Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa mój Brat, Ksiądz Marek. W Rosji jest to bardzo ważne święto – dień rażdienija! Z tej okazji – wraz z całą świętującą Parafią w Surgucie – życzymy wszyscy Jubilatowi, aby się nigdy nie wypalił i nie zmęczył posługą kapłańską i misyjną, którą z taką pasją i miłością spełnia, w tak wyjątkowych i specyficznych, a nierzadko także trudnych warunkach. Niech Mu w jej spełnianiu towarzyszy Boże błogosławieństwo i ludzka życzliwość. I o to właśnie módlmy się dzisiaj – i nie tylko dzisiaj – dla Księdza Marka!
Imieniny zaś dzisiaj obchodzą:
– Ksiądz Kanonik Doktor Jacek Sereda – Dziekan mojego Kursu, Duszpasterz Rodzin Diecezji siedleckiej;
– Ksiądz Kanonik Jacek Owsianka – Proboszcz mojej rodzinnej Parafii;
– Ksiądz Jacek Skoczylas – mój Następca na wikariacie w Celestynowie;
– Ksiądz Doktor Jacek Golbiak – Wykładowca w Siedleckim Seminarium;
– Jacek Adamczyk i Jacek Kordel – Znajomi z Parafii w Celestynowie;
– Joanna Centkowska i Jacek Marczuk – należący w swoim czasie do Wspólnot młodzieżowych;
– Żanna Sulowska – Osoba bliska mi i bardzo życzliwa, której małżeństwo z Łukaszem miałem przyjemność błogosławić; mieszkają Oni w Lublinie.
Wszystkim Solenizantom życzę chrześcijańskiej gorliwości i misyjnego zapału Świętego Jacka. I o to będę się dla Nich modlił.
Pozdrawiam serdecznie Wszystkich – i każdego z osobna.
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Sobota 19 Tygodnia zwykłego, rok I,
Wspomnienie Św. Jacka, Kapłana,
do czytań: Joz 24,14–29; Mt 19,13–15
CZYTANIE Z KSIĘGI JOZUEGO:
Jozue zgromadził wszystkie pokolenia Izraela w Sychem. Wtedy przemówił do całego narodu:
„Bójcie się więc Pana i służcie Mu w szczerości i prawdzie. Usuńcie bóstwa, którym służyli wasi przodkowie po drugiej stronie Rzeki i w Egipcie, a służcie Panu. Gdyby jednak wam się nie podobało służyć Panu, rozstrzygnijcie dziś, komu służyć chcecie, czy bóstwom, którym służyli wasi przodkowie po drugiej stronie Rzeki, czy też bóstwom Amorytów, w których kraju zamieszkaliście. Ja sam i mój dom służyć chcemy Panu”.
Naród wówczas odrzekł tymi słowami: „Dalekie jest to od nas, abyśmy mieli opuścić Pana, a służyć bóstwom obcym. Czyż to nie Pan, Bóg nasz, wyprowadził nas i przodków naszych z ziemi egipskiej, z domu niewolników? Czyż nie On przed oczyma naszymi uczynił wielkie znaki i ochraniał nas przez całą drogę, którą szliśmy, i wśród wszystkich ludów, pomiędzy którymi przechodziliśmy? Pan ponadto wypędził przed nami wszystkie te ludy wraz z Amorytami, którzy mieszkali w tym kraju. My chcemy również służyć Panu, bo On jest naszym Bogiem”.
I rzekł Jozue do ludu: „Wy nie możecie służyć Panu, bo jest On Bogiem świętym i jest Bogiem zazdrosnym i nie przebaczy wam występków i grzechów. Jeśli opuścicie Pana, aby służyć bogom obcym, ześle na was znów nieszczęścia, a choć przedtem dobrze wam czynił, wtedy sprowadzi zagładę”.
