Szczęść Boże! Moi Drodzy, wymieniając Solenizantów we wtorek i środę, jakimś dziwnym trafem przeoczyłem dwie ważne Persony.
Otóż, we wtorek przeżywał imieniny Brat Mariusz Wojdowski, Oblat, Szef Jadłodajni „U Oblatów” w Kodniu, doskonały Kucharz, ale przede wszystkim wspaniały Człowiek i gorliwy Zakonnik.
W środę natomiast imieniny przeżywał Ksiądz Sebastian Bisek, mój były Uczeń, któremu miałem przyjemność pisać opinię katechetyczną, kiedy szedł do Seminarium – obecnie odbywający studia specjalistyczne na KUL.
W czwartek natomiast imieniny przeżywały:
►Agnieszka Niedziałkowska, znana wszystkim jako „Siwa” (od nazwiska panieńskiego), z którą znam się od początku kapłaństwa, z pierwszej Parafii, w której czynnie włączała się w działalność KSM; obecnie Żona i Matka;
►Agnieszka Osial – Nauczycielka w Liceum im. Lelewela w Żelechowie, w którym razem pracowaliśmy;
►Agnieszka Szeląg – bardzo życzliwa i pobożna Osoba z Parafii w Celestynowie.
Z kolei, wczoraj, czyli w piątek, urodziny przeżywali:
►Ksiądz Jan Miedzianowski, mój Kolega z roku święceń, obecnie Misjonarz, pracujący w Peru;
►Maga Sosnowska, Znajoma sprzed lat.
Imieniny natomiast przeżywała Siostra Laura Wysocka, Benedyktynka Misjonarka, z którą miałem przyjemność współpracować w Parafii w Trąbkach – wspólnie prowadziliśmy Wspólnotę młodzieżową, zarówno na miejscu, w Parafii, jak i na licznych wyjazdach.
Urodziny przeżywał wczoraj także Ksiądz Leszek Mućka, Autor dzisiejszego rozważania i innych sobotnich rozważań, Człowiek mi niezwykle bliski, oddany i życzliwy. Poznałem Go, kiedy miał piętnaście lat – dzisiaj ma trzydzieści osiem. Bardzo cieszę się Jego pięknym kapłaństwem, ale też podziwiam ogromną wiarę, z jaką przeżywa bardzo ciężkie doświadczenia, które szczególnie ostatnio stały się Jego udziałem.
Całym sercem wspieram modlitwą Księdza Leszka i Wszystkich świętujących, wymienionych powyżej. Niech Pan Im wszystkim udziela z obfitości swego serca!
Modlitwą ogarniamy także nasze Babcie i naszych Dziadków – wszak wczoraj i przedwczoraj były Ich święta. Niech żyjącym Bóg udziela wszystkich swoich darów, a Zmarłych – przyjmie do swego Królestwa. Niech wynagrodzi Im to, że zwykle to Oni właśnie uczyli nas wiary.
Moi Drodzy, bardzo serdecznie dziękujemy Księdzu Markowi za wczorajsze i przedwczorajsze słówko z Syberii! Za słowo pisane i mówione, także za ciekawy wywiad! Modlitwą wspieramy całe to ogromne dobro, jakie wciąż dokonuje się na mroźnej Syberii. Niech wszyscy – jak to napisał Ksiądz Marek – zawsze «cisną się» tam do Jezusa! I niech doświadczają Jego bliskości.
Serdecznie pozdrawiam Was, moi Drodzy, z Kodnia, gdzie od czwartkowej nocy jestem. Dzisiaj wyjeżdżam, a jutro – jak w każdą niedzielę – Ciepielów, a potem, o 20:00, Msza Święta w naszym Ośrodku.
Dzisiaj, w Diecezji siedleckiej, przeżywamy liturgiczne wspomnienie Błogosławionego Wincentego Lewoniuka i dwunastu Towarzyszy, Męczenników – Unitów z Pratulina. Jak wielokrotnie wspominałem, jestem osobiście głęboko z Nimi związany – od czasów przygotowania do Beatyfikacji, jak i z czasu samej Beatyfikacji i czasu po niej. Już nie będę dzisiaj rozwijał tego wątku, pisałem o tym w poprzednich latach.
A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Z pomocą Ducha Świętego spróbujmy rozpoznać, co Pan tak konkretnie i osobiście do każdej i każdego z nas mówi.
