Szczęść Boże! Pozdrawiam we wtorkowy poranek. Życzę wszystkim tego, aby udało się zrealizować wszystkie dzisiejsze plany i zamierzenia, i aby z tego wynikło prawdziwe dobro dla Was i Waszych bliskich. Pamiętajcie też, że w niedzielę są wybory. Zaplanujcie czas tak, aby wziąć w nich udział! Przypominam, że Jan Paweł II mówił i pisał, iż bierność w sprawach politycznych jest – szczególnie w naszych czasach – dla chrześcijanina postawą nie do przyjęcia! Polecam Waszym modlitwom sprawę tych wyborów, aby ster rządów w lokalnych społecznościach wzięli ludzie mądrzy, którym będzie zależało na prawdziwym dobru każdego człowieka. A oto kilka refleksji na dzisiejszy dzień. Gaudium et spes! Ks. Jacek
Wtorek 33 tygodnia zwykłego, rok II,
do czytań: Ap 3,1-6.14-22; Łk 19,1-10
Chyba wszyscy, którzy słuchamy Bożego Słowa w liturgii lub czytamy je w domu, dobrze znamy opisane dzisiaj wydarzenie ewangeliczne. Zacheusz, zwierzchnik celników, a więc ten, który zatrudniał ludzi do pobierania podatków na rzecz okupanta, czyli Rzymu, a jednocześnie ustalał wysokość cła na sprzedawane towary, a do tego wszystkiego jeszcze nieźle przy okazji oszukiwał – właśnie ten człowiek daje dzisiaj przykład radykalnego nawrócenia.
Podejmuje niemały trud, aby ujrzeć Jezusa, bo wchodzi na drzewo, czym przecież naraża się na kpiny i szyderstwa, a kiedy Jezus zauważa tę jego dobrą wolę i idzie do niego w gościnę, ten błyskawicznie pojmuje, co się stało i jak ma na to zareagować. Natychmiast postanawia zwrócić to, co niesprawiedliwie pobrał, a nawet wielokrotne wynagrodzić krzywdy.
Można powiedzieć, że stał się w ten sposób dla nas wszystkich przykładem realizacji tegoż zastrzeżenia Jezusa, które w Księdze Apokalipsy, w dzisiejszym pierwszym czytaniu, zostało wyrażone w słowach: Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś. Obyś był zimny albo gorący. A skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię z mych ust wyrzucić. Używając tego zestawienia, Kochani, należałoby powiedzieć, że Zacheusz – na odcinku ducha i miłości bliźniego – był bardzo zimny. A stał się gorący. Jezus docenił to mówiąc, że oto w tym momencie zbawienie stało się udziałem jego domu.
I my też zapewne znamy wielu takich, którzy bardzo pogubieni i z niejednym grzechem na sumieniu gdzieś tam daleko od Boga błądzili,kiedy jednak w taki czy inny sposób dotknięci zostali łaską Bożą – nawracali się i już od tego momentu ich życie stało się absolutnie odmienione. Całkowicie. Radykalnie. Przykład takich ludzi jest bardzo budujący i niesie radość i nadzieję.
Jednak częściej chyba mamy do czynienia z postawą owej letniości, która wyraża się w tym, że do „kościółka” chodzę i „paciorek” odmawiam, i na pielgrzymkę pojadę czy pójdę, i księdza po kolędzie przyjmę. Ale od wielu lat popełniam te same grzechy, z którymi jest mi dobrze, do których się przyzwyczaiłem, z którymi wcale nie chce mi się walczyć, bo tłumaczę sobie, że przecież ja już taki jestem, już się nie zmienię. Często grzechy te sprawiają, że innym ciężko jest ze mną żyć!Ale przecież ja jestem bardzo wierzący, do „kościółka” chodzę… I tak, jak ci z Ewangelii, nieraz gorszę się tym, że Jezus do grzesznika poszedł w gościnę… To jest właśnie letniość.
A potrzeba – chyba szczególnie w naszych czasach – radykalizmu w sprawach wiary! Takiego pójścia „na całość”, które wyrazi się postawie zdecydowanej walki z grzechem i konsekwentnego postępowania drogami Bożymi. Właśnie takiej postawy uczy nas dzisiaj Zacheusz.
Zechciejmy zatem, w tym kontekście, zastanowić się głęboko:
- Czy dobrze przygotowuję się do każdej Spowiedzi przez solidny rachunek sumienia?
- Co udało mi się konkretnie poprawić w mojej postawie po ostatniej Spowiedzi?
