Szczęść Boże!
Dzisiaj rozważając odchodzenie do Boga wielkich Patriarchów Izraela, mamy okazję pomyśleć o swojej gotowości na ten moment. Zapraszam do refleksji!
A gdy idzie o nasze Polskie Podwórko, to chciałbym podzielić się z Wami kolejnym moim niepokojem, tym razem spowodowanym zmianą właściciela „Rzeczpospolitej” oraz „Uważam Rze”. Piszą o tym najnowsze tygodniki katolickie: „Niedziela”, „Idziemy” – i też piszą w atmosferze zaniepokojenia. W dodatku pojawiła się informacja o wysiłkach w kierunku zlikwidowania w ogóle „Rzeczpospolitej”.
Kochani, po raz kolejny stawiam pytanie: Co się dzieje w naszym Polskim Domu? Bo – niestety – musimy obawiać się zmiany linii obu gazet. Zapewne – za cenę kolejnych zwolnień niezależnych Dziennikarzy. Jak paniczny i bezgraniczny musi być strach obecnej ekipy rządzącej, skoro nawet nie stara się zachowywać jakichkolwiek pozorów, tylko bezwzględnie i cynicznie, metodą „po trupach”, zmiata z powierzchni ziemi jakiekolwiek głosy, czy nawet myśli przeciwne „jedynie słusznej” opcji! Jak wielki musi być strach tych ludzi! I jak bezczelni są w tym, co teraz wyprawiają! Liczę na to, że – wspomniani wyżej – wspaniali, wolni Dziennikarze, nie dadzą się wpędzić w żaden układ, w żadną pułapkę, i jeżeli nawet „Uważam Rze” zmieni swoją linię programową, to oni stworzą coś nowego – niezależnego!
Natomiast chyba czas najwyższy na to, abyśmy przy urnach wreszcie przywrócili normalność w naszej Ojczyźnie, tak bardzo teraz miotanej nawałnicami chamstwa i falami absurdu! O tę przemianę gorąco módlmy się dla naszej Ojczyzny!
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Sobota 14 tygodnia zwykłego, rok I,
do czytań: Rdz 49,29–33;50,15–26; Mt 10,24–33
Na pierwszy rzut oka dzisiejsze czytanie z Księgi Rodzaju wydaje się smutne, wręcz ponure. Tyle w nim mowy o śmierci: najpierw śmierć Jakuba, a potem – śmierć Józefa, a do tego wszystkiego jeszcze wzmianka o wcześniejszych pogrzebach Abrahama i Sary, Izaaka i Rebeki, i wielu innych… Zatem, w pierwszym odbiorze i odczuciu dotykamy tematu śmierci, pochówku, rozstania… Ale to tylko w pierwszym odbiorze.
Jakkolwiek bowiem rzeczywiście te tematy pojawiają się i trudno ich nie zauważyć, to przy dokładniejszym wczytaniu się w treść tego przekazu, przekonujemy się, że obraz ten wcale nie jest ani ponury, ani smutny, ani – tym bardziej – jakiś rozpaczliwy! Wręcz przeciwnie. Wszyscy ci wielcy mężowie izraelscy odchodzili z poczuciem jakiegoś wielkiego spełnienia! Wszyscy oni mieli świadomość, iż Bóg wypełnił wobec nich obietnice licznego potomstwa i błogosławieństwa. Co więcej – wypełnił je wręcz z naddatkiem, bo dał o wiele więcej, aniżeli ludzie spodziewaliby się otrzymać.
Z tego to powodu zarówno Jakub, jak i Józef odchodzą szczęśliwi, spokojni, otoczeni miłością i wdzięcznością swoich najbliższych. Po śmierci Jakuba, a przed swoim własnym odejściem ze świata, Józef dokonuje bardzo znamiennego gestupełnego przebaczenia braciom ich czynu i ponownego wskazania na działania Boże, które poprzez ten czyn mogło zostać zrealizowane. Jakkolwiek czyn był zły i taki pozostał – o czym bracia Józefa wgłębi swoich serc doskonale wiedzieli – to jednak Bóg wyprowadził nawet z takiego czynu dobro, i właśnie na to zwrócił uwagę Józef.