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Sobota 2 Tygodnia zwykłego, rok I,
Wspomnienie Bł. Wincentego Lewoniuka i Towarzyszy,
Męczenników z Pratulina,
23 stycznia 2021.,
do czytań: Hbr 9,1–3.11–14; Mk 3,20–21
CZYTANIE Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:
Bracia: Pierwsze przymierze miało przepisy służby Bożej oraz ziemski przybytek. Był to namiot, w którego pierwszej części, zwanej Miejscem Świętym, znajdował się świecznik, stół i chleby pokładne. Za drugą zaś zasłoną był przybytek, który nosił nazwę „Święte Świętych”.
Ale Chrystus, zjawiwszy się jako arcykapłan dóbr przyszłych, przez wyższy i doskonalszy, i nie ręką, to jest nie na tym świecie, uczyniony przybytek, ani przez krew kozłów i cielców, lecz przez własną krew wszedł raz na zawsze do Miejsca Świętego, zdobywszy wieczne odkupienie.
Jeśli bowiem krew kozłów i cielców oraz popiół z krowy, którymi skrapia się zanieczyszczonych, sprawiają oczyszczenie ciała, to o ile bardziej krew Chrystusa, który przez Ducha wiecznego złożył Bogu samego siebie jako nieskalaną ofiarę, oczyści wasze sumienia z martwych uczynków, abyście służyć mogli Bogu żywemu.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Jezus przyszedł do domu, a tłum znów się zbierał, tak że nawet posilić się nie mogli. Gdy to posłyszeli Jego bliscy, wybrali się, żeby Go powstrzymać. Mówiono bowiem: „Odszedł od zmysłów”.
A OTO SŁÓWKO KSIĘDZA LESZKA:
Pierwsze zdanie Ewangelii mówi nam, że Pan Jezus jest w domu. Jezus wrócił do domu z wyprawy misyjnej.
Co dla nas oznacza być w domu? Co symbolizuje „dom”?
Dla mnie pojęcie: „Dom rodzinny” symbolizuje ciepło, wsparcie, schronienie i spokój… A Jezus nie zaznaje spokoju… Wokół zbierają się ludzie, gromadzi się wielki tłum… Przychodzą osoby potrzebujące wsparcia, rozmowy, pocieszenia czy też uzdrowienia…
Jezus wie, że najgłębszą potrzebą człowieka jest miłość. On w swojej miłości do ludzi zatapia się tak, że pragnie w tym momencie, tu i teraz, zmieniać i naprawiać wszystko, co trudne i skomplikowane. Pomimo zmęczenia, nie odpoczywa, tylko realizuje swoją „pasję”. Właśnie w tej scenie urzeczywistnia się proegzystencja Pana Jezusa, czyli to, że nie żyje dla siebie, ale żyje dla innych. Myślę, że każdy z nas zna to uczucie miłości, w którym zapomina się o głodzie… Jezus też z miłości do ludzi zapomniał o głodzie!
W tym tłumie znajdują się również bliscy z rodziny i krewni. Oni to zaczynają się niepokoić o Jezusa, chcą wywrzeć na Niego nacisk, aby zaprzestał działalności, chcą Go powstrzymać… Dlaczego chcą Go powstrzymać?
A to dlatego, że ludzie ci, w swoim postrzeganiu Jego zachowań i praktyk, czuli się nieswojo, po prostu tych zachowań się wstydzili… Niektórzy, obserwując takie zachowania, mają swoją „siatkę myślową” i to, co widzą, rozumieją po swojemu, według swojej kategorii myślowej i w taki sposób przekazują to dalej…
Zauważmy, jak ważna jest dla nas opinia publiczna. Z tego względu krewni Jezusa boją się upokorzenia całej rodziny. Boją się, że człowiekowi, czyniącemu dobro ponad wszystko, będą towarzyszyć plotki i obmowy.
