Ojcze Pio, wyzwól Europę!

O
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu wspomnienia Świętego Ojca Pio, w serdecznej modlitwie polecam całą Wspólnotę parafialną p.w. Świętego Ojca Pio w Warszawie, na Gocławiu. W tej Parafii przez rok pracowałem, ale do dziś noszę w sercu całą tę Wspólnotę życzliwych ludzi, na czele z Proboszczem i Duszpasterzami. Modlę się, aby w nowej świątyni – konsekrowanej w ostatnią niedzielę – jednoczyli się oni z Bogiem i pomiędzy sobą.
       A wstawiennictwu Ojca Pio – niezwykłego Świętego, który swoim odważnym świadectwem wiary, heroicznym zaufaniem Bogu i wielkim poświęceniem drugiemu człowiekowi potrząsnął światem, powierzam dzisiejszy świat, a konkretnie Europę, o czym wspominam w rozważaniu.
        Przez wstawiennictwo Ojca Pio proszę Boga, aby sam wziął nasze sprawy w swoje ręce i uratował nas przed nami samymi! Modlę się o jak najszybszy rozpad unii europejskiej (pisownia celowa) – instytucji przegranej, wypalonej, zepsutej, skorumpowanej, próżnej, bezbożnej, cynicznej i przestępczej! Modlę się o to, aby Europa zrzuciła z siebie ten zgniły i cuchnący gorset – a zaczęła oddychać zdrowym powietrzem chrześcijańskiej atmosfery!
           Taką intencję dołączam od dzisiaj do codziennej modlitwy: o rozpad unii europejskiej w obecnym kształcie i o powrót do chrześcijańskich korzeni i tradycji! O ile nie jest za późno… 
          Wzywam w tej modlitwie wstawiennictwa Świętego Ojca Pio!
                       Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Środa
25 Tygodnia zwykłego, rok I,
Wspomnienie
Św. Pio z Pietrelciny, Kapłana,
do
czytań: Ezd 9,5–9; Łk 9,1–6

CZYTANIE
Z KSIĘGI EZDRASZA:
Ja,
Ezdrasz, w czasie ofiary wieczornej podniosłem się z upokorzenia
mojego i w rozdartej szacie i płaszczu upadłem na kolana,
wyciągnąłem ręce moje do Pana Boga i rzekłem:
Boże
mój! Bardzo się wstydzę, Boże mój, podnieść twarz do Ciebie,
albowiem przestępstwa nasze wzrosły powyżej głowy, a wina nasza
sięga aż do nieba. Od dni ojców naszych aż po dziś dzień ciąży
na nas wielka wina. My, królowie nasi, kapłani nasi, zostaliśmy
wydani za nasze przestępstwa pod władzę królów krain tych, pod
miecz, w niewolę, na złupienie i na publiczne pośmiewisko, jak to
jest dziś.
A
teraz ledwo co na chwilę przyszło zmiłowanie, od Pana Boga
naszego, przez to, że pozostawił nam garstkę ocalonych, że w
swoim miejscu świętym dał nam dach nad głową, że Bóg nasz
rozjaśnił oczy nasze i że pozwolił nam w niewoli naszej trochę
odetchnąć, bo przecież jesteśmy niewolnikami. Ale w niewoli
naszej nie opuścił nas Bóg nasz, lecz dał nam znaleźć względy
u królów perskich, pozwalając nam odżyć, byśmy mogli wznieść
dom Boga naszego i odbudować jego ruiny, oraz dając nam ostoję w
Judzie i Jerozolimie”.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
ŁUKASZA:
Jezus
zawołał Dwunastu, dał im moc i władzę nad wszystkimi złymi
duchami i władzę leczenia chorób. I wysłał ich, aby głosili
królestwo Boże i uzdrawiali chorych.
Mówił
do nich: „Nie bierzcie nic na drogę: ani laski, ani torby
podróżnej, ani chleba, ani pieniędzy; nie miejcie też po dwie
suknie. Gdy do jakiego domu wejdziecie, tam pozostańcie i stamtąd
będziecie wychodzić. Jeśli was gdzie nie przyjmą, wyjdźcie z
tego miasta i strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo
przeciwko nim”.
Wyszli
więc i chodzili po wsiach, głosząc Ewangelię i uzdrawiając
wszędzie.

