Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywają:
►Beata Kulikowska – Grzechnik, na moim pierwszym wikariacie, w Radoryżu Kościelnym, zaangażowana w działalność KSM, a obecnie Katechetka;
►Michał Żuk – w swoim czasie, włączający się w działalność Wspólnot młodzieżowych;
►Gala Frankowska – niegdyś Organistka w Surgucie, w Parafii Księdza Marka, a obecnie studiująca w Polsce.
Drogim Jubilatom życzę – po myśli dzisiejszego Bożego słowa – dokonywania zawsze jak najlepszych i najbardziej trafnych wyborów moralnych. Zapewniam o modlitwie!
Moi Drodzy, już dzisiaj zapowiadam, że jutro, w Katolickim Radiu Podlasie, w ramach cyklu: DROGAMI MŁODOŚCI – jak w każdy trzeci piątek miesiąca – audycja prowadzona przez nasze Duszpasterstwo Akademickie. Czyli – mówiąc konkretnie – przeze mnie i grupę Młodzieży. Początek o 21:40. Zapraszam do słuchania i do kontaktowania się z nami.
A zapowiadam to już dzisiaj, bo jutro – jak to się zwykle u nas dzieje w piątek – słówko z Syberii!
Jutro też w naszych Parafiach – pierwsze Drogi Krzyżowe. W naszej Kaplicy, ponieważ nie mamy Mszy Świętych w piątki, Droga Krzyżowa będzie w każdy czwartek. Czyli właśnie dzisiaj.
Teraz zaś już zapraszam do wsłuchania się w Boże słowo dzisiejszej liturgii, aby odkryć, co Pan konkretnie do mnie mówi. Duchu Święty, przyjdź, prosimy…
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Czwartek po Popielcu,
18 lutego 2021.,
do czytań: Pwt 30,15–20; Łk 9,22–25
CZYTANIE Z KSIĘGI POWTÓRZONEGO PRAWA:
Mojżesz przemówił do ludu: „Patrz! Kładę dziś przed tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście. Ja dziś nakazuję ci kochać twego Boga, Pana, i chodzić Jego drogami, pełniąc Jego nakazy, polecenia i przykazania; abyś żył i mnożył się, a twój Bóg, Pan, będzie ci błogosławił w kraju, który idziesz posiąść.
Ale jeśli swoje serce odwrócisz, nie usłuchasz, zbłądzisz i będziesz się kłaniał obcym bogom, służąc im, oświadczam wam dzisiaj, że na pewno zginiecie, niedługo zabawicie na ziemi, którą idziecie posiąść, po przejściu Jordanu.
Biorę dziś przeciwko wam na świadków niebo i ziemię, kładę przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo, miłując Boga swego, Pana, słuchając Jego głosu, lgnąc do Niego; bo tu jest twoje życie i długie trwanie twego pobytu na ziemi, którą Pan poprzysiągł dać ojcom twoim: Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi”.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie odrzucony przez starszyznę, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; będzie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie”.
Potem mówił do wszystkich: „Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa. Bo cóż za korzyść ma człowiek, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie?”
Znakiem wielkiej miłości Boga do człowieka i troski o niego jest sposób, w jaki dał On mu dzisiaj możliwość dokonania wyboru między życiem i szczęściem – a śmiercią i nieszczęściem. Chociaż faktycznie taki wybór przed człowiekiem postawił, to jednak już w drugim zdaniu rzekł: Ja dziś nakazuję ci kochać twego Boga, Pana, i chodzić Jego drogami, pełniąc Jego nakazy, polecenia i przykazania; abyś żył i mnożył się, a twój Bóg, Pan, będzie ci błogosławił w kraju, który idziesz posiąść. Ciekawe, prawda?
Z jednej strony, faktyczna możliwość wyboru, wskazanie różnych wariantów, co sugerowałoby, że człowiek może wybrać jeden, a zrezygnować z drugiego, ale może też wybrać dokładnie odwrotnie. W końcu – wybór, to wybór!
I tak w istocie jest, bo człowiek zawsze miał i do dziś ma możliwość dokonania w sposób zupełnie wolny wyboru między życiem a śmiercią, szczęściem a nieszczęściem. A jednak Bóg, niejako uprzedzając decyzję człowieka, spieszy ze swoją rekomendacją – i to nawet nie tyle z propozycją, co wprost nakazem: Ja nakazuję ci kochać Boga!
