Szczęść Boże! Moi Drodzy, dwa dni temu, 19 grudnia, imieniny przeżywali:
– Ksiądz Dariusz Ostałowski i Ksiądz Dariusz Radzikowski – moi Koledzy kursowi;
– Ksiądz Dariusz Sobkowicz – mój Kolega z Diecezji lubelskiej;
– Ksiądz Dariusz Zagórski – Rektor Wyższego Seminarium Duchownego w Toruniu i Kolega z czasów studiów na KUL;
– Ksiądz Dariusz Lipiec – Kolega i Profesor KUL;
– Ksiądz Dariusz Szczepaniuk – Kanclerz Kurii Diecezjalnej Warszawsko – Praskiej;
– Ksiądz Dariusz Zając – niegdyś Misjonarz na Syberii, a obecnie pracujący w Diecezji Warszawsko – Praskiej;
– Ksiądz Dariusz Czajka – pochodzący z Parafii Żelechów;
– Ojciec Dariusz Miastowski – mój znajomy Kapucyn;
– Ojciec Dariusz Galant – Oblat z Kodnia;
– Dariusz Majek – obecny na naszym blogu.
Jednocześnie urodziny obchodził tego dnia Piotr Sitek, należący niegdyś do Wspólnoty młodzieżowej w Trąbkach.
Natomiast dzisiaj urodziny przeżywa Dominik Kłusek, Syn Tatiany i Mariusza, którzy za czasów mojego pierwszego wikariatu byli zaangażowani w działalność młodzieżową. Dzisiaj – jako Rodzina – mieszkają w Warszawie.
Wszystkim świętującym życzę Bożego błogosławieństwa, świateł i natchnień z Nieba! Zapewniam o modlitwie!
Wspomnijmy w modlitwie także Ojca Jana Górę, którego czwartą rocznicę niespodziewanej śmierci dzisiaj przeżywamy…
Moi Drodzy, bardzo dziękujemy Księdzu Markowi za „anielskie” słówko z Syberii – i życzymy, aby Aniołowie czuwali nad całą Ekipą w tym gorącym, pracowitym czasie. I nad całą Parafią! Dziękujemy także za mocne – jak zawsze – refleksje o Bożym słowie, w tym szczególnie za przypomnienie prawdy, że można być bardzo religijnym, ale niewierzącym. Niestety, takie sytuacje się zdarzają… Oby nie w naszym przypadku.
Bardzo serdecznie pozdrawiam Was ze Szkocji, z Parafii Świętego Patryka w Wishaw, koło Glasgow, gdzie wczoraj, po wylądowaniu, miałem możliwość przyjrzenia się codziennej pracy Proboszcza tej Parafii, Księdza Krzysztofa Garwolińskiego – i obejrzenia, przy okazji, całej okolicy, bo trochę trzeba było pojeździć, żeby wszędzie dotrzeć.
A wieczorem – Msza Święta rekolekcyjna dla Polaków, których Ksiądz Krzysztof jest Duszpasterzem w Szkocji. Bardzo wiele Osób przystąpiło do Spowiedzi Świętej, w czym pomógł nam Ksiądz Andrzej, Kapłan ze Zgromadzenia Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej.
Świetna atmosfera na Mszy Świętej, bardzo życzliwe rozmowy z Rodakami, a potem – długa nasza kapłańska rozmowa o problemach Kościoła… Bogu niech będą dzięki za całe to wielkie dobro, a także za świadectwo prawdziwej kapłańskiej gorliwości i wiary, jakie swoją postawą dają Ksiądz Krzysztof i Ksiądz Andrzej. Jestem przekonany, że takowe świadectwo szczególnie tutaj jest potrzebne.
Moi Drodzy, bardzo przepraszam za opóźnienie z zamieszczeniem słówka, ale – po pierwsze – u mnie tutaj jest godzina wcześniej, niż w Polsce, a poza tym, słówko jest dość długie, wymagało pewnych przemyśleń, a wczoraj nie dałem rady nic przygotować, bo po prostu padłem po nieprzespanej nocy w podróży. Postaram się jutrzejsze słówko zamieścić wcześniej.
