Szczęść Boże! Moi Drodzy, w kontekście mojego sobotniego „poradnika” oraz opinii, wyrażonej we wczorajszym słowie wstępnym, chciałbym Wam zaproponować lekturę listu jednego z Kardynałów, posługującego przez lata w Kurii Rzymskiej. Trafiłem nań wczoraj, już po zamieszczeniu swego wpisu. Dlatego zapewniam, że nie inspirowałem się tą wypowiedzią, ani – tym bardziej – Ksiądz Kardynał nie inspirował się moją. A widzę pełną zgodność z moim spojrzeniem na sprawę. Oto ten list:
https://www.pch24.pl/kardynal-burke–przeslanie-na-temat-walki-z-koronawirusem-covid-19,74819,i.html
Chciałbym także prosić Was o spokojne wysłuchanie wypowiedzi niemieckiego Biskupa na temat obecnej sytuacji. Nie wiem, jak Wy to odbierzecie, ale dla mnie było to przesłaniem wielkiej chrześcijańskiej nadziei i pasterskiej mądrości:
Wierzę, że taką samą mocną dawką nadziei będzie jutrzejsze słówko z Syberii! Tworzy nam się taka mała tradycja, że kolejny wielkopostny piątek jest u nas ze słówkiem z Syberii. Tak już bywało w poprzednich latach, chociażby w roku 2018.
A w ogóle, to mamy teraz z Księdzem Markiem gorącą linię, bo na bieżąco omawiamy sytuację, która też na bieżąco się zmienia. Przy tej okazji, dziękuję Markowi za to wzajemne wspieranie się w czasie próby. Bardzo się cieszę, że jesteśmy jednomyślni w spojrzeniu na całą sprawę!
A ponieważ – jako rzekliśmy – jutro piątek i większość z nas będzie odprawiała Drogę Krzyżową, więc przesyłam znowu coś z moich zasobów. Może się komuś przyda…
Więcej zaś ważnych spraw i refleksji, związanych z przeżywanymi przez nas rekolekcjami wielkopostnymi, już w rozważaniu.
Z takich zaś spraw nieco lżejszych, to wczoraj konsultowaliśmy – wraz z Księdzem Tomkiem – sprawę wprowadzenia w życie absurdalnego ograniczenia ilości uczestników Mszy Świętych (miejmy nadzieję, że zostanie zmienione, bo głosy rozżalenia, a wręcz oburzenia płyną zewsząd) i pytaliśmy Osoby, które teraz przychodzą do naszej Kaplicy, jak to rozegrać, żebyśmy nie musieli – bo tego nie chcemy i nie będziemy! – nikogo wypraszać! Wśród wielu różnych propozycji pojawiła się i ta, zgłoszona przez jednego z Panów, żeby może sprawować Mszę Świętą… w autobusie! A wtedy nawet i trzydzieści osób będzie mogło uczestniczyć. Co Wy na to?
Na owocne i pełne wiary, nadziei i miłości przeżywanie tegorocznych rekolekcji wielkopostnych – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Czwartek 4 Tygodnia Wielkiego Postu,
26 marca 2020.,
do czytań: Wj 32,7–14; J 5,31–47
CZYTANIE Z KSIĘGI WYJŚCIA:
Pan rzekł do Mojżesza: „Zstąp na dół, bo sprzeniewierzył się lud twój, który wyprowadziłeś z ziemi egipskiej. Bardzo szybko odwrócili się od drogi, którą im nakazałem, i utworzyli sobie posąg cielca ulany z metalu i oddali mu pokłon, i złożyli mu ofiary, mówiąc: «Izraelu, oto twój bóg, który cię wyprowadził z ziemi egipskiej»”.
I jeszcze powiedział Pan do Mojżesza: „Widzę, że lud ten jest ludem o twardym karku. Zostaw Mnie przeto w spokoju, aby rozpalił się gniew mój na nich. Chcę ich wyniszczyć, a ciebie uczynić wielkim ludem”.
Mojżesz jednak zaczął usilnie błagać Boga swego, Pana, i mówić: „Dlaczego, Panie, płonie gniew Twój przeciw ludowi Twemu, który wyprowadziłeś z ziemi egipskiej wielką mocą i silną ręką? Czemu to mają mówić Egipcjanie: «W złym zamiarze wyprowadził ich, chcąc ich wygubić w górach i wygładzić z powierzchni ziemi». Odwróć zapalczywość Twego gniewu i zaniechaj zła, jakie chcesz zesłać na Twój lud. Wspomnij na Abrahama, Izaaka i Izraela, Twoje sługi, którym przysiągłeś na samego siebie, mówiąc do nich: «Uczynię potomstwo wasze tak liczne jak gwiazdy niebieskie, i całą ziemię, o której mówiłem, dam waszym potomkom, i posiądą ją na wieki»”.
Wówczas to Pan zaniechał zła, jakie zamierzał zesłać na swój lud.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jezus powiedział do Żydów: „Gdybym Ja wydawał świadectwo o sobie samym, sąd mój nie byłby prawdziwy. Jest przecież ktoś inny, kto wydaje sąd o Mnie; a wiem, że sąd, który o Mnie wydaje, jest prawdziwy.
Wysłaliście poselstwo do Jana i on dał świadectwo prawdzie. Ja nie zważam na świadectwo człowieka, ale mówię to, abyście byli zbawieni. On był lampą, co płonie i świeci, wy zaś chcieliście radować się krótki czas jego światłem.
Ja mam świadectwo większe od Janowego. Są to dzieła, które Ojciec dał Mi do wykonania; dzieła, które czynię, świadczą o Mnie, że Ojciec Mnie posłał. Ojciec, który Mnie posłał, On dał o Mnie świadectwo. Nigdy nie słyszeliście ani Jego głosu, ani nie widzieliście Jego oblicza; nie macie także słowa Jego, trwającego w was, bo wyście nie uwierzyli w Tego, którego On posłał.