Lecz lud odrzekł Jozuemu: „Nie! My chcemy służyć Panu”. Jozue odpowiedział ludowi: „Wy jesteście świadkami przeciw samym sobie, że wybraliście Pana, aby Mu służyć”. I odpowiedzieli : „Jesteśmy świadkami”. „Usuńcie więc bogów obcych spośród was i zwróćcie serca wasze ku Panu, Bogu Izraela”. I odrzekł lud Jozuemu: „Panu, Bogu naszemu, chcemy służyć i głosu Jego chcemy słuchać”.
Zawarł więc Jozue w tym dniu przymierze z ludem i nadał mu ustawę i nakaz w Sychem. Jozue zapisał te słowa w księdze Prawa Bożego. Wziął następnie wielki kamień i wzniósł go tam pod terebintem, który jest w miejscu poświęconym Panu. Następnie Jozue rzekł do zgromadzonego ludu: „Patrzcie, oto ten kamień będzie dla was świadkiem, ponieważ on słyszał wszystkie słowa, które Pan mówił do nas. Będzie on świadkiem przeciw wam, abyście się nie wyparli waszego Boga”. Wtedy Jozue odprawił lud i każdy pospieszył do swojej posiadłości.
Potem umarł Jozue, syn Nuna, sługa Pana, mając sto dziesięć lat.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Przynoszono do Jezusa dzieci, aby włożył na nie ręce i pomodlił się za nie; a uczniowie szorstko zabraniali im tego. Lecz Jezus rzekł: „Dopuśćcie dzieci i nie przeszkadzajcie im przyjść do Mnie; do takich bowiem należy królestwo niebieskie”. Włożył na nie ręce i poszedł stamtąd.
Są takie momenty w życiu człowieka, w których musi się on zatrzymać w codziennym pędzie i odpowiedzieć sobie na kilka bardzo zasadniczych i fundamentalnych pytań: dokąd tak pędzi, w jakim celu, co chce osiągnąć, na czym mu tak naprawdę zależy?… To jest naprawdę konieczne, aby nie miało się okazać, że całe jego życie – to jeden pęd donikąd, a cała jego życiowa szarpanina w ogóle nie ma sensu.
Takie właśnie fundamentalne i zasadnicze pytania dzisiaj swoim rodakom postawił Jozue, ich Przywódca, następca Mojżesza. Powiedział do nich: Bójcie się więc Pana i służcie Mu w szczerości i prawdzie. Usuńcie bóstwa, którym służyli wasi przodkowie po drugiej stronie Rzeki i w Egipcie, a służcie Panu. Gdyby jednak wam się nie podobało służyć Panu, rozstrzygnijcie dziś, komu służyć chcecie, czy bóstwom, którym służyli wasi przodkowie po drugiej stronie Rzeki, czy też bóstwom Amorytów, w których kraju zamieszkaliście. Ja sam i mój dom służyć chcemy Panu.
Warto zauważyć, że słowa te wypowiedział już po dokonaniu dzieła, zleconego Mu przez Pana, czyli po wprowadzeniu narodu wybranego do ziemi obiecanej. Zresztą, dzisiejsze czytanie kończy się informacją o śmierci tego wielkiego Przywódcy, a zatem kwestia, którą postawił do rozstrzygnięcia swoim rodakom, to naprawdę sprawa wielkiej wagi, skoro została postawiona w tak wyjątkowym momencie – i w obliczu tak wielkiego dobra, jakiego naród doświadczył ze strony Boga.
Bóg po prostu pokazał swemu ludowi, że wypełnił wszystko, co obiecał, a zatem – że Mu bardzo na swoim narodzie zależy. Trzeba teraz, aby ludzie jakoś się do tego odnieśli, zajęli jakieś stanowisko, określili samych siebie w obliczu tak wielkiej miłości swego Boga.
