On sam – tu i teraz – Jezus Chrystus!

O
Niech
będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu wczorajszym, w
wieku osiemdziesięciu
lat, w
sześćdziesiątym trzecim
roku życia zakonnego, w
pięćdziesiątym siódmym
roku kapłaństwa odszedł
do Pana
Ojciec
Profesor
Doktor
habilitowany

Bronisław
Wenanty
Zubert,

franciszkanin,
mój Profesor na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim i Promotor mojego
doktoratu.
Wieczny odpoczynek racz Mu dać Panie…

A
oto dzisiaj przeżywamy
Uroczystość Bożego Ciała. Przypominam, że katolicy dzisiaj mają
moralny i prawny obowiązek uczestniczenia we Mszy Świętej. Udział
w samej procesji nie wystarczy, natomiast
udział w procesji nie jest obowiązkowy. Tylko we Mszy Świętej.
Myślę jednak, że prawdziwi przyjaciele Jezusa nie będą
się kierować
jedynie moralnym nakazem, ale potrzebą kochającego serca!
I
na takie właśnie głębokie i religijne przeżywanie dzisiejszej
Uroczystości – niech
Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty.
Amen
Gaudium
et spes! Ks. Jacek
Uroczystość
Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa,
do
czytań: Wj 24,3–8; Hbr 9,11–15; Mk 14,12–16.22–26
CZYTANIE
Z KSIĘGI WYJŚCIA:
Mojżesz
wrócił z góry i obwieścił ludowi wszystkie słowa Pana i
wszystkie Jego zlecenia. Wtedy cały lud odpowiedział jednogłośnie:
„Wszystkie słowa, jakie powiedział Pan, wypełnimy”.
Spisał
więc Mojżesz wszystkie słowa Pana. Nazajutrz wcześnie rano
zbudował ołtarz u stóp góry i postawił dwanaście stel,
stosownie do liczby dwunastu pokoleń Izraela. Potem polecił
młodzieńcom synów Izraela złożyć ofiarę całopalną i ofiarę
biesiadną z cielców.
Mojżesz
zaś wziął połowę krwi i wylał ją do czar, a drugą połową
krwi skropił ołtarz. Wtedy wziął Księgę Przymierza i czytał ją
głośno ludowi. I oświadczyli: „Wszystko, co powiedział Pan,
uczynimy i będziemy posłuszni”.
Mojżesz
wziął krew i pokropił nią lud, mówiąc: „Oto krew przymierza,
które Pan zawarł z wami na podstawie wszystkich tych słów”.
CZYTANIE
Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:
Bracia:
Chrystus, zjawiwszy się jako arcykapłan dóbr przyszłych, przez
wyższy i doskonalszy, i nie ręką, to jest na tym świecie
uczyniony przybytek, ani nie przez krew kozłów i cielców, lecz
przez własną Krew wszedł raz na zawsze do Miejsca Świętego
zdobywszy wieczne odkupienie.
Jeśli
bowiem krew kozłów i cielców oraz popiół z krowy, którymi
skrapia się zanieczyszczonych, sprawiają oczyszczenie ciała, to o
ile bardziej Krew Chrystusa, który przez Ducha wiecznego złożył
Bogu samego siebie jako nieskalaną ofiarę, oczyści wasze sumienia
z martwych uczynków, abyście służyć mogli Bogu żywemu.
I
dlatego jest Pośrednikiem Nowego Przymierza, ażeby przez śmierć,
poniesioną dla odkupienia przestępstw, popełnionych za pierwszego
przymierza, ci, którzy są wezwani do wiecznego dziedzictwa,
dostąpili spełnienia obietnicy.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
W
pierwszy dzień Przaśników, kiedy ofiarowano Paschę, zapytali