Dramatyczna
wręcz modlitwa Ezdrasza, jaką słyszymy w dzisiejszym pierwszym
czytaniu, wyraża jego ogromną ufność, pokładaną w Bogu.
Jakkolwiek bowiem musi on – zgodnie z prawdą – przyznać, że
winy,
jakimi naród obraża swego Boga, są wielkie, to
jednak dostrzega i to, że Bóg okazuje swojemu ludowi zmiłowanie i
ani na chwilę go nie opuszcza.
Owo
przyznanie się do win przyjmuje u Ezdrasza postać wyznania bardzo
emocjonalnego. Słyszeliśmy je przecież: Boże
mój! Bardzo się wstydzę, Boże mój, podnieść twarz do Ciebie,
albowiem przestępstwa nasze wzrosły powyżej głowy, a wina nasza
sięga aż do nieba. Od dni ojców naszych aż po dziś dzień ciąży
na nas wielka wina.

Czy
zdarzyło
nam się kiedyś
uczucie takiego wstydu przed Bogiem, że nie
mieliśmy śmiałości

– nawet w tym wymiarze zewnętrznym – spojrzeć
Mu w oczy,

a więc spojrzeć na tabernakulum, krzyż lub obraz? Czy mieliśmy
kiedyś takie poczucie totalnego
przygnębienia
z powodu swoich grzechów, iż nie mieliśmy odwagi wypowiedzieć do
Boga ani jednego słowa?…
Wydaje
się, że Ezdrasz chyba w takim właśnie położeniu był, gdy
wypowiadał słowa, których wysłuchaliśmy… I oto on sam zauważa
– i mówi o tym bardzo wyraźnie – że Bóg okazuje zmiłowanie i
jest stale ze swoim ludem pomimo
tego wszystkiego!
Słyszeliśmy
pełne nadziei słowa: A
teraz ledwo co na chwilę przyszło zmiłowanie, od Pana Boga
naszego;

oraz:
Bóg
nasz rozjaśnił oczy nasze i że pozwolił nam w niewoli naszej
trochę odetchnąć, bo przecież jesteśmy niewolnikami;

aby
wreszcie dojść do następującego wyznania: Ale
w niewoli naszej nie opuścił nas Bóg nasz, lecz dał nam znaleźć
względy u królów perskich, pozwalając nam odżyć, byśmy mogli
wznieść dom Boga naszego i odbudować jego ruiny, oraz dając nam
ostoję w Judzie i Jerozolimie.

Bóg
nie opuszcza człowieka w jego niewoli – zarówno tej duchowej,
jaką jest grzech,

jak i tej zewnętrznej,
jaką stanowią przeróżne zewnętrzne
przeszkody.
Ezdrasz
wskazuje dzisiaj na królów perskich, jako tych, którzy zniewalają
naród wybrany. Jednak doświadczenie życiowe pokazuje nam, że tych
zewnętrznych ucisków i nacisków może być bardzo
wiele – i to z każdej możliwej strony.

Zapewne
na takie właśnie sytuacje chciał
przygotować swoich uczniów

Jezus, kiedy wysyłał
ich, aby głosili Królestwo Boże i uzdrawiali chorych. Już na
samym początku, a więc – jeśli tak można powiedzieć – „na
starcie” dał
im moc i władzę nad wszystkimi złymi duchami i władzę leczenia
chorób.
A
w chwili,
gdy mieli wyruszać,
mówił
do nich: „Nie bierzcie nic na drogę: ani laski, ani torby
podróżnej, ani chleba, ani pieniędzy; nie miejcie też po dwie
suknie. Gdy do jakiego domu wejdziecie, tam pozostańcie i stamtąd
będziecie wychodzić. Jeśli was gdzie nie przyjmą, wyjdźcie z
tego miasta i strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo
przeciwko nim”.

Cóż
mogą oznaczać takie słowa? Nic innego, jak to właśnie, że On
sam, Jezus,
będzie z nimi zawsze i w każdej sytu
acji!
I
że Jego opieki nigdy im nie zabraknie.
Słuchając
tego pięknego przesłania, jakie zawiera w sobie dzisiejsza liturgia
słowa, być może gdzieś wewnętrznie
poddajemy je w wątpliwość,
myśląc
sobie, że jest ono chyba zbyt
piękne, aby było prawdziwe.

