Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym wypada jedenasta rocznica rozpoczęcia posługi na Syberii przez Księdza Marka! Niech Pan sam wspiera w tej posłudze, daje siły i zapał, ale też zdrowie i dobry humor. Ale niech też pozwoli przyjechać na urlop do Polski!
Z kolei, rocznicę zawarcia sakramentalnego Małżeństwa przeżywają Katarzyna i Rafał Szewczakowie, mieszkający obecnie w Warszawie. Rafała poznałem na moim pierwszym wikariacie, w Radoryżu Kościelnym, gdzie był Lektorem. Niech Pan błogosławi Drogim Jubilatom w codziennej realizacji programu, zawartego w małżeńskiej przysiędze, którą sobie przed ośmiu laty nawzajem złożyli.
Natomiast urodziny przeżywa dziś Ewa Olender, niezwykle mi życzliwa i bliska Osoba z Parafii w Celestynowie, wspaniała Żona i Matka, a tak w ogóle: Osoba głęboko wierząca i bardzo pogodna. Zdradzę, że Pani Ewa przeżywa pięćdziesiąte pierwsze urodziny. Ale energii i zapału ma w sobie tyle, że spokojnie można tę liczbę czytać od tyłu! I tego entuzjazmu piętnastolatki życzę na każdy dzień! Niech Pan obdarza wszystkimi łaskami i udziela swoich darów!
Urodziny dzisiaj przeżywa także Biskup Kazimierz Gurda, Pasterz Kościoła siedleckiego.
Wszystkich dziś świętujących zapewniam o mojej modlitwie!
Moi Drodzy, przepraszam za opóźnienie w zamieszczeniu słówka, ale od rana rozdzwonił się telefon – jeszcze to łącze imieninowe… To daje mi okazję, aby raz jeszcze podziękować Wszystkim za wielką życzliwość, szczególnie za modlitwę.
Zapowiadam już dzisiaj, że w piątek, o godzinie 21:40, na falach Katolickiego Radia Podlasie, odbędzie się kolejna audycja w cyklu: „Drogami młodości”, w trakcie której będziemy ze Studentami debatować na temat… bardzo ważny. Ale nie zdradzę, jaki. Zachęcam do posłuchania – chociażby przez internet.
A zapowiadam to dzisiaj, bo jutro na naszym forum – słówko z Syberii! Już teraz wyrażamy radość z tego faktu i nadzieją czekamy na mocny przekaz!
Zupełnie zaś na koniec – coś o naszej bieżącej sytuacji. Artykuł, który w pełni oddaje także moje stanowisko:
https://www.pch24.pl/prawda–ktora-obnazyly-maseczki,77866,i.html
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Czwartek 20 Tygodnia zwykłego, rok II,
Wspomnienie Św. Bernarda, Opata i Doktora Kościoła,
20 sierpnia 2020.,
do czytań: Ez 36,23–28; Mt 22,1–14
CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA EZECHIELA:
To mówi Pan: „Chcę uświęcić wielkie imię moje, które zbezczeszczone jest pośród ludów, zbezczeszczone przez was pośród nich, i poznają ludy, że Ja jestem Pan, gdy okażę się Świętym względem was przed ich oczami.
Zabiorę was spośród ludów, zbiorę was ze wszystkich krajów i przyprowadzę was z powrotem do waszego kraju, pokropię was czystą wodą, abyście się stali czystymi, i oczyszczę was od wszelkiej zmazy i od wszystkich waszych bożków. I dam wam serce nowe i ducha nowego tchnę do waszego wnętrza, odbiorę wam serce kamienne, a dam wam serce z ciała. Ducha mojego chcę tchnąć w was i sprawić, byście żyli według mych nakazów i przestrzegali przykazań, i według nich postępowali.
Wtedy będziecie mieszkać w kraju, który dałem waszym przodkom, i będziecie moim ludem, a Ja będę waszym Bogiem”.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus w przypowieściach mówił do arcykapłanów i starszych ludu:
„Królestwo niebieskie podobne jest do króla, który wyprawił ucztę weselną swemu synowi. Posłał więc swoje sługi, żeby zaproszonych zwołali na ucztę, lecz ci nie chcieli przyjść.