I – jak słyszymy – naród jednoznacznie i jednogłośnie odpowiedział pozytywnie na pytanie, postawione przez swego Przywódcę: Dalekie jest to od nas, abyśmy mieli opuścić Pana, a służyć bóstwom obcym. Czyż to nie Pan, Bóg nasz, wyprowadził nas i przodków naszych z ziemi egipskiej, z domu niewolników? Czyż nie On przed oczyma naszymi uczynił wielkie znaki i ochraniał nas przez całą drogę, którą szliśmy, i wśród wszystkich ludów, pomiędzy którymi przechodziliśmy? Pan ponadto wypędził przed nami wszystkie te ludy wraz z Amorytami, którzy mieszkali w tym kraju. My chcemy również służyć Panu, bo On jest naszym Bogiem.
Wydaje się zatem, że wszystko jasne! Żadnych wątpliwości, stanowisko jednoznaczne. Zresztą, w dalszych zdaniach słyszymy potwierdzenie tego stanowiska. Kiedy bowiem Jozue – jakby przekomarzając się ze swoim narodem – poddawał w wątpliwość całą tę jego jednogłośną deklarację, wówczas raz jeszcze usłyszał w odpowiedzi: Nie! My chcemy służyć Panu. Efektem całego tego dialogu było odnowienie i potwierdzenie przymierza, już wcześniej zawartego z Bogiem.
Chciałoby się zatem powiedzieć, że wszystko wspaniale się potoczyło i cała sprawa naprawdę świetnie się rozegrała. Tak, gdyby nie to, że wiemy, jak to potem z tą wiernością Izraelitów swemu Bogu było…
Stąd też i dla nas, moi Drodzy, jest to ważne wskazanie, abyśmy stawiali sobie co jakiś czas takie ważne i fundamentalne pytania – i nawet jeżeli przez całe życie konsekwentnie i wytrwale idziemy prostą drogą do Boga, to nigdy nie będzie niczym złym czy zbędnym sprawdzenie, czy aby na pewno ta nasza droga jest prosta, a nasz zapał i entuzjazm nie słabnie…
Warto zatem odważyć się na takie właśnie chwile zatrzymania, refleksji, pewnego rozliczenia… Temu służą momenty modlitewnej ciszy w naszej codzienności, temu służy słuchanie lub czytanie i rozważanie Bożego słowa, temu wreszcie służą różne formy rekolekcji, jakie podejmujemy… Naprawdę, warto się na takie działania odważyć.
Ale też koniecznym jest, aby wnioski, wyciągnięte w takich momentach, jednak zrealizować w życiu – by nie poprzestać tylko na ciągłym zastanawianiu się i na samych deklaracjach i obietnicach, choćby najbardziej wzniosłych. Za naszą refleksją musi pójść konkretne postanowienie, a za postanowieniem – jego rzetelna realizacja!
A żeby to się mogło w ten sposób wszystko dokonać, potrzeba nade wszystko prostoty serca – prostoty dziecka, o jakiej mowa w dzisiejszej Ewangelii. Takiej właśnie prostoty i szczerości Jezus domaga się od swoich uczniów, pozwalając dzieciom przychodzić do siebie i błogosławiąc je. Pomimo, że Apostołom – z jakiegoś niezrozumiałego powodu – wydało się niestosownym, że właśnie dzieci do Jezusa przyprowadzano… A to właśnie dzieci są tymi, do których należy Królestwo niebieskie.
Dzieci – i ci, którzy w swym sercu zachowają dziecięcą prostotę. Którzy w relacjach z Bogiem nie będą „kombinować”, jedno obiecując, a drugie robiąc – albo nic nie robiąc – tylko szczerze zaufają swemu Bogu i na Niego się otworzą.
Tak, jak całym sercem otworzył się na Boga i pozwolił Mu w swoim życiu działać Patron dnia dzisiejszego, Święty Jacek Odrowąż, Kapłan.