Jezusa Jego uczniowie: „Gdzie chcesz, abyśmy poszli poczynić
przygotowania, żebyś mógł spożyć Paschę?”
I
posłał dwóch spośród swoich uczniów z tym poleceniem: „Idźcie
do miasta, a spotka się z wami człowiek, niosący dzban wody.
Idźcie za nim i tam, gdzie wejdzie, powiedzcie gospodarzowi:
«Nauczyciel pyta: Gdzie jest dla Mnie izba, w której mógłbym
spożyć Paschę z moimi uczniami?» On wskaże wam na górze salę
dużą, usłaną i gotową. Tam przygotujcie dla nas”. Uczniowie
wybrali się i przyszli do miasta, gdzie znaleźli, tak jak im
powiedział, i przygotowali Paschę.
A
gdy jedli, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go
i dał im mówiąc: „Bierzcie, to jest Ciało moje”. Potem wziął
kielich i odmówiwszy dziękczynienie dał im, i pili z niego
wszyscy. I rzekł do nich: „To jest moja Krew Przymierza, która za
wielu będzie wylana. Zaprawdę powiadam wam: Odtąd nie będę już
pił z owocu winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy pić go będę
nowy w królestwie Bożym”.
Po
odśpiewaniu hymnu wyszli w stronę Góry Oliwnej.
Między
wydarzeniem, opisanym w Księdze Wyjścia, w dzisiejszym pierwszym
czytaniu, a tym, które usłyszeliśmy w Ewangelii, istnieje jakaś
wyczuwalna łączność.
Oto
Mojżesz wchodzi na górę, na spotkanie z Bogiem, rozmawia z Nim, po
czym przekazuje ludowi wszystkie słowa Pana. Następnie
składana jest ofiara – ofiara całopalna ze zwierząt – i
odczytywane są słowa Boże z Księgi Przymierza.
Z
kolei Apostołowie pytają, gdzie mają przygotować Paschę.
Otrzymują wyraźne wskazówki Jezusa, według których postępują.
Przygotowują wieczerzę, w czasie której Jezus modli się, odmawia
błogosławieństwo, po czym daje uczniom chleb i wino jako
swoje Ciało i Krew.
Następnie odśpiewany zostaje hymn, po
którym Jezus z uczniami wychodzi w stronę Góry Oliwnej.
A potem – jak dobrze wiemy – składa w ofierze swoje własne
życie
za zbawienie świata, za zbawienie człowieka.
I
zarówno wydarzenie starotestamentalne, jak i to opisane w Ewangelii,
zawiera w sobie nakaz kontynuacji, nakaz bardzo określonego
postępowania, na który członkowie narodu wybranego odpowiadają –
jak słyszeliśmy – dwukrotnym zapewnieniem: Wszystkie słowa,
jakie powiedział Pan, wypełnimy.
[…] Wszystko,
co powiedział Pan, uczynimy i będziemy posłuszni.
Do
swoich zaś Apostołów Jezus mówi: Bierzcie, to jest Ciało
moje.
[…] To jest moja Krew przymierza… A w
innym miejscu zapisano jeszcze jedno polecenie: To czyńcie na
moją
pamiątkę!
Jak
wiemy, te nakazy Jezusa Kościół skrupulatnie wypełnia od dwóch
tysięcy lat: bierze Jego Ciało i spożywa, bierze Jego Krew i
pije. Czyni to na Jego
pamiątkę. Na czym więc
polega łączność między dwoma opisanymi dzisiaj wydarzeniami?
Pomaga
nam to zrozumieć Autor Listu do Hebrajczyków, gdy mówi w drugim
czytaniu: Chrystus, zjawiwszy się jako Arcykapłan
dóbr przyszłych, przez wyższy i doskonalszy, i nie ręką, to jest
nie na tym świecie uczyniony przybytek, ani nie przez krew kozłów

