Ostatnie dwa dni jeździłem po wioskach, więc tylko niedawno zorientowałem się, że były urodziny bloga. Chciałbym gratulując i życząc, podkreślić jeszcze jedno. Nasz blog ma swoje dziecko – blog w wydaniu rosyjskim. Nasz tutejszy blog urodził się 21 lutego, br., i dziś powinien przekroczyć okrągłą cyfrę – 60 tysięcy wejść. Pragnę podkreślić, że pomysł rosyjskiego bloga, tak bardzo tutaj potrzebnego (tutaj jest dużo mniej takich katolickich rozważań), zrodził się dzięki naszemu polskiemu blogowi, znaczy dzięki Ks. Jackowi, ale też widząc zainteresowanie tym blogiem, czyli dzięki Wam wszystkim, przyszła myśl zrobić to i w Rosji. Dziękuję Wam. Proszę Was zatem i o modlitwę, za tych, którzy tu w Rosji rozmyślają nad Słowem Bożym.
A u nas pada śnieg… Mróz trochę odpuścił, a śnieg pada i pada…
Pozdrawiam z krainy śniegu. W prezencie kilka zdjęć z wczoraj.
(Flm 7-20)
Bracie, doznałem wielkiej radości i pociechy z powodu twojej miłości, że mianowicie serca świętych otrzymały od ciebie pokrzepienie. A przeto, choć z całą swobodą mogę w Chrystusie nakładać na ciebie obowiązek, to jednak raczej proszę w imię miłości, skoro już jestem taki. Jako stary Paweł, a teraz jeszcze więzień Chrystusa Jezusa – proszę cię za moim dzieckiem – za tym, którego zrodziłem w kajdanach, za Onezymem. Niegdyś dla ciebie nieużyteczny, teraz właśnie i dla ciebie, i dla mnie stał się on bardzo użyteczny. Jego ci odsyłam; ty zaś jego, to jest serce moje, przyjmij do domu! Zamierzałem go trzymać przy sobie, aby zamiast ciebie oddawał mi usługi w kajdanach noszonych dla Ewangelii. Jednakże postanowiłem nie uczynić niczego bez twojej zgody, aby dobry twój czyn był nie jakby z musu, ale z dobrej woli. Może bowiem po to oddalił się od ciebie na krótki czas, abyś go odebrał na zawsze, już nie jako niewolnika, lecz więcej niż niewolnika, jako brata umiłowanego. Takim jest on zwłaszcza dla mnie, ileż więcej dla ciebie zarówno w doczesności, jak w Panu. Jeśli więc się poczuwasz do łączności ze mną, przyjmij go jak mnie! Jeśli zaś wyrządził ci jaką szkodę lub winien cokolwiek, policz to na mój rachunek! Ja, Paweł, piszę to moją ręką, ja uiszczę odszkodowanie – by już nie mówić o tym, że ty w większym stopniu winien mi jesteś samego siebie. Tak, bracie, niech ja przez ciebie doznam radości w Panu: pokrzep moje serce w Chrystusie!
(Łk 17,20-25)
Jezus zapytany przez faryzeuszów, kiedy przyjdzie królestwo Boże, odpowiedział im: Królestwo Boże nie przyjdzie dostrzegalnie; i nie powiedzą: Oto tu jest albo: Tam. Oto bowiem królestwo Boże pośród was jest. Do uczniów zaś rzekł: Przyjdzie czas, kiedy zapragniecie ujrzeć choćby jeden z dni Syna Człowieczego, a nie zobaczycie. Powiedzą wam: Oto tam lub: Oto tu. Nie chodźcie tam i nie biegnijcie za nimi. Bo jak błyskawica, gdy zabłyśnie, świeci od jednego krańca widnokręgu aż do drugiego, tak będzie z Synem Człowieczym w dniu Jego. Wpierw jednak musi wiele wycierpieć i być odrzuconym przez to pokolenie.