Badacie Pisma, ponieważ sądzicie, że w nich zawarte jest życie wieczne: to one właśnie dają o Mnie świadectwo. A przecież nie chcecie przyjść do Mnie, aby mieć życie.
Nie odbieram chwały od ludzi, ale wiem o was, że nie macie w sobie miłości Boga. Przyszedłem w imieniu Ojca mego, a nie przyjęliście Mnie. Gdyby jednak przybył kto inny we własnym imieniu, to byście go przyjęli. Jak możecie uwierzyć, skoro od siebie wzajemnie odbieracie chwałę, a nie szukacie chwały, która pochodzi od samego Boga?
Nie mniemajcie jednak, że to Ja was oskarżę przed Ojcem. Waszym oskarżycielem jest Mojżesz, w którym wy pokładacie nadzieję. Gdybyście jednak uwierzyli Mojżeszowi, to byście i Mnie uwierzyli. O Mnie bowiem on pisał. Jeżeli jednak jego pismom nie wierzycie, jakże moim słowom będziecie wierzyli?”
I znowu Pan daje nam jasny promyk światła na to wszystko, co przeżywamy. Jak sobie bowiem nieraz wspominaliśmy – zwracał na to uwagę także Ksiądz Marek – Pan naprawdę w tych dniach nie zostawił nas samymi i zdezorientowanymi, ale każdego dnia wielkopostnej liturgii Słowa daje nam jakieś wskazania, które winniśmy zauważyć, odczytać, rozważyć, a potem wprowadzić w życie.
I oto dzisiaj ukazuje nam Mojżesza, który swoją żarliwą modlitwą i pokorą niejako powstrzymuje karzącą rękę Boga, który wyraźnie stwierdził: Widzę, że lud ten jest ludem o twardym karku. Zostaw Mnie przeto w spokoju, aby rozpalił się gniew mój na nich. Chcę ich wyniszczyć, a ciebie uczynić wielkim ludem.
I mogłoby się wydawać, że sprawa jest przesądzony, nie ma o czym mówić, wszystko już – mówiąc kolokwialnie – pozamiatane, gdy tymczasem Mojżesz […] zaczął usilnie błagać Boga swego, Pana, i mówić: „Dlaczego, Panie, płonie gniew Twój przeciw ludowi Twemu, który wyprowadziłeś z ziemi egipskiej wielką mocą i silną ręką? Czemu to mają mówić Egipcjanie: «W złym zamiarze wyprowadził ich, chcąc ich wygubić w górach i wygładzić z powierzchni ziemi». Odwróć zapalczywość Twego gniewu i zaniechaj zła, jakie chcesz zesłać na Twój lud. I okazało się, że Pan zaniechał zła, jakie zamierzał zesłać na swój lud.
Jakże wiele musiała znaczyć dla Niego modlitwa Mojżesza, skoro wysłuchał jej i uratował cały naród! Spróbujmy to dostrzec i raz jeszcze wyraźnie podkreślić: ze względu na modlitwę jednego człowieka, ze względu na jego ufną prośbę – przyszedł ratunek dla całego narodu. Wielka wiara Mojżesza i wielka jego miłość do Boga sprawiły, że Bóg widział w nim swego przyjaciela! Dlatego wręcz nie mógł mu odmówić…
A nam cała ta sytuacja znowu przypomina tę, w jakiej obecnie jesteśmy. Bo i dzisiaj Bóg widzi przed sobą lud o twardym karku, czy jednak widzi takich Mojżeszów, którzy by się za ludem tym wstawiali? Nam pewnie brakuje tej totalnej wiary i bezgranicznego zaufania, jakimi wykazywał się ów Boży człowiek. Niemniej jednak, podejmujemy – by tak rzec – misję Mojżesza i tak, jak On, wołamy: Odwróć zapalczywość Twego gniewu i zaniechaj zła, jakie chcesz zesłać na Twój lud.
Oczywiście, uściślijmy, Bóg nie chce zsyłać zła na swój lud, Bóg może swój lud doświadczyć i poddać próbie. Może dopuścić na niego takie, lub inne, trudności. Wierzymy jednak, że na dalszą metę wyniknie z nich dobro. Wierzymy, że nasz los nie jest jakoś dramatycznie przesądzony – Bóg czeka na naszą odpowiedź na znak, jaki nam dał!
Owszem, jest nam ciężko – a wręcz bardzo ciężko – doświadczać coraz to nowych trudów, ograniczeń, a przy okazji także strachu… A może nawet bardziej strachu przed zarazą, niż samej zarazy!
Dlatego razem z Mojżeszem wznosimy do Boga szczere modlitwy o ocalenie naszej Ojczyzny – i całego świata – i wspieramy się nawzajem w tym wołaniu. Obyśmy tylko nie musieli usłyszeć – jak współcześni Jezusowi: Badacie Pisma, ponieważ sądzicie, że w nich zawarte jest życie wieczne: to one właśnie dają o Mnie świadectwo. A przecież nie chcecie przyjść do Mnie, aby mieć życie.
Dlatego my przychodzimy, aby czytać Pismo, słuchać go i w nim szukać wskazań. Aby mieć życie! A w szczerej modlitwie – prosić o pomoc. Dosłownie – modlić się o życie! Modlić się na różne sposoby. Wśród tychże sposobów, tych propozycji, cieszy coraz więcej inicjatyw – by tak rzec – oddolnych. Oto chociażby wczoraj przyszedł do mnie sms o treści:
„Wykonujemy łańcuch jednego miliona «Zdrowaś Maryjo» dla tych, którzy cierpią z powodu koronawirusa i całego świata zagrożonego. Powiedz jedno «Zdrowaś Maryjo» i przekaż dziesięciu osobom. Proszę, żeby nie zerwać łańcucha modlitwy”.
Bardzo cieszy szczerość i prostolinijność Autorów tego pomysłu. I – z całą pewnością – ich wielka wiara! Ale takich pomysłów jest już coraz więcej, krążą one po internecie, przekazywane są z ust do ust. Nie tylko w naszej Ojczyźnie. To żywa wiara Ludu Bożego, który sam organizuje się we wspólnym błaganiu Boga o ratunek. I o to właśnie chodzi!