i cielców, lecz przez własną Krew
wszedł raz na zawsze do miejsca Świętego,
zdobywszy
wieczne odkupienie.
Właśnie,
ofiary starotestamentalne były zapowiedzią tego, czego Jezus
dokonał w sposób o wiele pełniejszy,
w sposób całkowity,
składając swoje życie w ofierze. A każda Msza Święta jest nie
tylko wspomnieniem tej Ofiary, ale jej urzeczywistnieniem. W
czasie każdej Mszy Świętej Jezus, w sposób niekrwawy, składa
właśnie w tym momencie swoje życie w ofierze za
zbawienie człowieka.
I tak jest od dwóch tysięcy lat.
W
tę ciągłość, w tę Tradycję, wchodzimy i my, uczestnicząc w
każdej Mszy Świętej,
a już
szczególnie – uczestnicząc dzisiaj we Mszy Świętej,
sprawowanej ku uczczeniu tej niezwykłej tajemnicy obecności Boga
Człowieka pod postaciami chleba i wina. Czy my w to jednak
wierzymy?
Czy
zdajemy sobie sprawę z tego, w czym uczestniczymy? Czy jesteśmy w
stanie powtórzyć za narodem wybranym:
Wszystko, co powiedział Pan, uczynimy i
będziemy posłuszni
? Czy słowa Jezusa: Bierzcie,
to jest Ciało moje; To czyńcie na moją
pamiątkę
– traktujemy jako skierowane indywidualnie do siebie? Czy może
tylko do księży?
To
ważne pytania, Kochani, bo można żyć tymi Tajemnicami, ale
równie dobrze można żyć całkowicie obok nich, a tylko
zapewniać o swoim chrześcijaństwie i spełniać same praktyki.
Trzeba nam często o tym myśleć, a szczególnie dzisiaj – właśnie
dzisiaj, w tę przepiękną Uroczystość, która w środkach
przekazu głównego nurtu zostanie znowu sprowadzona do kilku
wzmianek o tradycyjnej procesji i o długim weekendzie.
Ewentualnie jeszcze usłyszymy, jakie to kwestie polityczne
podjęli poszczególni biskupi w czasie homilii, wygłaszanych na
zakończenie procesji…
Mając
taki medialny obraz, my – prawdziwi przyjaciele Jezusa – winniśmy
na całą sprawę spojrzeć mądrzej. Nie wolno nam tak
istotnego wymiaru dzisiejszego święta sprowadzić do kilku tego
typu frazesów, ale musimy wejść w głębię tej Tajemnicy.
Może
się bowiem i nam tak zdarzyć, że oto uroczyście adorujemy
Najświętszy Sakrament, podążamy za Nim w procesji, wszyscy
jesteśmy odświętnie
ubrani, niesi
one są wszystkie sztandary
i chorągwie,
dzieci sypią
kwiatki, rozlega się piękny śpiew, całości towarzyszy paradna
obstawa i oprawa muzyczna, a w tym
wszystkim nagle okazuje się, że wszyscy
zapomnieli… o Jezusie!
Ot,
taki drobiazg, nieprawdaż?…
Co
by nie mówić, to w założeniach wszystko to, co się tu dziś –
i nie tylko dziś – dokonuje, to wszystko dla Niego, dla
Jezusa!
I ze względu na Niego.
Tylko
czy my o
tym naprawdę pamiętamy?
Czy mamy pełną tego
świadomość? I czy zawsze,
kiedy przychodzimy do świątyni, kiedy uczestniczymy we Mszy
Świętej, kiedy słuchamy Bożego słowa, a także kiedy dzisiaj tak
podniośle
przeżywamy Uroczystość Bożego Ciała i uczestniczymy w procesji –
czy w każdej z tych sytuacji naprawdę myślimy o Jezusie?
Czy On jest naprawdę
w centrum
tego wszystkiego, co
się na płaszczyźnie religijnej dzieje?
Ja
wiem, że to, o czym tu teraz mówię, może się wydawać dziwne,
niewiarygodne, paradoksalne, a
dla niektórych – w ogóle może niemądre. I pewnie niektórzy
stwierdzą, że oto Ksiądz
szuka na siłę problemu
tam, gdzie go nie ma, albo czepia się
dobrych i spokojnych ludzi,
którzy systematycznie chodzą do kościoła, systematycznie – albo
przynajmniej dość często – przyjmują Komunię Świętą,
przystępują do innych
Sakramentów i generalnie
dobrze nastawieni
do wiary i do
Kościoła…
Moi
Drodzy, to nie jest żadne czepianie się, ani szukanie problemu. Ale
możemy sobie chyba wyobrazić taką sytuację, w której
przychodzimy na imprezę imieninową,
na której jest bardzo wielu gości, samo przyjęcie jest bardzo
okazałe i bogato przygotowane, goście zajmują się sobą, jedzą i
piją, dobrze się bawią, a solenizant, na cześć którego
wszystko się odbywa, siedzi w kącie,
nie
zauważony przez nikogo i nikt mu nawet nie złożył życzeń.
Oczywiście,
aż tak drastycznej
sytuacji zapewne nikt nie doświadczył, chociaż na większości
dużych imprez imieninowych lub urodzinowych, czy choćby przyjęć
weselnych, raczej trudno jest dotrzeć do samego
solenizanta,
czy młodej pary,