Czasem chyba przez pierwsze czytanie się prześlizgujemy, jest może mało zrozumiałe, może trudne, zwłaszcza jeśli jest trochę wyrwane z kontekstu jak dzisiejsze. Proponuję wiec dziś przeczytać – uwaga – cały List do Filemona. (otwórzcie Pismo Święte, a zobaczycie co znaczy cały – tam nawet rozdziałów nie ma). I jeszcze wstęp do tego Listu.
Oto uwięziony Paweł pisze do Filemona, zamożnego człowieka, nawróconego, dzięki posłudze Pawła. Jak czytamy we wstępie do tego Listu – „To właśnie uprawnia Apostoła do wyrażenia w tym liście prośby o przebaczenie zbiegłemu niewolnikowi Filemona – Onezymowi, przede wszystkim jego ucieczki, surowo wówczas karanej przez prawo rzymskie (…). Paweł prosi za Onezymem, ponieważ zbieg jest już także chrześcijaninem, nawróconym przez Apostoła w więzieniu, skąd też list ten zostaje wysłany. (…)
Odsyłając zbiega wraz z listem św. Paweł jest z góry pewien pomyślnego wyniku swego wstawiennictwa, ufny w wielkoduszność adresata”.
I chyba najciekawsze, na co chciałbym też zwrócić uwagę w tym rozważaniu, jest następne zdanie tego wstępu do Listu do Filemona: „Jak widać stąd, chrześcijaństwo nie wydało wówczas jeszcze walki instytucji niewolnictwa, walki niemożliwej wtedy do przeprowadzenia. Ale nie wydając walki doraźnej, nowa religia walczyła inaczej z tą haniebną instytucją: wpajała mianowicie w wiernych zasadę nowego braterstwa w Panu”.
Bardzo ciekawy jest sposób w jaki pisze Paweł do Filemona. Jest to język ciepły, serdeczny, ale jednocześnie pewny i przekonujący. Apostoł do tego ważnego, zamożnego człowieka zwraca się jak ojciec do syna. W takim też duchu pisze o Onezymie. Tam nie ma jakiejś fałszywej skromności, że cóż tam ja, to wszystko Pan Bóg, ale mówi wprost – „z całą swobodą, mogę w Chrystusie nakładać na ciebie obowiązek”, „proszę cię za moim dzieckiem, za tym, którego zrodziłem w kajdanach, za Onezymem”, „ty w większym stopniu winien mi jesteś samego siebie”.
Bardzo śmiałe wypowiedzi, konkretne. Ale choć to warto zauważyć, nie na tym chcę się skoncentrować. Raczej nad tym ostatnim zdaniem ze wstępu do Listu. Chrześcijaństwo nie wydało wprost walki niewolnictwu, ponieważ było to nierealne. Ale podjęło tę walkę po swojemu, od środka – „Nie wydając walki doraźnej, nowa religia walczyła inaczej z tą haniebną instytucją: wpajała mianowicie w wiernych zasadę nowego braterstwa w Panu”.
Tak działa chrześcijaństwo. Nie porywa się z motyką na księżyc, ale spokojnie, pewnie, wprowadza nowy ład, zaczynając od siebie. Taki sposób oddziaływania, daje wewnętrzny pokój, oparty na zaufaniu, że w tej walce, działa sam Jezus. Spójrzmy, dziś w kulturze chrześcijańskiej nie funkcjonuje praktyka niewolnictwa. Chrześcijaństwo wniosło swój wkład w kulturę świata, owszem trzeba było trochę poczekać.
Takie ma być i dziś nasze oddziaływanie – spokojne, opanowane, ale pewne, zaczynając zmianę świata od siebie, budując nowe relacje, oparte na szacunku i miłości.
Jak zmieniać świat?
A teraz spójrzmy na Ewangelię.
„Powiedzą wam: Oto tam lub: Oto tu. Nie chodźcie tam i nie biegnijcie za nimi”.
