Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Pozdrawiamy serdecznie z Syberii, jeszcze z Nojabrska, za chwilę jedziemy do Kogałymu. Dziękuję za wczorajsze komentarze i liczę na kolejne i na jeszcze więcej.
Dzisiejsze rozważanie pisze s. Joanna.
Zapraszam!
(Hbr 5, 7-9)
Chrystus podczas swojego życia doczesnego z głośnym wołaniem i płaczem zanosił gorące prośby i błagania do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości. A chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał. A gdy wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają.
(J 19, 25-27)
Obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: „Niewiasto, oto syn Twój”. Następnie rzekł do ucznia: „Oto Matka twoja”. I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie.
Dzisiejsze święto Matki Bożej Bolesnej sięga dawnych czasów. Do Soboru Watykańskiego II, Kościół obchodził dwa święta dla uczczenia cierpień Najświętszej Maryi Panny: w piątek przed Niedzielą Palmową – Matki Bożej Bolesnej oraz 15 września – Siedmiu Boleści Maryi. Sobór Watykański II o Matce Bożej Bolesnej stwierdza tak: „Najgłębiej ze swym Jednorodzonym współcierpiała i z ofiarą Jego złączyła się matczynym duchem, z miłością godząc się, aby doznała ofiarniczego wyniszczenia żertwa z Niej narodzona (Lumen Gentium, nr 58).
Rozważając dzisiejszą Ewangelię trudno nawet sobie wyobrazić ból i cierpienie, które towarzyszyły Matce Bożej na Golgocie. To był szczyt cierpień Jezusa i Maryi. I tu, w tym ostatnim momencie swojego życia, przeżywając okropne męki, Jezus nie myśli o sobie lecz o innych. Reaguje na ból i cierpienie, jak dawniej gdy chodził po Palestynie, ból swojej Matki, ucznia i tych którzy byli pod krzyżem. Nawet tak patrząc po ludzku, Jezus pociesza swoją Matkę tym, że nie zostawi jej samej, lecz powierza Ją Janowi, a jednocześnie ukazuje na relację jaka powinna być między nimi Matka – Syn.
W Ewangelii nie ma zapisanego ani jednego słowa, jakie by Maryja powiedziała pod Krzyżem. Może już nie miała sił, a może z ufnością i pokorą jako Służebnica Pańska, przeszyta mieczem boleści, wiedziała że Bóg tak chce.
Kilka lat temu spotkałam matkę, która przeżyła śmierć swojego syna w młodym wieku. Powiedziała mi, że tę Ewangelię dopiero wtedy zrozumiała, gdy jej syn zmożony chorobą w cierpieniu umierał na jej rękach. Powiedziała, że czuła się jakby stała razem z Maryją pod Krzyżem, mówiła że ten ból jaki przeżywa matka jest nie do opisania i nie do wypowiedzenia. Przeżyć to doświadczenie Golgoty, jak sama powiedziała – pomogła jej Maryja, bo ona czuła, że w tym bólu nie jest sama.
Jak my w naszym życiu przeżywamy cierpienia – te duże i mniejsze, ale nasze? Czy uświadamiamy sobie, że mamy Matkę, która wszystko rozumie, jest blisko i nieustannie nas wspomaga?
Może dziś na nowo trzeba Matkę Bożą wziąć do siebie, i prosić by uczyła nas być zawsze blisko Jezusa i nasze cierpienia łączyć z cierpieniem Jej Syna.
Korzystając z okazji chcemy poprosić o modlitwę za nasze Zgromadzenie Sióstr od Aniołów, gdyż w święto Matki Bożej Bolesnej, ponad 130 lat temu, było założone nasze Zgromadzenie, przez Sługi Bożego, ks. Arcybiskupa Wincentego Kluczyńskiego.
s. Joanna CSA
Czlowiekowi wydaje sie ze rozumie innych , wspolczuje im w ich nieszczesciach, chorobach, biedzie itp.
