Jezus – cały Kapłanem – i cały Ofiarą!

J
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny i jednocześnie imieniny przeżywa Małgorzata Grzechnik, należąca w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot. Życzę Solenizantce – Jubilatce, aby miała odwagę naśladować Jezusa w Jego bezgranicznym ofiarowaniu siebie dla dobra innych ludzi! O to będę się dla Niej modlił.
      Proszę Was, moi Drodzy, abyście w swoich modlitwach pamiętali o trudnym procesie budowania – odbudowywania – jedności wśród chrześcijan. Dzisiaj bowiem zaczynamy tydzień modlitw właśnie o tę tak bardzo potrzebną jedność…
        I oto już jutro będziemy na naszym forum budowali faktyczną jedność z chrześcijanami… z Surgutu! A to dlatego, że pojawi się – tak, zgadliście, moi Drodzy – słówko z Syberii!
                                              Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Środa
2 Tygodnia zwykłego, rok I,
do
czytań: Hbr 7,1–3.15–17; Mk 3,1–6
CZYTANIE
Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:
Bracia:
Jezus jest arcykapłanem na wieki na wzór Melchizedeka. Ten to
Melchizedek, król Szalemu, kapłan Boga Najwyższego, wyszedł na
spotkanie Abrahama, wracającego po rozgromieniu królów, i udzielił
mu błogosławieństwa. Jemu Abraham także wydzielił dziesięcinę
z wszystkiego łupu. Imię jego najpierw oznacza króla
sprawiedliwości, a następnie także króla Szalemu, to jest Króla
Pokoju. Bez ojca, bez matki, bez rodowodu, nie ma ani początku dni,
ani też końca życia, upodobniony zaś do Syna Bożego, pozostaje
kapłanem na zawsze.
Jest
to jeszcze bardziej oczywiste i wskutek tego, że na podobieństwo
Melchizedeka występuje inny kapłan, który stał się takim nie
według przepisu prawa cielesnego, ale według siły niezniszczalnego
życia. Dane Mu jest bowiem takie świadectwo: „Ty jesteś kapłanem
na wieki na wzór Melchizedeka”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
W
dzień szabatu Jezus wszedł do synagogi. Był tam człowiek, który
miał uschłą rękę. A śledzili Go, czy uzdrowi go w szabat, żeby
Go oskarżyć.
On
zaś rzekł do człowieka, który miał uschłą rękę: „Stań tu
na środku”. A do nich powiedział: „Co wolno w szabat: uczynić
coś dobrego, czy coś złego? Życie ocalić czy zabić?” Lecz oni
milczeli. Wtedy spojrzawszy wkoło po wszystkich z gniewem, zasmucony
z powodu zatwardziałości ich serca, rzekł do człowieka:
„Wyciągnij rękę”. Wyciągnął i ręka jego stała się znów
zdrowa.
A
faryzeusze wyszli i ze zwolennikami Heroda zaraz odbyli naradę
przeciwko Niemu, w jaki sposób Go zgładzić.
Starotestamentalna
postać Melchizedeka – króla i jednocześnie kapłana
jest bardzo tajemnicza. Jak bowiem czytamy w Księdze Rodzaju – a
co dzisiaj przypomina Autor Listu do Hebrajczyków – ten
to Melchizedek, król Szalemu, kapłan Boga Najwyższego, wyszedł na
spotkanie Abrahama, wracającego po rozgromieniu królów, i udzielił
mu błogosławieństwa.
I tyle właściwie o nim
wiemy.
A
jak słyszymy dalej w dzisiejszym pierwszym czytaniu, imię
Melchizedeka najpierw oznacza króla sprawiedliwości, a
następnie także króla Szalemu, to jest Króla Pokoju.

