Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym rocznicę zawarcia sakramentalnego Małżeństwa przeżywają Katarzyna i Rafał Szewczakowie, mieszkający obecnie w Warszawie. Rafała poznałem na moim pierwszym wikariacie, w Radoryżu Kościelnym, gdzie był Lektorem. Niech Pan błogosławi Drogim Jubilatom w codziennej realizacji programu, zawartego w małżeńskiej przysiędze, którą sobie przed ośmiu laty nawzajem złożyli.
Z kolei urodziny – okrągłe: pięćdziesiąte! – przeżywa dziś Ewa Olender, niezwykle mi życzliwa i bliska Osoba z Parafii w Celestynowie, wspaniała Żona i Matka, a tak w ogóle: Osoba głęboko wierząca i bardzo pogodna. Niech Pan obdarzy Ją wszystkimi łaskami i udzieli swoich darów!
Urodziny dzisiaj przeżywa także Biskup Kazimierz Gurda, Pasterz Kościoła siedleckiego. Niech Pan wspiera Jego siły w apostolskim posługiwaniu!
Wszystkich dziś świętujących zapewniam o mojej modlitwie!
W intencji Pani Ewy będę miał okazję pomodlić się w Kodniu, gdzie już wkrótce się wybieram. Dojedzie tam także Jej Rodzina, a wcześniej planujemy nawiedzić inne Sanktuaria Podlasia: Leśną Podlaską i Pratulin. W Kodniu zaś planujemy Mszę Święta w intencji Jubilatki – i w Jej intencjach, które nosi w sercu.
Oczywiście, będąc w tych świętych miejscach, będę pamiętał także i Was – w duchu wielkiej wdzięczności za życzenia imieninowe, które ciągle jeszcze napływają.
Jutro zaś, na naszym forum – słówko z Syberii!
Dobrego dnia!
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Wtorek 20 Tygodnia zwykłego, rok I,
Wspomnienie Św. Bernarda, Opata i Doktora Kościoła
do czytań: Sdz 6,11–24a; Mt 19,23–30
CZYTANIE Z KSIĘGI SĘDZIÓW:
Oto przyszedł anioł Pana i usiadł pod terebintem w Ofra, które należało do Joasza z rodu Abiezera. Gedeon, syn jego, młócił na klepisku zboże, aby je ukryć przed Madianitami. I ukazał mu się anioł Pana i rzekł mu: „Pan jest z tobą, dzielny wojowniku!”
Odpowiedział mu Gedeon: „Wybacz, Panie mój! Jeżeli Pan jest z nami, skąd pochodzi to wszystko, co się nam przydarza? Gdzież są te wszystkie dziwy, o których opowiadają nam ojcowie nasi, mówiąc: «Czyż Pan nie wywiódł nas z Egiptu»? A oto teraz Pan nas opuścił i poddał nas pod jarzmo Madianitów”.
Wtenczas Pan zwrócił się ku niemu i rzekł do niego: „Idź z tą siłą, jaką posiadasz, i wybaw Izraela z ręki Madianitów. Wiedz, że Ja ciebie posyłam”.
Odpowiedział Mu Gedeon: „Proszę Cię, Panie mój, jakże wybawię Izraela? Ród mój jest najbiedniejszy w pokoleniu Manassesa, a ja jestem ostatni w domu mego ojca”.
Pan mu odpowiedział: „Ponieważ Ja będę z tobą, pobijesz Madianitów jak jednego męża”. Odrzekł mu na to: „Jeżeli jesteś mi życzliwy, daj mi jakiś znak, że to Ty mówisz ze mną. Nie oddalaj się stąd, proszę Cię, aż wrócę do Ciebie. Przyniosę moją ofiarę i położę ją przed Tobą”. A on na to: „Poczekam tu, aż wrócisz”.
Gedeon oddaliwszy się przygotował koźlę ze stada, a z jednej efy mąki przaśne chleby. Włożył mięso do kosza, a polewę do garnuszka i przyniósł to do Niego pod terebint i ofiarował. Wówczas rzekł do niego anioł Pana: „Weź mięso i chleby przaśne, połóż je na tej skale, a polewkę rozlej”. Tak uczynił. Wówczas anioł Pana wyciągnął koniec laski, którą trzymał w swym ręku, dotknął nią mięsa i chlebów przaśnych i wydobył się ogień ze skały. Strawił on mięso i chleby przaśne. Potem zniknął anioł Pana sprzed jego oczu.