Gaudium et spes! Ks. Jacek
REKOLEKCJE ADWENTOWE
Dzień 2, 21 grudnia 2019.,
do czytań: Pnp 2,8–14; albo: So 3,14–18a; Łk 1,39–45
CZYTANIE Z PIEŚNI NAD PIEŚNIAMI:
Cicho! Ukochany mój!
Oto on! Oto nadchodzi!
Biegnie przez góry,
skacze po pagórkach.
Umiłowany mój podobny do gazeli,
do młodego jelenia.
Oto stoi za naszym murem,
patrzy przez okno,
zagląda przez kraty.
Miły mój odzywa się
i mówi do mnie:
„Powstań, przyjaciółko moja,
piękna moja, i pójdź!
Bo oto minęła już zima,
deszcz ustał i przeszedł.
Na ziemi widać już kwiaty,
nadszedł czas przycinania winnic,
i głos synogarlicy już słychać
w naszej krainie.
Drzewo figowe wydało zawiązki owoców
i winne krzewy kwitnące już pachną.
Powstań, przyjaciółko moja,
piękna moja, i pójdź!
Gołąbko ma, ukryta w zagłębieniach skały,
w szczelinach przepaści,
ukaż mi swą twarz,
daj mi usłyszeć swój głos!
Bo słodki jest głos twój
i twarz pełna wdzięku”.
ALBO:
CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA SOFONIASZA:
Wyśpiewuj, Córo Syjońska,
podnieś radosny okrzyk, Izraelu!
Ciesz się i wesel z całego serca,
Córo Jeruzalem!
Pan oddalił wyroki na ciebie,
usunął twego nieprzyjaciela:
Król Izraela, Pan, jest pośród ciebie,
już nie będziesz bała się złego.
Owego dnia powiedzą Jerozolimie:
„Nie bój się, Syjonie!
Niech nie słabną twe ręce!”
Pan, twój Bóg jest pośród ciebie,
Mocarz, który daje zbawienie.
On uniesie się weselem nad tobą,
odnowi swą miłość,
wzniesie okrzyk radości,
jak w dniu uroczystego święta.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w pokoleniu Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę.
Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała:
„Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w łonie moim. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana”.
I tak oto, moi Drodzy, dane nam jest przeżywać drugi dzień Rekolekcji adwentowych w naszej polskiej Wspólnocie. Wyrażamy wdzięczność Dobremu Bogu za to, że dał nam ten święty czas Adwentu – i natchnienie, by tego czasu nie zmarnować, ale właśnie jak najpełniej wykorzystać do pogłębienia swej wiary i pełnego zjednoczenia z Jezusem.
Bo w tym wszystkim, moi Drodzy, właśnie o tę więź z Jezusem chodzi. Właśnie o nią. Oczywiście, ostatecznym celem tego wszystkiego, co dzieje się w Kościele i co my sami przeżywamy, jest wieczne zbawienie. Ale zanim ono nastąpi, to tu, na ziemi, chcemy budować mocną więź z Jezusem.
I o to też zawsze powinniśmy pytać, czy ja – na przykład – odmówiłem pacierz lub Różaniec, czy nawiązałem osobistą więź, przyjaźń, z żywym i prawdziwym Jezusem? Czy ja byłem na Mszy lub – jak niektórzy mówią – byłem w kościele, czy nawiązałem bliską i serdeczną, osobistą więź z Jezusem? Naturalnie, dzięki modlitwie i dzięki Mszy Świętej, ale tu naprawdę nie chodzi o ich pospieszne zaliczanie, ale o przyjaźń i bliskość serca z żywą i prawdziwą, realnie istniejącą Osobą Jezusa Chrystusa.