żeby zamienić kilka słów. Jeżeli chce się taką rozmowę odbyć,
to lepiej jest umówić się na spokojne spotkanie
w małym gronie…
I
teraz chodzi o to, aby Jezus nie był takim właśnie
solenizantem, na którego cześć organizuje się wielkie
imprezy, a On sam pozostaje w cieniu. Nie! To właśnie On ma być
w centrum!
Kochani, czy tak właśnie jest?
Odpowiedzmy
sobie bardzo szczerze, czy kiedy patrzymy na białą Hostię,
którą kapłan wznosi w chwili Przeistoczenia, albo niesie w
monstrancji – czy myślimy w głębi serca, że to jest żywy i
prawdziwy Jezus?
Czy mamy to naprawdę w tym momencie w swojej
świadomości? I kiedy przyjmujemy Komunię Świętą – czy
myślimy o tym, że to Jezus naprawdę przychodzi do naszego
serca?
On sam, z całym swoim bóstwem i całym swoim majestatem!
I
kiedy się modlimy – czy naprawdę mamy w świadomości, że
klękamy przed Jezusem? I że On naprawdę jest przy nas,
patrzy nam w oczy i uważnie słucha tego, co chcemy Mu
powiedzieć… On naprawdę słucha – każdego słowa,
dlatego nie można mówić w pośpiechu byle czego, bez refleksji o
tym, co się mówi… I kiedy przystępujemy do Spowiedzi,
kiedy chrzczone są dzieci, kiedy przyjmujemy Namaszczenie Chorych –
czy mamy świadomość, że to sam Jezus dokonuje tych
wszystkich zbawczych działań? To On, naprawdę On – sam i
osobiście – działa i zbawia!
On tu jest obecny – i naprawdę
działa!
Moi
Drodzy, kiedy dzisiaj o tym sobie rozważamy, chciałbym wspomnieć
moją pierwszą pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Na jej
rozpoczęcie Przewodnik naszej Grupy, Ojciec Tomasz Kowalski,
franciszkanin, zadał nam pytanie, jakim „słowem–kluczem
należałoby określić naszą
pielgrzymk
ę i to wszystko, co w jej trakcie przeżywamy.
Jakie słowo – jedno słowo – najlepiej scharakteryzuje
i jednocześnie streści wszystkie te przeżycia?
Oczywiście,
zaczęliśmy się domyślać, padały różne propozycje: a to:
„chwała Boża”, a to: „dziękczynienie”, a to
znowu: „uwielbienie”, a to wreszcie: „dar Boży”…
Ojciec Tomasz z wyrozumiałością słuchał tych naszych propozycji
i potakująco kiwał głową, uznając generalną słuszność
naszych poszukiwań. Jednak wyraźnie nie to chciał usłyszeć…
A skoro nie usłyszał tego, co chciał, to w końcu wyjawił
nam, że tym poszukiwanym słowem jest słowo: „tutaj”…
Zdziwiliśmy
się na początku, ale po chwili refleksji – i po wyjaśnieniach
Ojca Tomasza – zgodziliśmy się, że faktycznie: to właśnie
tutaj Jezus żył, tymi drogami chodził, po tym
jeziorze pływał, a nawet chodził; w tych pomieszczeniach
bywał… Właśnie – tutaj! Nawet, jeżeli badacze i
przewodnicy toczą dyskusje na temat skali pewności i
wiarygodności
poszczególnych miejsc i pamiątek, to jednak nie
ma wątpliwości, że to jest ta ziemia – właśnie tutaj
– na której naprawdę żył, nauczał, czynił cuda, umarł i
zmartwychwstał Jezus Chrystus!
I
muszę Wam powiedzieć, Kochani, że to „słowo–klucz” bardzo
trafiło mi do przekonania, tak że w czasie drugiej
pielgrzymki to ja zadałem wszystkim takie samo pytanie. I do dzisiaj
jestem przekonany, że rzeczywiście – słowo to niesie bardzo
wiele treści
i mocno wpływa na przeżywanie pielgrzymki po
Ziemi Świętej.
Niech
to słowo i to przekonanie – choć oczywiście w nieco innym
kontekście – towarzyszy nam także dzisiaj. I zawsze, kiedy
przekraczać będziemy próg świątyni, i kiedy uczestniczyć
będziemy we Mszy Świętej,
i kiedy będziemy słuchać Bożego
słowa, i kiedy przyjmować będziemy Komunię Świętą, i kiedy
przyjmować będziemy inne Sakramenty, czy wreszcie kiedy będziemy
klękać do modlitwy – zawsze wtedy pamiętajmy: to Jezus
Chrystus!
Prawdziwy i żywy! Nie biała Hostia, nie uroczyste
obchody i piękne śpiewy, nie ksiądz ten, czy tamten – ale Jezus
Chrystus!
On sam! Żywy i prawdziwy! Tu i teraz!
Jeżeli
zatem chcemy powtórzyć za narodem wybranym: Wszystkie słowa,
jakie powiedział Pan, wypełnimy.
[…] Wszystko,
co powiedział Pan, uczynimy i będziemy posłuszni
,
to przede wszystkim musimy uwierzyć i zawsze pamiętać, że to
naprawdę On do nas mówi, i że to On naprawdę działa, i że to On
jest wśród nas naprawdę, bardzo realnie, wręcz namacalnie obecny:
On sam – tu i teraz – Jezus Chrystus!

