Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywają:
►Ksiądz Doktor Piotr Jarosiewicz, pochodzący z mojej rodzinnej Parafii, a posługujący obecnie w Diecezji drohiczyńskiej;
►Anna Chodyka, należąca w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot.
Natomiast imieniny przeżywają:
►Ksiądz Tomasz Małkiński, mój Współpracownik w dziele Duszpasterstwa akademickiego w Siedlcach;
►Ksiądz Profesror Tomasz Wielebski, z Diecezji warszawsko – praskiej, z którym miałem przyjemność poznać się w czasie swojej posługi w Warszawie.
Życzę dostojnym Świętującym, aby umieli i mieli odwagę stawiać zawsze Boga i Jego sprawy na pierwszym miejscu w swoim życiu! Zapewniam o modlitwie.
Moi Drodzy, dziękuję za duchową łączność i zapewnienia o modlitwie w intencja obu Mam. Nasza Mama wczoraj została przyjęta do szpitala, ale zabieg został przełożony na dzisiaj. Raz jeszcze dziękuję za obietnicę wsparcia – bądźmy razem! Módlmy się za siebie nawzajem!
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Wtorek 3 Tygodnia zwykłego, rok II,
Wspomnienie Św. Tomasza z Akwinu, Kapłana i Doktora Kościoła,
do czytań: 2 Sm 6,12b–15.17–19; Mk 3,31–35
CZYTANIE Z DRUGIEJ KSIĘGI SAMUELA:
Poszedł Dawid i sprowadził z wielką radością Arkę Bożą z domu Obed – Edoma do Miasta Dawidowego. Ilekroć niosący Arkę Pana postąpili sześć kroków, składał w ofierze wołu i tuczne cielę. Dawid wtedy tańczył z całym zapałem w obecności Pana, a ubrany był w lniany efod. Dawid wraz z całym domem izraelskim prowadził Arkę Pana wśród radosnych okrzyków i grania na rogach.
Przyniesioną więc Arkę Pana ustawiono na przeznaczonym na to miejscu w środku namiotu, który rozpiął dla niej Dawid, po czym Dawid złożył przed Panem całopalenia i ofiary pojednania. Kiedy Dawid skończył składanie całopaleń i ofiar pojednania, pobłogosławił lud w imieniu Pana Zastępów. Dokonał potem podziału między cały naród, między cały tłum Izraela, między mężczyzn i kobiety: dla każdego po jednym bochenku chleba, po kawałku mięsa i placku z rodzynkami. Potem wszyscy ludzie udali się do swych domów.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Nadeszła Matka Jezusa i bracia i stojąc na dworze, posłali po Niego, aby Go przywołać. Właśnie tłum ludzi siedział wokół Niego, gdy Mu powiedzieli: „Oto Twoja Matka i bracia na dworze pytają się o Ciebie”.
Odpowiedział im: „Któż jest moją matką i którzy są braćmi?” I spoglądając na siedzących dokoła Niego rzekł: „Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Bożą, ten Mi jest bratem, siostrą i matką”.
Po tym, jak Dawid objął panowanie nad plemionami północnymi, jednocząc je z plemionami południowymi w jedno królestwo, a także po tym, jak stolicę tego zjednoczonego królestwa przeniósł z Hebronu do Jerozolimy, oto dzisiaj nastąpiło jeszcze jedno wydarzenie, które sprawiło, że stolica polityczna państwa stała się także centrum religijnym.
Oto bowiem do Jerozolimy, do Miasta Dawidowego, sprowadzono Arkę Przymierza. Swoją drogą, to bardzo ciekawie przedstawia się historia „docierania” Arki Pana do nowej stolicy.
Odzyskana od wrogich Filistynów, dłuższy czas przebywała w Kiriat–Jearim, czyli w mieście, leżącym w odległości około trzynastu kilometrów od Jerozolimy. Dawid postanowił sprowadzić ją stamtąd, jednak w drodze doszło do bardzo tajemniczego, a jednocześnie dramatycznego wydarzenia: kiedy woły, ciągnące wóz z Arką, mocno szarpnęły, dwóch ludzi, nie mających prawa dotykać Arki, podtrzymało ją, by nie spadła. Za tę śmiałość Bóg ukarał ich za to śmiercią.