Czy tak na to patrzę? Czy na tym mi tak naprawdę zależy? Rekolekcje to dobry czas i doskonała okazja, aby przemyśleć moje relacje z Jezusem: czy są jedynie sztywne, formalne i służbowe, czy jednak szczere, przyjacielskie, żywe i serdeczne?…
Dlatego hasłem tych Rekolekcji, ich myślą przewodnią, jest słowo: EMMANUEL, będące z jednej strony imieniem zapowiadanego i przychodzącego Mesjasza, a z drugiej strony – wyrażeniem bardzo ważnej prawdy, że Jezus naprawdę jest z nami, jest zawsze z nami, jest Bogiem z nami. Jest z nami zawsze i na sto procent. Tylko – czy my z Nim aby na pewno jesteśmy?…
Dlatego wczoraj zastanawialiśmy się nad tym, jak zaprosić Jezusa do swego życia i swego serca. Zwróciliśmy uwagę, że jeżeli zapraszamy Jezusa – to właśnie Jezusa, a nie kogoś jakby podobnego do Niego, ale nie takiego samego. Czyli, że zapraszamy Jezusa takiego, jakim jest, a nie takiego, jakim my Go sobie wyobrażamy, lub jakiego byłoby nam wygodniej widzieć.
Dzisiaj zastanowimy się przez chwilę nad tym, że przychodzącego Jezusa trzeba rozpoznać, by jutro wspomnieć o tym, że – i jak – należy Jezusa przyjąć.
Tę naszą wspólną refleksję prowadzimy w atmosferze wspólnej modlitwy, wszystkich za wszystkich, a tak konkretnie wskazaliśmy sobie cztery intencje naszej modlitwy.
Przypomnę, że pierwszą z nich jest modlitwa za nas samych – właśnie: wszystkich za wszystkich – o dobre i błogosławione, a nade wszystko: konkretne i wyraźne owoce duchowe tego czasu.
Druga – to modlitwa za Spowiedników, a więc za Księdza Andrzeja i Księdza Proboszcza, oraz za Rekolekcjonistę. Tak, ja też proszę Was o modlitewne wsparcie i już teraz za nie dziękuję. A Spowiedników adwentowych wspierajmy modlitwą w całym ich trudnym zadaniu, jakie w tym świętym czasie spełniają – nie tylko u nas, ale i gdziekolwiek – aby nie zabrakło im siły i wytrwałości, ale też światła i odwagi do jasnego wskazywania ludziom prostych dróg do Boga, do nazywania czarnego czarnym, a białego białym, bez różnych odcieni szarości. Zresztą, moi Drodzy, zawsze pamiętajmy w modlitwie o naszych Duszpasterzach.
Trzecia intencja obejmuje tych wszystkich, którzy chociaż chcieliby uczestniczyć w naszych Rekolekcjach, to jednak nie mogą, bo nie pozwala im na to wiek, stan zdrowia, albo takie okoliczności, które całkowicie – ale to naprawdę całkowicie – uniemożliwiają owo uczestnictwo. Z tymi osobami łączymy się duchowo i prosimy, aby i one, w miejscu swego przebywania, swego chorowania, lub swojej pracy, także się z nami łączymy.
Wszystkie te osoby także serdecznie pozdrawiamy, chorych zaś i cierpiących prosimy, aby chociaż cząstkę swoich cierpień zechcieli ofiarować za nasze Rekolekcje. To będzie wielkim duchowym wsparciem naszych wspólnych działań. To intencja trzecia.
Czwartą zaś intencją jest modlitwa za tych, którzy – odwrotnie do poprzednich – mogą uczestniczyć w naszych spotkaniach, ale nie chcą. Z różnych powodów, których nie dociekamy i nie komentujemy, bo to nie do nas należy sąd nad człowiekiem, ale modlimy się, aby zechcieli.
Do tej grupy chciałbym dołączyć także tych, którzy są z nami, ale w tym momencie nie widzą potrzeby Spowiedzi Świętej, bo może uważają, że to nie jest aż takie istotne, albo że mają jeszcze czas… Za te Osoby módlmy się, aby same, szczerze, w pełnej wolności uznały, że warto się wyspowiadać – i rzeczywiście się wyspowiadały. Ale to chcę podkreślić najmocniej, jak się da: w pełnej wolności, same się na to zdecydują, a nie dlatego, że ktoś im nakazał, albo że tak ostatecznie wypada – nie! Tu chodzi o osobistą decyzję, do której trzeba być może jeszcze dojrzeć. Dlatego my za nich się modlimy, a oni – niech głęboko w sercu tę sprawę raz jeszcze przemyślą.
