Szczęść Boże! Moi Drodzy, cały czas przeżywamy wyjątkowe rekolekcje wielkopostne. A rekolekcje – jak to sobie nieraz przypominamy – to czas duchowej pracy. Ponieważ zaś obecnie pracujemy, studiujemy i uczymy się zasadniczo w sposób zdalny, przeto to nasze forum może być jednym z kanałów przesyłania sobie… materiałów roboczych.
I właśnie w tym duchu wczoraj prosiłem o kolportowanie – do kogo się tylko da – słówka Księdza Marka z piątku i mojego z soboty. Właśnie jako materiałów pomocniczych do rekolekcyjnej refleksji. Ponawiam tę prośbę. Jednocześnie proszę, abyście dzielili się swoimi refleksjami! Dzielmy się i obdarzajmy nawzajem nadzieją!
A nade wszystko – módlmy się za siebie nawzajem. Zresztą, raz jeszcze polecam cały pięciopunktowy duchowy pakiet kryzysowy – cudowną receptę na koronawirusa!
Obchodząc zaś kolejny Narodowy Dzień Życia, pomódlmy się, aby w naszej Ojczyźnie wreszcie zagwarantowano pełną prawną ochronę życia człowieka – od poczęcia, do naturalnej śmierci!
Na ten kolejny dzień wielkopostnych rekolekcji – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Wtorek 4 Tygodnia Wielkiego Postu,
24 marca 2020.,
do czytań: Ez 47,1–9.12; J 5,1–3a.5–16
CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA EZECHIELA:
Podczas widzenia otrzymanego od Pana zaprowadził mnie anioł z powrotem przed wejście do świątyni, a oto wypływała woda spod progu świątyni w kierunku wschodnim, ponieważ przednia strona świątyni była skierowana ku wschodowi; a woda płynęła spod prawej strony świątyni na południe od ołtarza. I wyprowadził mnie przez bramę północną na zewnątrz i poza murami powiódł mnie do bramy zewnętrznej, skierowanej ku wschodowi. A oto woda wypływała spod prawej ściany świątyni, na południe od ołtarza.
Potem poprowadził mnie ów mąż w kierunku wschodnim; miał on w ręku pręt mierniczy, odmierzył tysiąc łokci i kazał mi przejść przez wodę; woda sięgała aż do kostek. Następnie znów odmierzył tysiąc łokci i kazał mi przejść przez wodę; sięgała aż do kolan; i znów odmierzył tysiąc łokci i kazał mi przejść: sięgała aż do bioder; i znów odmierzył tysiąc łokci; był tam już potok, przez który nie mogłem przejść, gdyż woda była za głęboka. Potem rzekł do mnie: „Czy widziałeś to, synu człowieczy?” I poprowadził mnie z powrotem wzdłuż rzeki.
Gdy się odwróciłem, oto po obu stronach na brzegu rzeki znajdowało się wiele drzew. A on rzekł do mnie: „Woda ta płynie na obszar wschodni, wzdłuż stepów, i rozlewa się w wodach słonych, i wtedy wody jego stają się zdrowe. Wszystkie też istoty żyjące, od których tam się roi, dokądkolwiek potok wpłynie, pozostaną przy życiu: będą tam też niezliczone ryby, bo dokądkolwiek dotrą te wody, wszystko będzie uzdrowione.
A nad brzegami potoku mają rosnąć po obu stronach różnego rodzaju drzewa owocowe, których liście nie więdną, których owoce się nie wyczerpują; każdego miesiąca będą rodzić nowe, ponieważ ich woda przychodzi z przybytku. Ich owoce będą służyć za pokarm, a ich liście za lekarstwo”.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Było święto żydowskie i Jezus udał się do Jerozolimy.
W Jerozolimie zaś znajduje się Sadzawka Owcza, nazwana po hebrajsku Betesda, zaopatrzona w pięć krużganków. Wśród nich leżało mnóstwo chorych: niewidomych, chromych, sparaliżowanych.
Znajdował się tam pewien człowiek, który już od lat trzydziestu ośmiu cierpiał na swoją chorobę. Gdy Jezus ujrzał go leżącego i poznał, że czeka już długi czas, rzekł do niego: „Czy chcesz stać się zdrowym?”
Odpowiedział Mu chory: „Panie, nie mam człowieka, aby mnie wprowadził do sadzawki, gdy nastąpi poruszenie wody. Gdy ja sam już dochodzę, inny schodzi przede mną”.
Rzekł do niego Jezus: „Wstań, weź swoje łoże i chodź”. Natychmiast wyzdrowiał ów człowiek, wziął swoje łoże i chodził.
Jednakże dnia tego był szabat. Rzekli więc Żydzi do uzdrowionego: „Dziś jest szabat, nie wolno ci nieść twojego łoża”.
On im odpowiedział: „Ten, który mnie uzdrowił, rzekł do mnie: Weź swoje łoże i chodź”. Pytali go więc: „Cóż to za człowiek ci powiedział: Weź i chodź?” Lecz uzdrowiony nie wiedział, kim On jest; albowiem Jezus odsunął się od tłumu, który był w tym miejscu.