To jest właśnie owo publiczne i odważne świadectwo wiary, a jednocześnie żarliwa modlitwa, o czym wspomniałem w ostatnią sobotę. Warto – a wręcz należy – włączać się w tego typu inicjatywy! I innych do modlitwy zagrzewać!
Bo ciągle – poza pandemią koronawirusa, o czym już sobie wspomnieliśmy – zagraża nam o wiele bardziej groźna i dalekosiężna pandemia strachu, paniki, na którą otrzymujemy propozycje w stylu… powtórka „Sylwestra marzeń” w telewizji… Albo też – bardzo wymowna sytuacja: kiedy wczoraj o 12:00 modliłem się w łączności z Ojcem Świętym, przyszedł sms. Przez chwilę myślałem, że to może od kogoś, kto też się modli. Nie. To dostawca sygnału telewizyjnego przysłał ofertę nowych filmów i kanałów. Na te trudne czasy. No cóż… Może to jakiś sposób… Każdy radzi sobie, jak umie… Zwłaszcza, że – jak wynika z moich przynajmniej obserwacji i komentarzy na portalach internetowych – wiele Osób nie odbiera tego wszystkiego jako znaku od Boga i wcale nie widać jakiegoś większego nastawienia na modlitwę.
No, cóż… W takim przypadku trzeba sobie radzić inaczej. Zresztą, już kiedyś w historii lud krzyczał: „Chleba i igrzysk!” Jak widać, igrzysk mamy wciąż pod dostatkiem. Tylko czy one nas rozbawią, uciszą nasz wewnętrzny niepokój, uspokoją nasz lęk?…
Może więc zamiast igrzysk – potrzeba więcej chleba, dla zaspokojenia duchowego głodu?… I kiedy mamy pewne trudności w przyjmowaniu Chleba eucharystycznego – niech żarliwa modlitwa stanie się naszym chlebem powszednim!
A OTO PROPONOWANY TEKST DROGI KRZYŻOWEJ:
Zmiłuj się nade mną, Boże, w łaskawości swojej,
W ogromie swej litości zgładź nieprawość moją.
Obmyj mnie zupełnie z mojej winy
I oczyść mnie z grzechu mojego.
W postawie pokory, a więc prawdy o sobie – zarówno prawdy o tym, co dobre w nas, jak i tej prawdy, która dotyczy naszego grzechu – rozpoczynamy kroczenie szlakiem Krzyżowej Drogi naszego Pana i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa.
Czynić to będziemy w duchu słów: Błogosławiony, kto pokłada ufność w Panu i Pan jest jego nadzieją! Na tej Krzyżowej Drodze chcemy modlić się o chrześcijańską nadzieję i jednocześnie odnawiać ją w sobie, bo z każdego kroku, jaki czynimy za Tobą, Panie, idąc szlakiem twego cierpienia – z każdego tego kroku rodzi się dla nas nowa nadzieja.
Każdy bowiem krok, jaki czynimy na tej drodze, zbliża nas do Ciebie. Ale chyba jednocześnie – zbliża nas do samych siebie. Panie, prowadź nas i pomóż nam jak najgłębiej przeżyć to spotkanie z Tobą.
Stacja 1
Jezus skazany na śmierć
– Kłaniamy Ci się, Panie Jezu i błogosławimy Tobie –
– Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył!
Są takie słowa, które niosą pociechę, są takie słowa, które niosą radość i nadzieję. Są i takie słowa, które niosą wielkie spustoszenie, frustrację i smutek. Są słowa, które dodają skrzydeł; są słowa, które przywracają sens życia. I są słowa, które bolą, jak krwawiące rany; są słowa, których ból długo nie daje spokoju. Słowa i słowa…
Tak dużo ich wypowiadamy do innych, jeszcze więcej – o innych… Twoje słowo, Panie, jest mocne, Twoje słowo, Panie – każde jedno – ma swój sens i cel, Twoje każde słowo niesie dobro i nadzieję.
Nasze słowa są różne i obok tych dobrych – są niestety słowa smutne i złe, słowa oszczerstw, kłamstw i przekleństw, słowa obmowy i szyderstwa. I takie są nasze opinie o innych. A jednak błogosławiony, kto pokłada ufność w Panu i Pan jest jego nadzieją!
Jezu, dotknięty ludzkim słowem, ludzkim sądem, Jezu ludzkim słowem na śmierć skazany – zmiłuj się nad nami!
Uznaję bowiem nieprawość moją,
A grzech mój jest zawsze przede mną.
Stacja 2
Jezus bierze krzyż na ramiona
– Kłaniamy Ci się, Panie Jezu i błogosławimy Tobie –
– Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył!
Różne ciężary przychodzi człowiekowi dźwigać, z różnymi ciężarami przychodzi mu się zmagać: a to z ciężarem samotności, a to z ciężarem obowiązków, a to z ciężarem takiej czy innej odpowiedzialności. Życie różne ciężary wkłada na barki człowieka i teraz cała sztuka polega na tym, aby od tych ciężarów nie uciekać, aby od nich nie stronić, zrzucając je na innych, ale w wielkim zaufaniu do Jezusa – ciężary te podejmować. Bo przecież błogosławiony, kto pokłada ufność w Panu i Pan jest jego nadzieją!
Z Bożą pomocą łatwiej jest udźwignąć te wszystkie ciężary, które niesie życie. Ale z Bożą pomocą również człowiek jest w stanie na tyle kontrolować siebie i na tyle nad sobą czuwać, aby nie pozwolić sobie na to, iżby innym na barki celowo wkładać ciężar bólu, ciężar zawinionego przez siebie cierpienia, ciężar odpowiedzialności czy zadań, które się z siebie zrzuciło.
Jezu, biorący na ramiona ciężar, przez każdego z nas świadomie na Twoje barki włożony – zmiłuj się nad nami!
