Oto On! Oto nadchodzi…

O
Szczęść Boże! Moi Drodzy, wczorajsze uroczystości imieninowe w Miastkowie przebiegły w atmosferze bardzo podniosłej, ale jednocześnie – bardzo rodzinnej. A nade wszystko – „podwójnej”, bo Solenizantów było dwóch. Niemało było przy tym wzruszeń i wyrazów życzliwości, ale i tego, co w tym wszystkim jest najważniejsze: modlitwy za Księży Adamów. Bo to przecież modlitwa i Komunia Święta, przyjęta w intencji danej osoby, jest najpiękniejszym prezentem, jakim można jej złożyć. I tak też było wczoraj w Miastkowie.
       Dzisiaj zaś przesyłam serdeczne życzeniami urodzinowe Dominikowi Kłuskowi z Warszawy. Jego Rodzice – to „moja” Młodzież jeszcze z KSM z Radoryża Kościelnego, czyli z pierwszego mojego wikariatu! Życzę Dominikowi, aby czerpał pełnymi garściami z wiary i miłości swoich Rodziców. Póki co – jak zdążyłem się zorientować – zapowiada się dobrze. Tak więc trzymać! A ja wspieram modlitwą.
         Moi Drodzy, o atmosferze tych ostatnich adwentowych dni – więcej dzisiaj w rozważaniu. Jeżeli idzie o stronę duchową naszych przygotowań, to z całą pewnością nasz blog odpowie na te zapotrzebowania. Szczególnie jutro, kiedy to pojawi się na nim… cóż takiego?…
          Zgadliście: przedświąteczne słówko z Syberii!
                      Pozdrawiam i życzę dobrego dnia!
                                               Gaudium et spes!  Ks. Jacek

21
grudnia 2015.,
do
czytań: Pnp 2,8–14; albo: So 3,14–18a; Łk 1,39–45
CZYTANIE
Z PIEŚNI NAD PIEŚNIAMI:
Cicho!
Ukochany mój!
Oto
on! Oto nadchodzi!
Biegnie
przez góry,
skacze
po pagórkach.
Umiłowany
mój podobny do gazeli,
do
młodego jelenia.
Oto
stoi za naszym murem,
patrzy
przez okno,
zagląda
przez kraty.
Miły
mój odzywa się
i
mówi do mnie:
Powstań,
przyjaciółko moja,
piękna
moja, i pójdź!
Bo
oto minęła już zima,
deszcz
ustał i przeszedł.
Na
ziemi widać już kwiaty,
nadszedł
czas przycinania winnic,
i
głos synogarlicy już słychać
w
naszej krainie.
Drzewo
figowe wydało zawiązki owoców
i
winne krzewy kwitnące już pachną.
Powstań,
przyjaciółko moja,
piękna
moja, i pójdź!
Gołąbko
ma, ukryta w zagłębieniach skały,
w
szczelinach przepaści,
ukaż
mi swą twarz,
daj
mi usłyszeć swój głos!
Bo
słodki jest głos twój 
i
twarz pełna wdzięku».
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
W
tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do
pewnego miasta w pokoleniu Judy. Weszła do domu Zachariasza i
pozdrowiła Elżbietę.
Gdy
Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko
w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona
okrzyk i powiedziała:
Błogosławiona
jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona.
A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto,
skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło
się z radości dzieciątko w łonie moim. Błogosławiona jesteś,
któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od
Pana”.
Księga
Pieśni nad pieśniami, z której zaczerpnięty został fragment do
pierwszego dzisiejszego czytania, jest dość ciekawą Księgą
na tle innych Ksiąg Starego i Nowego Testamentu. Nie pojawia się w
niej bowiem ani razu imię Boga, natomiast w formie
lirycznego, pięknego poematu ukazana została miłość dwojga
ludzi
– ich radości i tęsknoty, ich pragnienie bycia zawsze
razem. Miłość dwojga ludzi, ukazana w tej Księdze, jest miłością
idealną, wzajemną, wierną,
opartą na bezgranicznej wręcz
wzajemnej fascynacji ukochaną osobą.
Na
przestrzeni wieków pojawiały się nawet wątpliwości, czy taką
księgę należy włączać do kanonu Pisma Świętego,
zostały
one jednak z czasem przezwyciężone. W religijnej interpretacji tej
Księgi mówi się o miłości Boga do Izraela. A my dzisiaj,
słuchając przeczytanego przed chwilą fragmentu, możemy
dopowiedzieć, że ta miłość przyjmuje tam formę spotkania,
a nawet czegoś wcześniejszego i bardziej subtelnego: pragnienia
spotkania, oczekiwania na spotkanie, zbliżania się
ukochanej osoby. Tak to dzisiaj zostało ukazane.
Kiedy
bowiem czytamy: Cicho!
Ukochany mój!
Oto
on! Oto nadchodzi! Biegnie przez góry, skacze po pagórkach.
Umiłowany mój podobny do gazeli, do młodego jelenia. Oto stoi za
naszym murem, patrzy przez okno,
zagląda
przez kraty;

