Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Pozdrawiam serdecznie z Surgutu, z Syberii.
Dziękuję Wam za wspólnie przeżyty zeszły tydzień. Cieszymy się, że Ks. Jacek wrócił z rekolekcji niewątpliwie umocniony duchowo.
Dziś znów Syberia i pod czytaniami tekst rozmyślania autorstwa s. Teresy. Ks. Jacek zapytał mnie, czy będzie słówko z Syberii. Ja poprosiłem go, żebym mógł w tym tygodniu nie pisać, zaraz powiem dlaczego, więc zapytał – a może ktoś z syberyjskiej drużyny zechce? I zechciała – s. Teresa, której serdecznie dziękujemy za słowo i jednocześnie świadectwo.
Niebawem będę prowadził rekolekcje dla grupy franciszkanów, więc proszę Was o modlitwę, żeby Duch Święty natchnął i pomógł nie tylko przeprowadzić rekolekcje, ale najpierw się do nich przygotować. Tym bardziej, że coś takiego będę robił pierwszy raz. (I to jest powód, że prosiłem o zwolnienie ze słówka z Syberii).
A dziś, wraz z ks. Pawłem, Siostrami, a także z naszymi wspaniałymi wolontariuszami, jedziemy do naszych przyjaciół – biednych, bezdomnych i inwalidów, w domu pomocy społecznej „Alternatywa”, 60 km. od Surgutu. Pomódlcie się proszę i za tych ludzi.
Polecam się Waszym modlitwom, ja i cała moja parafia.
A teraz już zapraszam do lektury Słowa Bożego i rozważania s. Teresy.
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący, Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen.
(Ezd 9,5-9)
Ja Ezdrasz w czasie ofiary wieczornej podniosłem się z upokorzenia mojego i w rozdartej szacie i płaszczu upadłem na kolana, wyciągnąłem ręce moje do Pana Boga i rzekłem: „Boże mój! Bardzo się wstydzę, Boże mój, podnieść twarz do Ciebie, albowiem przestępstwa nasze wzrosły powyżej głowy, a wina nasza sięga aż do nieba. Od dni ojców naszych aż po dziś dzień ciąży na nas wielka wina. My, królowie nasi, kapłani nasi, zostaliśmy wydani za nasze przestępstwa pod władzę królów krain tych pod miecz, w niewolę, na złupienie i na publiczne pośmiewisko, jak to się dziś zdarza. A teraz ledwo co na chwilę przyszło zmiłowanie, od Pana Boga naszego, przez to, że pozostawił nam garstkę ocalonych, że w swoim miejscu świętym dał nam dach nad głową, że Bóg nasz rozjaśnił oczy nasze i że pozwolił nam w niewoli naszej trochę odetchnąć, bo przecież jesteśmy niewolnikami. Ale w niewoli naszej nie opuścił nas Bóg nasz, lecz dał nam znaleźć względy u królów perskich, pozwalając nam odżyć, byśmy mogli wznieść dom Boga naszego i odbudować jego ruiny, oraz dając nam ostoję w Judzie i Jerozolimie”.
(Łk 9,1-6)
Jezus zawołał Dwunastu, dał im moc i władzę nad wszystkimi złymi duchami i władzę leczenia chorób. I wysłał ich, aby głosili królestwo Boże i uzdrawiali chorych. Mówił do nich: „Nie bierzcie nic na drogę: ani laski, ani torby podróżnej, ani chleba, ani pieniędzy; nie miejcie też po dwie suknie. Gdy do jakiego domu wejdziecie, tam pozostańcie i stamtąd będziecie wychodzić. Jeśli was gdzie nie przyjmą, wyjdźcie z tego miasta i strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo przeciwko nim”. Wyszli więc i chodzili po wsiach, głosząc Ewangelię i uzdrawiając wszędzie.
Dzisiejsze Słowo pochodzi z Ewangelii według świętego Łukasza. Dwunastu przyszło do Mistrza, odpowiadając na Jego wezwanie. Jedyną zbroją, w jaką ich wyposaża, jest moc Jego Ducha. Jezus daje Apostołom władzę nad złymi duchami oraz moc leczenia chorób, bez żadnych zabezpieczeń nakazując im głosić Królestwo Boże i uzdrawiać chorych pośród tych, do których ich posyła.