Choć o końcu świata 2012 niewielu już mówi, to jednak jeszcze niektórzy próbują na tym temacie zarobić. Nawet, jak znalazłem na jednym z rosyjskich portali, firmy ubezpieczeniowe, proponują ubezpieczenia, na moment końca świata.
Ale to nie tylko koniec świata. Człowiek naszej kultury potrzebuje nowych bodźców, potrzebuje sensacji, nowych silnych informacji, bodźców, bez których nie potrafi żyć. Coś musi się dziać wokół niego i z nim. Nieważne co, pozytywne, czy nie, ale coś trzeba przeżywać, choćby koniec świata. A co mówi Jezus? – Nie chodźcie tam i nie biegnijcie za nimi… Królestwo Boże pośród was jest.
Nie potrzeba za nim biegać, trzeba się na nie otworzyć, przyjąć je.
My chrześcijanie nie zmienimy tej współczesnej mentalności, jak wtedy nie mogli chrześcijanie znieść niewolnictwa, ale możemy promieniować nowym pokojem, pokojem Jezusa Chrystusa, możemy głosić swoim życiem Boże Królestwo, w którym my już jesteśmy i dla nas bez różnicy, kiedy przyjdzie koniec świata.
Królestwo Boże pośród nas jest. My w każdej chwili, możemy się zwrócić do Boga, my w każdej chwili możemy poczuć Jego obecność i bliskość. On jest tuż obok mnie, On jest ze mną. Jemu mogę w każdej chwili oddać swoje problemy. Zawsze jest ktoś, do kogo się mogę zwrócić.
Królestwo Boże pośród nas jest. Dlatego nie potrzebuję biegać za nowymi sensacjami, szukać nowych bodźców, żeby tylko coś się działo. Ja mogę po prostu zatrzymać się i usiąść, i cieszyć się tym że żyję, nie myśląc i nie przeżywając, za to co było i co ma być, nie myśląc, o tym co wokół mnie, ale ciesząc się, że jestem, że żyję i że Królestwo Boże pośród nas jest.
Spróbujcie dziś w takim duchu zatrzymać się na chwilę.
Takiej chwili spokojnego życia w pełni, ze świadomością, że Królestwo Boże jest pośród nas, życzę dziś każdemu z Was.
Dobrego dnia. Z Bogiem.
Królestwo Boże, to nie ekspresowa paczka, przywożona w tym samym dniu przez kuriera który bierze potwierdzenie jej odbioru.
Z królestwem Bożym , to trochę tak jak z szukaniem okularów , które się znajdują na naszym nosie. Ono jest pod ręką, lub też na wyciągnięcie ręki. Znacie może bajkę o słoniu ze sztucznym okiem , któremu , gdy przechodził przez rzekę to oko wypadło. Słoń się wściekał, miotał, biegał, ale nie potrafił na dnie rzeki go znaleźć. Wtedy usłyszał wołanie małpy z brzegu, aby się opanował, uspokoił. Gdy stanął woda się uspokoiła, a wtedy zobaczył oko na dnie rzeki. Jakże często i my miotamy się tu i tam, by odnaleźć królestwo Boże, a ono jest już w każdym z nas i obok nas. Królestwo Boże przychodzi niedostrzegalne, a to nam nie pasuje, bo w naszej ludzkiej mentalności to, co wielkie powinno przychodzić w wielki sposób, powinno zadziwiać, wręcz powalać na kolana, onieśmielać, a ci którzy je przyjmują mogą chodzić z podniesioną głową, dumni, że znaleźli się w odpowiednim czasie i miejscu.
Nie szukajmy na siłę sensacji, bo ona sprawia, że się gubimy, tracimy orientację. Jeśli ono jest pośród nas to prosić musimy o dar dostrzegania go na tyle, na ile to jest w nas możliwe. Ono pojawi się jak płomyk świecy w ciemnościach, jak krople deszczu na zeschłą ziemię padające. Czasem to będzie dobre słowo, które przyniesie pociechę, czasem to bedzie kroplą oliwy miłosierdzia w niesieniu pomocy innym, a czasem czyjaś dłoń, która otrze z naszej twarzy spływające łzy.