wówczas
odczuwamy narastające
napięcie

– takie napięcie, jakie zawsze towarzyszy oczekiwaniu
na osobę ukochaną,

albo osobę z jakiegoś powodu ważną.
Zapewne
wiele razy dane nam było oczekiwać na spotkanie z kimś
wytęsknionym i kochanym, z kim się dawno nie widziało, a kto w
końcu miał przybyć. Jak
wyglądały owe ostatnie godziny, albo i ostatnie chwile

przed jego przybyciem?
Innym
razem może dane nam było uczestniczyć w spotkaniu z osobą ważną,
niezwykłą, wyjątkową, na przykład – z
Ojcem Świętym.

Jak wyglądało oczekiwanie na to spotkanie? Nawet, jeżeli nie było
to spotkanie osobiste, ale może stojąc na Placu Świętego Piotra
widzieliśmy, że samochód,
wiozący Papieża, zbliża się właśnie do naszego sektora

i za chwilę zobaczymy Ojca Świętego z bardzo bliska. Jakie wtedy
uczucia nam towarzyszyły? Nie mówiąc już o atmosferze,
towarzyszącej oczekiwaniu
na spotkanie osobiste…
Moi
Drodzy, to napięcie, to oczekiwanie,
jest chyba tak
samo piękne i poruszające, jak samo spotkanie.

A Maryja i Elżbieta w dzisiejszej Ewangelii pokazują nam, że owo
oczekiwanie można też aktywnie
zagospodarować.
To
znaczy, nie czekać tylko z
założonymi

– tutaj może lepiej powiedzieć: wzniesionymi,
wyciągniętymi – rękami

i wzdychać, kiedy dojdzie wreszcie do spotkania.
Maryja,
oczekująca już narodzenia Jezusa, pomimo związanych z tym
utrudnień, udała
się do starszej krewnej,

także spodziewającej się narodzenia Syna.
Ich niezwykłe spotkanie opisuje dzisiaj Łukasz. Czytamy i
dowiadujemy się, jak bardzo serdecznie
przygotowywały się

obie na narodzenie
swych Synów,
jak ich serca były szeroko otwarte na działanie Boga.
Chociaż
bowiem nie doszło jeszcze ani do jednych, ani do drugich narodzin,
to Synowie
obu Niewiast byli w czasie tego spotkania obecni!

