Słudzy nieużyteczni jesteśmy…

S

Szczęść Boże! Serdecznie pozdrawiam i dziękuję za piękne głosy, jakie wczoraj pojawiły się pod rozważaniem. Cieszę się, że do naszej dyskusji dołącza Francesco – prosimy o częstsze wypowiedzi! Oczywiście, zgodnie z oczekiwaniem, aby Duchowna Osoba wypowiedziała się na temat przebaczenia – zrobię to dzisiaj. Mam trochę spokojniejszy dzień… 
     A ponadto, bardzo polecam Waszej uwadze wypowiedź Roberta i Daśka pod datą 1 listopada. Bolesna prawda o Polsce…
               Gaudium et spes!  Ks. Jacek
Wtorek 32 tygodnia zwykłego, rok I,
do czytań:  Mdr 2,23–3,9;  Łk 17,7–10
Zwracając się do swoich uczniów, a więc tych, którzy będą stanowili Jego Kościół i którzy w związku z tym narażeni będą na rozliczne prześladowania, przeciwności i trudności – właśnie ich Jezus już na samym początku ostrzega przed pokusą wywyższania się i przed przekonaniem o własnej zaradności i samowystarczalności.
Już na tym etapie, gdzie wszystko się dopiero zaczynało, gdzie kładzione były fundamenty nowej wspólnoty i wiedząc o tym, że tyle cierpień i trudów jest przed nimi – pomimo tego i wiedząc o tym wszystkim, Jezus tak właśnie stawia sprawę i tak swoich uczniów poucza: domaga się od nich całkowitego posłuszeństwa Bogu oraz pełnej świadomości, że ich poświęcenie, choćby po ludzku największe, jest tylko jakimś małym, bardzo małym, minimalnym odbiciem miłości Boga do nich i Bożego poświęcenia dla nich.
Dlatego od samego początku chrześcijanie muszą jasno zdawać sobie sprawę, że bez pomocy swego Pana i Mistrza nic nie są w stanie zrobić – nic dobrego! – nigdy też nie dorównają Bogu ani nie staną się dla Niego partnerami do rozmowy, na zasadzie: równy z równym. Przeto także pomiędzy samymi chrześcijanami nigdy nie powinno dochodzić do żadnej niezdrowej rywalizacji, polegającej na wywyższaniu się jednych nad drugimi, w fałszywym przekonaniu, iż oto ja jestem gorliwszy, a znowu ja jestem pobożniejszy, a z kolei ja lepiej wypełniam wolę Bożą. Otóż nie!
Wszyscy ówcześni uczniowie Jezusa i wszyscy obecni uczniowie Jezusa – a więc my wszyscy – ciągle z całą świadomością, a nie dla jakiejś fałszywej pokory i uniżenia na pokaz, ale z całkowitym przekonaniem codziennie powtarzać powinniśmy: Słudzy nieużyteczni jesteśmy, wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać… I wtedy – paradoksalnie! – okaże się, że jesteśmy wielcy: wielcy w swojej pokorze, wielcy w swoim uniżeniu, wielcy w swoim całkowitym poddaniu się Jezusowi!
A do tego właśnie mamy dążyć: my chrześcijanie, my przyjaciele Jezusa wezwani jesteśmy do wielkości. My nigdy nie możemy się zgodzić na przeciętność, miernotę, bylejakość, minimalizm! Nie! My mamy być ludźmi wielkimi, potężnymi duchem, niezwykłymi, oryginalnymi, jedynymi w swoim rodzaju! Do tego jesteśmy wezwani – i także do kształtowania takiej postawy jesteśmy zobowiązani – już w chwili Chrztu Świętego!
Ale ta nasza wielkość ma się budować na fundamencie owego bycia sługą nieużytecznym. Ta nasza wielkość ma się budować na pokorze i uniżeniu wobec Boga – i na całkowitym oddaniu Bogu, a więc takim, iż będzie można o każdej i każdym z nas powiedzieć słowami z dzisiejszego pierwszego czytania z Księgi Mądrości: Dusze sprawiedliwych są w ręku Boga i nie dosięgnie ich męka. Zdało się oczom głupich, że pomarli, zejście ich poczytano za nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie, a oni trwają w pokoju. Choć nawet w ludzkim rozumieniu doznali kaźni, nadzieja ich pełna jest nieśmiertelności.
Zauważmy, Kochani, że te piękne słowa zawierają w sobie zarówno stwierdzenie o bardzo silnym związaniu ludzi sprawiedliwych z Bogiem, jak również zawierają obietnicę nagrody, jaka ich za to spotka. Cóż bowiem piękniejszego, niż usłyszeć o sobie, że się jest w ręku Boga, że nie dosięgnie mnie męka, że nadzieja moja pełna jest nieśmiertelności… Takie jednak słowa usłyszą ci, którzy tu na ziemi, każdego dnia z całym przekonaniem, będą nie tylko ustami, ale całą swoją postawą wyrażali tę prawdę: Słudzy nieużyteczni jesteśmy
W tym kontekście pomyślmy:
·        Czy nie uważam się za pobożniejszego od innych?
·        Czy moja Spowiedź polega na przyznaniu się do moich własnych grzechów, czy więcej czasu zajmuje mi wyliczanie błędów innych?
·        Czy na modlitwie codziennie pytam Boga z pokorą, jak rozwiązać ten czy inny problem, jak rozstrzygnąć tę lub ową sprawę, czy z niektórymi problemami chcę sobie radzić sam?
Ci, którzy Mu zaufali, zrozumieją prawdę, wierni w miłości będą przy Nim trwali: łaska bowiem i miłosierdzie dla Jego wybranych.

