O czym myślał Abraham?…

O
Szczęść Boże! Moi Drodzy, dziękuję Wam za nieustanną obecność na blogu i za Wasze komentarze. Zawsze ilekroć udaje mi się – tak jak wczoraj – na spokojnie przeczytać te najnowsze i przemyśleć, i coś odpowiedzieć, zawsze wtedy uświadamiam sobie, jak cenne jest to Grono Przyjaciół – a mam na myśli nie tylko tych, którzy piszą, ale i tych, którzy nie piszą, ale są z nami i wspierają nas modlitwą.
    I właśnie o tę modlitwę chcę ponownie prosić: zaglądajcie do Wielkiej Księgi Intencji i powierzajcie Bogu zapisane tam sprawy. Módlcie się w każdy sposób, w jaki lubicie się modlić – ważne, żeby ciągle płynęła do Pana nasza wzajemna, blogoworodzinna modlitwa. 
      A czy pamiętacie jeszcze o „Ojcze nasz” o 20.00?
                Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Czwartek
13 Tygodnia zwykłego, rok I,
do
czytań:
Rdz
22, 1-19
Mt
9, 1-8
CZYTANIE
Z KSIĘGI RODZAJU:
Bóg
wystawił Abrahama na próbę. Rzekł do niego: „Abrahamie!” A
gdy on odpowiedział: „Oto jestem”, powiedział: „Weź twego
syna jedynego, którego miłujesz, Izaaka, idź do kraju Moria i tam
złóż go w ofierze na jednym z pagórków, jaki ci wskażę”.
Nazajutrz
rano Abraham osiodłał swego osiołka, zabrał z sobą dwóch swych
ludzi i syna Izaaka, narąbał drzewa do spalenia ofiary i ruszył w
drogę do miejscowości, o której mu Bóg powiedział. Na trzeci
dzień Abraham, spojrzawszy, dostrzegł z daleka ową miejscowość.
I wtedy rzekł do swych sług. „Zostańcie tu z osiołkiem, ja zaś
i chłopiec pójdziemy tam, aby oddać pokłon Bogu, a potem wrócimy
do was”.
Abraham
zabrawszy drwa do spalenia ofiary włożył je na syna swego Izaaka,
wziął do ręki ogień i nóż, po czym obaj się oddalili.
Izaak
odezwał się do swego ojca Abrahama: „Ojcze mój!” A gdy ten
rzekł: „Oto jestem, mój synu”, zapytał: „Oto ogień i drwa,
a gdzie jest jagnię na całopalenie?” Abraham odpowiedział: „Bóg
upatrzy sobie jagnię na całopalenie, synu mój”.
I
szli obydwaj dalej. A gdy przyszli na to miejsce, które Bóg
wskazał, Abraham zbudował tam ołtarz, ułożył na nim drwa i
związawszy syna swego Izaaka położył go na tych drwach na
ołtarzu. Potem Abraham sięgnął ręką po nóż, aby zabić swego
syna.
Ale
wtedy anioł Pana zawołał na niego z nieba i rzekł: „Abrahamie!”
A on rzekł: „Oto jestem”. Powiedział mu: „Nie podnoś ręki
na chłopca i nie czyń mu nic złego! Teraz poznałem, że boisz się
Boga, bo nie odmówiłeś Mi nawet twego jedynego syna”.
Abraham,
obejrzawszy się poza siebie, spostrzegł barana uwikłanego rogami w
zaroślach. Poszedł więc, wziął barana i złożył w ofierze
całopalnej zamiast swego syna. I dał Abraham miejscu temu nazwę
„Pan widzi”. Stąd to mówi się dzisiaj: „Na wzgórzu Pan się
ukazuje”.
Po
czym anioł Pana przemówił głośno z nieba do Abrahama po raz
drugi: „Przysięgam na siebie, mówi Pan, że ponieważ uczyniłeś