Dla tego środowiska działalność Jezusa była tak bardzo niezrozumiała i nierozsądna w swoim „wyniszczaniu” się dla innych, że znalazła swój komentarz w obraźliwych słowach: Odszedł od zmysłów! Oni na działalność Jezusa patrzyli innymi kategoriami…Dziwili się że, nie dba o siebie, rezygnuje z posiłku, z wolnego czasu, nie pobiera zapłaty…
Zastanówmy się, jak my patrzymy dziś na swoich przyjaciół czy innych ludzi, którzy ciężko pracują, aby zarobić tylko na jedzenie, nic poza tym z tego nie mając? Z reguły, taki człowiek postrzegany jest jako wariat i frajer. Człowiek, który pomaga, a nic z tego nie ma, jest traktowany jak głupek, nierozsądny, niezaradny… Ciężko jest uwierzyć współczesnemu człowiekowi, że można coś zrobić drugiemu gratis, za uśmiech, za słowo wsparcia, za przyjaźń, bądź za piękne relacje…
A przecież człowiek potrzebuje człowieka, potrzebuje relacji, a ona nie ma ceny, ona jest bezcenna! Ludzie oddani drugiemu sercem uważani są za dziwnych, chorych psychicznie, bo patrzymy na wszystko w kategoriach „ceny”. W związku z tym, doszukujemy się drugiego dna – tylko dlatego, że ci ludzie są inni od wszystkich, a ich zachowanie wydaje się nam nierealne.
Drugi aspekt dotyczy wiary. W czasach współczesnych wiara jest niemodna, dlatego też również ludzie, żyjący Ewangelią, muszą być przygotowani na ryzyko pomówień i niezrozumienia. Jezus nie podąża za trendami mody, nie mówi do nas tego, co chcielibyśmy usłyszeć, a wręcz mówi słowa niewygodne, burzy schematy, naciska na wiele życiowych ran. Przestrzega nas przed zabijającą rutyną i prosi, aby gorliwie trzymać się Słowa Bożego, a nie ludzkiej opinii, ponieważ ona jest czymś, co zawodzi. Nawet opinia najbliższych możne być destrukcyjna i może nas zwieść z drogi powołania…
Ludzie niewierzący postrzegają człowieka wierzącego, oddanego Bogu i Jego dziełu, jako kogoś dziwnego, nie pasującego do świata. W związku z tym, na tych, którzy trwają przy Chrystusie, często padają wyzwiska: „głupi”, „oszołom”, „dziwak”…
A jak reagują nasi krewni, czy znajomi, na nasze zaangażowanie w Kościele? Czy nas wspierają? Czy raczej mówią „daj sobie spokój”, „jakiś nawiedzony jesteś”.
A może to my jesteśmy tymi, prześmiewcami, którzy obmawiają i oceniają kogoś, dla którego Bóg i wiara jest sensem całego życia.
W tym kontekście myślę, że każdy z nas powinien odnaleźć siebie w tym tłumie i odpowiedzieć na kilka pytań: Dlaczego tam jestem? Czego ja tam szukam? Czy chce doświadczyć, czy tylko zobaczyć Jezusa? Czy pociąga mnie Jego miłość i otwartość, czy może tylko chęć realizacji swoich własnych zachcianek?
Zastanów się, czy wszedłeś kiedyś w tak bliską relację z Bogiem, że patrzono na Ciebie, jak na dziwaka? Czy dla spraw Bożych posądzono Cię o szaleństwo? Gdzie w tym fragmencie Ewangelii widzisz siebie?
Uświadom sobie, ze Jezus codziennie do Ciebie przemawia, że zawsze ma dla Ciebie czas, że każdego dnia możesz nasycać się Słowem Bożym – Ewangelią. On przychodzi do Twojego domu i siada obok Ciebie, pomimo Twojego zmęczenia, pomimo wszystko…
W załączeniu filmik o wielkiej miłości Boga do człowieka.