To bardzo strapiło, a jednocześnie przeraziło Dawida, dlatego odprowadził Arkę do domu Obed–Edoma, cudzoziemca, aby uchronić siebie i swój lud od podobnych nieszczęść. Okazało się jednak, że trzymiesięczny pobyt Arki zaowocował błogosławieństwem, jakie stało się udziałem Obed–Edoma i całej jego rodziny. Kiedy Dawid dowiedział się o tym, nie miał już wątpliwości, że na pewno musi sprowadzić Arkę do siebie. I tak się właśnie stało.
A całe to wydarzenie przybrało charakter niezwykle radosny, wręcz majestatyczny. Można powiedzieć, że pochód był bardzo powolny, jeżeli uwierzyć, że ilekroć niosący Arkę Pana postąpili sześć kroków, [Dawid] składał w ofierze wołu i tuczne cielę. A tak w ogóle, to Dawid […] tańczył z całym zapałem w obecności Pana, a ubrany był w lniany efod. Dawid wraz z całym domem izraelskim prowadził Arkę Pana wśród radosnych okrzyków i grania na rogach. Taki taniec był wówczas, na Bliskim Wschodzie, powszechnie stosowanym sposobem oddania czci Bogu.
Zobaczmy, jak bardzo szczególnie potraktował król przybycie Arki do swego miasta. Nie żałował środków i sił, aby uroczystość ta wypadła jak najbardziej okazale. Jego taniec – o czym dzisiaj nie słyszymy w czytaniu, ale jest to zapisane w Drugiej Księdze Samuela – wzbudził pogardę w oczach jego pierwszej żony, Mikal, ale Dawid zupełnie o to nie dbał.
Podjął tak wiele trudu i starania, aby Pan, w swoim znaku, zagościł w jego domu. Uważał to wręcz za konieczne dopełnienie wydarzeń, związanych z umacnianiem się swego królestwa. W tych planach przewidział bardzo istotne miejsce dla Boga – najważniejsze miejsce.
A to wszystko pokazuje, kim dla Dawida był tak naprawdę Bóg. Jest to też cenną podpowiedzią, kim powinien być dla nas. Kim? Z pewnością, czci Boga – tego uczy postawa króla – winno się podporządkować swoją własną dumę, pozycję, świadomość swojej wielkości i znaczenia. Ale winno się też podporządkować całe swoje życie, wszystkie nasze codzienne sprawy, nie wyłączając spraw rodzinnych, a nawet rodzinnych więzów.
Jednoznacznie mówi o tym Jezus w dzisiejszej Ewangelii, wskazując przy tym na tych, którzy słuchali w tym momencie Jego nauki: Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Bożą, ten Mi jest bratem, siostrą i matką. Jak już wiemy i rozumiemy, to nie oznaczało odrzucenia, czy pomniejszenia roli Matki. Wprost przeciwnie, to było Jej jeszcze jednym docenieniem, Ona bowiem jako pierwsza najuważniej słuchała swego Syna. Była Jego Matką – ale i najpilniejszą Uczennicą.
I to właśnie od Niej – podobnie, jak od króla Dawida – mamy się uczyć podporządkowania wszystkiego, co się w naszym życiu dzieje, Bogu i Jego czci, i Jego sprawom. Nie możemy się obawiać czegokolwiek przy tym stracić, bo o wiele więcej na tym zyskamy. Zobaczmy, kiedy Dawid przestraszył się wziąć Arkę Pana do siebie i odesłał ją do cudzoziemca, szybko przekonał się, ile na tym traci, a zyskuje tenże cudzoziemiec. Zaraz więc poszedł po rozum do głowy i sprowadził Arkę.