Zrozumiał Gedeon, że to był anioł Pana, i rzekł: „Ach, Panie mój, Panie! Oto anioła Pańskiego widziałem twarzą w twarz!” Rzekł do niego Pan: „Pokój z tobą! Nie bój się niczego. Nie umrzesz!” Gedeon zbudował na tym miejscu ołtarz dla Pana i nazwał go: „Pan jest pokojem”.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Zaprawdę powiadam wam: Bogaty z trudnością wejdzie do królestwa niebieskiego. Jeszcze raz wam powiadam: Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do Królestwa niebieskiego”.
Gdy uczniowie to usłyszeli, przerazili się bardzo i pytali: „Któż więc może się zbawić?”
Jezus spojrzał na nich i rzekł: „U ludzi to niemożliwe, lecz u Boga wszystko jest możliwe”.
Wtedy Piotr rzekł do Niego: „Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą, cóż więc otrzymamy?”
Jezus zaś rzekł do nich: „Zaprawdę powiadam wam: Przy odrodzeniu, gdy Syn Człowieczy zasiądzie na swym tronie chwały, wy, którzyście poszli za Mną, zasiądziecie również na dwunastu tronach sądząc dwanaście pokoleń Izraela. I każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy.
Wielu zaś pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi”.
W obu dzisiejszych czytaniach zwraca uwagę wielka szczerość rozmówców Boga w formułowaniu swoich pytań, wątpliwości, a nawet zastrzeżeń – a jednocześnie: wielka cierpliwość Boga w odpowiadaniu na owe pytania, wątpliwości, zastrzeżenia…
I tak oto, w pierwszym czytaniu, w imieniu Boga pojawił się Anioł, a rozmówcą był Gedeon. Na dość radosne i optymistyczne pozdrowienie ze strony Anioła Bożego: Pan jest z tobą, dzielny wojowniku!, ów «dzielny wojownik» zareagował właśnie zastrzeżeniem, wątpliwością: Wybacz, Panie mój! Jeżeli Pan jest z nami, skąd pochodzi to wszystko, co się nam przydarza? Gdzież są te wszystkie dziwy, o których opowiadają nam ojcowie nasi, mówiąc: «Czyż Pan nie wywiódł nas z Egiptu»? A oto teraz Pan nas opuścił i poddał nas pod jarzmo Madianitów.
I tak na dobrą sprawę, Bóg mógł się obrazić o te słowa, bo czyż naprawdę Gedeon nie przypominał sobie żadnych «dziwów», sprawionych w cudowny sposób przez Boga? A jednak, Bóg nie tylko się nie obraził, lecz odpowiedział konkretnie: Idź z tą siłą, jaką posiadasz, i wybaw Izraela z ręki Madianitów. Wiedz, że Ja ciebie posyłam.
Ale oto tutaj znowu wątpliwość ze strony Gedeona: Proszę Cię, Panie mój, jakże wybawię Izraela? Ród mój jest najbiedniejszy w pokoleniu Manassesa, a ja jestem ostatni w domu mego ojca. To trochę tak, jakby powiedział Bogu: „No, proszę Cię, nie przesadzaj”… Jednak i na to Bóg odpowiedział życzliwie: Ponieważ Ja będę z tobą, pobijesz Madianitów jak jednego męża.
Ale Gedeon nie ustępował: Jeżeli jesteś mi życzliwy, daj mi jakiś znak, że to Ty mówisz ze mną. Nie oddalaj się stąd, proszę Cię, aż wrócę do Ciebie. Przyniosę moją ofiarę i położę ją przed Tobą. I Anioł rzeczywiście poczekał, i znak się pojawił…
Zobaczmy, moi Drodzy, jak cierpliwie i wytrwale Bóg przekonywał człowieka do siebie, do swojego stanowiska. A cóż powiedzieć o postawie Jezusa, któremu przyszło zareagować na – powiedzmy sobie szczerze – dość małostkowe i mało eleganckie pytanie Piotra: Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą, cóż więc otrzymamy? Aż się prosiło, żeby udzielić mu porządnej reprymendy!