Bo skoro Bóg opiekuje się ludźmi i ani na chwilę ich nie
zostawia, to dlaczego
tyle trudności i przeciwności
ciągle
na nas spada?
Każdego
dnia musimy zmagać się z
tyloma wyzwaniami,

spośród
których z
wieloma sobie nie radzimy, z innymi sobie radzimy, ale jest nam
ciężko, a przecież nierzadko spadają na nas dodatkowo
różne
rozczarowania i przykrości ze
strony ludzi…
Również sytuacja, jaką obserwujemy na
świecie, wokół nas, a nawet w naszym własnym kraju,

czy na naszym lokalnym podwórku, nie napawa optymizmem. Gdzie
w tym wszystkim jest Bóg?

Po czym poznać, że jest obecny i że się naprawdę opiekuje?
Pytania
te są naprawdę ważne i zasadnicze, warto się z nimi zmierzyć,
natomiast poszukując na nie odpowiedzi, należałoby może zapytać
samych siebie, czy aby na pewno żadnych
znaków Bożej pomocy nigdy nie doświadczyliśmy?

Jeżeli uznamy, że jednak doświadczyliśmy – ale nawet jeżeli
stwierdzimy, że nie – to trzeba też zapytać, czy cały
czas jesteśmy w kontakcie z Bogiem?

Czy żyjemy w stanie łaski
uświęcającej,

czy zapraszamy Go do serca w Komunii Świętej, czy z Nim o
wszystkim i szczerze rozmawiamy?

Ale zawsze, a nie tylko wtedy, kiedy jakaś „podbramkowa”
sytuacja przyciśnie „do ściany” – zawsze?
Jeżeli
postaramy się o
takie zjednoczenie z Bogiem,

to z całą pewnością przekonamy się, że On także da
odczuć, że jest blisko.

I nawet, jeśli przyjdą takie lub inne trudności, jeżeli ze
strony ludzi

pojawią się przeróżne niesprawiedliwe wypowiedzi lub pretensje,
ale i różne
inne sytuacje
dadzą
się „we znaki”,

to jednak nigdy nie poczujemy takiego zupełnego
osamotnienia,

bo zawsze będzie pojawiała się w sercu owa świadomość, że Bóg
jest blisko, jest tuż, pomaga, wspiera, prowadzi…
A
wówczas nie będzie
potrzeba
panicznych
starań
o zabranie na życiową drogę: ani
torby podróżnej, ani chleba, ani pieniędz
y…
Gdyby
to wreszcie zrozumiał
świat…

Gdyby to wreszcie zrozumiała syta, próżna, zadufana w sobie, a
jednocześnie tak
bardzo pogubiona Europa…

Nie byłoby wówczas tych wszystkich bezmyślnych, czasami wręcz
histerycznych działań i wewnętrznie
sprzecznych
decyzji, jakie obserwujemy obecnie. Ale dzieje
się tak jak się dzieje, i tak
musi się dziać, bo tak jest
zawsze, kiedy człowiek zamiast
Bogu – ufa temu wszystkiemu,

czego Jezus właśnie kazał na drogę nie zabierać. Czy przyjdzie
opamiętanie?… Czy
nie będzie na nie za późno?…
Bardzo
mocno o to opamiętanie, a więc o szczere
zaufanie do Boga,

woła przykładem swego życia Patron
dnia dzisiejszego, Święty Ojciec Pio,

którego życiorys i sylwetkę duchową,
w dniu kanonizacji, czyli 16 czerwca 2002 roku, zaprezentował
Prefekt
Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych,
Kardynał
José Saraiva Martins,

zwracając
się do Papieża Jana Pawła II z prośbą o dokonanie
aktu
kanonizacji
Zakonnika.
Kardynał Prefekt mówił wtedy:

Ojciec
Pio z Pietrelciny urodził się 25 maja 1887 r
oku,
w ubogiej i skromnej rodzinie chłopskiej. Na
Chrzcie
otrzymał imię Franciszek,
które
uhonorował, idąc w ślady Biedaczyny z Asyżu. I tak w wieku prawie
szesnastu
lat porzucił wszystko i wstąpił do Zakonu
Braci Mniejszych Kapucynów,
w
którym przyjął imię Brat
Pio z Pietrelciny.
W
1904 roku
złożył śluby zakonne, a 10
sierpnia 1910 r
oku
został wyświęcony na kapłana

w katedrze w Benewencie. Z powodu kłopotów ze zdrowiem, przez kilka
lat pozostał w domu rodzinnym. W tym czasie Pan przez swe dary
i nadzwyczajne łaski przygotowywał go

do misji, którą miał wypełnić w
klasztorze w San Giovanni Rotondo,
dokąd
przybył w 1916 roku.
Wierny
swemu powołaniu, codziennie żył w przyjaźni z Bogiem, modlił się
i starał się
naśladować
Chrystusa — ubogiego, czystego, posłusznego.