Elżbieta powitała Maryję słowami: A
skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie?,

po
czym stwierdziła: Oto,
skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło
się z radości dzieciątko w łonie moim.
Zauważamy
zatem, że obaj Synowie byli w czasie tego spotkania obecni
realnie,
ale jeszcze nie w postaci widzialnej,

a pod sercami swych Matek. Ale byli obecni
naprawdę
i
w jakiś sposób tę swoją obecność zaznaczali, Ich Matki zaś

obecność wyraźnie
odczuwały,

doświadczały jej – podobnie jak dzisiaj doświadcza jej i odczuwa
każdy, kto czyta ten fragment Ewangelii Świętego Łukasza.
Obecność
Zbawiciela i Jego Poprzednika w opisanym dzisiaj wydarzeniu, była –
jeśli tak można powiedzieć – obecnością
zbliżającą się, obecnością narastającą, obecnością
intensyfikującą się…

Czyli taką, jaka w poetyckiej formie ukazana została w pierwszym
dzisiejszym czytaniu, w obrazie zbliżającego się Ukochanego i
wypatrującej go – i już dostrzegającej
go, a nawet słyszącej go

– Ukochanej.
Moi
Drodzy, ostatnie dni Adwentu, to również ostatnie
dni gorączkowych zewnętrznych przygotowań

do Świąt Narodzenia Pańskiego. Z pewnością, trzeba te
przygotowania podjąć, bo to także podkreśla wagę
samych Świąt.

W końcu, jeżeli do czegoś intensywnie się przygotowujemy,
angażując w to
wiele sił i niemało pieniędzy, to znaczy,
że jest
to dla nas sprawa naprawdę ważna.
Dzisiejsza
jednak liturgia słowa kieruje te nasze przygotowania i związaną z
nimi aktywność na właściwe tory. Czyli
na tory duchowe.

I nawet nie chodzi o to, aby zaniechać przygotowań zewnętrznych,
bo to z pewnością byłoby oczekiwaniem
nierealnym, ale i niepotrzebnym, niewłaściwym.

Przygotowania zewnętrzne są potrzebne i może dzisiaj trzeba
wyrazić naszą
serdeczną wdzięczność

tym spośród nas – szczególnie naszym Mamom,
Żonom, Siostrom i Babciom

– którzy (które) owe przygotowania pracowicie podejmują!
Natomiast
chodzi tu dzisiaj o tym, aby nie przeoczyć tego, co w tym wszystkim
jest najważniejsze: przyjścia
Jezusa,
Jego
subtelnego,
ale wyraźnego
zbliżania
się; Jego coraz bardziej słyszalnego
głosu,
Jego coraz
bardziej intensyfikując
ej
się obecnoś
ci
Aby tego wszystkiego nie przeoczyć… Aby przeżyć owo pełne
radości i nadziei – napięcie
oczekiwania!

Ono
jest naprawdę niezwykłym
doświadczeniem.

Ale
ono może
dokonywać
się tylko
w
atmosferze wiary.
Bo
tylko w takiej atmosferze mają sens wszelakie zewnętrzne
przygotowania, jakie w tych dniach podejmujemy…

Pomyślmy:

Czy
moim przedświątecznym przygotowaniom towarzyszy bardziej intensywna
modlitwa, lektura Pisma Świętego?

Czy
oczyściłem już swoje serce w Sakramencie Pokuty i czy podjąłem
bardzo konkretne postanowienia po Spowiedzi?

Co
powiem Jezusowi, kiedy przyjdzie w czasie Świąt – a co mówię Mu
już dzisiaj?

Miły
mój odzywa się i mówi do mnie…

2 komentarze

  • Dziś trzykrotnie będę słyszeć Słowa Pisma, rano co prawda czytany były u nas fragment z Księgi Sofoniasza ale czy będę miała czas na refleksję wieczorem… W tym momencie przychodzi mi tylko jedna myśl, że w obrazach tej sceny biblijnej autorzy umieszczają również św. Józefa, jakoby byłby obecny przy tym pięknym spotkaniu Niewiast w domu Zachariasza ale Pismo o tym nie wspomina…

    • Jeśli idzie o czytanie z Księgi Sofoniasza, to dlatego się ono pojawiło, że akurat dzisiaj liturgia daje do wyboru dwa pierwsze czytania: jedno z Sofoniasza, a drugie – z Pieśni nad pieśniami. W powyższym rozważaniu jest użyte to drugie, ale w poprzednich latach było także to pierwsze. Pozdrawiam! Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.