Przeciwko Tobie samemu zgrzeszyłem
I uczyniłem, co złe jest przed Tobą.
Stacja 3
Pierwszy upadek Jezusa pod krzyżem
– Kłaniamy Ci się, Panie Jezu i błogosławimy Tobie –
– Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył!
Upadki większe i mniejsze zdarzały się i zdarzają człowiekowi. Gdyby tak się dało od nich uwolnić! Ale człowiek jest tylko człowiekiem i nieraz okazuje się, że im bardziej obiecuje, postanawia, stara się i zabiega – tym bardziej upadki się mnożą, tym trudniej z nich powstawać. Cóż robić? Gdzie szukać pomocy, gdzie szukać ratunku, aby wyzwolić się z upadków, które nieraz samemu człowiekowi wydają się tak bardzo kompromitujące i odbierające chęć do dalszych starań, do dalszej pracy?…
Błogosławiony, kto pokłada ufność w Panu i Pan jest jego nadzieją! Rzeczywiście, to Bóg – Człowiek, Jezus Chrystus, czuwa nad tym, abym tak, jak On na Krzyżowej Drodze, powstawał z każdego upadku. Problem będzie jednak wtedy, kiedy mi zacznie być dobrze z moimi upadkami i kiedy nie będę w nich widział niczego złego, kiedy będę się na nie spokojnie godził i nie będę chciał czegokolwiek z tym zrobić. Wtedy się zacznie problem, bo wtedy nie będzie żadnego powstawania z upadku. Jak bowiem powstać z upadku, w którym jest człowiekowi dobrze?
Jezu, powstający z pierwszego upadku – dla nas i dla naszego zbawienia – zmiłuj się nad nami!
Oto urodziłem się obciążony winą
I jako grzesznika poczęła mnie matka.
Stacja 4
Spotkanie z Matką
– Kłaniamy Ci się, Panie Jezu i błogosławimy Tobie –
– Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył!
Spotkanie nadzwyczajne, bo wyrażone jednym spojrzeniem. To jedno spojrzenie powiedziało więcej, niż tysiące słów. W tym momencie bowiem każde słowo, jakie Maryja mogłaby ewentualnie powiedzieć, brzmiałoby bardzo dziwnie i – zaprawdę – nie wyraziłoby tego, co czuło Jej matczyne serce.
W tym momencie jednak liczyła się Jej obecność, liczyła się Jej bliskość serca. Ona bowiem dobrze pamiętała, że błogosławiony, kto pokłada ufność w Panu i Pan jest jego nadzieją! W takim momencie nie pozostaje nic innego, jak być blisko – nic nie mówiąc. Jak to zrobić, Panie Jezu, żeby nasza miłość bardziej wyrażała się w konkretnych czynach i postawach, nawet chociażby w milczącej obecności, aniżeli tylko w słowach i obietnicach, w takich ilościach wypowiadanych?…
Jezu, dostrzegający i przyjmujący dar milczącej obecności Twej Matki, dar Jej szczerej, pozbawionej hałasu i krzyku miłości – zmiłuj się nad nami!
A Ty masz upodobanie w ukrytej prawdzie,
Naucz nas tajemnic mądrości.
Stacja 5
Szymon z Cyreny pomaga nieść krzyż Jezusowi
– Kłaniamy Ci się, Panie Jezu i błogosławimy Tobie –
– Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył!
O jego wyczynie wszyscy dzisiaj mówią. Chociaż on sam na początku zapewne nie wiedział, po co to wszystko, jaki ma to sens i co to zmieni? Dlatego tak bardzo się wzbraniał przed niesieniem krzyża. I w sumie wyszła sytuacja bardzo dziwna: z jednej strony konkretne dobro, bardzo konkretna pomoc okazana Jezusowi, niewinnie cierpiącemu, ale z drugiej strony ta wielka niechęć, która – nie ukrywajmy – psuje cały obraz wyczynu Szymona.
Jezus jednak jest na tyle wspaniałomyślny, że przyjmuje nawet te nasze dary, które nie do końca chętnie Mu składamy. Jeżeli dostrzeże choćby minimum dobrej woli i najmniejszą iskierkę życzliwości – przyjmie mój dar. Jeżeli w tym darze zobaczy choćby szczyptę miłości – przyjmie mój dar. I pozwoli mi samemu dostrzec i docenić to, że dokonałem czegoś dobrego, że sprawiłem odrobinę radości mojemu Bogu. Błogosławiony, kto pokłada ufność w Panu i Pan jest jego nadzieją!
Panie Jezu, przyjmujący nawet te nie do końca chętnie składane obietnice i dary – zmiłuj się nad nami!
Pokrop mnie hizopem, a stanę się czysty,
Obmyj mnie, a nad śnieg wybieleję.
Stacja 6
Weronika ociera twarz Zbawiciela
– Kłaniamy Ci się, Panie Jezu i błogosławimy Tobie –
– Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył!
Spotkanie dwojga ludzi. Spotkanie dwóch twarzy, dwóch spojrzeń: zatroskanego spojrzenia Weroniki, pełnego współczucia, które na pewno rysowało się na jej twarzy – z pełnym bólu spojrzeniem Jezusa. Z umęczoną Jego twarzą, zalaną krwią, poranioną, oplutą, znieważoną.
Zaprawdę – wielka to sztuka czytać w ludzkiej twarzy! Dostrzegać nie tylko to, co widać gołym okiem, ale także to, co ten drugi starannie chce ukryć. Czytać w ludzkiej twarzy – to czytać w ludzkim sercu. Kto to potrafi – zaprawdę jest kimś wielkim!
Co takiego szczególnego dostrzegła Weronika w twarzy Jezusa? Co ją szczególnie mocno dotknęło? A co dostrzegł Jezus w twarzy Weroniki? Co ja dostrzegam w twarzach ludzi obok mnie żyjących? A co oni dostrzegają w mojej twarzy, w moim spojrzeniu? Dobro, czy zło? Nadzieję, czy rezygnację? Błogosławiony, kto pokłada ufność w Panu i Pan jest jego nadzieją!