Sprawowanie Mszy Świętej
i adoracja
Eucharystii
były źródłem jego zjednoczenia z Chrystusem i gorliwości w pracy
apostolskiej. Przy ołtarzu głęboko
przeżywał to, co celebrował.

Lud tłumnie przybywał, by doświadczyć żarliwości wiary Ojca
Pio.
W
1918 roku,
jego życie naznaczyły niezwykłe zjawiska
mistyczne, które
pozostawiły niezatarte ślady w jego duszy i na ciele. W homilii,
wygłoszonej 2 maja 1999 roku,
z okazji Beatyfikacji
Ojca Pio, Jego Świątobliwość powiedział, że «jego ciało,
naznaczone stygmatami, było świadectwem
głębokiej więzi między śmiercią a zmartwychwstaniem,
cechującej
tajemnicę paschalną».
Świętość
i charyzmaty Ojca Pio przyciągały dusze szukające Boga. Tysiące
osób w każdym wieku i ze wszystkich środowisk udawały się co
roku do San Giovanni Rotondo, aby uczestniczyć w sprawowanej przez
niego Mszy Świętej
i u niego się
wyspowiadać.

Ojciec Pio był bowiem wielkim apostołem konfesjonału.
Pełnił
w nim posługę
pięćdziesiąt osiem
lat,

rano i wieczorem, ofiarowując długie godziny tym, którzy do niego
przychodzili: mężczyznom i kobietom, osobom duchownym i świeckim,
bogatym i biednym, prostym i wykształconym, czynnym zawodowo i
emerytom, przybywającym z bliska i z daleka. Dla
wszystkich miał słowa nadziei.
Ta
posługa jest z pewnością jego największym
tytułem do chwały,

najjaśniejszym przykładem, jaki pozostawił kapłanom całego
świata, […].

Z
kapłańskiego serca Ojca Pio zrodził się ruch
grup modlitewnych,

pomyślanych jako «szkółki
wiary i ogniska miłości»,

które dziś dynamicznie rozwijają się w różnych częściach
świata.
Innym
cennym owocem miłości Ojca Pio jest «Dom
ulgi w cierpieniu»,

przez niego samego nazwany «świątynią modlitwy i wiedzy».
Na
Kalwarii,
która
jest «górą świętych», Ojciec Pio spędził
całe życie,

w szczególności zaś ostatnie lata, wypełnione cierpieniami
cielesnymi i moralnymi.

Jego stan pogorszył się w styczniu 1968 roku.
W
dniu 12
września tego samego roku napisał do Ojca Świętego Pawła VI:
«Potwierdzam swą
wiarę, swoje bezwarunkowe posłuszeństwo Twoim oświeconym
wskazówkom! Niech Pan sprawi, by zatryumfowała prawda».
W
dniu 22
września odprawił swoją ostatnią Mszę Świętą.
We wczesnych godzinach
23 września 1968 r
oku,
Ojciec Pio zmarł świątobliwie

w swym klasztorze, z różańcem w ręku i z imionami Jezusa i Maryi
na ustach.
Szeroka
sława świętości i cudów, jaka towarzyszyła mu za życia, wciąż
rosła po jego śmierci. Jego Świątobliwość powiedział, że «ten
pokorny Zakonnik
ze zgromadzenia kapucynów
zadziwił świat swoim życiem, oddanym bez reszty modlitwie i
słuchaniu braci».
Ojcze
Święty, Błogosławiony
Ojciec Pio nadal
zadziwia świat

i przybliża dusze do Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego.
Jego kanonizacja przyniesie
radość i nadzieję Ludowi Bożemu,

który w Świętych
widzi jak w zwierciadle światło Jezusa Odkupiciela.” Tak
mówił Prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, prezentując
sylwetkę nowego wówczas Świętego.
Wpatrzeni
w niezwykły
przykład świętości Ojca
Pio –
niezwykły, bo niezwykłe,
wręcz heroiczne
było jego zaufanie do Boga

– i
my także pragniemy uczyć się takiego zaufania. Stale
i wytrwale!
Zresztą, czy mamy
jakieś inne sensowne wyjście?