Moi Drodzy, to są cztery intencje naszej codziennej modlitwy, którą zanosimy na różne sposoby. Modlimy się tak, jak lubimy najbardziej, lub jak się modlimy najczęściej. Natomiast – jako Wspólnota rekolekcyjna – codziennie umawiamy się na jedną, taką samą modlitwę, którą w naszych domach zanosimy, najlepiej wspólnie, w gronie rodziny lub przyjaciół.
Czynimy to w naszych domach, nie tu, w kościele, a to dlatego, że chcemy także w naszych domach przeżywać Rekolekcje, a nie tylko w kościele. W ten sposób także zacieśniamy naszą wzajemną więź, jeżeli ze wszystkich naszych domów, w ciągu ostatniej doby, płynie do Nieba jedna, taka sama modlitwa. Zaproponowałem wczoraj, aby tą modlitwą była Koronka do Bożego Miłosierdzia. Chciałbym teraz zapytać, komu udało się ją odmówić? A komu udało się odmówić w jakiejś wspólnocie? Serdecznie za to dziękuję.
I proponuję, aby dzisiaj – aż do jutrzejszej Mszy Świętej, kończącej nasze Rekolekcje – taką modlitwą był jeden dziesiątek Różańca Świętego, tajemnica pierwsza radosna, Zwiastowanie Najświętszej Maryi Panny, oraz Litania Loretańska do Najświętszej Maryi Panny. I znowu, zachęcam do wspólnego odmówienia tych modlitw w naszych rodzinach czy w gronie przyjaciół.
Moi Drodzy, ja mam świadomość, że wydłużam tutaj te kwestie – powiedzmy – organizacyjne, dotyczące Rekolekcji, i nawet nieraz spotykałem się z zarzutami, dlaczego aż tyle czasu i miejsca na to poświęcam, zamiast bardziej rozwinąć treść właściwego rozważania. Zapewniam jednak, że czynię tak w pełni świadomie, bo ciągle przypominam sobie i Wam, że Rekolekcje to nasza wspólna duchowa praca, a nie tylko kazania z ambony, choćby najpiękniejsze. A jeżeli praca – to musi być zaplanowana i skoordynowana. I skoro ją sobie już zaplanowaliśmy, to teraz kilka słów rozważania dzisiejszego tematu.
Przypominam, że hasłem całych naszych rekolekcji jest słowo: EMMANUEL, czyli Bóg z nami, a dzisiaj pomyślimy nad tym, jak tego przychodzącego Boga rozpoznać, że to On, a nie ktoś inny.
Z pomocą przychodzi nam Boże słowo dzisiejszej liturgii, a w nim – pierwsze czytanie, z Księgi Pieśni nad Pieśniami. Ta Księga, moi Drodzy, to w ogóle takie niesamowite dzieło, bo jest to – mówiąc tak bardzo wprost – poemat miłosny, w którym słowo: „Bóg”, czy „Boży Syn”, czy „Mesjasz”, nie pojawia się ani razu. Kiedy jednak czyta się ją uważnie, to wręcz czuje się Jego zbliżanie się, Jego przyjście.
Zatem, ta obecność jest tam wskazana, zapisana w wersach owego poematu – a może, w jakimś sensie, pomiędzy wersami – ale nie jest wskazana bezpośrednio, niejako po imieniu. Z tego też powodu, w swoim czasie, pojawiły się wątpliwości, czy Księgę tę w ogóle włączać do kanonu natchnionych Ksiąg Pisma Świętego! A jednak jest w nim i mówi nam wciąż o Bogu, który jak oblubieniec zbliża się delikatnie, po cichu, dyskretnie – a jednak tak bardzo rzeczywiście.
W taki sam sposób – delikatny i jakby niepostrzeżenie – Boży Syn przybył do domu Świętej Elżbiety. Słyszymy o tym w dzisiejszej Ewangelii. I słyszymy, że Elżbieta bezbłędnie rozpoznała Jego obecność. W ogóle, całe to wydarzenie jest bardzo ciekawe i niezwykłe, jeśli się weźmie pod uwagę, że Maryja dowiedziała się o stanie błogosławionym Elżbiety od Anioła, w chwili Zwiastowania, to znaczy, iż samo Niebo Ją o tym poinformowało.