Od razu zaznacza przy tym, jakie korzyści popłyną stąd dla człowieka, jakby chcąc go do takiego rozwiązania przekonać. Ale też nie ukrywa konsekwencji innego wyboru, mówiąc: Jeśli swoje serce odwrócisz, nie usłuchasz, zbłądzisz i będziesz się kłaniał obcym bogom, służąc im, oświadczam wam dzisiaj, że na pewno zginiecie, niedługo zabawicie na ziemi, którą idziecie posiąść, po przejściu Jordanu.
I jeszcze raz, w kolejnych zdaniach, podobna zachęta: Kładę przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo, miłując Boga swego, Pana, słuchając Jego głosu, lgnąc do Niego; bo tu jest twoje życie i długie trwanie twego pobytu na ziemi, którą Pan poprzysiągł dać ojcom twoim.
Czy to przypadkiem nie ograniczanie wolności? Nie! Człowiek – jak już wspomnieliśmy – naprawdę może wybrać tak, jak chce. I – jak nas uczy życiowe doświadczenie – wybiera, jak chce. Bardzo różnie. Ma taką możliwość. Natomiast takie, a nie inne, stanowisko Boga, wyrażone w obu przywołanych zachętach – to wyraz troski Ojca o swoje dziecko.
Ojciec wie, co dla jego dziecka jest dobre i dlatego śmiało nakazuje mu wybierać to, co dobre. Dziecko może się zbuntować i wybrać po swojemu – i Ojciec na pewno ten wybór uszanuje. Chociaż z przykrością i bólem, ale uszanuje. Dobry Ojciec jednak chce swoje dziecko ustrzec przed tym, co złe – i dlatego tak usilnie prosi, a wręcz nakazuje wybierać dobro, jasno i bez ogródek wskazując na konsekwencje wyboru zła.
Na takie postawienie sprawy może sobie pozwolić tylko ktoś, kto bardzo kocha drugiego, a ponadto ktoś, kto jest z nim w bliskiej zażyłości. Taka zażyłość zawsze pozwala na nieco więcej! W przypadku relacji oficjalnych, suchych i formalnych, trzeba by zachować oficjalny porządek rzeczy, czyli dać możliwość wyboru i żadnych sugestii! W końcu, ten drugi jest wolny i ma wybrać tak, jak sobie tego życzy.
W przypadku jednak tak wielkiej miłości do człowieka i tak wielkiej z nim zażyłości, Bóg zważa na oficjalne konwenanse, tylko otwarcie mówi, co jest dla człowieka dobre, a co złe – i odważnie, konkretnie, zdecydowanie zachęca do wyboru tego, co dobre. To przecież oczywiste!
A człowiek – wybierze tak, jak będzie chciał… Posłucha Boga, albo nie posłucha… Uwierzy Mu – albo nie uwierzy… Chyba często nie wierzy – jak widzimy wokół siebie, a nierzadko też po samych sobie…
Owszem, trzeba i to jasno powiedzieć, że wybór życia, opowiedzenie się po stronie Boga – nie oznacza dla człowieka jakiejś beztroski i sielanki. Niekiedy będzie się to wiązało z trudem, zmaganiem się ze sobą, nawet walką. Wyraźnie wskazuje na to dzisiaj Jezus w Ewangelii, gdy mówi: Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa.
Taki Jezusowy paradoks: im kto bardziej i za wszelką cenę chce zachować to ziemskie życie, tym bardziej właśnie straci życie – życie wieczne. Kto zaś odważy się to ziemskie życie poświęcić Bogu – niekoniecznie zaraz na sposób męczeński, ale taki szczery, zwyczajny, codzienny – ten zyska o wiele cenniejsze życie.
Całą sprawę Jezus kwituje retorycznym pytaniem: Bo cóż za korzyść ma człowiek, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie? Jeśliby nawet cały świat padł mu do nóg, gdy on sam siebie zatraci na wieczność, to co tak naprawdę zyska? Nic nie zyska, wszystko przegra! Czy zatem warto tak panicznie i dramatycznie zabiegać o doczesność?