Jeżeli nie Bogu – to komu mamy zaufać, kto by nam na pewno pomógł
i na pewno nie zawiódł?… Ludziom?
Owszem, ale tylko
takim, którzy sami także ufają Bogu.
Pomyślmy:
– Czy
w każdej, nawet najtrudniejszej
sytuacji, staram się zaufać Bogu?
– Po
czym konkretnie widać to moje zaufanie?
– Czy
czasami nie próbuję
jednak poradzić sobie sam, bez Boga – myśląc, że tak będzie
prościej i skuteczniej?

Wyszli
więc i chodzili po wsiach, głosząc Ewangelię i uzdrawiając
wszędzie…

26 komentarzy

  • Serdecznie dziękuję za modlitwę w intencji parafii św. Ojca Pio :). Bóg zapłać!
    Co do drugiej sprawy, to źle się stało, że Polska wyłamała się z ustaleń Grupy Wyszehradzkiej: cóż politycy – niewolnicy nie mają ….

    • Robercie, jakoś specjalnie nie bronię decyzji rządu o uchodźcach, ale zwróć uwagę, że kraje Grupy Wyszehradzkiej mówią już innym tonem. Owszem, należy poddać pod dyskusję decyzję Polski wobez stanowiska ww. Grupy. Niemniej widać, że Czechy i Węgry idą w innym kierunku, powiedzielibyśmy "pod prąd" UE. Teraz tylko kwestia interpretacji tej decyzji: 1. Czesi i Węgrzy mają "jaja" i twardo mówią, co myślą, 2. Idą w innym kierunku, tj. Rosja (widać po wypowiedziach czołowych polityków czeskich i węgierskich), 3. mówią i robią co myślą, bo nie wierzą w sankcje UE (lub nie boją się ich). Może będzie okazja, żeby to zobaczyć:) Dawid

    • Czesi i Węgrzy po prostu dbają o swoje interesy :). Byłoby fajnie, gdyby w końcu Polska zaczęła również to robić, ale ….patrz mój post wyżej :). Nie widzę nic złego w tym, żeby prowadzić mądrą politykę gospodarczą i dogadywać się z Rosją, i z Chnami, i z USA, będąc jednocześnie członkiem UE. Wszak Niemcy tak robią :). Nord Stream jest tego najjaskrawszym przykładem, ale nie jedynym…..

    • Zgadzam się z Tobą. Niestety Nord Stream to nie tylko przykład dogadywania się Niemiec i Rosji w kontekście mądrej gospodarki, ale również decyzja ściśle geopolityczna. Swoista gra Putina, żeby odciąć państwa Europy Środkowej od gazu. Pamiętam scenę w TV, kiedy kanclerz Merkel krytykowała Putina za działalność na Ukrainie, a wieczorem media pokazały jak Putin wydaje przyjęcie z okazji urodzin G. Schroedera (byłego kanclerza Niemiec, obecnie szefa Nord Stream ze strony niemieckiej). W dalszym ciągu pozostajemy chyba naiwnym narodem (przykład obrony interesów Ukrainy, czy teraz uchodźców), choć nasze położenie geograficzne i geopolityczne nie jest łatwe. Czesi i Węgrzy patrzą przez pryzmat swoich interesów, dlatego nie wtrącają się w gry Putina czy mówią zdecydowane NIE uchodźcom. Polscy politycy (od lewa do prawa) w dalszym ciągu nie wiedzą co robić, jakie stanowisko zająć, chyba, ze mowa tylko o interesie partyjnym. Widać to mocno w kolejnym okresie przedwyborczym. Dawid

  • Cóż, Robert Schuman przewraca się w grobie, jak widzi to, co dzieje się w Unii. Swoją drogą trudno będzie o jej rozpad, bowiem patrząc globalnie, jeszcze bardziej osłabi to pozycję Europy w starciu z takimi krajami jak: Rosja, Chiny, USA i innymi sojuszami jak np. BRIC czy Unia Euroazjatycka. Choć to zupełnie inny temat do dyskusji. Pozdrawiam! Dawid