A skoro się o tym dowiedziała, to nie czekając na jakieś specjalne zaproszenia i czy sprzyjające okoliczności, ruszyła w drogę. Zważywszy na to, że miejscowość, do której zmierzała, jest nam dziś znana, przeto wiemy także, że przeszła ponad sto pięćdziesiąt kilometrów! A pamiętajmy, że sama także była już wówczas w stanie błogosławionym.
Kiedy weszła do domu swojej krewnej i pozdrowiła ją, wówczas – jak słyszymy – poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała: „Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w łonie moim. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana”.
Moi Drodzy, skąd Elżbieta mogła o tym wiedzieć?… Ktoś jej wysłał smsa? Przecież wiemy, że nie. A jednak – bezbłędnie rozpoznała i odczytała Bożą obecność. Rozpoznała ją w takiej zwyczajnej, ludzkiej dobroci, jaką okazała jej Maryja i w sytuacji, która dokonuje się nieraz także w naszej codzienności – że ktoś do kogoś przychodzi, aby okazać pomoc, aby udzielić wsparcia. Właśnie ta cicha obecność Maryi, Jej odwiedziny, naprowadziły w jakiś sposób Elżbietę na tę myśl, że pod swoim sercem wniosła Ona do jej domu samego Boga.
Naturalnie, musiała także Elżbieta otrzymać w tej sprawie jakieś wewnętrzne Boże natchnienie i światło, bo bez tego nie odkryłaby tak wielkiej tajemnicy. Ale – możemy chyba powiedzieć – dokonało się tu połączenie dwóch rzeczywistości: Boże natchnienie i zwykła, ludzka dobroć, ludzka miłość, okazana osobie potrzebującej. W połączeniu jednego i drugiego obecność Boga stała się dla Elżbiety tak bardzo wyrazista.
Moi Drodzy, my także ciągle szukamy tej Bożej obecności w naszym życiu i także liczymy w tym względzie na natchnienia z Nieba. Wiemy, że najpełniej obecność Jezusa Chrystusa dokonuje się w Eucharystii, gdzie jest On faktycznie obecny, żywy i prawdziwy. Odkrywamy Jego obecność we Mszy Świętej, bo to On sam, w osobie kapłana, dokonuje tych świętych czynności, to On sam, w mistyczny sposób, składa swoje życie w Ofierze.
Także w Bożym słowie jest On obecny, gdyż to On sam wówczas do nas przemawia, dając nam konkretne wskazania i nauki, dotyczące naszego życia. Ale też – warto i o tym pamiętać – nawet jeżeli w danym momencie wydaje się nam, że po przeczytaniu lub usłyszeniu Bożego słowa nic konkretnego się nam nie rozjaśniło czy nie zrozumieliśmy niczego nowego, albo nie otrzymaliśmy w tym momencie odpowiedzi na nasze pytania, to jednak sam kontakt ze słowem Bożym sprawia, że jesteśmy lepsi, świętsi, bliżej Boga…
Bo Boże słowo to nie jest zwykłe słowo, które odczytujemy w książkach, gazetach lub w internecie, często słowo puste i bez znaczenia, słowo niepotrzebne, a nierzadko także słowo złe, gorszące i szkodliwe. Słowo Boże – to słowo żywe, mające swoją wewnętrzną moc i wartość, dlatego przemienia nas i uszlachetnia wewnętrznie nawet, jeżeli my sobie z tego, w danym momencie, nie zdajemy sprawy!
Ja sam mogę powiedzieć, że mi spokojna lektura Pisma Świętego przez piętnaście, dwadzieścia minut, niejednokrotnie pomagała uspokoić myśli, pozbierać się wewnętrznie i jaśniej spojrzeć na wiele spraw. To nie znaczy, że od razu znalazły się rozwiązania wszelkich problemów, ale przyszły lepsze myśli, jaśniejsze spojrzenie, więcej nadziei… Bo tak działa właśnie Boże słowo. Tak działa Bóg przez swoje słowo, a to tylko pokazuje, że jest On tam obecny. Możemy w ten sposób odkrywać, rozpoznawać Jego obecność w tymże Słowie. Ale trzeba to Słowo czytać, bo inaczej się nie da…
Bożą obecność, moi Drodzy, rozpoznajemy we wszystkich Sakramentach Kościoła, także we wspomnianej tu dzisiaj Spowiedzi. Naprawdę, żaden ksiądz nie jest w stanie uwolnić człowieka od grzechów swoją własną mocą. To Jezus rozgrzesza – przez kapłana. Dlatego podchodząc do konfesjonału, nigdy nie możemy stracić sprzed oczu obecności Jezusa, chociaż faktycznie w konfesjonale zobaczymy konkretnego księdza.