Panie, patrzący z nadzieją w serce każdego człowieka – zmiłuj się nad nami!
Odwróć swe oblicze od moich grzechów
I zmaż wszystkie moje przewinienia.
Stacja 7
Drugi upadek Jezusa pod ciężarem krzyża
– Kłaniamy Ci się, Panie Jezu i błogosławimy Tobie –
– Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył!
Człowiek tak często chciałby wszystko osiągnąć od razu. Tak często chciałby, żeby natychmiast wszystko mu się udawało. Jak to jest, Panie Jezu, że skoro podjąłem pracę nad sobą i nad swoimi wadami, skoro wziąłem się za swoje słabości, skoro podjąłem wielkopostne postanowienia – nie wychodzi mi tak wiele rzeczy? Dlaczego zdarzają mi się upadki? Dlaczego tak szybko się poddaję?
Panie Jezu, czy naprawdę nie wystarczy, że ja sobie coś postanowiłem, że chcę coś osiągnąć? Czy to nie wystarczy, że mam tyle dobrej woli? Czemu mi nie wychodzi? Dlaczego po raz drugi i po raz kolejny upadam? Jak mam to zrobić, żeby mi się udawało, żebym nie upadał? Błogosławiony, kto pokłada ufność w Panu i Pan jest jego nadzieją! Wpatruję się w Ciebie, Panie i w Twoje powstawanie z kolejnych upadków. Naucz mnie tej trudnej sztuki! Naucz mnie cierpliwości, abym nie chciał wszystkiego osiągać od razu!
Panie Jezu, cierpliwie powstający z kolejnych upadków – zmiłuj się nad nami!
Stwórz, Boże we mnie serce czyste
I odnów we mnie moc ducha.
Stacja 8
Jezus napomina płaczące niewiasty
– Kłaniamy Ci się, Panie Jezu i błogosławimy Tobie –
– Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył!
Czemu Jezusowi niezbyt spodobała się postawa jerozolimskich niewiast? Czyżby nie wierzył w szczerość ich intencji? Zapewne wierzył, ale też miał świadomość, że to przecież nie z innego powodu, jak z powodu nieprawości ich samych i ich dzieci, przyszły na Niego tak straszne cierpienia. Więc zamiast płakać, o wiele skuteczniej pomogłyby Jezusowi, gdyby zmieniły postępowanie swoje i swoich dzieci.
Dzisiaj tak wielu ludzi powtarza swojemu Bogu codziennie – i to nawet po kilka razy – że Go kocha i słucha. Ale trzeba powiedzieć jasno i konkretnie, że nie zawsze to widać. Czasami na słowach się kończy, a wiara nie ma przełożenia na życie. Gdyby niewiasty jerozolimskie powstrzymały swoje łzy, a postanowiłyby sobie zerwać ze swoimi grzechami, o wiele większą pociechę sprawiłyby Jezusowi.
Gdybym i ja mniej wmawiał sobie, że jestem pod każdym względem w porządku i innych mniej przekonywał do swojej doskonałości, a uporządkował choćby jedną sferę swego życia, zapanował nad choćby jedną słabością – o ile inny byłby świat wokół mnie. W każdym razie – nigdy nie można tracić nadziei. Błogosławiony, kto pokłada ufność w Panu i Pan jest jego nadzieją! Tej nadziei w człowieka nie traci także Jezus.
Panie Jezu, oczekujący od człowieka czynów zamiast słów i postaw zamiast obietnic – zmiłuj się nad nami!
Nie odrzucaj mnie od swego oblicza
I nie odbieraj mi świętego ducha swego.
Stacja 9
Trzeci upadek Jezusa
– Kłaniamy Ci się, Panie Jezu i błogosławimy Tobie –
– Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył!
Przychodzą takie momenty w życiu człowieka, kiedy ma dość wszystkiego. Każdy człowiek, choćby najtwardszy, musi się przyznać do chwil totalnej rezygnacji. Kiedy wszystkie nadzieje zdają się zawieść, kiedy wszelkie oczekiwania spalą na panewce, a wszelkie ludzkie starania nie przynoszą żadnych efektów – wtedy zdaje się człowiekowi, że nie ma po co dalej żyć.
Człowiek wiele w swoim życiu zniesie. Ale znieść upadek nadziei – to chyba ponad ludzkie siły. A jednak Jezus podniósł się także i z tego upadku – zdawałoby się – ostatniego. Jezus się podniósł i poszedł dalej. Jakże wyjątkowo brzmią przy tej stacji te słowa: Błogosławiony, kto pokłada ufność w Panu i Pan jest jego nadzieją! Błogosławiony, kto w takich najtrudniejszych momentach nie zwątpi – ten dopiero jest prawdziwym chrześcijaninem.
Panie Jezu, nie tracący nigdy nadziei do końca – zmiłuj się nad nami!
Przywróć mi radość Twojego zbawienia
I wzmocnij mnie duchem ofiarnym.
Stacja 10
Jezus z szat odarty
– Kłaniamy Ci się, Panie Jezu i błogosławimy Tobie –
– Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył!
Jak wielka musiała być miłość Jezusa do ludzi, skoro pozwolił na to, aby odebrano mu nawet tę ostatnią rzecz, którą miał – odzienie. Nawet z tego zrezygnował – dla zbawienia człowieka. Jak dużo dzisiaj człowiek jest w stanie oddać swemu Bogu? Z czego jest w stanie zrezygnować – dla miłości Bożej? Czy nie jest tak, że Bóg rezygnuje dosłownie ze wszystkiego, a człowieka nie stać nawet na najmniejsze ofiarowanie?
Czy stać mnie na to, aby nie przywiązywać się do rzeczy, czy stać mnie na to, aby nie przywiązywać się do ludzi tak, aby to miało mi przeszkodzić w odniesieniu do Boga? Czy stać mnie na to, aby całej swojej nadziei nie upatrywać w kimkolwiek lub czymkolwiek poza Tobą, Panie Jezu? Błogosławiony, kto pokłada ufność w Panu i Pan jest jego nadzieją!