    • Tak Robercie, ale i nie tylko gospodarczym. Również militarnym. Nie wspomnę już o ambicjach niektórych europejskich polityków. Niegdyś Nicolas Sarkozy miał wielki apetyt na stołek tzw. prezydenta UE. Dziś sama Unia ma ogromny problem, niejeden zresztą i doskonale wie o tym Władimir Putin. Słaba Unia to silna Rosja i prezydent Federacji Rosyjskiej doskonale o tym wie. Z jednej strony szkoda, że Unia tak szybko obraca się w rozpadającą całość. Wspomniany przeze mnie Schuman wiedział co robi, zakładając Wspólnotę, miał nadzieję na silną, zjednoczoną Europę, zdolną do konkurowania z innymi potęgami. Dziś widzimy co innego. Sam jestem ciekawy, co będzie dalej. Ale wielkiego happy endu po ewentualnym rozpadzie UE nie spodziewałbym się. Raczej obawiał, patrząc na "wschodniego niedźwiedzia". Dawid

    • Koncepcja UE powstała na powojennej traumie, a w szczegółach – jak zwykle – siedział diabeł :). Wspólnota Węgla i Stali była ponadpaństwową organizacją gospodarczą. Dla mnie jest to wystarczające: swoboda w podstawowych relacjach gospodarczych + ruch bezwizowy. Tymczasem poszło to w kierunku Eurokołchozu, który niewiele ma wspólnego z "wspólnotową" gospodarką, za to coraz więcej z politycznym zniewoleniem poszczególnych państw – tych będących w ogonie na ogół. Europa nie jest zjednoczona, ani silna. W sprawach militarnych nikt nie liczy się z UE, tylko z NATO – bez USA jesteśmy jak śledzie wrzucone w paszczę rekina. Przede wszystkim dlatego, że w Europejczykach zanika – z różnych powodów – instynkt przetrwania, wola walki o cokolwiek. Jest utopiona w obłędnej lewackiej ideologi, która nie pozwala na właściwe definiowanie zagrożeń i rozwiązywanie problemów. Tu potrzeba przebudzenia, które już zaczyna pulsować w żyłach, a być może niebawem zostanie z postarzałej twarzy Europy zdjęty urok niczym z króla Rohanu Theodena :). A jeśli nie, to będzie lipa…..obawiam się, że pójdzie to wszystko po takiej linii jak już w historii chodziło. Nie będzie dobrze….

    • Europa nie ma jasnej drogi, bo nie ma dobrego przywódcy, trzymającego wszystkich i wszystko w rękach. Poza tym odzywają się demony przeszłości, tj. imperialistyczne zapędy Niemiec, Francji, Wlk. Brytanii. Każde z nich miało swoje pięć minut w historii Europy i świata, dziś chce te pięć minut uzyskać raz jeszcze. Ostatnie kryzysy w Europie jeszcze bardziej podkopują jej fundamenty, powodując, że geopolitycznie (międzynarodowo) nikt nie będzie się z UE liczył. W jakimkolwiek aspekcie: ekonomicznym, społecznym, militarnym. Problemy nawarstwią się w momencie ostrego starzenia się europejskiego społeczeństwa, które w przeciwieństwie np. do Japonii, ma inne wzorce kulturowe i organizacyjne. Ksiądz Jacek wspominał o korzeniach chrześcijańskich Europy. Może jestem małej wiary, ale wydaje mi się, że Kościół skupi się na kontynentach w których jest potencjał do rozwoju katolicyzmu (Afryka czy Ameryka Południowa). Z punktu widzenia własnego interesu (przepraszam, że tak to określam, ale pamiętajmy, że kościół to instytucja, a Watykan to państwo) nie będzie zaprzątać sobie głowy coraz bardziej zlaicyzowaną Europą. Takie jest zdanie mojej skromnej osoby. Dawid

    • W sumie zgoda Dawidzie. Tak, Kościół to również Jego część instytucjonalna, która musi poruszać się w świecie polityki – tak było i tak jest. Watykan to państwo, ale Kościół jest ponadpaństwowy :). Dla mnie to rzecz normalna dopóki, dopóty Chrystusa nie przysłania owa polityka ;). Nie sądzę aby Kościół "odpuszczał" Europę – pamiętajmy, że Kościół, to również permanentna ewangelizacja i w związku z tym Europa z własnego wyboru stała się ogromnym polem do "zaorania". Być może Ks. Marek będzie miał za 10 – 15 lat więcej pracy tutaj niż w Rosji :). BTW – w Japonii również mają problemy demograficzne….