Owszem, dbać o siebie trzeba i na pewno w celowy sposób nie można sobie szkodzić. Nie wolno w lekkomyślny sposób życia narażać. Jest jednak wiele możliwości codziennego ofiarowania tegoż życia Bogu – jak już zaznaczyliśmy przed chwilą: niekoniecznie na sposób męczeński. Obyśmy nigdy nie musieli składać go w ofierze w ten sposób.
Natomiast każdy dzień niesie nam wiele możliwości dokonania wyboru między życiem a śmiercią, między szczęściem bliskości Boga, a nieszczęściem grzechu; a wreszcie: każdy dzień niesie nam tyle możliwości wzięcia na barki krzyża swoich obowiązków, swojego losu – i pójścia za Jezusem.
Zauważmy to, moi Drodzy, że Jezus nie wysyła nas na jakąś nieznaną sobie i nam drogę. On każe iść za sobą, co oznacza, że On pierwszy tą drogą poszedł. Nie nakazuje nam więc niczego takiego czynić, czego by sam pierwszy nie uczynił.
Jasno i konkretnie zapowiedział dzisiaj: Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie odrzucony przez starszyznę, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; będzie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie. Zwróćmy na to uwagę: Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć… Naprawdę – musi? My wiemy, że nic nie musi.
Natomiast tak bardzo chce naszego zbawienia, że nie widzi dla siebie innej możliwości, jak tylko podjąć krzyż i cierpienie. I to właśnie daje Mu prawo, aby nam wręcz nakazywać wybór dobra, wybór życia. Bo inny wybór jest po prostu nielogiczny – całkowicie bezsensowny.
Czy ten rozpoczynający się Wielki Post będzie dla mnie okazją do głębokiego przemyślenia wyborów, jakich każdego dnia dokonuję?…
Wróciłam z Eucharystii wieczornej na której Proboszcz, w nawiązaniu do Ewangelii przytoczył opowiadanie o człowieczym krzyżu, które ja już słyszałam , bądź czytałam ale to dzisiejsze usłyszane ma inne zakończenie.
” Żył sobie kiedyś pewien człowiek, który bardzo narzekał, że Pan Bóg dał mu zbyt ciężkie życie – jego krzyż stanowczo wydawał mu się za ciężki do niesienia. W modlitwach zwierzał się Bogu, że jego znajomi i sąsiedzi mają krzyże dużo lżejsze i gdyby on mógł się z nimi zamienić, na pewno lepiej spełniałby Boże przykazania i szybciej by się uświęcił.
Pewnego razu Pan Jezus postanowił wysłuchać modlitwy tego człowieka. Przyszedł więc do niego i powiedział, że może swój krzyż zamienić na taki, jaki tylko zechce. Zaprowadził go do olbrzymiej sali, gdzie były tysiące i tysiące krzyży. Powiedział, że ten, który sobie wybierze, będzie odtąd niósł zamiast swojego, zbyt ciężkiego. Chodził więc ten człowiek od krzyża do krzyża, przyglądał się im, podnosił, przymierzał. Jeden wydawał mu się za duży, drugi był zbyt ciężki, trzeci miał bardzo kłujące drzazgi, jeszcze inny gniótł go w ramiona. Nie wiadomo, ile krzyży w ten sposób obejrzał, ale wreszcie udało mu się dobrać taki, który wydał mu się względnie wygodny, nie za ciężki, nie za duży. Wtedy Pan Jezus, uśmiechając się, kazał mu zobaczyć, jak krzyż jest podpisany. Człowiek spojrzał i oniemiał… Na krzyżu było napisane jego nazwisko. ”
Opowiadanie to (zaczerpnięte z homilii sprzed wielu lat, a to pewnie z opowiastki ks. Bruno Ferrero „Lazurowa grota”) zawiera w sobie głęboką mądrość.
W Proboszcza opowiadaniu wybrany krzyż przez człowieka ” pasował mu” bo był lżejszy i krótszy. Tak więc z nim, przeżył dalsze swoje życie i umarł. Po śmierci przed bramą wieczności zobaczył głęboki rów z ogniem przez który wszyscy oczekujący przerzucali swe krzyże i przechodzili po nich na drugą stronę życia i wówczas okazało się , że jego krzyż jest za krótki.
Wyciągnijmy właściwe wnioski, z tego opowiadania.
Dzięki!
xJ