4 komentarze

  • Często się słyszy, że chrześcijan coraz mniej, albo , że uważają się za chrześcijan , ale nie praktykujących ( co jest nielogiczne). Już o nie wierzących nie wspomnę.

    Nie wiem jak jest w Waszych parafiach, ale u mnie parafianie nie zawodzą. Na dzisiejszą uroczystość przyszło bardzo dużo osób.

    Było dziś bardzo gorąco, ale myślę, że pogoda jest najmniejszą przeszkodą, żeby nie przyjść. Pamiętam jak w którymś roku całą drogę się szło z parasolami i nie słyszałam narzekań ani dziś ani wtedy jak padało. Dużo ludzi stoi najpierw godzinę podczas Eucharystii, a potem dwie godziny drogi i i to albo gorąco (ani jednej chmurki dziś nie było) albo w deszczu.

    Więc może jest jeszcze nadzieja , że nie jest tak źle z nami chrześcijanami?

    I mam nadzieję że mimo Księdza obaw widzimy w tym białym opłatku Pana Jezusa, że zwracamy na to uwagę, (albo przynajmniej staramy się ), że pomimo wielu myśli na raz próbujemy się skupić na Panu Jezusie. I że przychodzimy tu dla Niego, a nie na pokaz!

    Pozdrawiam
    Gosia

  • Jeszcze taka refleksja: jakże daleko naród wybrany odchodził od swojego wybrania w swojej historii i jakże daleko odszedł od niego przez ostatnie 2 tys. lat….

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.