    • Robercie, co do Japonii, masz rację. W tym jednak przypadku mam na myśli ogólnie japońską kulturę organizacyjną, mentalność, itd. Tak na marginesie polecam tutaj książkę pt. Chryzantema i miecz. Wzory kultury japońskiej (Ruth Benedict). Co do Kościoła, może masz rację, że za tych kilkanaście lat sytuacja ulegnie zmianie. Wydaje mi się jednak, że to dalsza perspektywa czasowa, a ja w tej chwili bardziej koncentruje się na najbliższych 5-ciu do 10-ciu lat.

  • http://viviflaminis-deogracias.pl.tl/2015.htm

    Aniołowie wykonawcy Sprawiedliwego Gniewu Bożego rozpoczęli już swoje działanie. Do realizacji tego są używane stworzone żywioły.

    Grzech popełniany przez człowieka w amoku, zwielokrotnił się względem Sodomy i Gomory. Już wkrótce rozpadnie się Unia Europejska. Pozwolę toczyć się wydarzeniom oczyszczającym, aby obudzić z uśpienia hipnozą demona, choć niektóre dusze.

    Polacy, módlcie się zanosząc wszystko do dyspozycji Trójcy Świętej, bo tylko w ten sposób będę Mógł ratować tych, którym realnie zagraża wieczne potępienie. Już za chwilę wydam was w ręce Aniołów Bożej Sprawiedliwości.

    Wydarzenia, które nastąpią, spowodują szok wszystkich Polaków. Pomocną dłoń wyciągną do was ci, na których nigdy nie liczyliście, a ci, na których liczą wasi przywódcy, wycofają się na całej linii. Nieprawość rządzących jak i tych, co ją czynili będzie srogo ukarana.

    Wiele nieprawości czyni Naród Wybrany. Już wkrótce poślę do nich Moich Proroków. Ci z nich, którzy się nawrócą będą ocaleni i zbawieni i tylko oni zostaną ocaleni. Butni i pyszni zostaną oddani temu, któremu służyli, demonowi. Nikt już od tej pory, nie będzie czynić nieprawości.

    Tak jak pracował demon nad zniszczeniem Izraela, tak teraz pracuje usilnie nad waszym zniszczeniem o Polacy. Dam wam ostatnią szansę w postaci wstrząsu, który na was czeka. Ci, którzy opamiętają się, będą ocaleni, resztę pochłoną nadchodzące wydarzenia.

    Obecny rok jest rokiem przełomowym dla Polski. Bicz karzący uratuje was, a lichwa zniknie z waszej ziemi. Już wkrótce dokona się właściwa Intronizacja Mojej Osoby na Króla Polski, a po tym fakcie Moi Aniołowie staną do ujarzmienia demona na waszej, polskiej ziemi. Gdy powrócicie do prawdy, a czynić będziecie wszystko w Bożej Sprawiedliwości, to wówczas dokona się w waszym Narodzie wielka, duchowa transformacja.

    Powierzajcie co tylko możecie do Bożej dyspozycji, abym obudził polskich kapłanów i hierarchię.

    Dasiek

  • " Dlatego ciebie wezwałem, bo to nie ty Mnie wybrałeś, ale Ja wybrałem ciebie. Wybrałem cię, by z ciebie uczynić Mojego kapłana. To nie są tylko słowa, ale wielka rzeczywistość, gdyż kapłan jest drugim Chrystusem."

    Józefa

  • Dziękuję za całą powyższą dyskusję i – także w kontekście rozważania Księdza Marka – raz jeszcze z całą mocą powtarzam swoje twierdzenie: unia europejska w obecnym kształcie jest jak biblijna wieża Babel: konstrukcją budowaną już nie tylko bez Boga, ale wbrew Bogu. Dlatego musi się rozpaść! I oby jak najszybciej. Natomiast podkreślam z całą mocą: dla mnie unia europejska to nie Europa. Prawdziwa Europa – ta budowana na chrześcijańskich fundamentach – jest wspólnotą suwerennych państw. I o umocnienie takiej prawdziwej europejskiej wspólnoty codziennie się modlę, i o tym z ludźmi rozmawiam. Tak samo, jak o szybki rozpad unii europejskiej w jej obecnym kształcie! Ks. Jacek

  • Faktycznie należałoby rozdzielić Europę od UE, gdyż to drugie jest pewnego rodzaju konstruktem. Niemniej, próbowaliśmy z Robertem pokazać jak ważna jest jedność Europy "w starciu" z innymi imperiami, liczącymi się państwami i organizacjami.
    Pozdrawiam!
    Dawid

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.