Szczęść Boże! Serdecznie pozdrawiam i dziękuję za wczorajsze dyskusje na blogu.
Serdecznie pozdrawiam Powstałego i zapewniam go, że staram się być autentyczny w tym, co mówię i piszę, reagując konkretnie na konkretne sytuacje. Szczerze mówiąc,
nie bardzo wiem, co jest mi zarzucane, bo jak świat światem, zawsze ludzie reagują
raz spokojnie, a raz ostro: tak chyba czynią wszyscy rodzice, nauczyciele, tak czynił
Jan Paweł II, a także - jak to wskazano w odpowiedziach na wpis Powstałego - tak
samo czynił Jezus. Nie wiem, co jest takiego dziwnego w tym, że człowiek różnie
reaguje! A czy sam Powstały zawsze jest tylko spokojny i wyważony, czy nigdy nie
zdarzyło się zająć ostrego stanowiska w żadnej sprawie?
Dziękuję serdecznie Małgo, J.B., Tekli, Robertowi za rzeczowe wypowiedzi, pod którymi mogę się tylko podpisać. Dziękuję za Wasze konkretne i trzeźwe spojrzenie. I raz jeszcze wyjaśniam: nie jestem żadnym biczem Bożym. Ale jako kapłan - mam
mówić prawdę, bez względu na okoliczności i reakcje odbiorców. Jeżeli sytuacja tego
będzie wymagała, będę mówił bardzo ostro i bardzo jednoznacznie. I nie uważam,
żeby to było wyrazem emocjonalnego rozchwiania.
Razem z Karoliną - módlmy się za Piotra...
Jeżeli ktoś chciałby dziś trochę spokojniejszego tonu - to proszę bardzo! Oto słówko
Księdza Marka, który jest aktualnie w Polsce - i zobaczcie, co widzi i o czym pisze...
Gaudium et spes! Ks. Jacek
To już ponad tydzień jak jestem w Polsce. Spotykam się z różnymi ludźmi, słucham ich opowiadań, kiedy dzielą się swoimi spotkaniami, swoimi spostrzeżeniami,
obserwacjami tego, co dzieje się w ich otoczeniu…
Z jednej strony widzę tych pięknych ludzi, zatroskanych o swoje i innych zbawienie,
walczących o to zbawienie, walczących odważnie, mężnie…
Z drugiej strony widzę jakieś osłabienie – dużo jakiejś krytyki, walki z Kościołem, dużo obojętności. Kapłani opowiadają o obojętności ludzi na jakiekolwiek ich inicjatywy.
Może ktoś powie, że oni sami są winni, że nie potrafią – może i też…
Ale czy jeśli ciągle widząc apatię i zniechęcenie swoich rozmówców i to, że ich
wysiłek nikomu, do niczego nie jest potrzebny, czy im się potem może jeszcze chcieć?
Mam wrażenie, jakby coś w Polsce się zmieniało, przez ostatnie trzy lata mojej w niej
nieobecności, i to niekoniecznie w dobrym kierunku (ach… zostawić Was na chwilę
samych!).
Ale też chcę dodać na marginesie, że widzę wielką troskę tych kapłanów, z którymi
rozmawiam, troskę o ludzi, wielką chęć, aby im pomóc, posłużyć, coś zrobić. To trochę dziś przypomina I czytanie, to jak Apostołowie zebrali się i rozmawiali jak prowadzić ten Kościół, gdy widzieli, że Kościół się rozwija, zmienia, wchodzi w jakiś nowy etap, a oni siedzą i dyskutują, jak będzie lepiej dla Kościoła na tym nowym nieznanym
etapie. Siedzą za zamkniętymi drzwiami (myślę, że ta rozmowa nie była gdzieś na
ulicy), i ktoś mógł powiedzieć on nic nie robią, nie nadążają za światem, a oni
rozmyślają, żeby potem nie popełnić błędu, to bardzo ważne.
Dziś też widząc troskę wielu kapłanów, mogę powiedzieć – wszystkich z
jakimikolwiek przyszło mi się spotkać w te ostatnie 10 dni, oni też, jak Apostołowie
zatroskani o Kościół rozmyślają jak postępować, jak służyć temu szybko
zmieniającemu się światu, a raczej człowiekowi zaplątanemu w tym świecie.
Chciałbym, aby różni antyklerykałowie, ludzie uprzedzeni do księży, mogli zobaczyć
to szczere zatroskanie kapłanów.
I teraz, w kontekście tych myśli, obserwacji, niepokoju, jakże mocno brzmią słowa
Jezusa – Wytrwajcie w miłości mojej!
Wytrwajcie w tych różnych zniechęceniach, wytrwajcie w walce wy, którzy walczycie…
Wytrwajcie w Bożej miłości wy, którzy jesteście zniechęceni, do księży, Kościoła, do
samego Pana Boga…
Wytrwajcie w miłości Jezusa, wy podejmujący trud, rozmaite inicjatywy, widzący
może i marny plon swojego wysiłku.
Wytrwajcie w miłości Jezusa, wy doświadczający pokus i prób.
Wytrwajcie w miłości Jezusa, podejmujący dobre postanowienia.
