Co przeżywał Jan Chrzciciel?…

C

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu wczorajszym urodziny przeżywała moja Ciocia, Teresa Nowicka z Działdowa, której dziękuję za piękne świadectwo miłości matczynej, wyrażającej się w codziennej opiece nad ciężko chorą Córką, Moniką. Ale także – za budowanie dobrych wzajemnych relacji w naszej Rodzinie.

Imieniny natomiast przeżywała wczoraj Patrycja Sakowska, należąca w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Trąbkach.

Dzisiaj zaś urodziny przeżywa moja Siostrzenica, Weronika Niedźwiedzka. Życzę Jej, aby tak, jak Jan Chrzciciel, we wspomnienie którego się urodziła, była odważnym Świadkiem Jezusa, którego już niedługo przyjmie po raz pierwszy do serca, w Komunii Świętej. Niech będzie – jak dotąd – wielką dumą i radością całej naszej Rodziny!

Wszystkich świętujących zapewniam o modlitwie!

Moi Drodzy, bardzo serdecznie dziękujemy Księdzu Markowi za wczorajsze słówko z Syberii. Dziękujemy za refleksję nad Bożym słowem – za mocną zachętę do trzeźwego myślenia i zaplanowania swojego rozwoju duchowego. Ale też dziękujemy za zdjęcia z pierwszej – po długim czasie – podróży misyjnej i z budowy domu parafialnego, i z naszego spływu.

Wierzymy, że Ksiądz Marek nie będzie musiał nam ani tego, ani niczego innego zazdrościć (zgadzam się tu z opinią Anny), bo będzie mógł przyjechać do Polski, by trochę odpocząć. I na miejscu doświadczyć polskich przyrodniczych – i nie tylko! – atrakcji.

A póki co, Ksiądz Marek wczoraj, w ramach video – rozmowy „oprowadził” mnie po nowym budynku. Byliśmy i na parterze, i na pierwszym piętrze – gdzie będzie kaplica i mieszkania Księży – i wreszcie na poddaszu, które też będzie zagospodarowane. Naprawdę, szczery podziw i uznanie dla takiego tempa pracy! Wspaniale już wygląda ten nowy dom, a jak będzie wyglądał po ukończeniu! Gratulujemy i wspieramy modlitwą!

A dzisiaj – po raz drugi – słówko Księdza Leszka. Bardzo ucieszył mnie Wasz odzew, moi Drodzy, po poprzednim, pierwszym słówku. Wywiązała się wtedy bardzo ciekawa dyskusja! To znak, że nowy Autor wnosi na nasze forum nową jakość. Ufam, że tak będzie i tym razem – i każdym następnym. Póki co, dziękuję Księdzu Leszkowi za dzisiejsze rozważanie.

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Wspomnienie Męczeństwa Św. Jana Chrzciciela,

29 sierpnia 2019.,

do czytań z t. VI Lekcjonarza: Jr 1,17–19; Mk 6,17–29

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA JEREMIASZA:

Pan skierował do mnie następujące słowa: „Przepasz swoje biodra, wstań i mów wszystko, co ci rozkażę. Nie lękaj się ich, bym cię czasem nie napełnił lękiem przed nimi. A oto Ja czynię cię dzisiaj twierdzą warowną, kolumną ze stali i murem spiżowym przeciw całej ziemi, przeciw królom judzkim i ich przywódcom, ich kapłanom i ludowi tej ziemi. Będą walczyć przeciw tobie, ale nie zdołają cię zwyciężyć, gdyż Ja jestem z tobą – mówi Pan – by cię ochraniać.”

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:

Herod kazał pochwycić Jana i związanego trzymał w więzieniu, z powodu Herodiady, żony brata swego Filipa, którą wziął za żonę.

Jan bowiem wypominał Herodowi: „Nie wolno ci mieć żony twego brata”. A Herodiada zawzięła się na niego i rada byłaby go zgładzić, lecz nie mogła. Herod bowiem czuł lęk przed Janem, znając go jako męża prawego i świętego, i brał go w obronę. Ilekroć go posłyszał, odczuwał duży niepokój, a przecież chętnie go słuchał.

Otóż chwila sposobna nadeszła, kiedy Herod w dzień swoich urodzin wyprawił ucztę swym dostojnikom, dowódcom wojskowym i osobom znakomitym w Galilei.

Gdy córka Herodiady weszła i tańczyła, spodobała się Herodowi i współbiesiadnikom. Król rzekł do dziewczęcia: „Proś mię, o co chcesz, a dam ci”. Nawet jej przysiągł: „Dam ci, o co tylko poprosisz, nawet połowę mojego królestwa”.

Ona wyszła i zapytała swą matkę: „O co mam prosić?”