Panie Jezu, który pokładasz nadzieję w tak słabym, jak ja, człowieku – zmiłuj się nad nami!
Uwolnij mnie, Boże, od kary za krew przelaną,
Boże mój Zbawco,
Niech sławi mój język sprawiedliwość Twoją.
Stacja 11
Jezus przybity do krzyża
– Kłaniamy Ci się, Panie Jezu i błogosławimy Tobie –
– Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył!
Dać się przybić do krzyża – to już chyba szczyt miłości. To ostateczne rozstrzygnięcie, od którego nie ma odwrotu. Do tej pory można było się wycofać, uciec, ale w tym momencie nie ma już nawet takiej fizycznej możliwości. Wydarzenie to jest symbolem konsekwencji posuniętej do ostateczności; jest symbolem oddania, sięgającego szczytów. Tak właśnie postąpił Jezus, taki przykład nam zostawił. I dobrze, gdybyśmy z tego przykładu korzystali.
Dobrze, gdybyśmy zadania, stojące przed nami, traktowali jako najważniejszą rzecz na świecie, abyśmy nasze obowiązki traktowali jako sprawę, od której wiele zależy. Dobrze, abyśmy się do swoich codziennych obowiązków tak zabierali, jakby zaraz miał nastąpić koniec świata, a z nim – ostateczne rozstrzygnięcie. Abyśmy na sto procent weszli w to, co robimy i traktowali to poważnie. Bo od tego naprawdę bardzo wiele zależy.
Od tego zależy dobro moje i osób mi bliskich. Od tego zależy spełnienie się pokładanych we mnie nadziei. A wzorem jest tu sam Bóg – Człowiek, Jezus Chrystus, który aby wypełnić nadzieje i pragnienia człowieka – dał się przybić do krzyża. Błogosławiony, kto pokłada ufność w Panu i Pan jest jego nadzieją!
Panie Jezu, nieodwracalnie zjednoczony ze swoim krzyżem, do końca zdecydowany na wypełnienie dzieła krzyża – zmiłuj się nad nami!
Panie, otwórz wargi moje,
A usta moje będą głosić Twoją chwałę.
Stacja 12
Jezus oddaje życie na krzyżu
– Kłaniamy Ci się, Panie Jezu i błogosławimy Tobie –
– Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył!
Akurat ta stacja zdaje się zdecydowanie zaprzeczać temu, o czym mówimy, cytując słowa: Błogosławiony, kto pokłada ufność w Panu i Pan jest jego nadzieją! Jak można mówić to z przekonaniem, jeżeli Ten, w kim się pokłada owe nadzieje, umiera w poniżeniu, odchodzi – zdawałoby się – zupełnie przegrany? Tak jednak mógłby uważać jedynie ktoś, kto ma wzrok na tyle krótki, że poza rzeczywistością śmierci – naprawdę dramatyczną i trudną – nie dostrzega już żadnej innej.
Chrześcijanin nie jest duchowym „krótkowidzem”, chrześcijanin zawsze sięga wzrokiem swego serca dalej, bo w sercu chrześcijanina wręcz samo rodzi się pragnienie czegoś więcej, czegoś „dalej”: na śmierci nie może się wszystko skończyć, musi być coś poza śmiercią. I rzeczywiście – jest!
Ale tymczasem trzeba z Jezusem wejść w rzeczywistość śmierci, aby potem – razem z Nim – wejść w rzeczywistość Zmartwychwstania, w rzeczywistość zwycięstwa. W takiego właśnie Jezusa wierzę, w takim Bogu pokładam nadzieję.
Jezu, który umiałeś oddać nawet własne życie, aby ocalić życie nas wszystkich – zmiłuj się nad nami!
Boże, moją ofiarą jest duch skruszony,
Pokornym i skruszonym sercem Ty, Boże, nie gardzisz.
Stacja 13
Jezus zdjęty z krzyża
– Kłaniamy Ci się, Panie Jezu i błogosławimy Tobie –
– Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył!
Błogosławiony, kto pokłada ufność w Panu i Pan jest jego nadzieją! Jak mówić o nadziei, widząc Matkę, trzymającą w ramionach ciało Syna, tak okrutnie potraktowanego przez ludzi? Jak się nie mścić na tych okropnych ludziach, którzy za tyle miłości, jakiej doświadczyli ze strony Jej Syna, odpłacili takim okrucieństwem? Jak się nie mścić na nich, jak od nich nie uciec gdzieś bardzo daleko, jak się nie zamknąć gdzieś w czterech ścianach, z daleka od całego tego okrutnego świata?
A jednak Maryja tego nie uczyniła i choć było Jej bardzo ciężko, to jednak wiedziała, że od tego świata, od tych ludzi nie można uciec, bo to właśnie po to oddał życie Jej Syn, aby ich wszystkich zbawić, zjednoczyć w swoim Kościele. Ona sama, Maryja, najpełniej w to uwierzyła, dając nam przykład tego, jak Ona pokłada nadzieję w Panu pomimo cierpienia, pomimo – zdawać by się mogło – ostatecznej klęski.
Ale w ten sposób jest Ona wzorem i pomocą szczególnie dla tych, którzy widząc zło, panoszące się na świecie, doświadczywszy tego zła na sobie – chcą uciec od świata i zamknąć się w sobie. Maryja pomaga im odnaleźć nadzieję!
Panie Jezu, który w dzieło zbawiania świata włączyłeś swoją mądrą, cierpliwą, oddaną bez reszty, świętą Matkę – zmiłuj się nad nami!
Panie, okaż Syjonowi łaskę w Twej dobroci,
Odbuduj mury Jeruzalem.
Stacja 14
Jezus złożony do grobu
– Kłaniamy Ci się, Panie Jezu i błogosławimy Tobie –
– Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył!