Posłał jeszcze raz inne sługi z poleceniem: «Powiedzcie zaproszonym: Oto przygotowałem moją ucztę: woły i tuczne zwierzęta pobite i wszystko jest gotowe. Przyjdźcie na ucztę». Lecz oni zlekceważyli to i poszli: jeden na swoje pole, drugi do swego kupiectwa, a inni pochwycili jego sługi i znieważywszy ich, pozabijali.
Na to król uniósł się gniewem. Posłał swe wojska i kazał wytracić owych zabójców, a miasto ich spalić.
Wtedy rzekł swoim sługom: «Uczta wprawdzie jest gotowa, lecz zaproszeni nie byli jej godni. Idźcie więc na rozstajne drogi i zaproście na ucztę wszystkich, których spotkacie». Słudzy ci wyszli na drogi i sprowadzili wszystkich, których napotkali: złych i dobrych. I sala zapełniła się biesiadnikami.
Wszedł król, żeby się przypatrzyć biesiadnikom, i zauważył tam człowieka, nie ubranego w strój weselny. Rzekł do niego: «Przyjacielu, jakże tu wszedłeś nie mając stroju weselnego?». Lecz on oniemiał. Wtedy król rzekł sługom: «Zwiążcie mu ręce i nogi i wyrzućcie go na zewnątrz, w ciemności. Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów».
Bo wielu jest powołanych, lecz mało wybranych”.
Totalną nowością i świeżością tchnie z dzisiejszego pierwszego czytania. I nawet chyba możemy powiedzieć, że na tle innych tekstów ze Starego Testamentu, których nie znamy, albo mało znamy; które słyszymy rzadko, których też nie za bardzo rozumiemy albo w ogóle nie rozumiemy – te akurat rozumiemy lepiej i lepiej znamy, bowiem częściej pojawiają się w kościelnej i nie tylko kościelnej „przestrzeni publicznej” (to teraz takie modne określenie). O jakich słowach mówimy?
O tych: Zabiorę was spośród ludów, zbiorę was ze wszystkich krajów i przyprowadzę was z powrotem do waszego kraju, pokropię was czystą wodą, abyście się stali czystymi, i oczyszczę was od wszelkiej zmazy i od wszystkich waszych bożków. I następujących zaraz po nich: I dam wam serce nowe i ducha nowego tchnę do waszego wnętrza, odbiorę wam serce kamienne, a dam wam serce z ciała. Ducha mojego chcę tchnąć w was i sprawić, byście żyli według mych nakazów i przestrzegali przykazań, i według nich postępowali.
Obraz czystej wody, która obmywa od wszelkiej zmazy – oczywiście, duchowej, wyrażonej w kulcie bożków – czyniąc człowieka czystym, sprawia takie właśnie pozytywne wrażenie. Podobnie, jak «nowe serce» i «nowy duch» – zamiast serca kamiennego. Raz jeszcze podkreślmy: poruszamy się na płaszczyźnie duchowej, dlatego mówimy o odnowieniu ducha, nie mając chyba wątpliwości, że jest to najważniejsze „odnowienie”, o jakim tylko możemy mówić.
Oczywiście, ważnym jest także to odnowienie zewnętrzne, obmycie zewnętrzne, polegające na zachowywaniu higieny osobistej i porządku w swoim najbliższym otoczeniu. Niektórzy nawet twierdzą, że stan owej higieny i porządku na zewnątrz świadczy o tym, co człowiek nosi w swoim wnętrzu. Konkretnie oznacza to, na przykład, że zewnętrzny nieład, brud, smród i niechlujstwo – uzewnętrznia tylko taki sam stan ducha. Czy tak jest w istocie?
Przypowieść, opowiedziana przez Jezusa w dzisiejszej Ewangelii, zdaje się to potwierdzać. Czy bowiem ci wszyscy, którzy odmówili przyjęcia zaproszenia na ucztę – powiedzmy wprost: zlekceważyli je totalnie – naprawdę mieli wtedy aż tak ważne zajęcia, że nie mogli przyjść? Jakie zewnętrzne przeszkody ich zatrzymały? Oczywiście, że żadne! To wewnętrzne złe nastawienie do zapraszającego króla sprawiło, że nie przyszli.