Dzisiejsze pierwsze czytanie pokazuje nam Ezdrasza, żydowskiego kapłana, składającego Bogu ofiarę przebłagalną za swój lud, ze skruchą i pokorą zanoszącego do Niego ufne modlitwy: „Boże mój, podnoszę do Ciebie zawstydzoną twarz. A teraz przyszło nam zmiłowanie od Pana, Boga naszego, przez to, że rozjaśnił oczy nasze i że pozwolił nam w niewoli naszej trochę odetchnąć. Pozwolił nam odżyć, byśmy mogli wznieść dom Boga naszego i odbudować jego ruiny” (por. Ezd 9, 8-9). Mowa tu o Izraelitach, którzy przez swoje odstępstwo doprowadzili do zburzenia świątyni, lecz po nawoływaniu kapłanów zaczęli się nawracać i wołać o zmiłowanie, a wówczas Bóg pozwolił im wznieść Ją na nowo.
W naszym życiu potrzebna jest pamięć o naszych cierpieniach, trudnościach, upadkach, ale nie po to, żeby nam było smutno, lecz po to, żebyśmy mogli wskazać te momenty, przez które Bóg, działając poprzez swoich kapłanów w Kościele, zaczął nas wyprowadzać z niewoli duchowej lub fizycznej. Może najpierw podzielę się świadectwem niezwykłego działania Bożego z ostatniej niedzieli. Podczas gdy wraz z księdzem Markiem i ojcem Pawłem jechaliśmy do Nojabrska na Mszę świętą, cały czas padał ulewny deszcz. Temperatura jeszcze nie była na minusie, ale było już plus jeden i nawet czasami wraz z deszczem pojawiał się śnieg. Droga wydawała się bardzo długą i uciążliwą. Lecz gdy przyjechaliśmy do naszej kaplicy, zobaczyliśmy sporą grupkę dzieci, wielu wiernych i nową osobę, panią Antoninę, która w taką pogodę przyjechała z miasta Murawlienko, około sto dwadzieścia kilometrów od Nojabrska. Była niezmiernie szczęśliwa, że nie tylko na Ukrainie, kiedy przyjeżdża na urlop, może korzystać z sakramentów świętych, ale że i tu na miejscu wreszcie znalazła swoich. Była bardzo wdzięczna kapłanowi, od którego dowiedziała się, że ma tak blisko do wspólnoty katolickiej.
Spotkałam w swoim życiu wielu świątobliwych kapłanów, posługujących w tak trudnych dla Kościoła czasach: w ukryciu, potajemnie, z narażaniem życia głoszących Słowo Boże i udzielających sakramentów świętych wiernym. Było to w Winnicy na Podolu, w latach dziewięćdziesiątych. Pracowałam w szpitalu na onkologii. Nawet do tak ciężko chorych w szpitalu nie wolno było przyprowadzić kapłana, dlatego, gdy wiedziałam, że ta czy inna chora osoba pragnęła wyspowiadać się i przyjąć Komunię świętą, trzeba było działać szczególnie z pomocą Aniołów, żeby kapłan mógł dotrzeć do tych ludzi.