Ta odpowiedziała: „O głowę Jana Chrzciciela”.

Natychmiast weszła z pośpiechem do króla i prosiła: „Chcę, żebyś mi zaraz dał na misie głowę Jana Chrzciciela”.

A król bardzo się zasmucił, ale przez wzgląd na przysięgę i na biesiadników nie chciał jej odmówić. Zaraz też król posłał kata i polecił przynieść głowę jego. Ten poszedł, ściął go w więzieniu i przyniósł głowę jego na misie; dał ją dziewczęciu, a dziewczę dało swej matce.

Uczniowie Jana, dowiedziawszy się o tym, przyszli, zabrali jego ciało i złożyli je w grobie.

A OTO SŁÓWKO KSIĘDZA LESZKA:

Dzisiejsza Ewangelia mówi nam o męczeńskiej śmierci Jana Chrzciciela. Ukazuje Jego heroiczną odwagę w obronie nauki Chrystusowej i głoszonych wartości.

Jan bowiem wypominał Herodowi: Nie wolno ci mieć żony Twego brata!

Głowa Jana Chrzciciela to znak wierności Prawu Bożemu. Jest on odważnym świadkiem Bożej nauki, który nie dopuszczał takiej możliwości, aby „przymrużać oko” i akceptować zło, akceptować zachowania niezgodne z Bożymi przykazaniami. On, nie zważając na konsekwencje, jakie może ponieść, mówi kategoryczne NIE!

Próbuję wyobrazić sobie Jana Chrzciciela, jak jest oskarżony i zamknięty w więzieniu za głoszenie nauki Chrystusa. Próbuję wyobrazić sobie to, co wtedy czuł, jak był odrzucony i samotny. Ale zastanawiam się też, skąd miał tą wielką siłę i determinację, aby nie ulec pokusie obojętności wobec ewidentnego grzechu… Przecież mógł nic nie mówić, „zamieść pod dywan”, wycofać się z głoszonych poglądów…

Tak niewiele trzeba było, aby mieć święty spokój, tak niewiele trzeba było, a jego życiu nie groziło niebezpieczeństwo… Mógł pomyśleć tak „po ludzku”: muszę zrobić wszystko, aby żyć… A potem?… Potem będę dalej nauczał, przemawiał, upominał… I tak – aż do spokojnego końca.

Ale – nie! Jan Chrzciciel poszedł w swoim heroizmie „na całość”, oddając życie za wyznawaną prawdę. Bo co byłaby warta jego nauka, jego poglądy i kazania – bez konkretnego świadectwa? Myślę, że nic… Następnym razem byłby po prostu śmiesznym, niekonsekwentnym mówcą… A Jan Chrzciciel chociaż umarł, to Jego nauka jest wciąż aktualna. Myślę też, że to Duch Święty był kluczem tej heroicznej myśli. To zapewne dzięki Niemu nie bał się napomnieć Heroda. Jaka to musiała być wiara i odwaga!

Natomiast Herod jawi mi się jako totalny tchórz. I chociaż – jak mówi Ewangelia – Herodowi podobała się nauka Janowa, to jednak zabrakło mu odwagi, aby jednoznacznie odrzucić pokusę i być szczerym i prostolinijnym w myśleniu. On po prostu był za słaby…

Pomyślmy – może i my mamy w naszym środowisku takie osoby, że wydaje nam się wręcz niemożliwe, by w ich towarzystwie świadczyć o Chrystusie, o Jego nauce i przykazaniach… A może to dzisiejsze Boże słowo zapali w nas iskrę odwagi, aby jednak upomnieć, opowiedzieć o Bogu, dać odważnie świadectwo… Może dziś zaryzykujmy i zobaczmy swoje postawy w świetle życia Jana Chrzciciela!

W tym kontekście zastanówmy się również, jak my traktujemy nasze życiowe wybory, nasze misje? Czy umiemy tylko pięknie mówić, a potem – w zależności od sytuacji – wycofać się z tego… Bo dzieci jeszcze małe, bo za młody jestem, bo nazwą mnie dziwakiem, bo to niemodne… Czy potrafilibyśmy tak zdecydowanie, odważnie i konsekwentnie bronić Chrystusowej nauki?…

Niech myśl o naszej ludzkiej słabości skłania nas do pokornej modlitwy o łaskę odwagi, abyśmy nie zdobywali jej siłami ludzkimi, tylko zawsze prosili o nią Boga. A kiedy różne życiowe zawirowania postawią nas w sytuacji kolizji z Prawem Bożym, niech jednak to Boże Prawo okaże się ważniejszym od naszego ludzkiego „widzimisię”!