Co się zaś tyczy jego pochodzenia czy jakichś dokładniejszych
wiadomości na jego temat, otrzymujemy taką charakterystykę: Bez
ojca, bez matki, bez rodowodu, nie ma ani początku dni, ani też
końca życia, upodobniony zaś do Syna Bożego, pozostaje kapłanem
na zawsze.
Oczywiście,
jeśli o ścisłość idzie, to Melchizedek – jak każdy człowiek
miał i ojca, i matkę, i miał także swój rodowód, i
początek też miał, i koniec, bo przecież kiedyś się urodził, a
kiedyś umarł. Tyle, że to wszystko nie zostało w Piśmie Świętym
jasno wskazane – w ogóle zostało całkowicie pominięte.
Melchizedek tak szybko, jak się na kartach Księgi Rodzaju pojawia,
tak szybko też znika, a powraca właśnie tutaj, w Liście do
Hebrajczyków.
Jest
zatem ów tajemniczy król i kapłan postacią na swój sposób
symboliczną, jest – jeśli tak można powiedzieć –
posłany przez Boga właściwie do spełnienia tylko tej jednej
czynności,
tej jednej misji, jaką było wyjście na spotkanie
Abrama (wtedy jeszcze nie: Abrahama), powracającego z pola walki po
zwycięstwie nad swoimi wrogami – aby mu podarować
chleb i wino, i udziel
błogosławieństwa.
Jak
wiemy, chleb i wino posłużyły w przyszłości Jezusowi do
ustanowienia Eucharystii, a sam Jezus stał się kapłanem na
wieki na wzór Melchizedeka.
Tak więc, Melchizedek
został ukazany w Piśmie Świętym tylko w takim zakresie, w jakim
to służyło spełnieniu przezeń powierzonej mu misji. Poza tym,
nic o nim więcej nie wiemy. Jego istnienie – w zamiarze Autora
biblijnego – zostało podporządkowane jego misji i do
wypełnienia tejże misji ograniczone. A to pokazuje Melchizedeka
jako kogoś, kto pozostaje do całkowitej dyspozycji Boga i
kto absolutnie niczego nie ma ani nie chce prywatnie dla siebie.
Oczywiście,
my sobie zdajemy sprawę, że jeżeli był on królem Jerozolimy –
bo tak rozumiano nazwę Szalem – to był zapewne podobny do
innych władców swoich czasów
i zapewne nie był takim
„chodzącym ideałem”. Jest natomiast w taki właśnie
symboliczny sposób ukazany przez starotestamentalnego Autora,
co podchwytuje niejako i rozwija Autor Listu do Hebrajczyków.
I
jeżeli mówimy dzisiaj, że Jezus Chrystus jest kapłanem na
wieki na wzór Melchizedeka,
to nie w tym sensie, że
naśladuje różne ludzkie postępki owego króla Jerozolimy, ale
tak, jak Melchizedek został ukazany w Piśmie Świętym, tak samo
Jezus – cały jest kapłanem! Jest nim bezgranicznie,
oddając się stuprocentowo służbie Bogu – dla dobra i
zbawienia człowieka!
Właśnie
dlatego tak bezkompromisowo stawał w obronie konkretnego
człowieka
– jak to słyszymy chociażby w dzisiejszej
Ewangelii. Sprzeciwiając się postawom zgoła odmiennym, a
prezentowanym przez tych, którzy raczej swoje własne, partykularne
dobro mieli na uwadze i własnej żądzy władzy schlebiali, Jezus
w bezgranicznym i bezinteresownym darze z siebie
– dąży do
prawdziwego i trwałego dobra człowieka, do jego zbawienia.
Jak
wiemy, to dążenie doprowadziło go aż na Krzyż, co było
tylko przypieczętowaniem owego totalnego daru z siebie. Jezus
jest Kapłanem i – jak mówił Jan Paweł II – zarazem Żertwą
ofiarną. Cały jest Kapłanem – i cały jest Ofiarą! Tak
chciał i takim się stał – bo tak chciał Jego Ojciec. A Jezus
pozostał Mu całkowicie posłuszny.
To
Jezusowe oddanie każe nam zapytać o to, na ile my także
jesteśmy kapłanami,
a więc tymi, którzy składają Bogu
ofiarę – ze swego własnego życia,
z własnych myśli, słów
i uczynków; z własnych planów i zamiarów, a wreszcie także: z
własnej woli, którą jesteśmy w stanie podporządkować Bożej
woli?… Na ile?…
Czy
stać nas na to, aby w taki właśnie sposób – co zresztą wynika
z przyjętego przez nas Chrztu Świętego – stawać się
kapłanami,
a swoje życie w taki właśnie sposób czynić
ofiarą miłą Bogu?
Czy może tak, jak zaślepieni nienawiścią
przeciwnicy Jezusa, wszystkiego chcemy wyłącznie dla siebie i
tylko po swojemu?
A
musimy sobie jasno zdać sprawę z tego, że to wszystko, o czym tu
sobie mówimy, to nie jest tylko jakaś kaznodziejska retoryka, ale
to się naprawdę przekłada na życie! Bo w takich
najbardziej zwyczajnych, codziennych okolicznościach życia
doskonale widać, kto swoje życie ofiaruje Bogu i człowiekowi, a
kto je chce mieć tylko dla siebie – i jeszcze do tego chciałby,
aby to jemu wszyscy służyli.

Do
której z tych grup aktualnie zaliczyłbym siebie?…

2 komentarze

  • „Stań tu na środku”. Odczytuje te słowa Jezusa, abym nie chowała się po kątach, abym nie wstydziła się nawet moich słabości, grzechów, chorób, ale odważnie porozmawiała o nich z Jezusem, który zawsze stoi w centrum mojego życia, złych i dobrych wydarzeń. Również w samym środku mojego serca dochodzi do spotkania z Nim.
    Podobne słowa usłyszałam na spotkaniu wtorkowym, gdy każdy z nas miał stanąć po środku, tak aby był widocznym dla wszystkich pozostałych, miał się przedstawić z imienia, kim jest i powiedzieć zebranym jakie Słowa bądź jaka scena z Pisma, zmieniły jego życie lub wywarły na nas konkretny wpływ. Piękne i budujące były te wyznania a pośrodku z konkretnym człowiekiem stał Jezus, który zabrał strach, nieśmiałość i otworzył nasze serca.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.