https://www.youtube.comwatchv=kzgwdGACs7g&feature=emb_logo
Może to przepis na modny produkt jakim jest wiara ?…
Nie , Panie Boże, nie pójdę za Tobą jak mi to mówią ,że mówisz. Oni mówią ,że jestem niewierząca. Siedzę w swoim świecie. Żyję w swoim świecie. Jestem w swoim świecie. Nie pójdę, nie wstanę kanapy, nie rzucę się … to nie jest mój świat. Kościół, msza, sakramenty. To jest daleko ode mnie i nie chcę, na pewno nie chcę dzisiaj i nie rozumiem dlaczego mam iść skoro Ty jesteś ze mną. Mówią mi ,że nie jesteś i tu jest problem bo przecież to kłamstwo. Będę z Tobą jeśli pójdę ale jeśli ja nie pójdę, Ty przyjdziesz do mnie .Możliwe ,że nie ruszę nigdy z tego mojego świata, tego mojego domu wszak na Twoich fundamentach stojącego. Mówią ,że iść według Twoich przykazań jest niemodnym ale skąd im przyszło do głowy ,że będzie modnym coś w co się samemu nie wierzy ?. Jak stworzyć produkt pożądany przez wszystkich jeśli Ci którzy go przyrządzają, wydają się go nie jeść. Nie znam w Kościele ni jednego autorytetu, ni jednego żyjącego człowieka na którym bym mogła się wzorować. Czy nie znam dlatego że nie istnieją ? Nie znam bo do mnie nie przychodzą. Słyszę wciąż , idź, pójdź …rozpytywałam wśród znajomych, rodziny, czy zdarzyło się kiedyś by odwiedził was ksiądz, siostra zakonna. Nie dlatego ,że jesteście w jakiś relacjach ale może dlatego ,że nie jesteście. Nie znam w Kościele ani jednego autorytetu ale widzę drobinki , które zdolne są tak napisać zaproszenie , bym nie odmówiła i poszła. Dlaczego szukam autorytetu, gdy to przecież z tych drobinek zbudowany jest Kościół …i to ,że mówią ,że jestem niewierząca nie jest prawdą bo jestem drobinką bez której to wszystko może runąć….
Nie wymyśliłam sposobu na modny produkt ale może dorzucam swoją odrobinkę …z daleka… bez wchodzenia do kościoła.
Pomyślałam, ze spróbuje chociaż w taki prosty sposób odpowiedzieć, dlaczego warto pójść za Jezusem. Tak, to prawda, On jest z nami zawsze i nie ważne czy jesteśmy wierzący czy niewierzący, czy jesteśmy w domu czy w pracy On przychodzi . On kocha każdego i za każdego oddał życie…Natomiast, przed swoją śmiercią na Ostatniej Wieczerzy powiedział jasno ” Bierzcie i jedzcie…..Bierzcie i pijcie…to jest Ciało Moje, to jest Krew Moja…”, czyli zaprosił nas na Ucztę Eucharystyczną…Na zaproszenie wypada odpowiedzieć, z zaproszenia się nie rezygnuje z zaproszenia się korzysta, bo trudno będzie nawiązać przyjaźń, odmawiając rewizyty. Jeżeli Chrystus przychodzi do naszych domów, to aby nie stało się to relacją jednostronną warto skorzystać z Jego zaproszenia na Mszę świętą. Tylko tam jest On żywy i obecny w Najświętszym Sakramencie, tylko tam możemy połączyć się z Nim w pełni spożywając Komunie ŚW.
Kościół to wspólnota różnych ludzi, a więc trudno znaleźć tam takich, którzy są bez grzechu. Wspólnota Kościoła, to również same ‚drobinki”, ale z tych wielu drobinek rozbłyska światło. A może nie trzeba czekać na Księdza, może trzeba samemu wstać z kanapy i umówić się na rozmowę…może On tez czeka.
Sądzę że najbardziej przekonywujacy są ludzie których widać, przynajmniej na filmikach video, czyli najczesciej youtube. O ile oczywiscie mają charyzmę, nie są „fałszywymi drukarzami pieniędzy, lecz ich mowa ma pokrycie w złocie”, są zdolni do wyrzeczeń. Jest ich niewielu, ale są. Kloszard musisz lepiej poszukać. Problem w tym że oni są tak zajęci w służbie innym, że nie mają czasu na prywatne spotkania. Widzę w Tobie duża niechęc do „ludzi głoszacych Słowo Boże” ale jak rozumiem, ich czyny nie idą w parze. Być może chodzi tez o księży, biskupów… Ale Pan Jezus zbudował Swój Kosciół w dużej mierze na ludziach niegodnych, powołał tych a nie innych. Wiedział że tacy są, ale uzdolnił ich do tego powołania, żeby je wypełnili. Nie mówię, żeby się odwrocic od Episkopatu, jeśli Ci z nim nie po drodze, ale uważam że posłuszeństwo się należy. Np. stosowanie się do dyspensy od mięsa w piątek. Jesli jestem poza moją diecezją, słucham swojeo Biskupa. To nie znaczy że się z Nim zgadzam. Słucham czesto homilii Bpa z innej diecezji.
Jestem pod wrażeniem szczerości wyznania Kloszarda. I dziękuję za obie odpowiedzi – także bardzo głębokie i życzliwe. Dzięki za tę wymianę mądrych i szczerych myśli. To bardzo budujące!
xJ