Urodził się w Kamieniu Śląskim, w ziemi opolskiej, na krótko przed 1200 rokiem. Był synem szlacheckiego, możnego rodu Odrowążów. Pierwsze nauki pobierał zapewne w Krakowie, w szkole katedralnej. Na ten czas zamieszkał u stryja, późniejszego Biskupa krakowskiego, Iwona.
Po ukończeniu szkoły katedralnej, otrzymał Święcenia kapłańskie – prawdopodobnie z rąk Błogosławionego Biskupa Wincentego Kadłubka. W każdym razie, w 1219 roku był już kanonikiem krakowskim. Jest rzeczą prawdopodobną, że stryj Iwo wysłał go przedtem na studia teologiczne i prawa kanonicznego do Paryża i Bolonii. Nie jest to jednak pewne.
W 1215 roku Biskup Iwo poznał się ze Świętym Dominikiem Guzmanem – przy okazji Soboru Laterańskiego. Wyraził wówczas prawdopodobnie życzenie, aby Dominik przysłał także do Polski swoich duchowych synów. Na to zapewne otrzymał odpowiedź, aby przysłał z Polski kandydatów. Kiedy więc Iwo, w 1218 roku, został Biskupem krakowskim, udał się do Rzymu ze swymi kanonikami: Jackiem i Czesławem.
Po krótkim pobycie w centrum dominikanów, czyli klasztorze Świętej Sabiny, Dominik obu kandydatów obłóczył w habity z myślą rychłego wysłania ich do Polski. Chociaż nowicjat wówczas nie obowiązywał, Jacek i Czesław po obłóczynach odbyli półroczny okres próby, po którym złożyli śluby na ręce Świętego Dominika.
Jeszcze jesienią 1219 roku, Święty Dominik wysłał obu Polaków do Bolonii. Szli pieszo, o żebranym chlebie, jak to było wówczas w zakonie w zwyczaju, a nie konno, jak w czasie, gdy przybywali do Rzymu w orszaku Biskupa Iwona. W Bolonii znajdował się wówczas główny i największy klasztor zakonu kaznodziejskiego. Pozostali tam przez rok, dokształcając się duchowo i umysłowo.
W roku 1221 ruszyli do Polski, odwiedzając jeszcze po drodze Pragę, gdzie bardzo życzliwie przyjął ich miejscowy Biskup, prosząc, aby tam zostali. Ponieważ jednak nie było jeszcze konkretnych propozycji, Jacek udał się z towarzyszami dalej do Krakowa. Cała ta podróż z Bolonii do Krakowa trwała kilka miesięcy. To świadczy o tym, że Jacek nie miał jeszcze konkretnego planu działania. Święty Dominik polecił mu badać po drodze możliwości pozyskiwania nowych członków i zakładania nowych placówek.
Jacek uczynił to najpierw w Austrii, a w kilka lat potem powstały klasztory w Pradze i we Wrocławiu. W zimie 1222 roku, odbyła się konsekracja nowego kościoła dominikańskiego w Krakowie, a w 1226 roku Jacek był już na Pomorzu, gdzie założył klasztory w Gdańsku i Kamieniu Pomorskim. Zakon cieszył się niebywałym wzięciem. Garnęło się w jego szeregi wiele wybitnych jednostek. W bardzo krótkim czasie zaczęły się więc także mnożyć klasztory. W tymże samym roku 1226 powstała odrębna prowincja polska.
W 1228 roku Jacek został wybrany na kapitule prowincji delegatem na kapitułę generalną, odbywającą się w Paryżu. To świadczyło o wielkim autorytecie, jakim się już wówczas cieszył. Wtedy też powstało w Polsce bardzo wiele placówek dominikańskich. Nasz Patron brał czynny udział w procesie ich tworzenia, a przełożonymi wielu z nich ustanawiał swoich uczniów.