Zresztą, dla samego króla także ta kwestia okazała się ważna, skoro zwoławszy na swoją ucztę wszystkich „na których popadło”, wyrzucił i ukarał gościa, który nie miał stroju weselnego. Od ludzkiej strony patrząc, można mówić wręcz o absurdzie! Skoro zaprosił, kogo tylko się dało, bo zaproszeni wcześniej, rzekomo „godniejsi”, zwyczajnie go zlekceważyli, to chyba powinien się cieszyć, że w końcu sala zapełniła się biesiadnikami. A jednak ten wydziwia, robiąc takie dziwne rzeczy…
Oczywiście, my wiemy, że przypowieści Jezusa to nie są pogawędki z gatunku baśni „tysiąca i jednej nocy”, tylko obrazy symboliczne, niosące konkretne przesłanie. Dlatego nie tyle dziwimy się zachowaniu króla, ile staramy się doszukać tegoż właśnie przesłania Jezusa. A ono wydaje się jasne: troska o stan ducha człowieka! O odnowienie jego wnętrza!
Ów niewłaściwie ubrany człowiek symbolizuje tych wszystkich, którzy są wewnętrznie brudni, stęchli, zastarzali… A tymczasem Bóg oczekuje od swoich dzieci «serca nowego» i «nowego ducha» we wnętrzu! Co więcej, sam to serce nowe daje i sam nowego ducha tchnie! Tylko nie zawsze człowiek jest tym zainteresowany.
Bo mu dobrze w jego brudnym wdzianku, w jego własnym – przepraszam za to wyrażenie – „smrodku”… Bo się tak przyzwyczaił – i tak mu wygodnie. Niech mu nikt nie przeszkadza, nikt mu głowy nie zawraca! Niech mu tam nikt niczym nie tchnie za bardzo, bo jak będzie za mocny powiew, to się jeszcze biedak przeziębi…
No, cóż! Powiedzmy to jasno: wszelka odnowa wymaga odwagi. Tak, odwagi zerwania z tym swoim „ciepełkiem”, z tym swoim „bagienkiem”, w którym tak rzekomo dobrze…
A mówimy o tym, wspominając w liturgii Kościoła człowieka, który nie bał się wciąż odnawiać swego życia – i to radykalnie. Jest nim Święty Bernard, Opat.
Urodził się we Francji, pod Dijon, w rycerskim rodzie burgundzkim, w 1090 roku. Jego ojciec należał do miejscowej arystokracji, matka zaś była córką hrabiego. Jako chłopiec, uczęszczał do szkoły prowadzonej przez kanoników diecezjalnych. Ojciec planował dla niego wielką karierę na dworze księcia Burgundii. Jednak w pewne Boże Narodzenie, Bernardowi miało się objawić Dzieciątko Jezus i zachęcać go, aby poświęcił się służbie Bożej.
W roku 1107, kiedy Bernard miał siedemnaście lat, zmarła mu matka. Zwrócił się wówczas do Maryi, by mu zastąpiła matkę ziemską. Zapewne ten fakt zaowocował jednym z bardziej charakterystycznych rysów jego duchowości, jakim było tkliwe nabożeństwo do Bożej Matki.
Kiedy miał lat dwadzieścia dwa, wstąpił do surowego opactwa cystersów w Citeaux, pociągając za sobą trzydziestu towarzyszy młodości! Niedługo potem również jego ojciec wstąpił do tego opactwa. Żywoty Bernarda podają nawet, że wśród miejscowych kobiet i dziewcząt powstała wręcz panika, iż nie będą miały mężów, bo wszystko, co najszlachetniejsze z „męskiego rodu”, Bernard zabrał do zakonu! Oczywiście, to przekaz może nieco anegdotyczny, ale swego powołania nasz Patron nie traktował w sposób lekki czy swobodny. Wprost przeciwnie!