A jednak Jezus wszedł w ten tok myślenia i po prostu odpowiedział: Przy odrodzeniu, gdy Syn Człowieczy zasiądzie na swym tronie chwały, wy, którzyście poszli za Mną, zasiądziecie również na dwunastu tronach sądząc dwanaście pokoleń Izraela. I każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy. Czyli – jak by to niezbyt elegancko brzmiało – „opłaca się” pójść za Jezusem!
I już nie wyliczając w tym momencie szczegółowo, co też człowiek zyska na tym pójściu za Bogiem, to zauważmy, że Bóg – a konkretnie: Boży Syn – naprawdę nie lekceważy obaw człowieka, jego pytań, jego zastrzeżeń, nawet jeżeli wydają się takie małostkowe… Bo, zresztą, takimi rzeczywiście były.
I także obawy Gedeona wydają się nieco przesadzone, jeżeli wziąć pod uwagę tyle niezwykłych znaków i cudów, dokonanych przez Boga w historii narodu, o czym przecież Gedeon dobrze wiedział, bo sam się powołał na owe historyczne przekazy. Bóg spokojnie i rzeczowo na wszystko odpowiada.
Dlatego warto, moi Drodzy, abyśmy ze wszystkimi swoimi wątpliwościami, zapytaniami, zastrzeżeniami, problemami – prosto do Boga się zwracali. Bez obaw, że nie wypada, że to może takie nieeleganckie, a może niestosowne… Jeżeli naprawdę stanowi to przedmiot naszego zmartwienia i niepokoju, i jeżeli dla nas są to sprawy ważne – z pewnością tak samo ważnymi będą dla Boga.
Z całą zatem szczerością – ze wszystkim się do Niego zwracajmy! Bez obaw! On nas nie zlekceważy, nie wyśmieje, nie zruga. Odpowie na wszystko. Oczywiście, w sposób i w czasie, jaki sam wybierze. Ale na pewno nie zlekceważy żadnego naszego pytania, żadnego naszego dylematu. Możemy Mu w każdym, nawet najmniejszym życiowym drobiazgu, bezgranicznie zaufać.
Tak, jak zaufał Patron dnia dzisiejszego, Święty Bernard.
Urodził się we Francji, pod Dijon, w rycerskim rodzie burgundzkim, w 1090 roku. Jego ojciec należał do miejscowej arystokracji, matka zaś była córką hrabiego. Jako chłopiec, uczęszczał do szkoły prowadzonej przez kanoników diecezjalnych. Ojciec planował dla niego wielką karierę na dworze księcia Burgundii. Jednak w pewne Boże Narodzenie, Bernardowi miało się objawić Dzieciątko Jezus i zachęcać go, aby poświęcił się służbie Bożej.
W roku 1107, kiedy Bernard miał siedemnaście lat, zmarła mu matka. Zwrócił się wówczas do Maryi, by mu zastąpiła matkę ziemską. Zapewne ten fakt zaowocował jednym z bardziej charakterystycznych rysów jego duchowości, jakim było tkliwe nabożeństwo do Bożej Matki.
Kiedy miał lat dwadzieścia dwa, wstąpił do surowego opactwa cystersów w Citeaux, pociągając za sobą trzydziestu towarzyszy młodości! Niedługo potem również jego ojciec wstąpił do tego opactwa. Żywoty Bernarda podają nawet, że wśród miejscowych kobiet i dziewcząt powstała wręcz panika, iż nie będą miały mężów, bo wszystko, co było najszlachetniejsze z „męskiego rodu”, Bernard zabrał do zakonu! Oczywiście, to przekaz może nieco anegdotyczny, ale swego powołania nasz Patron nie traktował w sposób lekki czy swobodny. Wprost przeciwnie!
Nadmierne pokuty, jakie zaczął sobie zadawać, tak dalece zrujnowały jego organizm, że był już bliski śmierci. Kiedy wiec tylko poczuł się nieco lepiej, otrzymał możliwość „wykazania” się przed Bogiem w nieco inny sposób. Oto bowiem, wraz z dwunastu towarzyszami, został wysłany przez swego opata, Świętego Stefana, do założenia nowego opactwa w diecezji Langres. Miejscu, w którym się znalazł, od znajdującej się tam pięknej kotliny, nadał nazwę: „Jasna Dolina”, co po łacinie przetłumaczymy na: „Clara Valais” – i stąd obecna nazwa: Clairvaux. Jako pierwszy opat tegoż klasztoru, otrzymał święcenia kapłańskie. Miał wówczas dwadzieścia pięć lat.