Potem Jezus znalazł go w świątyni i rzekł do niego: „Oto wyzdrowiałeś. Nie grzesz już więcej, aby ci się coś gorszego nie przydarzyło”. Człowiek ów odszedł i doniósł Żydom, że to Jezus go uzdrowił. I dlatego Żydzi prześladowali Jezusa, że to uczynił w szabat.
To Bóg stworzył wodę i to On sam nadał jej te właściwości, które posiada: niesienie życia, świeżości, rześkości, ale też i czystości… Bez wody niepodobna wyobrazić sobie życia na ziemi. Woda „sama z siebie” – właśnie w tej postaci, w jakiej została stworzona – spełnia wspomniane tu zadania. Jak wielkie jednak rzeczy dokonują się, kiedy posługuje się nią sam Bóg, aby nam okazać swoją szczególną moc! Taką właśnie wizję przedstawia pierwsze czytanie.
Woda, płynąca od ołtarza świątyni Pańskiej – a więc jakby od samego Boga – niesie życie nawet na terenach, gdzie jest sucho i martwo. Tak, dosłownie – martwo, jako że ukazane tu wody słone, które też w końcu stają się zdrowymi i niosącymi życie, to wody Morza Martwego. Zatem, Bóg sam daje wodę, która powoduje dosłownie eksplozję życia! Z tonu, w jakim utrzymane jest to dzisiejsze czytanie, możemy wnioskować, że tu chodzi o coś więcej, niż tylko zwykłe działanie zwykłej wody. Ta eksplozja życia, o której tu sobie mówimy, to znak szczególnego działania Boga, posługującego się wodą.
Jednak ta eksplozja życia i zdrowia dokonywała się także przy Sadzawce Owczej, zwanej Betesda, w Jerozolimie. Chociaż nie był to potok, a jedynie sadzawka, to jednak Bóg chciał nadać tej wodzie także nadnaturalne właściwości, przeto sprawiał, że co jakiś czas poruszała się ona, a wówczas osoba, która weszła do niej jako pierwsza, doznawała uzdrowienia. Czyli – co by nie mówić – dokonywał się cud, ale taki trochę… zaprogramowany, oczekiwany…
To znaczy, było to od początku do końca nadzwyczajne działanie Boga, ale ponieważ dokonywało się często i w sposób zawsze taki sam, przeto można już było się go spodziewać, oczekiwać…
A tak swoją drogą, to ciekawa sytuacja – oczekiwać na cud, który na pewno się dokona! Co prawda, nie wiadomo, kiedy się dokona, bo nie wiadomo, kiedy się woda poruszy – ale na pewno się poruszy i na pewno cud się dokona, bo już tyle razy się dokonał.
Dlatego – jak słyszeliśmy – mnóstwo chorych: niewidomych, chromych, sparaliżowanych czatowało tam, aby wykorzystać ten jeden na jakiś czas moment i jakoś się dostać do sadzawki. To na pewno musiało wywoływać różne niesnaski, nerwy i zawiedzione nadzieje, bo łatwo sobie wyobrazić rozczarowanie kogoś, kto – jak bohater dzisiejszej Ewangelii – musiał w tym względzie liczyć na siebie. Stąd też często działo się to, o czym dzisiaj powiedział Jezusowi, że gdy następowało poruszenie wody i on już, już dochodził – nagle inny go uprzedzał.
To musiało wywoływać frustrację, nierzadko pewnie i wściekłość, a w obliczu takich przeżyć cud już chyba był „mniej cudowny”, mniejsze wrażenie wywoływał, stając się de facto jakby przedmiotem, wyrywanym sobie z ręki, a w związku z tym – przyczyną niezgody. Pewnie, że to nie cud – sam z siebie – powodował niezgodę, ale ludzkie postawy, nierzadko skażone egoizmem.
Dlatego zapewne już mało kto myślał tam o Bogu, który dokonuje swoich dzieł przez wodę – całą uwagę koncentrowano na samej wodzie: czy się poruszy, czy się nie poruszy, a jak się poruszy, to czy zdąży się do niej wejść?… Kto tam myślał o ufnym zwróceniu się do Boga, który na początku przecież stworzył wodę i to On nadał jej takie, a nie inne właściwości – co już samo w sobie było cudem – a nierzadko sprawiał przez nią rzeczy jeszcze cudowniejsze? Kto tam myślał o Bogu? Tylko o wodzie – i o sobie.
Dlatego Jezus dokonał uzdrowienia – zwróćmy na to uwagę – nad sadzawką, czyli nad samą wodą, ale bez użycia wody! Przyszedł tam, gdzie niektórzy zdrowi ludzie przybywali – tak pośrednio wynika ze słów bohatera dzisiejszej Ewangelii – aby pomagać chorym wejść. On jednak nie po to przyszedł. Celowo w tym właśnie miejscu dokonał – bez użycia wody – cudu, który zwykle dokonywał się w wodzie i dzięki wodzie, aby w ten sposób pokazać, kto tak naprawdę uzdrawia! I kto jest Dawcą wszelkiej łaski i każdej pomocy, jaką człowiek otrzymuje w swoim życiu – różnymi drogami, różnymi kanałami, różnymi sposobami.