Tak zatem – życie dobrze i mądrze przeżyte, zadania życiowe wypełnione, rachunki krzywd zamknięte, krzywdy przebaczone – można więc w spokoju odejść! Kochani, jaki to wymarzony i sielankowy wręcz obraz! Czyż nie chcielibyśmy wszyscy takiego stanu ducha w chwili, gdy przyjdzie nam przechodzić z tego świata do domu Ojca? Chociaż – podkreślmy to bardzo mocno – życie żadnego z tych wielkich mężów, których tu dziś wyliczamy, absolutnie nie było usłane różami. Ileż oni musieli znieść upokorzeń i przeciwności – jak chociażby Józef, o którym w tych dniach mówimy, wspominając jego uwięzienie i sprzedanie przez braci. A jednak, wierność Bogu każdego z tych wielkich ludzi spowodowała, że to Bóg mógł ich zagmatwane życie każdorazowo wyprowadzić „na prostą”i każdy z nich swoje życie mógł uznać za udane, przeżyte w bliskości Boga.
Kochani, czytając te słowa i rozważając je,nieuchronnie myślimy o swojej śmierci. To nie jest modny temat, zwłaszcza w młodym wieku. Ale my, chrześcijanie, nie możemy od niego uciekać! Nikt zresztą nie może, nie tylko chrześcijanie, jednak ludzie dalecy od Boga odsuwają od siebie tę sprawę, bowiem oni koncentrują się przede wszystkim na życiu doczesnym i tym, co ono niesie. My natomiast, pozostając w blasku nauki Chrystusa, traktujemy śmierć jako konieczny element bytowania na ziemi i jako moment przejścia z tego, do lepszego życia. Do Domu Ojca!
Dlatego dla nas ten moment nie jest ani straszny, ani rozpaczliwy, ani nie jest dniem jakiejś klęski, czy unicestwienia. Nie! Dla nas jest to dzień – jako rzekliśmy – przejścia do innego życia. Jednak otwartym pozostaje pytanie,jakie to przejście będzie: czy tak godne i spokojne, jak śmierć Jakuba lub Józefa?
Szukając odpowiedzi na tak postawione pytanie, zaglądamy do dzisiejszej Ewangelii. A tam odnajdujemy – wśród wielu konkretnych, drobnych wskazań – jedno zasadnicze, spajające je wszystkie, a zawarte w końcowym stwierdzeniu: Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w Niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w Niebie.
Właśnie, moi Drodzy – to jest ten ciągły dylemat: z jednej strony chciałoby się dobrze wypaść w oczach Bożych,ale też niemało zależy nam na tym, aby mieć uznanie u ludzi,aby błyszczeć w ich oczach, aby mieć wśród nich swoją pozycję, aby coś znaczyć… I niekiedy to drugie dążenie wydaje się nawet silniejsze od pierwszego. Może nawet częściej bardziej myślimy o tym, co ziemskie, aniżeli o tym, co Boskie, które jeszcze wydaje się takie odległe, takie nierzeczywiste…
Tymczasem dzisiaj Jezus przestrzega nas i zachęca, abyśmy cały czas pamiętali o momencie przejścia z tego świata do drugiego. I nie chodzi tu – bynajmniej – o jakąś psychozę, o jakiś strach, czy też ciągłe wyglądanie śmierci. Nie! Chodzi natomiast o świadomość, że kiedyś ona przyjdzie, na pewno przyjdzie – i zweryfikuje, ile w nas było tego, co ziemskie, ale ile tego, co Boskie. W tym momencie już nie będzie się dało niczego ukryć, ani niczego udawać. Wtedy będzie już tylko pełna prawda o nas samych. Oby była to jak najlepsza prawda!
Nad tym powinniśmy pracować i o to powinniśmy się starać, każdego dnia świadcząc przed ludźmi o Chrystusie,a usuwając z serca jakikolwiek lęk, czy obawy – i spowodowaną nimi chęć błyszczenia za wszelką cenę przed ludźmi, nawet kosztem wiary w Chrystusa. Niech Pan sam ukształtuje w nas mądrą życiową postawę, aby moment przejścia – kiedy by nie nadszedł – był momentem radosnym, spokojnym i szczęśliwym!
W tym kontekście pomyślmy:
- Czy w każdym momencie życia jestem gotów stanąć przed Bogiem?
- Czy moje serce nie jest na co dzień zbyt mocno przywiązane do spraw ziemskich, czy chociaż czasami myślę o tym drugim życiu?
- Jakim czynem ostatnio konkretnie potwierdziłem to, że mam odwagę świadczyć o Chrystusie wbrew opinii otoczenia?
Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą!