W założonym przez siebie klasztorze pozostał przez trzydzieści osiem lat jako opat. Z tego miejsca też rozpowszechniał zakon cysterski, zakładając sześćdziesiąt osiem nowych opactw, toteż z czasem nadano mu tytuł współzałożyciela zakonu cystersów! Bernard nadał mu bowiem niebywały dotąd rozwój w całej Europie. Co więcej, oprócz nowych kandydatów w szeregi jego synów duchowych zaczęli się zaciągać także zwolennicy reformy z wielu opactw benedyktyńskich.
Jednak Bernard był nie tylko gorliwym opatem swojej rodziny zakonnej. Zasłynął również jako myśliciel, teolog i mistyk. Umiał łączyć życie czynne z kontemplacją. Mając w ciągu dnia tak mało czasu na rozmowę z Bogiem, poświęcał na nią długie godziny w nocy. Założył około trzystu fundacji zakonnych, w tym także cysterską fundację w Jędrzejowie.
Całym swoim pracowitym życiem, przy pomocy łaski Bożej, wywarł znaczący wpływ na życie Kościoła swej epoki. Był jedną z największych postaci XII wieku. Nazywano go „wyrocznią Europy”. Był obrońcą Papieża Innocentego II. Położył kres schizmie Anakleta w Rzymie. Napisał regułę templariuszy – zakonu powołanego w 1118 roku do ochrony pielgrzymów od napadów i stania na straży Grobu Chrystusa. Wyjednał także u Papieża jej zatwierdzenie.
W sposób jasny i energiczny bronił czystości wiary. Wystąpił przeciwko tezom Abelarda – człowieka bardzo awanturniczego i traktującego prawdy wiary w sposób przesadnie intelektualny. Skłonił go nawet do pojednania z Kościołem!
Jednak w sposób zasadniczy zasłynął Bernard swymi pismami. Jest ich wiele: od drobnych rozpraw teologicznych, poprzez utwory ascetyczne, modlitwy, kończąc na listach i kazaniach. Spośród ułożonych przezeń modlitw wszyscy chyba najbardziej znamy tę do Matki Bożej, zaczynającą się od słów: „Pomnij, o Najświętsza Panno Maryjo…”. Wśród listów, zachował się – między innymi – list do Biskupa krakowskiego.
Ponadto, wyróżniał się nasz Święty wielkim nabożeństwem do Męki Pańskiej: widok krzyża wywoływał u niego szczere łzy, a bracia zakonni widzieli nieraz, jak ciepło i serdecznie rozmawiał z Chrystusem Ukrzyżowanym. Nadzwyczajny dar wymowy zjednał mu tytuł „doktora miodopłynnego”.
Zmarł w Clairvaux, w dniu 20 sierpnia 1153 roku. W roku 1174 kanonizował go Papież Aleksander III, zaś papież Pius VIII w 1830 roku ogłosił go Doktorem Kościoła.
Wpatrując się w jego pełne poświęcenia, wiary i modlitwy, pracowite życie; i uświadamiając sobie, że bez głębokiego zaufania do Boga i współpracy z Nim nie mógłby tak wiele zdziałać – w kontekście także usłyszanego przed chwilą Bożego słowa – pytamy o nasze zaufanie do Boga: czy obejmuje ono każdy, nawet najmniejszy drobiazg i każdą, nawet pozornie najbardziej błahą sprawę?… Czy zawsze i ze wszystkim – zwracam się do Boga natychmiast i bezpośrednio?…
Jestem współczesnym Gedeonem. Pan przychodzi do mnie codziennie osobiście, bądź wysyła swoich ludzi a ja mam tyle pytań i wątpliwości, niepewności…
Jezu wierzę , ale przymnóż mi wiary. Jezu ufam, ale przymnóż mi ufności. Jezu kocham ale przymnóż mi miłości. Amen.
A kiedy przychodzi – jak do Gedeona – to z całą pewnością mówi: Pan jest Tobą, dzielna Wojowniczko! Tak, jak do niego. Czyż nie?…
xJ