Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywają:
►Ksiądz Zbigniew Tonkiel, mój Profesor w Seminarium;
►Ksiądz Zbigniew Sobolewski, w swoim czasie – Dyrektor Katolickiego Liceum, działającego przy mojej rodzinnej Parafii;
►Ksiądz Profesor Zbigniew Janczewski, Recenzent mojego doktoratu;
►Ksiądz Zbigniew Nikoniuk, wieloletni Proboszcz Neounickiej Parafii w Kostomłotach;
►Zbigniew Chmiel, za moich czasów – Lektor w Parafii Radoryż Kościelny;
►Patryk Śliwa, należący w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot.
Urodziny natomiast Agata Witek – także należąca w swoim czasie należeli do jednej ze Wspólnot.
Wszystkim Świętującym życzę, aby nigdy nie bali się bezgranicznie ufać Bogu! We wszystkich okolicznościach życia. Zapewniam o modlitwie!
Moi Drodzy, zapewniam o niej także Was wszystkich, szczególnie, kiedy wczoraj byłem w Kodniu, przed Obliczem Matki Bożej i będę tam jeszcze dzisiaj. Zanoszę tam w sercu i w modlitwie lęki, pytania i obawy nas wszystkich a także prośbę, abyśmy zdali egzamin w wiary! Niech Pan nas obdarzy duchem męstwa, a Matka Boża Kodeńska osłoni nas płaszczem swej opieki!
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Wtorek 3 Tygodnia Wielkiego Postu,
17 marca 2020.,
do czytań: Dn 3,25.34–43; Mt 18,21–35
CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA DANIELA:
Powstawszy Azariasz tak się modlił, a otwarłszy swe usta, mówił w środku ognia:
„Nie opuszczaj nas na zawsze, przez wzgląd na święte Twe imię nie zrywaj Twego przymierza. Nie odwracaj od nas swego miłosierdzia, przez wzgląd na Twego przyjaciela, Abrahama, sługę Twojego, Izaaka i Twego świętego Izraela. Im to przyrzekłeś rozmnożyć potomstwo jak gwiazdy na niebie i jak piasek nad brzegiem morza.
Panie, oto jesteśmy najmniejsi spośród wszystkich narodów. Oto jesteśmy dziś poniżeni na całej ziemi z powodu naszych grzechów. Nie ma obecnie władcy, proroka ani wodza, ani całopalenia, ani ofiar, ani darów pokarmowych, ani kadzielnych. Nie ma gdzie ofiarować Tobie pierwocin i doznać Twego miłosierdzia.
Niech jednak dusza strapiona i duch uniżony znajdą u Ciebie upodobanie. Tak jak całopalenia z baranów i cielców i jak z tysięcy tłustych owiec, niech się stanie dziś nasza ofiara wobec Ciebie i podoba się Tobie. Bo ci, co pokładają ufność w Tobie, nie zaznają wstydu. Teraz zaś postępujemy za Tobą z całego serca, odczuwamy lęk przed Tobą i szukamy Twego oblicza. Nie zawstydzaj nas, lecz postępuj z nami według swej łagodności i według wielkiego swego miłosierdzia. Wybaw nas przez swe cuda i uczyń swe imię sławne, Panie”.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Piotr zbliżył się do Jezusa i zapytał: „Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?”
Jezus mu odrzekł: „Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy.
Dlatego podobne jest Królestwo niebieskie do króla, który chciał się rozliczyć ze swymi sługami. Gdy zaczął się rozliczać, przyprowadzono mu jednego, który mu był winien dziesięć tysięcy talentów. Ponieważ nie miał z czego ich oddać, pan kazał sprzedać go razem z żoną, dziećmi i całym jego mieniem, i tak dług oddać.
Wtedy sługa upadł przed nim i prosił go: «Panie, miej cierpliwość nade mną, a wszystko ci oddam». Pan ulitował się nad tym sługą, uwolnił go i dług mu darował.
Lecz gdy sługa ów wyszedł, spotkał jednego ze współsług, który mu był winien sto denarów. Chwycił go i zaczął dusić, mówiąc: «Oddaj, coś winien!» Jego współsługa upadł przed nim i prosił go: «Miej cierpliwość nade mną, a oddam tobie». On jednak nie chciał, lecz odszedł i wtrącił go do więzienia, dopóki nie odda długu.
Współsłudzy jego widząc, co się działo, bardzo się zasmucili. Poszli i opowiedzieli swemu panu wszystko, co zaszło.
Wtedy pan jego wezwał go przed siebie i rzekł mu: «Sługo niegodziwy, darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swym współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą?» I uniesiony gniewem pan jego kazał wydać go katom, dopóki mu całego długu nie odda.
Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu”.
Jak bardzo aktualnie brzmią słowa modlitwy, kierowane przez młodego Azariasza w środku ognia, czyli pieca, do którego został wrzucony za łamanie nakazu królewskiego. Jak dobrze wiemy, nawet nadmiernie rozpalony ogień nie uczynił żadnej szkody ani jemu, ani jego przyjaciołom, on zaś – spośród tegoż ognia – wołał do Boga: Nie opuszczaj nas na zawsze, przez wzgląd na święte Twe imię nie zrywaj Twego przymierza. Nie odwracaj od nas swego miłosierdzia. […] Panie, oto jesteśmy najmniejsi spośród wszystkich narodów. Oto jesteśmy dziś poniżeni na całej ziemi z powodu naszych grzechów. Nie ma obecnie władcy, proroka ani wodza, ani całopalenia, ani ofiar, ani darów pokarmowych, ani kadzielnych. Nie ma gdzie ofiarować Tobie pierwocin i doznać Twego miłosierdzia. Niech jednak dusza strapiona i duch uniżony znajdą u Ciebie upodobanie.
Coś nam to przypomina? To przecież nasza obecna sytuacja! My, wielcy i mądrzy – w swoim mniemaniu – ludzie, zdobywcy świata i wszechświata, jesteśmy faktycznie poniżeni na całej ziemi. Z całą pewnością – także – z powodu naszych grzechów. I tak, jak wówczas, tak i dzisiaj – nie ma obecnie władcy, proroka ani wodza, który by mógł zaradzić nieszczęściu i powiedzieć, co robić.
Co więcej, nie ma gdzie ofiarować Tobie pierwocin i doznać Twego miłosierdzia, bo przyjście na Mszę Świętą niedzielną jest co najmniej nie wskazane… O ile – jak to było w wielu miejscach ostatniej niedzieli – nie uznane za akt nieposłuszeństwa! Chociaż Episkopat wydał tylko zalecenia, a nie zakaz…
Dlatego błagamy: Niech jednak dusza strapiona i duch uniżony znajdą u Ciebie upodobanie! Prosimy o to, bo przecież wiemy, że ci, co pokładają ufność w Tobie, nie zaznają wstydu. Teraz zaś postępujemy za Tobą z całego serca, odczuwamy lęk przed Tobą i szukamy Twego oblicza. Nie zawstydzaj nas, lecz postępuj z nami według swej łagodności i według wielkiego swego miłosierdzia. Wybaw nas przez swe cuda i uczyń swe imię sławne, Panie.
Tak, Panie, uczyń swe imię sławne! Wybaw nas przez swoje cuda! Tylko jakoś nas przekonaj, że jesteś w stanie je uczynić, jeżeli my ukorzymy się przed Tobą tak, jak dziś Azariasz. Bo – póki co – za wszelką cenę radzimy sobie sami. A mówiąc precyzyjnie – nie radzimy sobie. Wprowadziliśmy wszystkie możliwe środki zaradcze, jakie nam rozum podpowiedział, a problem narasta. I coraz bardziej jesteśmy w środku ognia.
Piotr dzisiaj zapytał – w szczerości i prostolinijności swego serca – ile razy ma przebaczyć. Bo w granicach jego ludzkiej logiki nie mieściło się, że aż siedem razy. A tu nagle Jezus mówi mu, że aż siedemdziesiąt siedem, a nie tylko siedem! Kazał mu w ten sposób zupełnie przekroczyć ograniczenia czysto ludzkiej logiki. I potem jeszcze wielokrotnie to nakazywał. I jemu, i pozostałym Apostołom, i wszystkim swoim uczniom, i nam także.
A dzieje Kościoła pokazują, że największymi świętymi i najbardziej czytelnymi świadkami byli – i są dla nas dzisiaj – ci wszyscy, którzy wbrew ludzkiej logice bezgranicznie zaufali Bogu.
My o tym dobrze wiemy. Szczególnie my, księża, którzy w pięknych i mocnych kazaniach i konferencjach nauczamy o wielkiej mocy Jezusa w Eucharystii i o Jego zbawczym, nieograniczonym działaniu w czasie Mszy Świętej! Jakich pięknych i rozbudowanych fraz wówczas używamy, jakie odważne pytania stawiamy wiernym!
Profesorowie teologii – duchowni i świeccy – piszą świetne teksty o zbawiającej mocy Boga, działającej we współczesnym świecie.