To chyba jedyny grób na świecie, który nie kojarzy się ze śmiercią, a jeżeli ze śmiercią, to pokonaną. To taki jedyny grób, na który patrzy się z nadzieją. To taki nadzwyczajny grób, który jawi się w promieniach Wielkanocnego Poranka. Grób, w którym ostatecznie pogrzebana została śmierć – w momencie, kiedy wyszedł z niego Zwycięzca śmierci.
Od tego momentu grób Jezusa nie budzi już innych skojarzeń, jak tylko skojarzenia ze Zmartwychwstaniem. Staje się miejscem zwycięstwa Jezusa. I budzi nadzieję chrześcijan, podtrzymuje nadzieję tych, którzy ją w Jezusie pokładają. Błogosławiony, kto pokłada ufność w Panu i Pan jest jego nadzieją! A jeżeli Jezus nawet grób potrafił uczynić znakiem nadziei, to chyba oznacza, że nie ma na świecie takiej mocy, która mogłaby z Jezusem wygrać, nie ma takiego zła, którego Jezus swoją miłością nie mógłby pokonać.
Panie Jezu, niezwykły Zwycięzco grzechu, śmierci, piekła i szatana – zmiłuj się nad nami!
Stwórz, Boże, we mnie serce czyste
I odnów we mnie moc ducha.
Zakończenie
Błogosławiony, kto pokłada ufność w Panu i Pan jest jego nadzieją! Razem z Tobą, Panie Jezu, przeszliśmy Drogą Twojego Krzyża, chcąc uczynić ją drogą do nadziei. Bo przecież na końcu tej drogi jest blask Wielkanocnego Poranka, który przebija nawet zza Twojego grobu.
Przecież Ty wszystko to, co przeżyłeś, i wszystko, czego dokonałeś – dokonałeś i przeżyłeś po to, aby dojść do Zmartwychwstania i mi pokazać drogę, abym i ja mógł zmartwychwstawać ze smutku, załamania, rozczarowania, rozpaczy. I abym mógł kiedyś zmartwychwstać do życia wiecznego.
A teraz, pragnąc otrzymać odpust, przywiązany do tego nabożeństwa, chcę wzbudzić intencję jego otrzymania, wyzbyć się przywiązania do jakiegokolwiek grzechu i modlić się w intencjach Ojca Świętego i Kościoła.
Ojcze nasz…,
Zdrowaś Maryjo…,
Chwała Ojcu…,
Któryś za nas…,
I Ty, któraś współcierpiała…
Pomysł z „mszobusem” uważam za nieomal genialny. Wiernym umożliwi uczestnictwo w Najświętszej Ofierze i koronawirusowi ułatwi działanie.
Zgadzam się – to rewelacyjny pomysł.
Uspokajam Tomasza – nie zamierzamy odprawiać w autobusie. Na tę propozycję wszyscy zareagowali śmiechem. Tak reagowaliśmy na absurdalność przepisu.
xJ
Czas -niestety – pokaże, kto jest zbrodniczo absurdalny.
Jeszcze raz proszę o ważenie słów! W przeciwnym razie będę usuwał takie wpisy – jak to już zresztą robiłem. Słowo: „zbrodniczo” w kontekście tematu, nad którym wspólnie dyskutujemy, jest… Nie znajduję nawet słowa, jakie powinienem tu zamieścić. Jestem po kilkudziesięciu Spowiedziach w ostatnich dniach – oczywiście, z zachowaniem zasad ostrożności – i widzę, co to znaczy odebranie ludziom nadziei, płynącej z Sakramentów.
xJ
Polacy w każdej sytuacji umieli obejść przepisy, więc uważam , bez ironii że pomysł przedni z tymi mszami w autobusach. Mobilny konfesjonał, już był więc przetarł szlaki. Tym bardziej, że MZK obecnie wiatr wozi, miastu straty przynosi, więc ograniczają kursy, więc chętnie wynajmą . Jedyny problem to liczenie wiernych, bo kierowcy już mają też problem z liczeniem pasażerów ( 50% miejsc ) zwłaszcza w w autobusach przegubowych.
Dziękuje za rozważania do Drogi krzyżowej, na pewno wykorzystam .
Cieszę się, że mogą się przydać…
xJ
Dlaczego komunikacja miejska nie ogranicza podróżowanie do pięciu osób. Dlaczego w dużych sklepach, też nie ograniczą bycia w sklepie do pięciu osób. Tam też można się zarazić! Nie powinni ograniczyć wchodzenia do Kościoła do pięciu osób. Jak wszystko to wszystko ograniczyć, a nie robić wyjątki. W Kościele mogło by być więcej osób. Po dwie osoby w ławce. Jedna na początku, a druga na końcu ławki. Przecież, to właśnie w Kościele możemy znaleść najlepszego lekarza, którym jest Jezus!
Prawda, Janie? Pełna zgoda. Ciągle o tym mówimy. I o ratowaniu ducha, które powinno iść w parze z ratowaniem zdrowia fizycznego, bo później nie tylko ze skutków ekonomicznych będziemy musieli się dźwigać…
xJ
Jak dla mnie to największe zagrożenie jest w tych większych sklepach, w których nie ma żadnych ograniczeń, a ochrona powinna wpuszczać po 10 osób maksymalnie. Dotykamy tam koszyków i artykułów, więc po co ludziom rękawiczki jak potem tymi rękawiczkami wszystkiego dotykają… Jedna pani stoi za mną 3 metry, a za chwilę druga osoba stoi za moimi plecami. Absurd goni absurd…
Dlatego musimy sobie uświadomić, że tak naprawdę NIE MA MOŻLIWOŚCI STUPROCENTOWEGO ZABEZPIECZENIA SIĘ przed zakażeniem, nawet gdybyśmy zastosowali wszystkie możliwe środki ostrożności. Musielibyśmy w ogóle nie wychodzić z domów, ale wtedy chleb i inne artykuły spożywcze musieliby nam przynosić Aniołowie Pańscy. Przecież tak się nie da. I pewne zawody nie mogą przestać pracować. Nie da się życia społeczności skutecznie „zamrozić” na kilka tygodni.