A czyż nie rozpoznajemy tego, że Bóg jest z nami, że jest EMMANUELEM, kiedy spotykamy się z drugim człowiekiem i doświadczamy jego miłości, dobroci, wsparcia, współczucia, dobrego słowa?… A czyż nie rozpoznajemy tego, że Bóg jest z nami, kiedy trudne sytuacje i problemy się rozwiązują, nieraz naprawdę szybko i niespodziewanie? Albo kiedy doświadczamy jakiejś miłej i przyjemnej sytuacji, zwłaszcza, jeśli zdarzy się ona niespodziewanie?…
Może to być nawet dobre słowo ze strony drugiego człowieka, ale wypowiedziane spontanicznie i szczerze, a nie dlatego, że akurat mamy imieniny i wypada nam coś miłego powiedzieć. Albo czasami nastąpi taki splot wydarzeń, że człowiek dosłownie oniemieje z zachwytu i zdziwienia, jak się wszystko nagle dobrze ułożyło, a niekiedy do tego jeszcze stało się to tak radośnie, że nie sposób się nie uśmiechnąć, albo nawet bardzo się ucieszyć i serdecznie pośmiać z tego, co nas niespodziewanie spotkało. Ja takie sytuacje nazywam uśmiechami Pana Boga.
Chociażby, nie tak dawno zadzwoniła Osoba, w Parafii której pracowałem kilka lat temu. Chciała porozmawiać o pewnych sprawach, ale też przy okazji przypomniała, że w jakimś kazaniu powiedziałem zdanie, które ona zapamiętała i które było dla niej wyraźnym wskazaniem, chociaż – prawdę mówiąc – ja sam już dawno o tym zapomniałem.
A czyż ta moja obecność wśród Was teraz – nie jest dla mnie takim uśmiechem Pana Boga? Wasza życzliwość, rozmowy z Wami, życzliwość Księdza Krzysztofa, także Księdza Andrzeja – nasza wczorajsza długa rozmowa o sprawach kapłańskich, o sprawach duszpasterskich, ale i o takiej zwyczajnej codzienności… Ja tę moją obecność wśród Was traktuję jako wspaniały prezent od Pana Boga na zbliżające się Święta. Uśmiech Pana Boga.
A w niektórych sytuacjach to możemy naprawdę powiedzieć, że Bóg ma potężne poczucie humoru. Dla mnie dowodem na to były rekolekcje dla świata biznesu, jakie kilka tygodni temu prowadziłem. Zupełnie niespodziewanie otrzymałem tę propozycję i pomyślałem sobie: „Spróbuję”, chociaż do końca nie za bardzo dowierzałem, że to ja tam jestem i ja je prowadzę, jeśli zważyć na to, że o sprawach finansowych nie mam najmniejszego, ale to absolutnie najmniejszego pojęcia i często nawet proszę Pana Boga, aby nie za szybko uczynił mnie proboszczem, bo wtedy dojdzie do pierwszej w historii naszej Diecezji finansowej plajty parafii! A tu – masz ci los! – rekolekcje dla biznesmenów. Wypadły świetnie, udało nam się wspólnie stworzyć wspaniałą atmosferę. Prawdziwy uśmiech Pana Boga!
I tak mógłbym jeszcze przynajmniej kilka sytuacji z ostatnich dni i tygodni wymienić, kiedy różne sprawy niespodziewanie i zaskakująco się rozwiązały – tylko po tym, jak poprosiłem Pana o pomoc. Jestem przekonany, że otrzymałem niejednokrotnie więcej, niż się spodziewałem. I jestem, moi Drodzy, przekonany, że Wy także takiej pomocy Bożej doświadczacie. Bóg do Was także się uśmiecha, w Waszym życiu także dzieje się wiele dobra – może często drobnego, ale jednak konkretnego dobra.