Pomyślmy, że my naprawdę bardzo dużo tracimy na tym, że oddalamy się od Boga, albo Jego oddalamy od siebie. Albo inne sprawy, poza Nim i Jego sprawami, stawiamy na pierwszym miejscu, tłumacząc to chociażby brakiem czasu, czy możliwości… Zawsze na tym tracimy – także czas, na jakieś mniej istotne sprawy. Potwierdza się aktualność starej zasady, że kiedy Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko jest na swoim właściwym miejscu.
Dobrze to rozumiał i tak właśnie pojmował te sprawy Patron dnia dzisiejszego, Święty Tomasz z Akwinu.
Urodził się na zamku Roccasecca niedaleko Akwinu, we Włoszech, w 1225 roku. Jego ojciec był rycerzem. Kiedy chłopiec miał pięć lat, rodzice oddali go na wychowanie do opactwa na Monte Cassino. Opatrzność wszakże miała inne zamiary wobec niego. Z niewyjaśnionych przyczyn opuścił tenże klasztor i udał się do Neapolu, gdzie studiował na tamtejszym uniwersytecie. Tam zapoznał się z niedawno założonym przez Świętego Dominika zakonem kaznodziejskim – dominikanami. Wstąpił do niego w wieku około dwudziestu lat.
Decyzja ta spotkała się z dezaprobatą rodziny. Wszelkimi sposobami, włącznie z dwuletnim aresztem domowym, próbowano zmienić jego decyzję. Bezskutecznie! Wysłano nawet jego rodzoną siostrę, Marottę, by go odwiodła od tego pomysłu, ale okazało się, że to Tomasz wpłynął na nią tak, iż wstąpiła do zakonu benedyktynek.
Tymczasem przełożeni wysłali Tomasza na studia do Rzymu, a stamtąd – około roku 1248 – do Kolonii, gdzie na uniwersytecie wykładał głośny uczony dominikański, Święty Albert Wielki. I to właśnie tam Tomasz przyjął święcenia kapłańskie. Po wzorowym ukończeniu studiów, przełożeni wysłali go następnie do Paryża, by na Sorbonie wykładał teologię. Okazało się, że zadziwił wszystkich jasnością wykładów, wymową i głębią. Stworzył własną metodę, polegającą na tym, że najpierw wysuwał trudności i argumenty przeciw danej prawdzie, a potem je kolejno zbijał i dawał pełny wykład.
Na skutek intryg, jakie przeciwnicy dominikanów rozbudzili na Sorbonie, Tomasz po siedmiu latach powrócił do Włoch. Przez pewien czas prowadził wykłady na dworze papieskim Urbana IV. Potem wykładał raz w Paryżu, raz w Rzymie – w zależności od tego, jaka atmosfera towarzyszyła jego działalności i jak aktywizowali się jego przeciwnicy.
W roku 1274 Papież Grzegorz X zwołał do Lyonu Sobór powszechny, na który zaprosił także naszego Świętego. Tomasz jednak, w wieku zaledwie czterdziestu ośmiu lat, po krótkiej chorobie zmarł w drodze na tenże Sobór, w opactwie cystersów w Fossanuova, dnia 7 marca 1274 roku. Z tego właśnie powodu, aż do Soboru Watykańskiego II, liturgiczne wspomnienie Świętego Tomasza Kościół obchodził właśnie 7 marca, w dzień śmierci. Ten dzień przypada jednak zawsze w Wielkim Poście.
Dlatego soborowa reforma liturgiczna przesunęła doroczne wspomnienie Tomasza wyjątkowo na 28 stycznia – dzień przeniesienia jego relikwii do Tuluzy, dokonane w 1369 roku. Do grona Świętych kanonizowanych włączył go Papież Jan XXII, w dniu 18 lipca 1323 roku.
Spoglądając na duchową sylwetkę Świętego Tomasza z Akwinu, trzeba zauważyć, że wsławił się on szczególnie niewinnością życia oraz wiernością w zachowywaniu reguł zakonnych. Gorliwie poszukiwał prawdy, którą następnie starał się nieustannie kontemplować i przekazywać innym. Wszystkie swoje zdolności oddał wyłącznie na służbę prawdy.