Więc może jednak dać Bogu większą szansę, żeby coś zadziałał?…
xJ
Na prośbę Księdza Jacka wstawiam link do petycji o umożliwienie uczestniczenia w Triduum Paschalnym:
https://www.twojepetycje.pl/petycje/pozwolcie-nam-uczestniczyc-w-triduum/?fbclid=IwAR3_PZ4KPlmhXGEugy0j-0NsXcL245l21Uxa6us-6Tt6I_QI1cMTkXSHXg0
Z Bogiem <
Gosiu, czy tą petycję podpisal może już jakiś lekarz, pielęgniarka, ratownik medyczny, ktoś kto opiekuje się chorymi na koronawirus albo był przy śmierci takiej osoby? A może są tam podpisy osób, których bliscy zmarli na tą chorobę?
Znajdzie się przynajmniej jeden taki podpis?
Aniu, dlaczego Gosi zadajesz to pytanie. Gdy ja podpisywałam , było złożonych 19794 podpisów poparcia. Przy podpisie nie ma wymogu pisania swojego zawodu, wykształcenia.
Zadałam pytanie Gosi, ponieważ Gosia wstawiła link. A pytanie jest dla mnie cały czas aktualne, czy ktoś słyszał, żeby osoba, która doświadczyła skutków koronawirusa buntowała się przeciw ograniczeniom, czy odbiera to jako dyskryminację.
A może ten blog czyta taka osoba, chętnie poznam jej argumenty, może mnie przekona .
Ja też bym chętnie poznał. Natomiast jestem głęboko przekonany, że wiele takich osób tę petycję by podpisało. Nawet ze szczerej wdzięczności Bogu za ocalenie z choroby… Ale to moje przypuszczenie. Zapraszamy zatem do dyskusji Osoby, które zetknęły się z problemem osobiście.
xJ
Dziękuję, podpisałam.
Ja również. I bardzo Gosi dziękuję!
xJ
https://www.facebook.com/100001757138181/posts/2788732904528587/
I takie nevsy lubię najbardziej a nie straszenie i agitowanie aby ludzie nie przychodzili na msze i inne ceremonie. Ludzi głupich dziś nie ma , są wykształceni i myślący, no jedni mniej inny więcej. Każdy jak może dba by nie zarazić siebie i bliźniego. Altruizm, to cecha ludzi wyjątkowych, wybranych, nie każdego na niego stać. Chwała Panu, że jednak tacy żyją wśród nas.
Dzięki Robertowi za namiar, a Annie za opinię, z którą się zgadzam.
xJ
Tomasz N to powiedz mi dlaczego w sklepie moze być 50 osob czym sklep rozni sie od koscioła skoro w kosciele ma być 5 osob.Bo tak szczerze też tego nie rozumiem ?.A teraz powiedz mi jak wyobrażasz sobie pogrzeb kogoś bliskiego skoro na pogrzebie moze być 5 osob?.
Bo ja osobiscie sobie tego tez nie wyobrazam.
Dewotka Anna, w Imię Jezusa przebacza Ci Tomaszu N. to pejoratywne określenie mnie. Idź i żyj w pokoju, w pokoju serca.
Przeszłam w myślach z Tobą Jezu tą Drogę krzyżową, rozważając również słowa Księdza Jacka. Utożsamiałam się z Piłatem wydającym wyrok. Odwracałam twarz na widok Twojego biczowania , ubolewałam nad szyderstwem i drwiną żołnierzy. Zastanawiałam się czy miałabym odwagę otrzeć Ci twarz jak Weronika. Na pewno dołączyłabym do płaczących niewiast jerozolimskich. A pod krzyżem stała Matka boleściwa… jestem matką mogę wyobrazić sobie Twój ból Maryjo i usłyszeć słowa Jezusa, „oto Matka twoja”. Usłyszałam modlitwę Jezusa na krzyżu ” Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią „. Na koniec powiem za setnikiem ” Prawdziwie, ten człowiek był Synem Bożym”. Tylko Bóg, Boży Syn mógł znieść takie cierpienie i śmierć okrutną i ukazać swą niepojętą miłość do swoich oprawców i nas grzeszników.
„A nadzieja zawieść nie może, ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany” (Rz 5,5)
Niestety, po raz kolejny musiałem usunąć komentarz Tomasza N., w którym brutalnie obraził Annę. Nikt nie będzie takich rzeczy robił na tym blogu! Wielokrotnie to już deklarowałem, teraz tylko powtórzę – będę wyrzucał takie wpisy.
xJ
Dewotka, to nie zbyt obraźliwe dla mnie określenie, chyba że było coś więcej np. ” STARA dewotka” ;-), ale z drugiej strony to też byłaby okazja ćwiczyć się w pokorze.
Myślę, że okazji do takiego ćwiczenia się nigdy nie zabraknie, ale niech to nie będzie wulgaryzm na naszym forum. Nie ma mojej zgody na takie traktowanie kogokolwiek!
xJ
Pomysł z autobusem realizuje jakiś ksiądz w Polsce 🙂
Btw. załóżmy, że epidemia jest wynikiem działań człowieka. Czy wówcxas jest to również znak od Boga czy bardziej dzieło szatana (wiedząc, że wszelkie świadomie wyrządzone zło przez człowiek pochodzi od niego)?
Bóg nie musi być twórcą tego, czy innego zjawiska, ale może je dopuścić na człowieka. Nie na darmo mówi się, że Bóg w ogóle nie musi karać człowieka jakimiś nadzwyczajnymi znakami i zjawiskami. Wystarczy, że pozwoli mu doświadczyć na sobie skutków swego własnego postępowania… Nie wiem, czy to, że my w ogóle do tej pory – jako świat – żyjemy i funkcjonujemy, nie jest wynikiem tego, że Bóg wręcz ochrania nas i osłania przed skutkami naszej własnej głupoty…
xJ