Moi Drodzy, uczmy się je dostrzegać! Pomagajmy w tym sobie nawzajem! Pokazujmy sobie nawzajem takie sytuacje, które może wydają się bardzo zwyczajnymi – bo takimi zwykle są – ale Jezus naprawdę przez nie wkracza w nasze życie i nam pomaga. My, niestety, często takich sytuacji nie dostrzegamy, nie doceniamy, bo zwykle chcemy czegoś więcej, czegoś innego, bardziej po swojemu chcielibyśmy ustawiać nasze życie. A Bóg wysyła do nas mnóstwo takich codziennych, drobnych sygnałów, uśmiechów, promyków radości i nadziei! Obyśmy je dostrzegali, obyśmy je doceniali i jak najczęściej za nie Bogu dziękowali.
Ale też – abyśmy stali się pomocnikami Boga w niesieniu innym promyków radości i nadziei, w tym uśmiechaniu się Boga do nas. Dlaczego nie mielibyśmy być takimi narzędziami w ręku Boga? Dlaczego to przez nas Bóg nie mógłby sprawić komuś niespodzianki, albo dać mu odrobiny szczęścia?
I tego będzie dotyczyła dzisiejsza praca domowa. Zanim jednak ją zadam, to zapytam o wykonanie wczorajszej: komu udało się poczytać Pismo Święte, początek Ewangelii Świętego Łukasza, przynajmniej przez piętnaście minut? A komu udało się to uczynić wspólnie? Bardzo za to dziękuję!
Dzisiejszą pracą domową będzie sprawienie komuś bliskiemu jakiejś niespodzianki – najlepiej radosnej niespodzianki – tak, aby mógł się on poczuć podniesiony na duchu, bardziej zauważony, może doceniony; aby mógł się uśmiechnąć. Chodzi tu o jakiś dobry uczynek, sprawiony komuś, o jakąś pomoc, może odwiedziny, a może zwykłą rozmowę telefoniczną, czy nawet życzliwego smsa – tak zupełnie bez okazji…
To może być jakiś żarcik, uczyniony bliskim, tylko nie taki, po którym w rodzinie zapanuje tygodniowa, złowroga cisza! Albo wyniknie potężna awantura! Musimy wyczuć wrażliwość drugiego człowieka, ale im bardziej będzie on pozytywnie zaskoczony i im bardziej ucieszony, tym lepiej będzie wykonana nasza praca domowa. Poprośmy zatem Ducha Świętego o światło, zechciejmy też uruchomić wyobraźnię – i do dzieła!
Przypominam też o pierwszej części dzisiejszej pracy domowej, czyli o modlitwie: dziesiątek Różańca, pierwsza tajemnica radosna, oraz Litania do Matki Bożej.
A teraz, kilka pytań do osobistej refleksji. Przypominam, że jutro, ostatnim pytaniem, będzie pytanie o konkretne postanowienie z tych Rekolekcji. Warto już o tym myśleć.
W tym momencie natomiast zastanówmy się:
►Czy rozpoznaję obecność żywego i prawdziwego Jezusa we Mszy Świętej, w Komunii Świętej, w Spowiedzi, czy są to dla mnie tylko takie zwyczajowe czynności, które wypada spełnić, żeby się nikt nie czepiał, albo żeby zachować tradycję?
►Czy staram się pamiętać, że przez Pismo Święte mówi do mnie osobiście sam Bóg, czy też traktuję to Słowo jako piękną baśń, zamierzchłą historię, albo mitologię?
►Czy rozpoznaję obecność Boga w drugim człowieku, także tym najbliższym – czy dopuszczam do siebie taką możliwość, że przez tych ludzi Bóg naprawdę chce mi coś powiedzieć, lub coś podarować?