Nie zapominajmy jednak o nieprzyjacielu natury ludzkiej, który toczy mordeczną walkę wymierzoną przeciw Bogu i Jego królestwu. On atakuje każdą najmniejszą iskierkę prawdy i dobra. Znęca się nad tymi, którzy zyją Bogiem na co dzień, którzy nie boją się żyć prawdziwie.
Powinniśmy być dobrze zakorzenionymi w Chrystusie. Bez ugruntowania wiary podobni jesteśmy do domów zbudowanych na piasku, lub do chorągiewek na wietrze.
Rzeczywiście, Jezus i Jego Królestwo jest na wyciągnięcie ręki… Tylko dokładniej patrzeć… sercem. Ks. Jacek
Dziękuję Ks. Marku za rozważanie i zdjęcia. U nas też niektórzy (np. ja 🙂 znają język rosyjski. Jakby nie było problemu, to prosiłbym zamieścić link do rosyjskiego bloga. Pozdrawiam serdecznie.
verbum-christi.blogspot.com
Bardzo dziękuję
Każdego dnia modlimy się o Królestwo Boże, ale czy odrzucając pokorną deklarację uznania Chrystusa Królem Polski możemy mieć nadzieję wysłuchania tej modlitwy.
Dasiek
Mam nadzieję ks. Marku, że to rosyjskie dziecko naszego bloga będzie wzrastać przez lata na chwałę Pana :).
Czy dechrystianizacja Europy doprowadzi nas do jej islamizacji? Dokąd nas zaprowadzisz Panie…?
http://wpolityce.pl/wydarzenia/40692-muzulmanskie-porzadki-w-danii-zniesli-boze-narodzenie-dziennikarze-zainteresowani-tematem-obrzuceni-kamieniami
Pięknie Ksiądz Marek pisze 🙂
Dziękuję za rozważania.
Aha! Na stronie internetowej naszej diecezji czekają na zdjęcie Księdza, potrzebne do Informatora Diecezjalnego 2012!
Jest jeszcze 100 księży, których zdjęć brakuje.
Szczęść Boże,
K.
Robercie, myślę, że to całkiem możliwe, choć ten przypadek jakiś naciągany mi się wydaje – muzułmanie uznają Jezusa za proroka i nie przeszkadza im, z tego co widzę, obchodzenie Jego urodzin, choć oczywiście urodziny Mohammada są huczniej obchodzone. Ale choinki są i kartki z "Happy Christmas", i właśnie to święto jakoś "weszło do obiegu" w Pakistanie. Gorzej z Wielkanocą.
Chyba, że w Danii są bardzo radykalni muzułmanie, którzy zwalczają też obchodzenie urodzin Mohammada, a to byłoby jeszcze smutniejsze.
Niestety, za taki obrót sprawy częściowo są odpowiedzialni sami chrześcijanie 🙁 (choć nie tylko), szczególnie ci, którzy nie są "ani zimni, ani gorący". Wiem, że na islam przechodzi sporo osób rozczarowanych z jakichś powodów Kościołem, szukających na własną rękę, pełnych goryczy. Naprawdę – szukających, próbujących zrozumieć. I mogę się domyślać, co ich w islamie pociąga. Strasznie mi przykro, gdy takie osoby spotykam 🙁 Czuję się czasem winna, że może dla kogoś nie byłam kiedyś budującym przykładem. Pozdrawiam bardzo z Karaczi, nie komentuję ostatnio, ale zaglądam, i proszę o modlitwę też, zaczęliśmy miesiąc moharram i jest coraz niespokojniej – dziś wybuchła bomba, w ubiegły weekend 40 osób zastrzelonych, a to dopiero początek. Asia
Módlmy się o pokój dla tej umęczonej ziemi… A co do letnich katolików, to oni generalnie czynią więcej szkody, niż pożytku… Ks. Jacek