Odznaczał się pokorą oraz szlachetnym sposobem bycia. Był kaznodzieją, poetą, ale przede wszystkim wielkim myślicielem, człowiekiem niezwykłej wiedzy, którą umiał połączyć z niemniej wielką świętością. Mówiono o nim, że „między uczonymi był największym świętym, a między świętymi – największym uczonym”. Jego spojrzenie na życie i na drugiego człowieka charakteryzowało się zdrowym rozsądkiem, ubarwionym niemałym poczuciem humoru!
W swej skromności kilkakrotnie odmawiał propozycji zostania biskupem. Stworzył zwarty system nauki filozoficznej i teologii katolickiej, zwany tomizmem. Wywarł głęboki wpływ na ukierunkowanie zachodniej myśli chrześcijańskiej. Spuścizna literacka Świętego Tomasza z Akwinu jest olbrzymia. Zadziwia w niej uniwersalizm podejmowanych zagadnień i głębia ich wyjaśnień.
Szczególną czcią Tomasz otaczał Chrystusa Zbawiciela, zwłaszcza na krzyżu i w tajemnicy Eucharystii, co wyraził w tekstach liturgicznych do Brewiarza i Mszału na uroczystość Bożego Ciała – my dobrze znamy chociażby pieśń eucharystyczną jego autorstwa: „Zbliżam się w pokorze i niskości swej…”. Okazywał też wielką cześć Najświętszej Maryi Pannie.
W jednej ze swoich rozpraw, zatytułowanej „Wierzę w Boga”, tak pisał: „Czy konieczna była dla nas Męka Syna Bożego? Bezwzględnie i podwójnie konieczna: konieczna jako lekarstwo przeciw grzechom oraz konieczna jako przykład do naśladowania. Męka Chrystusa jest nade wszystko lekarstwem, albowiem dzięki niej znajdujemy ratunek przeciw wszelkiemu złu, któremu poddani jesteśmy z powodu naszych grzechów.
Wielki jest również pożytek Męki jako przykładu. Albowiem zdolna jest dogłębnie przemienić nasze życie. Ktokolwiek pragnie wieść życie doskonałe, powinien odrzucić to, co Chrystus odrzucił na krzyżu, a dążyć do tego, do czego Chrystus dążył. Krzyż jest wzorem każdej bez wyjątku cnoty.
Szukasz przykładu miłości? Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy kto życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Tak właśnie Chrystus uczynił na krzyżu. Skoro więc On oddał za nas życie swoje, nie powinno być dla nas rzeczą zbyt trudną znieść jakiekolwiek przeciwności ze względu na Niego.
Szukasz cierpliwości? Największą znajdziesz na krzyżu. Cierpliwość może być wielka z dwóch powodów: kiedy ktoś znosi cierpliwie wielkie zło albo też kiedy znosi takie zło, którego mógłby uniknąć, ale nie stara się unikać. Na krzyżu Chrystus dał przykład jednego i drugiego. […] Szukasz przykładu posłuszeństwa? Naśladuj Tego, który stał się posłuszny Ojcu aż do śmierci.” Tyle Święty Tomasz.
Wpatrzeni w świetlany przykład głębokiej wiary tego, który modlił się: „Jak niewierny Tomasz, Twych nie szukam ran, lecz wyznaję z wiarą, żeś mój Bóg i Pan! Pomóż wierze mojej, Jezu, łaską swą – ożyw mą nadzieję, rozpal miłość mą!”, oraz zasłuchani w Boże słowo dzisiejszej liturgii, zastanówmy się, jakie miejsce w moim życiu tak naprawdę zajmuje Jezus? Co jestem w stanie „poprzestawiać” w swoim życiu, aby Jemu przypadło miejsce pierwsze i najważniejsze?… Co w tym celu jestem w stanie poświęcić?… Co stracić?…