►Czy wreszcie dostrzegam obecność Boga z nami, Boga w moim życiu – w codziennych sytuacjach, nawet tych małych i drobnych, których do tej pory nie zauważałem, a które pokazują, że Bóg o mnie nie zapomniał, że troszczy się o mnie, że się do mnie uśmiecha?…
A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie?…
Lednica2000 – Ukaż mi Panie swą twarz. https://www.youtube.com/watch?v=P4NfRSfV_PE
Ps. Przy okazji pozdrawiam rodaków z okolic Glasgow i Kapłanów pracujących tamże. Życzę, błogosławionego czasu oczekiwania i cudownych łask od Dzieciątka Jezus z okazji Świąt Bożego Narodzenia. Dziś 6 dzień Nowenny przed Jego pamiątką narodzenia.
Spotkanie dwóch kobiet, dwóch matek…, może od dawna się nie widziały…Wiemy z innych źródeł czy z apokryfów, że Maryja wychowywała się przy świątyni, gdzie kapłanem był Zachariasz, może mieszkała u Elżbiety, swej krewnej jak była dzieckiem…
Czego dotyczy ich rozmowa , zaraz po powitaniu… Jakże inna od naszych ludzkich spotkań. My zazwyczaj pytamy, jaką miałaś podróż, opowiadaj…i zastawiamy stół czym chata bogata i wypytujemy…
A Elżbieta prowadzi dialog w Duchu Bożym ” Błogosławiona jesteś…” i błogosławiony Twój Syn, owoc Twojego łona. Po ludzku nie wiedziała, oświecił Ją, Elżbietę, Duch Święty, aż poruszyło się Jej dzieciątko w łonie… stąd te wielkie słowa ” matka mojego Pana”, a nie np. Miriam, dobrze że przyszłaś, pomożesz mi bo widzisz, jestem stara, spodziewam się dziecka…
Ps. Skądinąd dziwię się, że w powitaniu nie uczestniczy Zachariasz. Zresztą nie znam zwyczajów tamtego czasu 🙂
Aniu być może Zachariasz był obecny przy powitaniu obu kobiet, ale skoro nie mógł mówić aż do dnia, w których się to stanie, więc nie jest wspomniany.To taka moja sugestia, a też nie wiem, czy w dobrym kierunku ida moje myśli.
Pozdrawiam serdecznie i žyczę Ci błogosławieństwa Bożej Dzieciny, aby w nadchodzàcym roku był z Tobà w każdym czasie i dawał Ci natchnienie w komentarzach.
Wiesia.
Faktycznie na obrazach z Nawiedzenia Świętej Elżbiety, figuruje i Zachariasz i nawet św. Józef, ale myślę że to już wizja artystyczna malarzy.
Dziękuję Ci Wiesiu za życzenia i wzajemnie życzę by narodzony Jezus w Twoim sercu działał cuda w Twoim życiu i w całej rodzinie. Pozdrawiam swoją imienniczkę Anię. :*)
Ps. Masz rację, że nie wszystkie szczegóły z życia Jezusa i Maryi są ukazane w Piśmie Świętym, stąd ta moja ludzka ciekawość i domysły.
Dobrego czasu błogosławionego, natchnienia Ducha Świętego w czasie Rekolekcji wsród owieczek, które pasà się na oddalonych pastwiskach. A nie tak dawno wspominałam, że jest wymiana i wyjazdy prowadzácych rekolekcje poza granice państw i robia się międzynarodowe.
Z drugiej strony to dobrze jest, że istnieje internet, bo mam możliwość posłuchać innych rekolekcjonistów i poczytać np. Ks. Marka rozważania w czasie adwentu.
Istnieje też możliwość dla tych, którzy nie moga uczestniczyć osobiście, aby w ten sposób mogli też wysłuchać nauk rekolekcyjnych.
Z Panem Bogiem. Wiesia.
Tak, dzięki internetowi świat staje się jakby mniejszy… Ale za to – słowo Boże dociera do najbardziej oddalonych (kilometrowo) miejsc na świecie. A co do ewentualnej obecności lub nieobecności Zachariasza, to zgodziłby się z linią refleksji obu Pań: mógł on tam być, ale zapewne Ewangelista uznał, że wzmianka o tym nie jest konieczna dla skuteczności przekazu, z jakim zwraca się do czytelników.
Pozdrawiam serdecznie!
xJ