to, iż nie oszczędziłeś syna twego jedynego, będę ci
błogosławił i dam ci potomstwo tak liczne jak gwiazdy na niebie i
jak ziarnka piasku na wybrzeżu morza; potomkowie twoi zdobędą
warownie swych nieprzyjaciół. Wszystkie ludy ziemi będą sobie
życzyć szczęścia na wzór twego potomstwa, dlatego że usłuchałeś
mego rozkazu”.
Abraham
wrócił do swych sług i wyruszywszy razem z nimi w drogę, poszedł
do Beer – Szeby. I mieszkał Abraham nadal w Beer – Szebie.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus
wsiadł do łodzi, przeprawił się z powrotem i przyszedł do swego
miasta. I oto przynieśli Mu paralityka, leżącego na łożu. Jezus
widząc ich wiarę, rzekł do paralityka: „Ufaj, synu, odpuszczają
ci się twoje grzechy”. Na to pomyśleli sobie niektórzy z
uczonych w Piśmie: „On bluźni”.
A
Jezus, znając ich myśli, rzekł: „Dlaczego złe myśli nurtują w
waszych sercach? Cóż bowiem jest łatwiej powiedzieć: «Odpuszczają
ci się twoje grzechy», czy też powiedzieć: «Wstań i chodź»?
Otóż żebyście wiedzieli, iż Syn Człowieczy ma na ziemi władzę
odpuszczania grzechów”, rzekł do paralityka: „Wstań, weź
swoje łoże i idź do domu”.
On
wstał i poszedł do domu. A tłumy ogarnął lęk na ten widok i
wielbiły Boga, który takiej mocy udzielił ludziom.
Kiedy z uwagą
wsłuchujemy się w dzisiejsze czytania mszalne, to jakoś tak mocno
wybija się na pierwszy plan temat ludzkich myśli.
W
Ewangelii mamy to powiedziane wprost, że uczeni w Piśmie źle
myśleli o Jezusie,
oskarżając Go wewnątrz swych serc o
bluźnierstwo. Nie pierwszy raz zresztą, ale tutaj nie zostało to
przez nich powiedziane, tylko pomyślane, co w niczym nie
przeszkodziło Jezusowi, aby do tego nie wyrażonego wprost
stanowiska mógł się odnieść. I odniósł się bardzo
wyraźnie,
wprost pytając, dlatego złe myśli nurtują Jego
rozmówców.
W
pierwszym czytaniu z kolei nic na ten temat nie mamy powiedziane
wprost,
ale kiedy widzimy Abrahama, jak z umiłowanym,
wytęsknionym, jedynym synem idzie na miejsce, które Pan mu wskaże,
aby tam tego właśnie syna złożyć w ofierze, to samo wręcz
nasuwa się skojarzenie, pytanie: co on wtedy musiał myśleć?
Wszystko
to bowiem, co się działo i co się miało za chwilę dokonać,
przeczyło jakiejkolwiek logice, a wręcz – sprawiedliwości i
miłosierdziu Boga.
Bo przecież to nikt inny jak Bóg dał
Abrahamowi syna w tak późnym wieku – co już samo w sobie było
czymś niezrozumiałym i po ludzku trudnym do uwierzenia. I dlatego w
momencie, w którym Bóg obiecał mu go, ten z
niedowierzaniem uśmiechał się
pod nosem, co szybko
zostało zauważone i w pewien sposób przez Boga skarcone.
Uwierzył
zatem Abraham, ucieszył się spełnieniem obietnicy, a tu –
totalny szok.
Trzeba oddać syna, złożyć go w ofierze.
Oczywiście, Abraham ani przez moment nie zastanawiał się, czy ma
tę Bożą wolę wypełnić, czy nie. Natomiast z całą pewnością,
