Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Ksiądz Tomasz Radczuk, mój Kolega kursowy, któremu życzę niespożytej energii w posłudze duszpasterskiej, wszelkich mocy i natchnień Bożych do jednoznacznego świadczenia o prawdzie Ewangelii. Zapewniam o modlitwie!
A Księdzu Markowi bardzo serdecznie dziękujemy za wczorajsze słówko z Syberii! Mocne, bardzo mocne. I konkretne. A do tego – spora garstka ciekawostek z Parafii. Moi Drodzy, zakasajmy rękawy i weźmy się za wspólne – z Księdzem Markiem – budowanie domu parafialnego. Niech Pan także przy naszej modlitewnej pomocy ten dom buduje. Proszę, nie omińmy żadnej okazji, by wesprzeć Księdza Marka i Jego Parafię – i Jego budowanie – swoją modlitwą. A może i materialnym wsparciem?… Może to będzie taka nasza wielkopostna jałmużna?…
Przypominam, że dziś pierwsza sobota miesiąca.
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Sobota 1 Tygodnia Wielkiego Postu,
7 marca 2020.,
do czytań: Pwt 26,16–19; Mt 5,43–48
CZYTANIE Z KSIĘGI POWTÓRZONEGO PRAWA:
Mojżesz powiedział do ludu: „Dziś twój Pan Bóg rozkazuje ci wykonać te prawa i nakazy. Strzeż ich, pełnij z całego swego serca i z całej duszy.
Dziś uzyskałeś to, że Pan ci rzekł, iż będzie dla ciebie Bogiem, o ile ty będziesz chodził Jego drogami, strzegł Jego nakazów, praw i rozporządzeń i słuchał Jego głosu.
A Pan uzyskał to, żeś ty dziś obiecał być dla Niego ludem wybranym, jak ci powiedział, jeśli zachowasz Jego przykazania. On cię wtedy wywyższy we czci, sławie i wspaniałości ponad wszystkie narody, które uczynił, jak sam powiedział”.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Słyszeliście, że powiedziano: «Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził».
A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych.
Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią?
Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest wasz Ojciec niebieski”.
Ciągle gdzieś tam, w głębi serca człowieka, pobrzmiewa – w kontekście ofiarowania swego życia Bogu – pytanie: A co ja z tego będę miał?… Niby mówi się o bezinteresowności i o ofiarowaniu swego życia – w tym konkretnie: swego czasu, swoich sił i talentów – Bogu i drugiemu człowiekowi z potrzeby serca, ale gdzieś tak w głębi serca człowieka jednak pojawia się dylemat: To jak to – ja mam oddać wszystko, a nie zyskać nic?
Wydaje się, że na tego typu wątpliwości Bóg sam dzisiaj odpowiada w liturgii Słowa. Odpowiada słowami przymierza, które zawiera z ludźmi. A przymierze – umowa, układ – samo w sobie zawiera takie właśnie ustawienie sprawy: ja ci daję to, ale Ty mi dajesz tamto. Ja rezygnuję z tego, ale zyskuję coś innego. Czyli – bilans wzajemnego oddawania czegoś i zyskiwania czegoś w zamian.
A skoro tak, to mamy sytuację jasną: Bóg godzi się na taki stan rzeczy. I za nasze ofiarowanie Mu swego życia – coś jednak oferuje. Co?
Wyraźnie słyszymy w pierwszym czytaniu: Dziś uzyskałeś to, że Pan ci rzekł, iż będzie dla ciebie Bogiem, o ile ty będziesz chodził Jego drogami, strzegł Jego nakazów, praw i rozporządzeń i słuchał Jego głosu. Bardziej konkretnie wybrzmiało, co ma robić człowiek, aniżeli to, do czego zobowiązał się Bóg, czyż nie? Człowiek ma chodzić Bożymi drogami, co konkretnie oznacza przestrzeganie Bożych nakazów, praw i rozporządzeń oraz słuchanie Bożego głosu, a zatem – przyjęcie bardzo konkretnej postawy w życiu. A Bóg co za to oferuje?
