Szczęść Boże! Moi Drodzy, życzę Wszystkim błogosławionego i owocującego dobrem dnia! I już teraz zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem, aby znaleźć to bezpośrednie przesłanie, z jakim Pan konkretnie do mnie dzisiaj się zwraca.
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Poniedziałek 34 Tygodnia zwykłego, rok II,
23 listopada 2020.,
do czytań: Ap 14,1–3.4b–5; Łk 21,1–4
CZYTANIE Z KSIĘGI APOKALIPSY ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:
Ja, Jan, ujrzałem: a oto Baranek stojący na górze Syjon, a z Nim sto czterdzieści cztery tysiące, mających imię Jego i imię Jego Ojca na czołach swoich wypisane. I usłyszałem z nieba głos jakby głos mnogich wód i jakby głos wielkiego grzmotu. A głos, który usłyszałem, brzmiał, jak gdyby harfiarze uderzali w swe harfy.
I śpiewają jakby pieśń nową przed tronem i przed czterema Zwierzętami, i przed Starcami: a nikt tej pieśni nie mógł się nauczyć prócz stu czterdziestu czterech tysięcy wykupionych z ziemi.
Ci Barankowi towarzyszą, dokądkolwiek idzie. Ci spośród ludzi zostali wykupieni na pierwociny dla Boga i dla Baranka, a w ustach ich kłamstwa nie znaleziono: są nienaganni.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Gdy Jezus podniósł oczy, zobaczył, jak bogaci wrzucali swe ofiary do skarbony. Zobaczył też, jak uboga jakaś wdowa wrzuciła tam dwa pieniążki.
I rzekł: „Prawdziwie powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła więcej niż wszyscy inni. Wszyscy bowiem wrzucali na ofiarę z tego, co im zbywało; ta zaś z niedostatku swego wrzuciła wszystko, co miała na utrzymanie”.
Jak dobrze wiemy, liczba sto czterdzieści cztery tysiące jest liczbą symboliczną, bowiem jest to liczba dwanaście, czyli oznaczającą jakąś kompletność, ale też doskonałość – pomnożona przez siebie samą i jeszcze przez tysiąc. Oznacza to, że obok stojącego na górze Syjon Baranka, Jan Apostoł w swojej wizji ujrzał tak naprawdę tłum nieprzeliczony! W tajemniczy sposób – ujrzał wszystkich odkupionych. I okazało się, że jest ich bardzo wielu!
To znak wielkiej nadziei – wobec wielu przejawów i obrazów zła na świecie, pokazanych w poprzednich rozdziałach Apokalipsy, ale też dostrzegalnych w codziennym życiu ówczesnych chrześcijan. W przeciwieństwie do mieszkańców ziemi, naznaczonych imieniem Bestii, o których mowa była we wcześniejszych rozdziałach, odkupieni noszą na swoich czołach wypisane imię Baranka i imię Jego Ojca. Jest to znak całkowitej przynależności do Boga.
I tylko oni są w stanie wyśpiewać jakby pieśń nową przed tronem i przed czterema Zwierzętami, i przed Starcami. Jak słyszymy dalej: nikt tej pieśni nie mógł się nauczyć prócz stu czterdziestu czterech tysięcy wykupionych z ziemi. Tak, ponieważ w wiecznej liturgii zbawionych mogą uczestniczyć jedynie ci, którzy mają imię Boga na czołach, którzy okazali się wierni.
Ci Barankowi towarzyszą, dokądkolwiek idzie. Ci spośród ludzi zostali wykupieni na pierwociny dla Boga i dla Baranka, a w ustach ich kłamstwa nie znaleziono: są nienaganni. W innym tłumaczeniu odnajdujemy stwierdzenie: są nieskazitelni. Byli oni zawsze wierni Bogu, a w ustach ich kłamstwa nie znaleziono. Dlatego teraz mogą cieszyć się wieczną nagrodą, wiecznym szczęściem. Jak słyszymy – i jak to już podkreślaliśmy – jest ich bardzo wielu.
My dzisiaj, w Kościele, przypominamy sobie tę wielość w Uroczystość Wszystkich Świętych, kiedy to właśnie wszystkim odkupionym oddajemy cześć. Nie próbując ich zliczać, bo to byłoby niemożliwe. Ich prawdziwą liczbę zna tylko Bóg – my zaś przyjmujemy do wiadomości ową liczbę stu czterdziestu czterech tysięcy opieczętowanych, która dla nas jest nie do ogarnięcia, ale która napełnia nasze serca nadzieją, że warto żyć po Bożemu i warto iść drogą, wskazaną przez Jezusa Chrystusa, bo wielu przed nami nią poszło i dzisiaj są zwycięzcami na wieki!
O wielu z nich – może nawet o większości – nigdy nie usłyszał świat, bo oni swoją wierność i nieskazitelność realizowali w zwyczajnych okolicznościach swojej codzienności.
Tak, jak wdowa z dzisiejszej Ewangelii. Łukasz, pisząc o niej, stwierdza: uboga jakaś wdowa. Zatem, nic o niej nie wiedział, poza tym, że była wdową i że była uboga. Okazało się jednak, że dużo więcej wiedział o niej Jezus. Kiedy bowiem wrzuciła ona dwa pieniążki do skarbony, rzekł o niej: Prawdziwie powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła więcej niż wszyscy inni. Wszyscy bowiem wrzucali na ofiarę z tego, co im zbywało; ta zaś z niedostatku swego wrzuciła wszystko, co miała na utrzymanie.