kiedy już szedł z synem, a do tego jeszcze syn zaczął mu
zadawać różne pytania
dotyczące tego, co ma nastąpić, to z
całą pewnością
w sercu ojca pojawiały się
rozliczne pytania.
Jakie?
Myślę,
że co do tego nikt z nas nie ma wątpliwości. Spróbujmy wyobrazić
sobie samych siebie w podobnej sytuacji. Zapewne, w myślach i w
sercu Abrahama dokonała się wtedy swoista walka:
z jednej
strony pragnienie absolutnego i bezwarunkowego wypełnienia woli
Bożej, z drugiej zaś – pytania o przyczynę takiego stanu
rzeczy, o przyczynę takiej, a nie innej decyzji Bożej.
Jak
wiemy, Abraham walkę tę wygrał – tę niewidzialną, wewnętrzną
walkę z samym sobą, bo oto Bóg, który znał jego myśli i jego
wewnętrzne nastawienia, z pewnością w sposób dyskretny wsparł
go w podjęciu właściwej decyzji,
a potem decyzję tę sowicie
wynagrodził.
Niestety,
tego samego w żaden sposób nie da się powiedzieć o uczonych w
Piśmie, którzy w swoich myślach, w swoich sercach też podjęli
walkę – ale z Jezusem,
któremu zarzucili bluźnierstwo. Jak
wiemy, Jezus odpowiedział im na ich myśli nie tylko słowem, ale
konkretnym czynem,
potwierdzającym Jego ogromną moc, a
jednocześnie zupełnie niweczącym złe myśli i niesprawiedliwe
oskarżenia, jakimi w swoich myślach obrzucali oni Jezusa.
To dzisiejsze Boże
Słowo, Kochani, stawia nam pytanie
o nasze życie duchowe,
o nasze życie wewnętrzne, o nasze myśli, o nasze wewnętrzne
nastawienia, o nasze duchowe zmagania… Z kim lub o co my się
zmagamy?
Czy w imię Jezusa i z pomocą Jezusa – ze swoimi
słabościami, z pokusami, ze swoją pychą, z grzechem; czy może
właśnie z samym Jezusem,
którego wypychamy ze swego wnętrza,
ze swoich myśli, albo któremu zarzucamy nienowoczesność,
nieatrakcyjność i jeszcze inne rzeczy?
Pamiętajmy,
że On zna nasze myśli. On wie, co się dzieje w naszych
sercach, o czym myślimy, o czym marzymy, do czego dążymy – On
to wszystko wie…
A to właśnie od tego, co dzieje się
wewnątrz naszego serca, w naszych myślach – zależy nasza
postawa na zewnątrz:
nasze odniesienie do Boga i do drugiego
człowieka.
Może
zatem warto zastanowić się dzisiaj – w kontekście usłyszanego
Słowa i w kontekście tego, iż Jezus wszystko o naszych myślach
wie – czy naszym myślom bliżej jest do tych,
które jak wierzymy miał Abraham, czy do tych, którymi „popisali
się” uczeni w Piśmie?
Co dzieje się w naszym sercu? Na ile
bogate jest nasze życie duchowe? Czy nie okazujemy się takimi –
przepraszam za wyrażenie – pustakami, którzy
sycą swoje serca tylko przelotnymi rozrywkami i jakimiś pustymi,
mało wartościowymi myślami? Co tak naprawdę dzieje się w naszym
wnętrzu – szczególnie w tych momentach najtrudniejszych lub
najbardziej niezrozumiałych?
Jak
Pan oceniłby te nasze myśli, gdyby stanął naprzeciwko mnie i
spojrzał nam w oczy? Czy wtedy moglibyśmy być z
tych swoich myśli dumni i liczyć na
nagrodę, czy – niestety?…

