każda i każdy z nas – tu i teraz! – stanowi dla Boga najwyższą wartość. Dlatego każdą i każdego z nas – tu i teraz! – zaprasza do współpracy.
Czy takiemu zaproszeniu można odmówić?…
Bóg dostrzega każdego z nas
Powołanie to nie jakieś stawianie na piedestale. To również nie jest sława ludzka, władza,czy bogactwo. Powołanie to odkrycie prawdy o sobie i zycie nią każdego dnia, lepiej, radośniej, pełniej. Z Bogiem i w Bogu. To przejście drogi w najpewniejszy z możliwych sposobów, które nie mówi nam, że upadku nie będzie, że choroba nas nie dosięgnie.
Bóg powołuje każdego z nas.
Pozdrawiam
Ale powołanie to też jakieś wezwanie do działania. Pozdrawiam! Ks. Jacek