Wspomnienie bł. Karoliny Kózkówny, dziewicy i męczennicy
(Ap 3,1-6.14-22)
Ja Jan usłyszałem Pana mówiącego do mnie: Aniołowi Kościoła w Sardach napisz: To mówi Ten, co ma Siedem Duchów Boga i siedem gwiazd: Znam twoje czyny: masz imię, które mówi, że żyjesz, a jesteś umarły. Stań się czujnym i umocnij resztę, która miała umrzeć, bo nie znalazłem twych czynów doskonałymi wobec mego Boga. Pamiętaj więc, jak wziąłeś i usłyszałeś, strzeż tego i nawróć się! Jeśli więc czuwać nie będziesz, przyjdę jak złodziej, i nie poznasz, o której godzinie przyjdę do ciebie. Lecz w Sardes masz kilka osób, co swoich szat nie splamiły; będą chodzić ze Mną w bieli, bo są godni. Tak szaty białe przywdzieje zwycięzca, i z księgi życia imienia jego nie wymażę. I wyznam imię jego przed moim Ojcem i Jego aniołami. Kto ma uszy, niechaj posłyszy, co mówi Duch do Kościołów. Aniołowi Kościoła w Laodycei napisz: To mówi Amen, Świadek wierny i prawdomówny, Początek stworzenia Bożego: Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś. Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust. Ty bowiem mówisz: Jestem bogaty, i wzbogaciłem się, i niczego mi nie potrzeba, a nie wiesz, że to ty jesteś nieszczęsny i godzien litości, i biedny i ślepy, i nagi. Radzę ci kupić u mnie złota w ogniu oczyszczonego, abyś się wzbogacił, i białe szaty, abyś się oblókł, a nie ujawniła się haniebna twa nagość, i balsamu do namaszczenia twych oczu, byś widział. Ja wszystkich, których kocham, karcę i ćwiczę. Bądź więc gorliwy i nawróć się! Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną. Zwycięzcy dam zasiąść ze Mną na moim tronie, jak i Ja zwyciężyłem i zasiadłem z mym Ojcem na Jego tronie. Kto ma uszy, niechaj posłyszy, co mówi Duch do Kościołów.
(Łk 19,1-10)
Jezus wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto. A był tam pewien człowiek, imieniem Zacheusz, zwierzchnik celników i bardzo bogaty. Chciał on koniecznie zobaczyć Jezusa, kto to jest, ale nie mógł z powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu. Pobiegł więc naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić. Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu. Zeszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany. A wszyscy, widząc to, szemrali: Do grzesznika poszedł w gościnę. Lecz Zacheusz stanął i rzekł do Pana: Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie. Na to Jezus rzekł do niego: Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło.
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Pozdrawiam z Syberii.
Mam dla Was złą wiadomość – którą już znacie – przez kilka dni jesteście skazani na mnie. Mogę tylko rozumiejąc Wasze trudne położenie, zgodzić się, że przez te dni nie będziecie czytać. Ale jeśli ktoś ma na tyle odwagi i zdolności do wyrzeczeń, że jest gotów spróbować, to zapraszam do wspólnego kroczenia drogą wiary wyznaczoną nam przez słowo Boże w tym tygodniu.
W modlitwie pamiętajmy o Ks. Jacku przeżywającym swoje rekolekcje. Prośmy o moc, światło Ducha Św. dla niego. Można np. w modlitwie różańcowej dziś taką intencję wzbudzić.
U nas tu zima w pełni, w niedzielę wracając z Kogałymu zauważyłem, jak dotąd – tej zimy, rekordowo niską temperaturę – o taką…
A wczoraj i dziś napadało tyle śniegu, że mogę się z Wami podzielić.
A co dziś w słowie?
Co zrobił Zacheusz? – Wszedł na drzewo… Można i tak to określić, jednak jego dziwny czyn ma też sens alegoryczny, nieco głębszy, niż bieganie po drzewach dorosłego, poważnego faceta. On wzniósł się ponad przeciętność – przeciętność własnego życia i przeciętność innych, ogólnie przyjętą normę, ogólnie przyjęty sposób zachowania, wzniósł się ponad to.
Dzięki temu i właśnie wtedy – zobaczył Jezusa a Jezus zwrócił uwagę na niego.