9 komentarzy

  • Szczęść Boże całej "blogorodzince".
    Zastanawiając się nad odpowiedzią na zadane przez księdza Jacka końcowe pytanie, zazdroszczę tak po ludzku, Abrahamowi bezgranicznego zaufania do Boga. Nie wiem czy potrafiłabym tak spokojnie przyjmować wolę Bożą, zwłaszcza tą trudną do zrozumienia moim umysłem. Jednocześnie wiara w to, że Bóg chce dla nas najlepszych rozwiązań, pozwala mi ze spokojem czekać na "spełnienie" próśb zanoszonych codziennie w intencji mojej wnusi (chrzest) i jej rodziców. Taki obrót sprawy bardzo boli, ale czekam na wolę Pana. Może to jeszcze nie jest dla nich odpowiedni czas?
    Codzienne "Ojcze Nasz…" o 20.00 odmawiam obowiązkowo i łączę się duchowo z moją "blogorodzinką". Przypomina mi o tym alarm ustawiony w komórce. Zdarza się też często, że jeśli o tej godzinie znajduję się w gronie znajomych, odmawiamy tę modlitwę razem.
    Z Panem Bogiem
    Mirka od Ojca Pio.

  • A gdyby to Bóg od ksiedza czy ode mnie zażadał takiej ofiary jak od Abrahama dlaczego miłośc musi kroczyc taka droga pełna prób i burz w sercu i tak mija nas lub przechodzi nie zauwazona przez nas.Czy tak chciał dla nas Bóg czy nasze życie jest zgodne z Jego Wolą jesli tak możemy spać spokojnie
    Baska

  • i noszę ten ból w sercu jak cierń już 20 rok i nikt nie jest w stanie mi go odjąć modlitwa pomaga go przetrzymać w sercu gdy pytam Boga dlaczego w tym wieku i najpiękniejsze lata przechodzą jak bolesne tajemnice różańca mój Anioł uczy mnie pokory i Bóg odpowiada ze mój ból leczy ,,Go" z grzechu i przyjmuje w ofierze co wycierpiałam aby miłość ukrzyżowana i krew przelana na krzyżu Chrystusa ogarnęła jego nędze i dokonała przemiany życia.Tak mówię Boże niech Twoja wola się stanie aby ojciec nie poszedł na zatracenie za życie jakie wiódł co w Bożych oczach nic nie było warte..i minął 20 rok i ból ustał a ojciec porzucił życie syna marnotrawnego dziś już jest innym człowiekiem a za troskę jaka okazuje mu płyną mu przez telefon łzy które kryje bo tak po ludzku kto by chciał z nim rozmawiać ale to miłość i ufność w Boże miłosierdzie i ofiara Chrystusa czy gotowość Abrahama do niej przemienia ludzkie serca…Bóg zapłać
    Sylwia

  • nalezy sobie i innym zyczyć wiary Abrahama w Boga i w Jego miłość miłosierną aby Bog i w dzisiejszych czasach sodomy i gomory rozwiązłości i ponownych cywilnych związków czy życia na kocią łapę znalazł sprawiedliwych miarą Abrahama

  • O 20.00, podobnie jak Mirce, dyskretny alarm w telefonie daje znać, że czas na "Ojcze Nasz" :).
    Tak trochę krotochwilnie o Abrahamie – oczywiscie abstrahuję od dydaktycznej wartosci tej historii i całej historii Zbawienia:) – ale jemu było łatwiej, bo Pan do niego mówił ;). Niemniej, gdyby do mnie jakis głos skierował prosbę o zamordowanie swojej córki (syna nie mam 😉 ), z pewnoscią udałbym się do egzorcysty. A na serio: Abraham – człowiek wiary, niezłomny do końca w zaufaniu Bogu i Boga stawiajacy na pierwszym miejscu, za co zawsze jest nagroda :).
    Pozdrawiam serdecznie
    R.

  • Piszemy tu o rzeczach pięknych, ale momentami faktycznie bardzo trudnych. Niech Pan sam nauczy nas wierzyć. I niech ciągle daje nam znaki swojej bliskości, bo chyba bardzo ich potrzebujemy. Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.