Usłyszmy jeszcze raz: Dziś uzyskałeś to, że Pan ci rzekł, iż będzie dla ciebie Bogiem. Co to oznacza? Jeżeli tylko dobrze zastanowimy się, to sobie uświadomimy, jak bardzo, ale to bardzo wiele to oznacza. Bo to oznacza całą bezgraniczną moc i przeogromną potęgę Boga, jaka stanie za nami i będzie nam wsparciem! To dużo, czy mało? Człowiek zyskuje coś – czy może jednak nie zyskuje zbyt wiele? Bo to przecież takie mało konkretne, mało wyraziste… I trudne do przeliczenia na pieniądze, czy inne wartości materialne…
Chociaż w rzeczywistości – jeśli się tak na spokojnie zastanowić – to też nie jest prawdą, bo jeżeli Bóg udziela swego obfitego błogosławieństwa, to człowiekowi również w tej sferze doczesnej i materialnej dobrze się wiedzie. Zatem, zyskuje człowiek coś, czy nie zyskuje?…
A co zyskuje Pan Bóg? Usłyszmy jeszcze raz: A Pan uzyskał to, żeś ty dziś obiecał być dla Niego ludem wybranym, jak ci powiedział, jeśli zachowasz Jego przykazania. On cię wtedy wywyższy we czci, sławie i wspaniałości ponad wszystkie narody, które uczynił, jak sam powiedział. Czyli – co konkretnie Bóg zyskał?… Cokolwiek w ogóle zyskał – w tym ludzkim wymiarze?… Bo jeśli się uważnie wczytać, to wygląda na to, że to człowiek znowu zyskał, a Bóg tak naprawdę znowu coś ofiarował.
W Ewangelii dzisiejszej Jezus umieszcza poprzeczkę bardzo wysoko, stawiając człowiekowi chyba najtrudniejsze ze wszystkich swoich wymagań: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują. I tu znowu pytanie: Co w zamian?
Jezus jeszcze w tym samym zdaniu na nie odpowiada: Tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie. Ale i w dalszej części swej wypowiedzi stwierdza: Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? Czyli jednak jakaś nagroda jest przewidziana!… Czyli jednak człowiek coś na tym swoim ofiarowaniu zyskuje! Cóż takiego?
A to właśnie: Tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie. Czyli to samo, co w pierwszym czytaniu wyrażone zostało w słowach: Dziś uzyskałeś to, że Pan ci rzekł, iż będzie dla ciebie Bogiem. Bóg ze swoją potęgą opowiada się po stronie człowieka! I całą swoją moc i wielkość angażuje dla jego dobra. To dużo – czy mało?… Człowiek coś zyskuje – czy tylko i wyłącznie daje, ofiaruje, ale nie zyskuje tak naprawdę nic?…
Moi Drodzy, zapewne w tej chwili ktoś by mi powiedział, że to wszystko pięknie wygląda w teorii, ale w rzeczywistości – w tej naszej niełatwej codzienności – to nie jest takie proste. Bo zarówno ofiarowanie swego życia Bogu, jak i ofiarowanie go drugiemu człowiekowi, wiąże się jednak z niemałym poświęceniem.
I nieraz naprawdę wydaje się – a nawet takie zarzuty można usłyszeć – że w ten sposób pokazuje się tylko swoją naiwność i łatwowierność, bo inni wykorzystują tę dobroć… A i Niebo milczy, nie spiesząc się – by tak rzec – z odpłaceniem człowiekowi za jego dobroć. Czy jednak tak jest w istocie?
A może jednak warto trwać przy Bogu, trwać w przymierzu z Nim, by On mógł – w sposób i w czasie, które sam wybierze – odpłacić człowiekowi swoją pomocą i wsparciem?…
Może ten Wielki Post będzie dobrą okazją to tego, aby w skupieniu i na modlitwie przemyśleć, co ja zyskuję na tym, że trwam przy Bogu?… Co mi daje wiara?… Ale też – ile ja z siebie daję Bogu i drugiemu człowiekowi?… Może powinienem więcej?… I może powinienem bardziej dostrzegać to, co zyskuję – i więcej za to dziękować?…