Pewna pani Józefa z miasteczka Woronowica, starsza kobieta z poważną diagnozą, wcześniej niepraktykująca, przyszła do księdza i błagała go, żeby jak najszybciej ją wyspowiadał, bo ona na pewno wkrótce umrze. Ksiądz po wysłuchaniu jej powiedział, że owszem, wyspowiada ją, lecz najpierw musi pochodzić na katechezę i przygotować się. Szczerze mówiąc, ja sama, gdy ją przygotowywałam, najpierw myślałam, żeby jak najszybciej jej w tym pomóc. Pani Józefa była wytrwała w swoich postanowieniach. Pokonując nie tylko kilkadziesiąt kilometrów, ale i problemy zdrowotne, tak szczerze zawierzyła swoje życie Bogu, że dożyła nie tylko do swojej pierwszej Komunii, lecz i do tej szczęśliwej chwili, że w jej miejscowości zrujnowana świątynia została odnowiona. Pani Józefa bardzo pokochała Kościół święty, z ogromnym szacunkiem i powagą przychodziła do księdza i pytała, co ona może zrobić z wdzięczności dla Boga, który jej okazał tak wielkie miłosierdzie. Jako jedna z pierwszych postanowiła walczyć o oddanie i odnowienie świątyni. Pamiętam, jak z odwagą mówiła, zwracając się do kompetentnych władz miasta: „Jeżeli nie oddacie nam naszej świątyni, w której byli ochrzczeni wasi dziadkowie, to możecie mnie ukrzyżować na tym słupie naprzeciwko kościoła”. Świątynia została oddana! Pani Józefa potrafiła z taką wiarą i miłością mówić o Bogu, że niezależnie, czy to byli prawosławni, czy katolicy, wszyscy pomagali w podniesieniu z ruiny pięknej świątyni pod wezwaniem świętego Michała Archanioła. Nie tylko jej dzieci, wnuki i przyjaciele, ale wielu ludzi zaczęło przychodzić i na nowo chwalić Pana. Przeżyła ponad dziewięćdziesiąt lat i cieszyła się poważaniem u ludzi. A na pewno dzisiaj cieszy się, chwaląc Pana wraz z całym Dworem Anielskim.
Może i nam przydarzyło się coś podobnego, że nie zawsze natychmiast otrzymywaliśmy od kapłana to, czego się spodziewaliśmy, lecz gdy w pokorze przyjęliśmy radę Chrystusowego zastępcy, poczuliśmy działanie uzdrawiającej mocy Ducha Świętego.
Dziękujemy Ci, Chryste, za Kościół, który ustanowiłeś dla naszego zbawienia. Przepraszamy Cię za wszelkie zniewagi, jakich doznajesz od współczesnego świata, który atakuje i prześladuje Twój Kościół. Spraw, abyśmy byli żywymi członkami Twego Mistycznego Ciała, abyśmy świadomie i z wdzięcznością korzystali z sakramentów i posługi kapłanów, którzy do nas przychodzą w Twoim imieniu.
s. Teresa Jakubowska CSA, Surgut
Myśmy pojechali do Nojabrska (w takich warunkach), a s. Joanna naśladowała Mistrza – chodziła po wodzie 🙂
Dziękuję Siostrze Teresie za dzisiejsz y wpis. Wielką pokorą wykazała się Pani Józefa, wiele osób zniechęciło by się tym, że kapłan każe czekać. Piękne świadectwo!
Mam nadzieję, że dzisiejsza podróż odbędzie się w bardziej sprzyjających warunkach niż ta do Nojabrska. Brawa dla Siostry Joanny, że w tak ekstremalnych warunkach podjęła próbę, Święty Piotr miał na pewno łatwiej😉.
Fantastyczna z Was grupa:)
Super świadectwo. To dobrze działa na naszą wiarę i nasze życie : to codzienne i to niedzielne.
Większość katolików ma kontakt z duchownymi od święta: dziecka chrzest, komunia, kolęda, no może bierzmowanie, ale już niekoniecznie bo to już duże dziecko i samo uczęszcza jak chce.
Ze ślubami to już też jest teraz różnie. Pogrzeb świecki.
Z wiarą zaszliśmy trochę za daleko. Do kościoła też za daleko i nie po drodze.
Po przeczytaniu komentarza pozwoliłam sobie na zapoznanie się z komentarzem na blogu kanonika Marka. Łatwiej zrozumieć jak się czyta w takiej kolejności.
Dobrą atmosferę i drużynę stworzył.
Serdecznie pozdrawiam i życzę obfitych plonów w działalności duszpasterskiej.
Dołączam modlitwę za całą parafię.
Wiesia.
Podpisuję się całym sercem pod tym stwierdzeniem, które pojawiło się tu kilkukrotnie: Świetna Drużyna!
xJ