Ale do konca tak nie jest. Czasami to tylko slowa. Zajety swoimi sprawami idzie dalej przed siebie. Dopiero, gdy jego samego dotknie jakies nieszczescie i przyjdzie mu przez to przejsc, potrafi sie wczuc w niedole innych.
Mnie teraz tez zmogla choroba, co prawda tylko przewianie i zmarzniecie, ale musialam wygrzac sie i wylezec bo w niedziele mialam temperature 39,4, to juz powoli wracam do zdrowia. Opiekowala sie moja osoba corka i maz. Lezac w lozku mialam duzo czasu na modlitwe i przemyslenia.
Zrozumialam jaki krzyz przechodza osoby majace chore dzieci lub same dotkniete choroba. Tylko mocna wiara czyni takie cuda. Nam w sumie nic nie jest potrzebne co gromadzimy na ziemi, bo nic z soba nie zabierzemy, ale nasza WIARA jest niezbedna.
Wiara i milosc. Nasze czyny i uczynki. To wszystko z czego bedziemy rozliczani i doprowadzi nas do Boga.
Ciesze sie z rekolecji ks.Jacka i zycze blogoslawionego czasu. Bylam 2 razy w Kodniu i to jest dobre miejsce na rozmyslania a moze i cos wiecej.
A ks. Markowi zycze dobrych podrozy i dobrej pogody i Bozego blogoslawienstwa.
Wiesia.
Chociaż z dużym opóźnieniem, ale dziękuję za te życzenia. Czytając w Kodniu te rozważania i komentarze – chociaż nie odpisując – odwdzięczałem się modlitwą. To był naprawdę błogosławiony czas! Ciągle jeszcze do niego wracam…
xJ
„Chrystus podczas swojego życia doczesnego z głośnym wołaniem i płaczem zanosił gorące prośby i błagania do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości.”
Jezus daje nam przykład właściwej modlitwy w Ogrójcu „upadł na kolana i modlił się tymi słowami: «Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie!» tak opisuje to wydarzenie Ewangelista Łukasz a dzisiejsze Czytanie mówi nam, że dzięki synowskiej uległości , posłuszeństwu i zdaniu się całkowicie na wolę Ojca, został wysłuchany w końcowej swej prośbie „Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie”
Jest to również wzór relacji syn-ojciec, córka -matka, dzieci-rodzice.
Czy ja tak traktuję ojca, matkę? Liczę się z ich zdaniem, wolą?
Czy ja tak się modle, ufając że Bóg Ojciec mnie wysłucha?
Czy godzę się na cierpienie, z uległością Jezusa i wyrozumiałością Maryi co do planów Bożych w moim życiu i życiu moich bliskich?
Matko Bolesna, ucz nas pokory wobec woli Boga.
Sługo Boży, ks. Arcybiskupie Wincenty Kluczyński, dbaj o swoje ziemskie dzieło jakim jest Zgromadzenie Sióstr od Aniołów, wstawiaj się wraz z wysłannikami Bożymi, Aniołami, by rozwijało się dla dobra ludzi i ku chwale Boga.
Niech tak się stanie! Amen
xJ
„Obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena.” Stać przy kimś, być kiedy cierpi, kiedy jest źle, dla mnie to niezwykle ważne, że mam takie osoby, które są kiedy jest źle. Czasem sama obecność kogoś wystarczy, nie trzeba słów, pocieszania, ta świadomość, że nie jesteśmy sami, że jest ktoś obok daje jakąś ulgę. Myślę, że i dla cierpiącego na krzyżu Jezusa i dla jego matki która cierpiała pod krzyżem ważna była obecność tych osób. To, że jestem osobą wierzącą, też sprawia, że nie czuję się samotna, że mam świadomość obecności Boga w moim życiu, że ktoś zawsze jest obok w każdej sytuacji.
Cieszę się, że wreszcie możecie podróżować i odwiedzać stęsknionych parafian.
Dokładnie tak: czasami sama obecność przy cierpiącym wystarczy… Obecność pełna miłości, cichej modlitwy…
xJ