Właśnie wtedy, gdy wzniósł się ponad przeciętną.
Wezwanie do wznoszenia się ponad przeciętną znajdujemy dziś wiele razy w liturgii. Listy do Kościołów, w Apokalipsie św. Jana Apostoła, to przecież jest jedno wielkie wezwanie do wznoszenia się ponad przeciętną…
„Znam twoje czyny: masz imię, które mówi, że żyjesz, a jesteś umarły. Stań się czujnym i umocnij resztę, która miała umrzeć, bo nie znalazłem twych czynów doskonałymi wobec mego Boga”.
„Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust”.
„Ja wszystkich, których kocham, karcę i ćwiczę. Bądź więc gorliwy i nawróć się! Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną. Zwycięzcy dam zasiąść ze Mną na moim tronie, jak i Ja zwyciężyłem i zasiadłem z mym Ojcem na Jego tronie”.
Proponuję poczytać sobie te słowa po kilka razy, zamyśleć się nad nimi – ile tam treści, głębi, Bożego wezwania – właśnie do owej nieprzeciętności.
A jakim wezwaniem do wspięcia się ponad przeciętną jest postać bł. Karoliny, dzisiejszej patronki.
Jest do wezwanie przede wszystkim do życia w czystości, do bronienia swojej czystości – to jakby obraz do dzisiejszych słów z Apokalipsy: „…masz kilka osób, co swoich szat nie splamiły; będą chodzić ze Mną w bieli, bo są godni”. Czy my jesteśmy, będziemy wśród owych kilku osób?
Jednak oprócz tego aktu męczeństwa, owej wierności Bogu przez oddanie życia, Karolina zdobyła świętość nieprzeciętnym życiem. Oto fragment biografii:
„Karolina od najmłodszych lat ukochała modlitwę i starała się wzrastać w miłości Bożej. Nie rozstawała się z otrzymanym od matki różańcem – modliła się nie tylko w ciągu dnia, ale i w nocy. We wszystkim była posłuszna rodzicom, z miłością i troską opiekowała się licznym młodszym rodzeństwem. W 1906 roku rozpoczęła naukę w ludowej szkole podstawowej, którą ukończyła w 1912 roku. Potem uczęszczała jeszcze na tzw. naukę dopełniającą trzy razy w tygodniu. Uczyła się chętnie i bardzo dobrze, z religii otrzymywała zawsze wzorowe oceny, była pracowita i obowiązkowa.
Do Pierwszej Komunii św. przystąpiła w roku 1907 w Radłowie, a bierzmowana została w 1914 r. przez biskupa tarnowskiego Leona Wałęgę w nowo wybudowanym kościele parafialnym w Zabawie.
Duży wpływ na duchowy rozwój Karoliny miał jej wuj, Franciszek Borzęcki, bardzo religijny i zaangażowany w działalność apostolską i społeczną. Siostrzenica pomagała mu w prowadzeniu świetlicy i biblioteki, do której przychodziły często osoby dorosłe i młodzież. Prowadzono tam kształcące rozmowy, śpiewano pieśni religijne i patriotyczne, deklamowano utwory wieszczów.
Karolina była urodzoną katechetką. Nie poprzestawała na tym, że poznała jakąś prawdę wiary lub usłyszała ważne słowo; zawsze spieszyła, by przekazać je innym. Katechizowała swoje rodzeństwo i okoliczne dzieci, śpiewała z nimi pieśni religijne, odmawiała różaniec i zachęcała do życia według Bożych przykazań. Wrażliwa na potrzeby bliźnich, chętnie zajmowała się chorymi i starszymi. Odwiedzała ich, oddając im różne posługi i czytając pisma religijne. Przygotowywała w razie potrzeby na przyjęcie Wiatyku. W swojej parafii była członkiem Towarzystwa Wstrzemięźliwości oraz Apostolstwa Modlitwy i Arcybractwa Wiecznej Adoracji Najświętszego Sakramentu.”
Piękne świadectwo życia – w tak młodym wieku, jednak – wspięła się na sykomorę życia, aby zobaczyć Jezusa i dać się zauważyć przez niego – wspięła się ponad przeciętną.
A my?
Czy nie boimy się wychodzić ponad przeciętność, podejmować wyzwań, pójść pod prąd, nie bać się osądów, że będą się z nas śmiać…
W jakim wymiarze mamy wychodzić ponad przeciętność?