Podsumowaniem rozważania niech będą słowa wypowiedziane przez Kardynała Augusta Hlonda (1881 – 1948), Prymasa Polski, który uwrażliwiał wszystkich wiernych – ale przede wszystkim kapłanów – aby byli świadomi, że są w samym centrum dramatycznego zmagania się dobra ze złem.

Mówił: „Jesteśmy świadkami zaciętej walki między państwem Bożym, a państwem szatana. Wprawdzie walka ta stale się toczy bez zawieszenia broni, walka najdłuższa i najpowszechniejsza. Dziś jednak na oczach naszych toczy się ona tak zawzięcie, jak nigdy. Z jednej strony, odbywa się zdobywczy pochód Królestwa Chrystusowego, z drugiej zaś strony ciąży nad światem łapa szatana, tak zachłannie i perfidnie, jak to jeszcze nigdy nie bywało.

Nowoczesne pogaństwo, opętane jakby kultem demona, odrzuciło wszelkie idee moralne, wymazało pojęcie człowieczeństwa. Upaja się wizją społeczeństwa, w którym już nie rozbrzmiewa imię Boże, a w którym pojęcie religii i moralności chrześcijańskiej są wytępione bezpowrotnie. Wynik tej rozgrywki pomiędzy państwem Bożym, a państwem szatana, nie nastręcza wątpliwości. Kościół ma zapewnione zwycięstwo: Bramy piekielne nie przemogą go (Mt 16, 18).

Chodzi tylko o to, by każdy człowiek rzucił na szalę tego zwycięstwa zasługę swego moralnego czynu. Jeśli kto, to zwłaszcza my, kapłani, winniśmy w tej decydującej walce stanąć w pierwszych szeregach. Od nas zależy, by godzinę triumfu przyśpieszyć.

Każdy z nas w tym boju ma wyznaczone stanowisko. Kto na wyznaczonym swoim posterunku nie daje z siebie wszystkiego, jest zdrajcą sprawy Bożej i naraża na niebezpieczeństwo innych. Kto zaś z tej walki z wygodnictwa się usuwa, jest dezerterem z szeregów oficerskich Chrystusa”.

4 komentarze

  • Ja dziś szczególną uwagę skierowałam na relacje między córką a matką. Dla mnie są zupełnie niezrozumiałe, bo z jednej strony córka, która wychodzi „na salony” by bawić gości tańcem, ma jeszcze całkowite zaufanie do swojej matki, a z drugiej strony nie ma własnego zdania, jakby była ubezwłasnowolniona i sama nie umie odróżnić dobra od zła a już słowa „i przyniósł głowę jego na misie; dał ją dziewczęciu, a dziewczę dało swej matce.” świadczą że w tym dziewczęciu nie było krzty uczuć, wzburzenia, negatywnych emocji, płaczu, histerii z tego co się stało i co było Jej udziałem. Nic, po prostu jakby się nic nie stało.

    • Przyznaję, że trudno mi się zmobilizować do tego, żeby jakąś większą uwagę zwracać na tę „córuchnę”. Dla mnie, to jest uosobienie wszelkiej próżności i skrajnej tępoty. Nie zasługuje na to – moim zdaniem – by się nią szczególnie, a nawet jakkolwiek zajmowano. Jest cieniem swojej matki – uosobienia wszelkiego zła. Obie warte siebie.
      xJ

  • Dzisiaj mamy względny spokój i wierzymy „po cichu”, ale obawiam się , że już niedługo Pan Bóg zażąda od nas pełnego świadectwa. I ja osobiście- na prawdę- zastanawiam się jakie ono będzie w moim wydaniu….Bo łatwo przyznawać się że wierzę nie mając z tego tytułu żadnych przykrości ……ale jak to zrobić jak ze względu na wiarę zostanę zwolniona z pracy czy też zagrożone będzie moje życie, albo życie mojej rodziny…..Dlatego już dziś modlę się o przymnożenie wiary i odwagi w tych trudnych czasach, które nadchodzą.

    • Chociaż to trudne, ale muszę szczerze przyznać, że osobiście myślę podobnie – zgadzam się z refleksją WB. To, co mamy, to próbka tego, co prawdopodobnie nadchodzi. Już teraz Pan oczekiwał od nas pełnego świadectwa wiary, a myśmy się przestraszyli i w konsekwencji – całą tę próbę przegraliśmy. Tak uważam. Niech nam Pan przymnoży wiary, byśmy naprawdę radykalnie zmienili swoje myślenie i podejście do spraw najważniejszych. I abyśmy się tak już nigdy w przyszłości nie przestraszyli, jak przestraszyliśmy się tym razem. Niestety – wszyscy. Także my – duszpasterze…
      Panie, przymnóż nam wiary!
      xJ

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.