Po roku 1228 – wierny swoim założeniom ewangelizacyjnym – udał się na prawosławną Ruś, gdzie założył klasztor w samym Kijowie. Jednak w 1233 roku książę kijowski, podburzony przez prawosławnych kniaziów, zlikwidował na pewien czas tę placówkę. Pomyślnie jednak rozwijały się dwa inne klasztory: pod Moskwą i w Haliczu.
Nasz Patron udał się następnie na Prusy. Tam wówczas działali już Krzyżacy, których Wielki Mistrz zwrócił się do dominikanów z prośbą o pomoc w ewangelizacji. Z polecenia przełożonego generalnego Zakonu, posługi tej podjął się właśnie nasz Święty, nie przewidując jeszcze, jak będzie wyglądała ewangelizacja w wydaniu Krzyżaków. Oto bowiem tereny, na których zwalczali oni pogaństwo, w brutalny sposób zagarniali dla siebie.
Ta zaborcza polityka Krzyżaków prawdopodobnie zniechęciła Jacka do dalszego angażowania się w akcję misyjną w Prusach. Polityka ta doprowadziła także do wrogiego nastawienia Litwinów i Jadźwingów do chrześcijaństwa. Wcześniej jednak, zarówno w Polsce, jak i na Litwie, wiele stolic biskupich zostało obsadzonych dominikanami, w tym również – uczniami Świętego Jacka.
Jak wskazują zapisy biografa Świętego Jacka – Ojca Stanisława, lektora dominikańskiego – od roku 1240 mieszkał już nasz Patron w konwencie krakowskim. Przyczyną zaprzestania tak rozległej i dynamicznej akcji misyjnej mogła być niechęć prawosławnych książąt ruskich, najazd Tatarów na Ruś i zaborcza polityka Krzyżaków, którzy paraliżowali wszelkie misyjne wysiłki polskich dominikanów.
Lektor Stanisław podaje, że Jacek zmarł w Krakowie, w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, 15 sierpnia 1257 roku, po dłuższej chorobie. Być może, forsowne podróże misyjne – w ówczesnych prymitywnych warunkach bardzo męczące – zniszczyły jego organizm.
Od samego początku jego grób był otoczony wielką czcią i otrzymywano przy nim niezwykłe łaski. W notatkach konwentu krakowskiego z roku 1277 odnajdujemy taki zapis: „W klasztorze krakowskim leży brat Jacek, mocen wskrzeszać zmarłych”. Rozpoczęto także starania o Kanonizację, czego świadectwem był fakt prowadzenia księgi cudów. Księga ta, spisywana przy grobie Jacka w latach 1257–1290, przytacza ponad trzydzieści pięć niezwykłych wypadków.
Jednak najazdy tatarskie, a potem wojny o tron krakowski i dalsze wypadki sprawiły, że dopiero w XV wieku ponowiono starania w Rzymie. Ich skutkiem, w dniu 17 kwietnia 1594 roku, Papież Klemens VIII zaliczył uroczyście Jacka w poczet Świętych. Relikwie Świętego spoczywają w osobnej kaplicy, w kościele Świętej Trójcy w Krakowie, w okazałym grobowcu.
Jak głosi tradycja, Święty Jacek Odrowąż nie przyjmował żadnych godności zakonnych. Skupił się na ważnych celach zakonu dominikańskiego na terenie Polski. Jego życie było przepełnione czcią dla Matki Bożej. Piękna legenda głosi, że kiedy musiał w czasie najazdu Tatarów na Kijów opuścić miasto, zabrał ze sobą Najświętszy Sakrament, aby go uchronić od zniewagi. Wtedy z wielkiej kamiennej figury miała odezwać się Matka Boża: „Jacku, zabierasz Syna, a zostawiasz Matkę?” Na to miał odpowiedzieć nasz Święty: „Jakże Cię mogę zabrać, Matko Boża, kiedy Twoja figura jest tak ciężka?” Jednak kiedy uchwycił figurę, okazało się, że jest ona na tyle lekka, że może ją unieść. Stąd też na obrazach Święty Jacek przedstawiany jest w habicie dominikańskim, z monstrancją w jednej ręce i figurą Matki Bożej w drugiej.