Warto tu wrócić do niedzielnej przypowieści o talentach, zobaczyć swój talent, spróbować pójść w tym kierunku – za swoim talentem, tym co Bóg szczególnego dał mi – spróbować odważnie w tym kierunku wyjść ponad przeciętność.
To może być coś bardzo prostego, a jednak…
Bardzo prosty przykład z dzisiaj.
Jest u nas w parafii pan Edward – dla podkreślenia jego polskich korzeni mówimy na niego „pan”. Mówi po polsku, choć jest to dosyć specyficzny polski. Pochodzi z terenów dzisiejszej Ukrainy.
Dziś rano, w czasie Mszy nawet, przychodziły mi myśli, co zrobić z tym śniegiem przed kościołem, którego dużo napadało przez ostatnią dobę… I oto zaraz po zakończeniu Mszy zjawia się pan Edward – dziś mam wolny dzień w pracy, przyszedłem poodśnieżać. Dziś cały dzień będę się tym zajmował.
Pan Edward potrafi przyjść po pracy i coś zrobić przy kościele, niedawno razem kupiliśmy odśnieżarkę do kościoła – oprócz tego, że pomógł ją kupić, znalazł transport, żeby ją przewieźć, to jeszcze dał sporo własnych pieniędzy na zakup owej maszyny.
I tak sobie dziś pomyślałem – to jest człowiek, który rozwija swój talent – umie dużo zrobić, złota rączka, ale jednocześnie chce tym talentem posłużyć wspólnocie. Wychodzi ponad przeciętną. Wielu prosisz o pomoc, ogłaszasz i nie ma reakcji… On umie i po pracy przyjechać, żeby pomóc – jemu się chce.
Myślę sobie, jeśli by mieć w parafii kilka takich osób, chyba żadnych problemów by nie było.
A każdy ma tutaj swój talent – ważne, aby go rozwijać.
Pomyślmy – jaki ja mam talent, który mogę rozwijać?
Czy mi się chcę?
Co znaczy dla mnie – dziś – wspiąć się ponad przeciętną?
Pozdrawiam.
O Zacheuszu mieliśmy pierwszą katechezę na rekolekcjach w sobotę.
1. Zacheusz chciał zobaczyć Jezusa ( pragnienie )
2. Zrobił wszystko, aby zobaczyć Jezusa ( czyn, trud, narażenie się )
3. Przyjęcie propozycji Jezusa na wieczerzę w swoim domu ( był przygotowany na zmiany w swoim życiu)
4. Przyjął Jezusa do swojego domu, zawarł przymierze z Jezusem, dostał nowe życie.
Mnie w Ewangelii zdziwiło, że Jezus powiedział "muszę się zatrzymać w Twoim domu" ale i dało nadzieję, że i do mojego domu może przyjść Pan.
Czytajac Slowo Boże za kazdym razem zawsze cos nowego do mnie dociera.Zacheusz we wczorajszej Ewangelii chciał KONIECZNIE zobaczyc JEZUSA. Jezus MUSIAL sie u niego zatrzymac.Ten zas z POSPIECHEM zszedł i przyjal GO z RADOŚCIĄ.
Księże Marku, to, że ksiądz będzie teraz z nami, to żadna zła wiadomość. Proszę nigdy więcej tak nie myśleć i nie mówić. Gdyby zabrakło księdza na tym blogu, to wtedy byłaby zła wiadomość i wcale się nie podlizuję 🙂 Ania.
Wszystkie Anny 🙂 i na pewno, wszyscy czytelnicy tego bloga, myślą zapewne, podobnie. Księże Marku, proszę nigdy tak nie pisać a nawet myśleć tak nie wolno!. Jest nam Ksiądz potrzebny i doceniamy Księdza pracę tam na dalekiej Syberii i tu na blogu. Niech Bóg błogosławi i wspiera każdego dnia.
I ja podpisuję się pod pod tym, co napisaly Anny.
Prosimy o więcej zdjęć Serdecznie pozdrawiam 🙂
Dobrze, że tak wiele Osób zgadza się ze mną w kwestii udziału Księdza Marka w ubogacaniu naszego bloga. Pozdrawiam! Ks. Jacek