Śmierć – dostąpi jej każdy. Wierzymy, że śmierć fizyczna nie kończy życia. ale je zmienia,Kto żyje z Chrystusem i nie ucieka od ''krzyży'' dnia codziennego to dlaczego ma bać się śmierci,
Co z Polską,,,,,,,,,,,,,W Polsce się tłamsi. dusi i zniewala, A w ogóle jest świetnie, Co tam problemy Polski a po co stymulować jej rozwój, Najważniejsze. że coraz bardziej ogranicza się swobody obywatelskie, Czy to nie jest groźne dla demokracji i polskiej wolności?
~Urszula, 2011-07-09 16:21
Masz rację Urszulo – to jest groźne. Zwłaszcza kiedy w postawionej na głowie demagogii politycznej w obronie "demokracji" występują fałszywie spadkobiercy naszej rodzimej bolszewii w postaci np. pana Siwca :).
Pozdrawiam
Robert
~Robert, 2011-07-09 16:51
Szczęsć Boże!
Dziękuję ks. Jackowi za dzisiejsze słowo wstępne. Chciałbym, dzieląc z ks. Jackiem troskę o stan naszej drogiej ojczyzny, zwrócić uwagę na bezkompromisowy język jakim posługują się polityczny "elyty", które zawłaszczyły państwo i jego instytucje. Otóż po "dożynaniu watahy" teraz kolej na "rzeź niewiniątek" (sic), o czym pisze RAZ tutaj: http://fakty.interia.pl/felietony/ziemkiewicz/news/blues-niedorznietego,1665618
Proszę również zapoznać się z akcja zapalania zniczy w rocznicę Krwawej Niedzieli – ludobójstwa na kresach, które miało miejsce 11 lipca 1943 roku. Jest to o tyle dojmujące, że rzezie maiały charakter ataków na koscioły rzymskokatolickie – bestialskie mordy w obecnosci Chrystusa eucharystycznego, Boga! Wybaczajmy i pamiętajmy, bo mam dziwne podskórne przeczucie, że jako naród polski zmierzamy powolna (a może i szybką) drogą do samo-zaprzeczenia własnej podmiotowej wolnosci! http://www.isakowicz.pl/index.php?page=news&kid=8&nid=4483
(Przepraszam, że już drugi raz pozwalam sobie sobie na wklejanie linków do felietonu RAZ'a i strony ks. T. Isakiewicza- Zaleskiego – wydaje mi sie jednak, że warto!)
Pozdrawiam serdecznie
Robert
~Robert, 2011-07-09 16:46
'' Czy moje serce nie jest na co dzień zbyt mocno przywiązane do spraw ziemskich, czy chociaż czasami myślę o tym drugim życiu? ''
Często myślę o drugim życiu.
Nie tylko gdy stoję przy grobie ludzi, którzy już są po drugiej stronie.
Myślę o nim również, gdy mam gorszy dzień, gdy ból daje się mocno we znaki.
Myślę o nim za każdym razem gdy kładę się na stół operacyjny
Myślę, że jeśli jestem wierna Bogu we wszystkich swoich małych sprawach codziennego życia, wtedy jest to wielkim, prawdziwym umieraniem dla samej siebie.
W chwili naszej śmierci czeka na nas sam Chrystus.
A my się jej niejednokrotnie boimy, wydaje się nam, że może nas spotkać coś złego, strasznego…
Podobno sama śmierć nie boli…
To podobno jest chwilą spokoju, spotkania się z Chrystusem.
Właśnie wtedy czy chcemy czy nie, spełniamy trzy śluby
ślub ubóstwa, ślub czystości, i ślub posłuszeństwa.
Ślub ubóstwa, bo już nic nie mamy
ślub czystości, bo teraz w tym momencie najważniejszy jest już sam Chrystus
i slub posłuszeństwa, bo umieramy wtedy , kiedy chciał tego Bóg….
Każdy z nas powinien za życia myśleć o tym, jak kiedys ma umrzeć…
Pozdrawiam
Domownik – A
~Domownik – A, 2011-07-09 21:12
"Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie." J 14: 6
Ponieważ żyjemy w czasach ostatecznych, ostrzegam zabłąkanych ludzi przed fałszywymi nauczycielami. Kto nie boi się prawdy może skorzystać.
Mt 7:21 "Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie."
http://tradycja-2007.blog.onet.pl/
sceptyk@buziaczek.pl, 2011-07-09 21:38
Temat śmierci, jako przejścia – i temat Ojczyzny! To właśnie przewija się w powyższych wpisach. Dzięki za refleksję. Naprawdę, cieszy świadomość, że są ludzie, którzy myślą podobnie!
~Ks. Jacek, 2011-07-14 22:41