A oto co jeszcze pisze o naszym dzisiejszym Patronie wspomniany już Stanisław, lektor zakonu kaznodziejskiego, w dziele zatytułowanym „Życie i cuda świętego Jacka, spisane przez Stanisława z Krakowa, lektora zakonu kaznodziejskiego”:
„Błogosławiony Jacek, niby promień nowego słońca, rozproszył w Polsce ciemności grzechu, a serca Polaków oświecił światłem wiary. Światło dzienne przynosi ulgę w cierpieniach, budzi śpiących, każe śpiewać ptakom, a dzikie zwierzęta zapędza do ich kryjówek. Tak i Święty Jacek, wysłany do Polski przez Błogosławionego Dominika, wyzwolił Polaków z występków, obudził ich z uśpienia, skierował ku niebu i oswobodził z władzy szatana.
Imię Jacek wywodzi się ze słowa hiacynt, które oznacza zarówno kwiat, jak i szlachetny kamień. Oba te znaczenia dobrze się odnoszą do Błogosławionego Jacka. Hiacynt bowiem jest rośliną o purpurowym kwiecie, Jacek zaś był w pokorze serca jak roślinka, co nie wystrzela wysoko w górę, był jak kwiat czysty i zdobny dobrowolnym ubóstwem. A szlachetny kamień tej samej nazwy, o blasku czerwieni, jest podobny do złota i jak złoto trwały. Tak i Błogosławiony Jacek jaśniał światłością życia i głoszeniem Ewangelii, niezłomny w szerzeniu katolickiej wiary. Tak więc się tłumaczy znaczenie tego imienia.
Błogosławiony Jacek surowość życia przejął jak ze źródła od Świętego Dominika. Odznaczał się bowiem pokorą serca, dziewiczą czystością, gorącą miłością Boga i bliźnich. Była ona tak wielka, że widok strapionych i płaczących wyciskał z jego oczu strumienie łez i z płaczem błagał dla nich o zmiłowanie Boże. Miał zwyczaj spędzać noce w kościele i rzadko kiedy udawał się na spoczynek, a zmęczony czuwaniem, kładł się na kamieniu przed ołtarzem lub na ziemi i tak odpoczywał, a ciało swoje co noc aż do krwi chłostał.
W piątki oraz w wigilie Błogosławionej Dziewicy i Apostołów pościł o chlebie i wodzie, a wszystkie chwile swojego życia Bogu poświęcał. Zawsze bowiem oddawał się czy to nauce, czy głoszeniu słowa Bożego, czy słuchaniu Spowiedzi, czy modlitwie lub też nawiedzaniu chorych i tak słowem i przykładem budował bliźnich.
W przeddzień uroczystości Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny Święty Jacek modlił się przed Jej ołtarzem w kościele swojego zakonu w Krakowie i gdy tak we łzach i modlitewnym uniesieniu rozważał Jej radosne i cudowne Wniebowzięcie, ujrzał wielkie światło spływające na ołtarz. Zbliżyła się do niego Błogosławiona Dziewica i rzekła: „Synu mój, Jacku, raduj się, albowiem twoje modlitwy miłe są mojemu Synowi i Zbawicielowi i o cokolwiek będziesz prosił za moją przyczyną, to otrzymasz”.
To rzekłszy, wśród świateł i chórów anielskich odeszła do nieba. A Święty mąż Jacek, pocieszony tym objawieniem, z ufnością wypraszał u Boga to, czego pragnął.” Tyle z relacji Ojca Stanisława.