Nadmierne pokuty, jakie zaczął sobie zadawać, tak dalece zrujnowały jego organizm, że był już bliski śmierci. Kiedy wiec tylko poczuł się nieco lepiej, otrzymał możliwość „wykazania” się przed Bogiem w nieco inny sposób. Oto bowiem, wraz z dwunastu towarzyszami, został wysłany przez swego opata, Świętego Stefana, do założenia nowego opactwa w diecezji Langres. Miejscu, w którym się znalazł, od znajdującej się tam pięknej kotliny, nadał nazwę: „Jasna Dolina”, co po łacinie przetłumaczymy na: „Clara Valais” – i stąd obecna nazwa: Clairvaux. Jako pierwszy opat tegoż klasztoru, otrzymał święcenia kapłańskie. Miał wówczas dwadzieścia pięć lat.
W założonym przez siebie klasztorze pozostał przez trzydzieści osiem lat jako opat. Z tego miejsca też rozpowszechniał zakon cysterski, zakładając sześćdziesiąt osiem nowych opactw, toteż z czasem nadano mu tytuł współzałożyciela zakonu cystersów! Bernard nadał mu bowiem niebywały dotąd rozwój w całej Europie. Co więcej, oprócz nowych kandydatów w szeregi jego synów duchowych zaczęli się zaciągać także zwolennicy reformy z wielu opactw benedyktyńskich.
Jednak Bernard był nie tylko gorliwym opatem swojej rodziny zakonnej. Zasłynął również jako myśliciel, teolog i mistyk. Umiał łączyć życie czynne z kontemplacją. Mając w ciągu dnia tak mało czasu na rozmowę z Bogiem, poświęcał na nią długie godziny w nocy. Założył około trzystu fundacji zakonnych, w tym także cysterską fundację w Jędrzejowie.
Całym swoim pracowitym życiem, przy pomocy łaski Bożej, wywarł znaczący wpływ na życie Kościoła swej epoki. Był jedną z największych postaci XII wieku. Nazywano go „wyrocznią Europy”. Był obrońcą Papieża Innocentego II. Położył kres schizmie Anakleta w Rzymie. Napisał regułę templariuszy – zakonu powołanego w 1118 roku do ochrony pielgrzymów od napadów i stania na straży Grobu Chrystusa. Wyjednał także u Papieża jej zatwierdzenie.
W sposób jasny i energiczny bronił czystości wiary. Wystąpił przeciwko tezom Abelarda – człowieka bardzo awanturniczego i traktującego prawdy wiary w sposób przesadnie intelektualny. Skłonił go nawet do pojednania z Kościołem!
Jednak w sposób zasadniczy zasłynął Bernard swymi pismami. Jest ich wiele: od drobnych rozpraw teologicznych, poprzez utwory ascetyczne, modlitwy, kończąc na listach i kazaniach. Spośród ułożonych przezeń modlitw wszyscy chyba najbardziej znamy tę do Matki Bożej, zaczynającą się od słów: „Pomnij, o Najświętsza Panno Maryjo…”. Wśród listów, zachował się – między innymi – list do Biskupa krakowskiego.
Ponadto, wyróżniał się nasz Święty wielkim nabożeństwem do Męki Pańskiej: widok krzyża wywoływał u niego szczere łzy, a bracia zakonni widzieli nieraz, jak ciepło i serdecznie rozmawiał z Chrystusem Ukrzyżowanym. Nadzwyczajny dar wymowy zjednał mu tytuł „doktora miodopłynnego”.
Zmarł w Clairvaux, w dniu 20 sierpnia 1153 roku. W roku 1174 kanonizował go Papież Aleksander III, zaś papież Pius VIII w 1830 roku ogłosił go Doktorem Kościoła.
Wpatrując się w jego pełne poświęcenia, wiary i modlitwy, pracowite życie – naznaczone ciągłym poszukiwaniem nowych form służby Bogu i ludziom – a także słuchając uważnie słowa Bożego dzisiejszej liturgii, zapytajmy samych siebie, co konkretnie robimy – co dzisiaj konkretnie zrobimy – dla ducha: dla «nowego ducha» i «nowego serca»?…