Wytrwajcie w miłości mojej! – mówi Pan.
W niedzielę i wczoraj słyszeliśmy wielokrotnie słowo „trwajcie”, dziś słyszymy słowo „wytrwajcie”. Jakby podobne słowa, a jednak zupełnie inne.
Wytrwaj to słowo skierowane do człowieka zmęczonego, utrudzonego, wątpiącego,
przeżywającego jakieś próby, podejmującego postanowienia…
Wytrwaj – to słowo zachęty, podtrzymania na duchu, pokrzepienia, pomocy,
solidarności.
A jeszcze dziś słyszymy nie po prostu wytrwaj, ale wytrwajcie w miłości mojej.
Piszę te słowa rano, po Mszy św.
Na koniec Mszy powiedziałem ludziom: jesteśmy w tej chwili szczęśliwymi ludźmi,
najszczęśliwszymi na świecie – uczestniczyliśmy bowiem rano we Mszy Św.,
przyjęliśmy Komunię św., przyjęliśmy miłość Jezusa.
A teraz Jezus daje nam zadanie – wytrwajcie w miłości mojej – wytrwajcie ten dzień
bez grzechu, wytrwajcie w pokusach, wytrwajcie w dobrych postanowieniach.
Wytrwajcie w miłości mojej! – mówi Jezus.
Wytrwajcie!
PORADŹCIE SOBIE JAKOŚ Z TYM FATALNYM UKŁADEM TEKSTU! Ks. Jacek
Ciężko było, ale jakoś poradziłem sobie 😀 ;).
Ks. Marku – bardzo, bardzo dziękuję za te słowa. Bóg zapłac!
Nie było to takie trudne księże Jacku
Jesteśmy zdolną Rodzinką, więc damy radę nawet z takim układem tekstu 🙂
Wytrwać….
Czasem najtrudniej jest wytrwać w prostych, codziennych sprawach.
Trwam każdego dnia .
Wypełniam swoje obowiązki łącząc je z coraz silniejszym bólem.
/Nie ma dnia, by było mi dane o nim zapomnieć /
Póki co, jakoś mi to nawet nieźle wychodzi
Czy wytrwam do końca w taki sposób ?
Nie wiem…
Tylko Ten u Góry zna odpowiedź…
jeśli mogłabym wypowiedzieć swoje zdanie, to przypuszczam, że niewiele się jednak w Polsce zmieniło w ciągu ostatnich kilku lat.
tylko pewnie ksiądz Marek inaczej na to patrzy. to jednak jest inna praca duszpasterska niż na Syberii więc i inne zmagania i inne owoce.
z tego, co Ksiądz napisał zastanowiła mnie jedna rzecz: nie miał pewnie Ksiądz tego na myśli, ale wywnioskować można by było, że to tylko kapłani walczą o to Dzieło, o Kościół. "rozmyślają jak postępować, jak służyć temu szybko
zmieniającemu się światu, a raczej człowiekowi zaplątanemu w tym świecie"
wszyscy jesteśmy w nim zaplątani, nie wiem czy w Polsce bardziej niż w Tomsku.
i szczególnie trudno jest trwać gdy walka jest tak mozolna a porażki często przyćmiewają zwycięstwa. (ta optyka trochę zależy od nas)
gorliwości uczmy się od mrówek 😉
jeśli chodzi o wytrwanie: przede wszystkim wytrwać w modlitwie!
(od tygodni chodzi mi po głowie hipotetyczne pytanie – czy gdyby Piotr nie zasnął w Getsemani, to miałby siłę by się Jezusa nie zaprzeć?)
pozdrawiam!
Jesteśmy zdolną Rodzinką – to prawda!
A co do tego, czy tylko kapłani myślą o dobru Kościoła, to ja nie odbieram tak tych słów. Akurat tutaj mowa była o księżach, ale nie mamy wątpliwości, że nie brakuje też zatroskanych o dobro Kościoła świeckich. A czy jest ich coraz więcej, czy coraz mniej?… No, cóż… Ks. Jacek
A na ostatnie pytanie Katarzyny odpowiadam: Nie sądzę… Ks. Jacek
Czy się w Polsce pozmieniało pod względem religii. Mam mniejszy kąt widzenia i ciężko mi powiedzieć, ale myślę, że jest coraz gorzej…
"… – czy gdyby Piotr nie zasnął w Getsemani, to miałby siłę by się Jezusa nie zaprzeć? " – to było zapisane i musiało się wypełnić. Nawet jakby zasnął, to i tak by się zaparł Jezusa.
"Wytrwać….
Czasem najtrudniej jest wytrwać w prostych, codziennych sprawach."
Trwamy, zmagamy się… bywa różnie.
Nie zgadzam się że to było zapisane. Poprostu Pan Jezus znał Piotra, czytał w jego sercu.
A jeżeli człowiek nazywa się wierzący, w kościele pobożny a na ulicy odwraca głowe od Księdza? Czy to nie to samo zaparcie się Jezusa? No i nie wiem, czy będzie żałował tak jak Piotr. Chyba do spowiedzi z tym nie pójdzie.
Z modlitwą… Tekla
Oj, raczej nie pójdzie… Ks. Jacek