- Czy nie ma w mojej postawie takiego grzechu, z którym jest mi dobrze i nad którym już nie zamierzam pracować?
- Jak długa jest w moim przypadku droga od podjęcia dobrego postanowienia do jego realizacji?
Zwycięzcy dam zasiąść ze Mną na moim tronie.
Rozumiem przez to, że Pan przechodzi pośród nas wszystkich ciągle i nieustannie, lecz nieliczni pragną go tak naprawdę przyjąć. Żeby dostąpić tak wielkiej łaski potrzebny jest wysiłek. Żeby usłyszeć głos Pana pomimo zmęczenia powinienem sięgnąć po pismo święte. Ktoś inny może powinien wybrać się na niedzielną Mszę Św. by tam doświadczyć tego. A może komuś tego jest mało , niech więc zrobi wysiłek poszuka go pośród biednych, cierpiących w wyrzeczeniu przyjemności czy przynależnych praw. Jednak najbardziej niezawodnym miejscem spotkania z Jezusem Chrystusem jest konfesjonał. Zadając sobie trud wyznania grzechów, a jest dla mnie wielki, otrzymuję tysiąckroć więcej.
~Dasiek, 2010-11-16 09:58
Zgadzam się w całej pełni! Podpisuję się obiema rękami! Pozdrawiam! Gaudium et spes!
~Ks. Jacek, 2010-11-17 08:13
Proszę Księdza ten blog to fantastyczny pomysł! Tak ciężko ogarnąć się w obcym mieście by znaleźć miejsce gdzie prowadzone są katechezy dla studentów… jedno kazanie w tygodniu na mszy św. to za mało, czytanie Pisma Świętego często też nie jest wystarczające bo pewne fragmenty ciężko jest zrozumieć samemu. To wspaniałe, że Ksiądz chce dzielić się z nami swoimi przemyśleniami, swoją mądrością, doświadczeniem. Dziękuje i czekam na następny wpis.
~Kinga, 2010-11-16 16:48
Staram się dzielić przemyśleniami. A co do tej mądrości, to bym nie przesadzał… Pewnie w przyszłości nie będę w stanie tego robić codziennie. W pierwszym wpisie zastrzegłem, że będę zaglądał co tydzień. Na razie udaje się systematycznie, ale gdybym nie dał rady codziennie, to proszę o wyrozumiałość. Cieszę sie, że jest to komuś potrzebne. Dobrego dnia! Gaudium et spes!
~Ks. Jacek, 2010-11-17 08:18
Oj tak… Jakże ciężko bywa w życiu człowieka z tym mocnym postanowieniem poprawy. Człowiek odchodząc od konfesjonału postanawia poprawę z czegoś konkretnego, że nie będzie tak postępował. I choć bardzo tego pragnie, bo wie, że to złe ( a wszyscy raczej chcą być dobrym człowiekiem), to nadchodzi taki moment, że diabeł znowu tak zamiesza, że się wdepnie. I znowu te wyrzuty sumienia, że dał się skusić. I uważam, że takie wyrzuty sumienia są potrzebne, są czymś dobrym, bo świadczą o tym, że jednak nie chcemy obstawać twardo w grzechu, że nie uważamy jakiegoś swojego postępowania za grzeszne. One nas mobilizują do poprawy, do dalszej walki, aby to życie stawało się piękne i święte.
Pozdrawiam i życzę dobrej nocy!
~Paulina, 2010-11-16 23:11
Zgadzam się w całej pełni. Przy podejmowaniu postanowień po Spowiedzi i ich realizacji najważniejsza jest cierpliwość. Nie można spodziewać się tego, że po jednej Spowiedzi rozwiąże się jeden problem, po następnej – drugi problemy, i tak dalej. To tak nie działa. Tu potrzeba cierpliwości, ciągłego zaczynania od nowa, a co najważniejsze – zaufania do Jezusa. Bo to Jego mocą walczymy! I Jego mocą – zwyciężamy! I to, że powracamy do swoich grzechów, z których spowiadaliśmy się i z których chcemy się poprawić, to nie znaczy, że wszystko nie ma sensu. Nie, to nie tak! Jeżeli po Spowiedzi udaje nam się uniknąć przez jakiś czas jakiegoś upadku, albo popełniamy go rzadziej – to już jest zwycięstwo. Ważne, żeby się nie zrażać niepowodzeniami, ciągle zaczynać od nowa, nigdy nie składać broni i bez reszty ufać Jezusowi! Gaudium et spes!
~Ks. Jacek, 2010-11-17 08:27