5 komentarzy

  • Warto sobie postawić pytanie, z czym się nam kojarzy usługiwanie. Pewnie pierwszą myślą będzie, coś negatywnego, np. wykorzystanie, nakazywanie, czy wręcz prześladowanie. Jakoś tak się utarło, ze pan zazwyczaj jest kims niedobrym, złośliwym, a słudzy są osobami pokrzywdzonymi. Doskonale potrafimy przenosić taki tok myślenia, na różnego rodzaju myślenie. Skarżymy się, że jesteśmy sługami, i poniżamy, wyżywamy się na tych, którzy są naszymi sługami.
    Trudno dać zgodę głowie, by zamieszkała w niej Jezusowa idea służby – służenia.

    Każdy z nas jest sługą.
    Każdy z nas jest na służbie u Boga.
    Dziwnym On jest Panem.
    On, nie patrzy na zarobek, nie próbuje wykorzystać siły roboczej.
    Dla Niego, każdy z nas ma swoje ,jedyne miejsce.
    Kochający sługa nie oczekuje na pochwały, czy podziękowania. Każdy z nas powinien znać swoje miejsce, i próbować w swoim życiu czynić jak najwięcej dobra.
    Podobno Bóg, nigdy nie daje człowiekowi czegoś, co by przerosło jego możliwości.
    Czyli, powinno się dać zrealizować to, co jest w zasięgu naszych rąk.

    Pozdrawiam
    Domownik – A

  • To jest w kontekście całości.
    Mam problem z określeniem siebie jako marność. Czytając Dzienniczek, czy jakieś wypowiedzi Świętych spotyka się określenia tego typu w stosunku do własnej osoby.
    Ja siebie pojmuję jako Dziecko Boże, które przyjęło Sakrament Chrztu, Bierzmowania, stara się żyć w Łasce Uświęcającej, czyli jest stale dotykane przez Pana Boga. Ja siebie nie pojmuję już jako człowieka, ale jako Chrześcijanina, a Chrześcijanin, przez to Boże dotknięcie nie może być marnością.
    Ta nie-marność , nie jest powodem do wywyższania się. Nie jest powodem do stawiania się nad innymi, porównywania. To jest stan wewnętrzny, bez żadnego odnoszenia się do innych. Jest on powodem do radości, że mam w sobie coś od pana Boga i na tym opieram swoje poczucie wartości. To nie przeszkadza, przeciwnie, zachęca, aby uznawać się, być sługą nieużytecznym.
    Czyli sługa, ze względu na Tego Komu służy – Panu Bogu – jest wielki.
    Ale ten sługa wie, że i tak ,,nieznaczne skarcenie” go czeka. Oby.

  • Zgadzam się z obiema wypowiedziami. Bycie sługą nieużytecznym nie oznacza, że się jest… nikim! W żadnej mierze – takie ujęcie tematu urągałoby Bogu, który bardzo wiele w nas "zainwestował". I tutaj właściwie chciałbym wspomnieć o wielkości poprzez pokorę, ale o tym pisałem w dzisiejszym rozważaniu, zatem już tego nie napiszę, żeby się nie powtarzać. Odsyłam za to do kilku linijek wyżej! Ks. Jacek

  • Chcę krótko ustosunkować się do wypowiedzi Daśka i Roberta.

    Według mnie trafnie napisał Dasiek-….grzech przestał być wstydliwy, a ja dodam od siebie, że jest wręcz na topie.Życie w grzechu daje przyjemność, ale czy satysfakcję?
    Robert z kolei prawdziwie napisał m.in o stylu życia dzisiejszej młodzieży- życie łatwe i luzik. Czy przypadkiem nie jest to skutek bezstresowego wychowywania zapoczątkowanego jakiś czas temu ?. Obawiam się, że tak.A może to moda kreowana przez szatana?.

    Pozdrawiam- Urszula

  • Rzeczywiście, "bezstresowe wychowanie" to prawdziwe nieszczęście i źródło wielu nieszczęść w rodzinach. Oj, jest ono i będzie źródłem wielu stresów… Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.