Wiedział zatem, w jakim stopniu była ona uboga i znał intencje jej serca! Wiedział, że są to intencje bardzo szlachetne. I wyraźnie dał do zrozumienia, że przed obliczem Boga jej ofiara okazała się o wiele bardziej wartościowa, od ofiar tych, którzy może nawet nominalnie wrzucali dużo więcej. Nikt jednak tego nie dostrzegł – poza Jezusem.
I tak właśnie przedstawia się cała sprawa z ową rzeszą Świętych w Niebie. Część z nich jest nam wszystkim dobrze znana, bo ich świadectwo rozległo się szerokim echem w Kościele i w świecie, dlatego zostali nam postawieni za wzór w akcie beatyfikacji czy kanonizacji. I takie świadectwa – powiedzmy to jasno – są bardzo Kościołowi i światu potrzebne. Bardzo! Szczególnie dzisiaj, chociaż zawsze były potrzebne. Dobrze, że je mamy.
Nie możemy jednak zapominać, że poza tą garstką znanych Świętych – jest wielka, nieprzeliczona rzesza Świętych nieznanych światu, a znanych jedynie Bogu. Oni otaczają Jego Tron i pełni szczęścia – uczestniczą w wiecznej liturgii zbawionych. Naznaczeni Jego imieniem na czołach, śpiewają pieśń nową ku czci Boga.
A nam niosą przesłanie wielkiej nadziei, że pomimo całego zła, jakie dzieje się we współczesnym świecie, pomimo całego zgorszenia, jakie płynie zewsząd i zatruwa życie ludzi – jest w Kościele bardzo wiele dobra, bardzo wiele świętości, miłości, modlitwy i takiego szczerego ofiarowania życia Bogu, jakiego przykład dała uboga wdowa z Ewangelii.
Przecież jeżeli – jak stwierdził Jezus, więc w to wierzymy – oddała ona wszystko, co miała na swojej utrzymanie, to znaczy, że cały swój los złożyła w ręce Boga! Tylko On już jej pozostał. Właśnie – tylko On, czy aż On?… Ona odpowiedziała sobie na to pytanie. I wielu cichych Świętych też sobie odpowiedziało. Ale – właśnie – w ciszy swego domu, w ciszy swego serca…
Tam dokonali – i ciągle dokonują – ofiarowania całego swego życia Bogu, tam się codziennie pobożnie modlą, tam codziennie ofiarują Bogu i razem z Nim przeżywają swoje radości i nadzieje, ale też swoje obawy i troski, cierpienia i doświadczenia… Ich życie nie jest sielanką, ale na pewno w ich sercach jest dużo Bożego pokoju i duchowej, ale też i psychicznej równowagi. Nie czynią oni szumu wokół siebie, w kolorowej prasie i na plotkarskich portalach o nich nie piszą. Mało kto o nich wie – poza najbliższymi. Ale Chrystus o nich wie – i to wie o wszystkim, o każdym geście ich miłości, pokory, oddania…
Moi Drodzy, na szczęście, są tacy ludzie! I jest ich naprawdę bardzo wielu! Na szczęście! Bo to oni – tak naprawdę – ratują dzisiaj świat. To oni – swoją codzienną świętością – pomnażają duchowy skarbiec w Niebie, z którego Bóg może pokrywać duchowe straty, powodowane przez złych i grzesznych.
To taki tylko obraz, w kontekście którego musimy przypomnieć, że największym duchowym kapitałem, z którego Bóg czerpie dla ratowania świata, jest skarbiec zasług Męki i Śmierci Jezusa Chrystusa! To jest skarbiec nieprzebrany. Święci natomiast dorzucają do niego swoja dwa pieniążki – jak owa wdowa – a więc całe swoje życie.
Moi Drodzy, nie zapominajmy o tym! Cieszmy się z tego i mówmy o tym – szczególnie wszelkiego rodzaju malkontentom, pesymistom, głosicielom ostatecznej przegranej Boga i klęski Kościoła. Nie, to nie jest tak! Cisi Święci – i w ogóle: wszyscy Święci – zaprzeczają takim teoriom. Mówmy o nich, dziękujmy za nich Bogu, módlmy się przez ich wstawiennictwo, naśladujmy ich cnoty! A – nade wszystko – starajmy się codziennie dołączać do ich grona…
Słonia przeważnie rysuje się mniejszego, niż jest w rzeczywistości, a pchłę większą [Jonathan Swift]. Podobnie z tymi waszymi świętymi.
Z Panem Blogiem…
Nie wierzysz że istnieją tacy ludzie? Ja w to wierzę.
Z „waszymi” świętymi?… Dziwne określenie. Święci należą do wszystkich – ich świadectwo i wstawiennictwo jest wsparciem dla każdego. Chyba, że ktoś nie wierzy, ale to już jego problem.
xJ
Szczęść Boże KS Jacku dzisiejsze słowo Boże podniosło mnie dachu i to bardzo Bóg zapłać za nie i dobrej błogosławionej nocy
Słowo Boże generalnie podnosi na duchu i wlewa pokój do ludzkiego serca, dlatego warto mieć z nim stały kontakt.
xJ