Wpatrzeni w przykład świętości Kapłana Jacka, a jednocześnie zasłuchani w Boże słowo dzisiejszej liturgii, raz jeszcze zapytajmy samych siebie, czy mamy odwagę stawiać sobie rzeczowe pytania o kierunek swego życia, odpowiadać sobie na nie w sposób szczery i uczciwy, z tego wyprowadzać jasne wnioski i bardzo konkretne postanowienia, które potem – rzetelnie będziemy realizować?… Czy stać nas na takie porządne i rzetelne podejście do… swego własnego życia?…
Nasz Ksiądz Jacek skromny jak zawsze, ma to chyba po swoim Patronie, wspomina o Bracie, pomijając siebie. Nie byłam jeszcze na Eucharystii, bo wybrałam się na 7mą do Kościoła NMP wiedząc , że jest o 7mej, ale niestety w okresie wakacji jest zawieszona, o czym nie doczytałam wczoraj. Usłyszałam jednak na zakończenie poprzedniej mszy o 6:30 , kto jest Patronem dnia dzisiejszego. I ta informacja uświadomiła mi, że nasz Drogi Kapłan ks. dr Jacek Jaśkowski ma dziś imieniny . Dobrze, że w kościele NMP jest kaplica adoracji więc zatrzymałam się by poadorować Jezusa i poprosić o wszelkie dary i łaski dla Drogiego Solenizanta. Mszę wieczorną ofiaruję za obydwóch Kapłanów a teraz dopisuję się do najlepszych życzeń dla Księdza Kanonika Marka Jaśkowskiego wyrażonych przez Szanownego Brata we wstępie dzisiejszych rozważań. Niech Dobry Bóg błogosławi Wasze życie i waszą wszelką posługę dla nas i całego Kościoła.
Ps. W kaplicy tej znajduje się obraz Świętej Rodziny z 12letnim Jezusem i Bogiem Ojcem i Duchem Świętym górującym nad Nimi. Z tyłu kaplicy nad konfesjonałem znajduje się wspominany ongiś przeze mnie portret Św. Charbela , namalowany przez p. Bogumiłę Dmochowską.
Zawiodłam Was drodzy Księża. Wczoraj nie byłam na wieczornej Mszy Świętej. Dziś łączę swoją małą ofiarę i Wielką Ofiarą Jezusa na Eucharystii o 13tej za Was Drodzy Kapłani.
Ps. https://www.youtube.com/watch?v=77AgAySYjdg
Spóźniony dołączam do życzeń dla obu Księży :)!
Dziś dostałam podziękowanie na maila za podpisanie wsparcia w sprawie p. Zofii Klepackiej ale również prośbę w podobnej sprawie. Dzielę się linkiem: https://niezyczymysobie.pl/
Najserdeczniejsze życzenia dla obydwu braci z okazji urodzin i imienin! Życzę dużo zdrowia, energii i nieustajacego zapału w głoszeniu i życiu Ewangelią. Niech Bóg obdarzy ich wszelkimi łaskami potrzebnymi do pełnienia posługi kapłańskiej!
Dołączam się do życzeń dla obydwu solenizantów-ks.Jacka i Ks.Marka.Niech Duch Św.obdarza Was swoimi darami i prowadzi a Matka Boża otacza płaszczem swojej opieki a ludzie wspierają Was drodzy kapłani dobrym słowem,życzliwością i nieustającą modlitwą.
Drogi Księże Jacku i Księże Marku.
Z okazji imienin i urodzin dużo zdrowia, radości i uśmiechu,
Niech wiara staje się coraz bardziej gorliwa,
A głoszone słowo coraz głębiej wpada do serc wiernych.
Samych pogodnych dni!
Raz jeszcze serdecznie dziękuję za modlitwę, za życzenia – po prostu: za bliskość serca! W sobotę, 24 sierpnia, odprawię Mszę Świętą za tych, którzy Markowi i mi dobrze życzyli w tych dniach – i zawsze dobrze życzą. Niech Pan Was wszystkim obficie błogosławi!
xJ