A wierni świeccy, ubogaceni tym nauczaniem, mówią w każdą niedzielę, na każdej Mszy Świętej, że wierzą w Boga Ojca Wszechmogącego, i w Jezusa Chrystusa, Syna Jego jedynego… A w trakcie pięknych i wielkich procesji eucharystycznych do łez się wzruszają, śpiewając: „Wiarą ukorzyć trzeba zmysły i rozum swój, bo tu już nie ma chleba, to Bóg, to Jezus mój”. To wszystko jest takie piękne, wręcz imponujące! Tak łatwo nam wszystkim te i podobne słowa wypowiadać i wyśpiewywać. Dopóki to nic nie kosztuje.
A oto Jezus powiedział nam w tych dniach: SPRAWDZAM!
I co? I okazało się, że my, duszpasterze, którzy godzinami rozprawialiśmy o cudownej mocy Eucharystii, zapraszając do udziału w niej, wręcz nalegając na wiernych, w tym momencie, z tym samym zapałem, mówimy: „Nie przychodźcie!” „Dobrze, że jest was tak mało!”
Profesorowie teologii w swojej logicznej argumentacji udowadniają, jaki to pożytek wyniknie dla wszystkich z oglądania transmisji Mszy Świętej.
I tylko ci, którzy okazali się w ostatnią niedzielę tymi „pięćdziesiątymi pierwszymi” i odeszli „z kwitkiem” sprzed drzwi kościoła, mówią, że nie przypominają sobie, by w czasie wojny, czy w czasie komuny, to się im zdarzyło. Chociaż wtedy zagrożenie było realne i natychmiastowe, można było rzeczywiście w tym momencie przypłacić życiem obecność na Mszy Świętej, a teraz zagrożenie też jest realne, ale bardziej hipotetyczne.
Wtedy, i dziś, w świątyni czekał i czeka ten sam Jezus, który tyle razy w historii udowodnił swoją moc. O ile tylko ludzie Jemu zaufali.
Azariasz zaufał i dlatego spośród ognia – wbrew ludzkiej logice – modlił się do Pana. Piotr też powoli, ale jednak uczył się przekraczania ludzkiej logiki na rzecz tej, którą pokazywał mu Jezus.
My tkwimy po uszy w tej ludzkiej. Tak normalnie to – owszem – wierzymy, że Jezus jest obecny, że ma rację i nawet jest w stanie czynić cuda. Ale teraz to jednak można się na Mszy Świętej zarazić, więc lepiej obejrzeć w telewizji. Bo to jednak nic nie wiadomo… A jak się ludzie pozarażają?… A jak się ksiądz zarazi?…
Ludzka logika. Póki co, przestrzegamy jej bardzo sumiennie. I póki co – jak widzimy, zwłaszcza w krajach Europy Zachodniej – jest coraz gorzej. I tak będzie.
Chyba, że wzniesiemy ręce do Pana we wspólnym wołaniu! I damy odważne świadectwo wiary w zwycięską moc Boga – wobec całego świata!
Jezus w tych dniach mówi do nas: SPRAWDZAM!
W nawiązaniu do dyskusji wczorajszej podaję adres do Mszy św jaka odbyła się w Strachocinie 16 marca a szczególnie do Homilii Ks Niżnika https://przemyska.pl/2020/03/16/strachocina-patron-w-zazegnywaniu-wielkich-katastrof/
Uważam że warto się nad tym zastanowić czy bać się czy raczej nie.
Dzięki za ten cenny głos!
xJ
Ze zdezynfekowanymi dłońmi weszłam dziś do świątyni, ale nie wykorzystałam swych czystych rąk, bo znak pokoju przekazujemy sobie ukłonem głowy a Pana Jezusa przyjmujemy do ust. Dobrze, że Pan Jezus nie boi się naszych niezdezynfekowanych warg i niegodnego języka.
Jutro zza węgła kaplicy cmentarnej i z sąsiednich alejek będziemy uczestniczyć w pogrzebie kuzyna, bo do kaplicy cmentarnej może wejść 20 najbliższych osób. Piotra pokonał nie wirus ale atak serca w wieku 55lat. Panie Jezu okaż Mu swoje miłosierdzie i przyjmij do wiecznej chwały a najbliższą rodzinę otocz swą opieką.
Panie , przymnóż nam wiary, byśmy tak jak Azariasz w dniach trwogi zwracali się do Ciebie Boże z uwielbieniem i błaganiem. amen.
Panie, przyjmij Piotra do siebie.