Otóż, wszystko, co dobre w nas i wokół nas – pochodzi od Boga! I tylko od Niego! Bez względu na to, jakimi środkami czy znakami się posługuje – to On działa! Zatem, to On jest pierwszym Źródłem życia i świeżości owej wyschniętej ziemi, o której mowa w pierwszym czytaniu! To On wody słone przemienia w wody słodkie, zdatne do picia i do życia! To On wreszcie uzdrawia chorych – niezależnie od tego, czy woda się poruszyła w sadzawce, czy nie, bo i to także On sprawia.
Moi Drodzy, szczególnie w tych dniach trzeba nam z całą mocą uświadomić sobie, że bez względu na to, co aktualnie przeżywamy i co jeszcze przyjdzie nam przeżyć – Bóg jest większy od tego wszystkiego! I bez względu na to, jakie znaki już zostały nam dane, a jakie jeszcze będą – to On sam, Bóg, przez nie wszystkie do nas mówi! On – Bóg!
Dlatego my, ludzie wiary, nie możemy zatrzymywać uwagi na samych znakach, ale ciągle stawiać sobie pytanie: Co On, Bóg Najwyższy, nam w ten sposób pokazuje, co nam uświadamia, co do nas mówi i czego nas uczy? To jest naprawdę czas intensywnego i bezpośredniego działania Boga w naszej historii – w historii narodów, całego świata, ale też w naszej, osobistej historii.
I dlatego z pewnością właściwym będzie zwrócić się teraz do Niego w szczerej modlitwie, słowami hymnu brewiarzowej Jutrzni, czyli porannej modlitwy Kościoła, które to słowa tak dobrze oddają nasze przeżycia w dniu dzisiejszym – i w ogóle, w tych dniach:
Przed Tobą, Ojcze, stajemy skruszeni
I obciążeni winami,
A niosąc w sobie bezsilną samotność,
Szukamy Twojej pomocy.
Bo przecież jesteś troskliwym pasterzem
I nie chcesz śmierci grzesznika,
Lecz by się zwrócił do Ciebie w pokorze,
A przez to życie otrzymał.
W tym świętym czasie powrotu do Ciebie,
Gdy dajesz łaskę pokuty,
O miłosierdzie błagamy z nadzieją
I zło naprawić pragniemy.
Potężne światło, jaśniejsze od słońca,
Którego tarcza już wschodzi,
Wielbimy Ciebie, nasz Boże i Panie,
W Najświętszej Trójcy Jedyny…
Czy rzeczywiście, doświadczając teraz czasu zatrzymania, a może i samotności – może nawet «bezsilnej» – faktycznie szukamy pomocy Bożej, czy to jeszcze nie jest ten czas, by zwrócić się do Boga, tylko bezczynnie oczekiwać, że „woda sama się poruszy”, czyli że jakoś się wszystko „po kościach rozejdzie”?…
Czy jednak w ten sposób nie przeoczymy Bożego znaku?… I nie zmarnujemy wielkiej szansy, jaką dał nam Pan?…
Jutro o godzinie 12 w południe dołączmy się duchowo do Papieża Franciszka i odmówmy wspólnie „Ojcze nasz” o Boże Miłosierdzie i uwolnienie nas ot tego strasznego wirusa…
Oczywiście! Przypomnę o tym jeszcze w środowym słowie wstępnym.
xJ
Wczoraj mężczyzna, dziś kobieta przebywający w domach na kwarantannie, ” nie miała człowieka”, aby ktoś z rodziny, z sąsiadów zainteresował się co się dzieje za zamkniętymi drzwiami. Umarli samotnie…, poruszenie nastąpiło później…
Myślę, że to już najwyższy czas, aby żebrać o miłosierdzie Boże, wypowiadać co chwila Akty strzeliste np. Jezusie , Synu Dawida , ulituj się nad nami grzesznymi. Niezwłocznie naprawić relacje z Bogiem, poprzez post, modlitwę i jałmużnę. Wprowadzić w życie wszystkie zalecenia z Recepty na koronawirusa, które zapisał i udostępnił nam Ksiądz Jacek. Ufna modlitwa w rodzinie, we wspólnocie może poruszyć Serce Boga.
Ojcze nasz…
Jezu, ufam Tobie!
xJ
We Włoszech zmarło 50 księży 🙁 , w Polsce już jest pierwszy, który odszedł :
https://ekai.pl/zmarl-drugi-ksiadz-zarazony-koronawirusem/
Księża są też – w jakimś sensie – na pierwszej linii frontu…
xJ
Jeden z nich dokonał czynu heroicznego; oddał respirator młodszej osobie.
Tak! Już Go internauci nazywają włoskim Maksymilianem Kolbe…
xJ