A nam – rzeczywiście – przymnóż wiary! Jak bardzo aktualna jest ta modlitwa dzisiaj!
xJ
Zmierzyłam się dziś z rzeczywistością wyjątkową. Ponieważ miałam enigmatyczną wiadomość o dzisiejszym pogrzebie, bez podanej godziny i z ograniczeniem uczestników ceremonii pogrzebowej do 20 osób,( od Mamy zmarłego a nie chciałam Jej męczyć pytaniami ) trzeba nam było samemu dotrzeć do jakiejś klepsydry i odczytać godzinę pogrzebu. Ku mojemu zdumieniu odczytałam na klepsydrze, że Msza pogrzebowa będzie w kościele parafialnym zmarłego ( u Salezjanów) a nie w kaplicy cmentarnej jak sama wydedukowałam wczoraj po ilości osób mogącej w niej uczestniczyć, bez podania godziny tejże Mszy Świętej, natomiast na dole była umieszczona informacja, że uprasza się o nie uczestniczenie w Niej a łączenie się duchowe. Zdziwienie przerodziło się w zdumienie, bo kościół parafialny mógłby pomieścić te zalecane 50 osób…. a część osób mogłaby stać przy dzisiejszej słonecznej pogodzie na zewnątrz kościoła.
Hm…
Ja nie wiem dlaczego, pod wpływem presji władz państwowych zostało zmodyfikowane podejście rady KEP i ograniczenie do 50 osób uczestniczenie we mszy świętej, ale pierwsza wersja czyli większa ilość mszy żeby rozłożyć obecność była rzeczą mądrzejszą. Chrystus nie jest w „areszcie domowym” jak we Włoszech, ale jest reglamentowany…
Prawda? Spotkałem nawet takie określenie jednej włoskiej Publicystki (oczywiście, świeckiej): „Chrystus w kwarantannie”…
A po drugie, pięćdziesiąt Osób w Kaplicy Duszpasterstwa Akademickiego w Siedlcach, a pięćdziesiąt Osób chociażby w kościele parafialnym Ducha Świętego, będącym tuż obok – dużej świątyni – to dwie zupełnie inne sytuacje. A norma dla wszystkich jest ta sama…
A tak, swoją drogą, już słyszę głosy i nawet na portalu KAI znalazłem pytania, co będzie po zakończeniu – daj Boże – tego nieszczęścia. A konkretnie: jak ta sytuacja i podjęte kroki wpłyną na przyszłą religijność Polaków? Jest to także pytanie o to, czy ci odesłani sprzed kościołów w ostatnią niedzielę wrócą do nich, kiedy już „będzie można”?…
Naprawdę, zdajemy wszyscy ogromny i bardzo ważny egzamin z naszej wiary! I wszyscy przed Bogiem osobiście odpowiemy na Sądzie za wszystko, co w tych dniach uczyniliśmy – lub nie uczyniliśmy – powiedzieliśmy, napisaliśmy, lub zadecydowaliśmy. Każdy ze swoimi działaniami, podjętymi w tych dniach, stanie na Sądzie Bożym. Tylko, czy my o tym myślimy?…
xJ
Wczoraj byłem na mszy wieczornej – baaardzo mało osób jak „na św. Józefa” :-/ . Dobre pytanie – czy wrócą ludzie do kościołów kiedy skończy się zawirowanie z wirusem? Myślę, że wrócą. To znaczy u nas, w Polsce, bo na zachodzie to nie ma kto wracać… po wirusie zaczną się inne nieszczęścia (zwłaszcza gospodarcze), a wiadomo: jak trwoga to do Boga!
Daj Boże! Oby!
xJ
Od poniedziałku codziennie słyszałam w swoim kościele na zakończenie Mszy Świętej apel , aby ludzie starsi, w podeszłym wieku i szczególnego ryzyka, podatni na zarażenie, zachowali rozsądek i pozostali w domach, a było nas z 10-12tu, wszyscy starsi. Cóż zrobić, nie będę kupować maski 30latki i zakładać na twarz, ale chcę być rozsądna i nie lekceważyć ewentualnego zagrożenia… mam znów dylemat.
Duchu Święty oświecaj nas każdego dnia, daj jasne wskazówki abyśmy dobrze odczytali Twoją, Bożą wolę wobec nas.
Jak najbardziej – zasady zwykłej ludzkiej ostrożności należy zachowywać. Na pewno, trzeba na siebie uważać!
xJ
Nie lekajmy się Pan Bóg dał nam życie i on troszczy się o nas najlepiej , z wielką miloscia a my zaufajmy . Pan Jezus przyszedl na świat aby uwilnic nas od grzechu pierworodnego z milosci dla nas umarl na krzyżu ,a my dlaczego mamy sie bac przyjść do Kosciola ,żeby spotykać się z Panem Jezusem Chrystusem w Najświętszym Sakramencie nie bójmy się. Pan Jezus jest naszym najlepszym lekarzem to on uzdrawia nasze ciało i duszę zaufajmy otwórzmy nasze serca,niech Pan Jezus działa w naszym życiu. Amen.Jezu ufam Tobie.
Niech Pan da nam mądrość – i odwagę!
xJ