Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Ksiądz Biskup Kazimierz Gurda, Pasterz Diecezji siedleckiej. Życzę Księdzu Biskupowi nieustannego zapału apostolskiego i wielkiego ducha! Także zdrowia i sił fizycznych. Zapewniam o modlitwie!
Imieniny przeżywa także dzisiaj Ksiądz Prałat Kazimierz Stańczuk, emerytowany Proboszcz i Dziekan w Żelechowie.
Urodziny zaś przeżywa Anna Kępa, należąca w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot.
Modlę się dla Świętujących o to, by każdego dnia dążyli, a wręcz biegli do doskonałości i przyjaźni z Jezusem, jak to czynił Patron dnia dzisiejszego. Więcej o tym w rozważaniu. Będę Ich w tym wspierał modlitwą!
Moi Drodzy, mamy dzisiaj pierwszy czwartek miesiąca. Proszę o modlitwę za Kapłanów i Osoby konsekrowane, oraz o Kapłanów i Osoby konsekrowane. O nowych, odważnych i charyzmatycznych, pracowników w Bożej Winnicy.
Dzisiaj w naszej Kaplicy – ponieważ z reguły nie ma Mszy Świętej w piątki – Droga Krzyżowa. A na Mszy Świętej będziemy się modlić za zmarłego niedawno, emerytowanego Wykładowcy Wydziału Agrobioinżynierii i Nauk o Zwierzętach Uniwersytetu Przyrodniczo – Humanistycznego w Siedlcach, Doktora Mieczysława Żurka. Z inicjatywą – już kolejną – takiego modlitewnego spotkania wyszedł Dziekan tegoż Wydziału, Pan Profesor Marek Gugała, wraz z Pracownikami Wydziału. Bardzo Im dziękuję za świadectwo wiary i duchowej solidarności ze zmarłym Kolegą. Zawsze z wielką radością witam takie inicjatywy i zapraszam do naszej Kaplicy na wspólną modlitwę!
Jutro zaś pierwszy piątek miesiąca, a że właśnie piątek, to znaczy, że co?… Naturalnie, słówko z Syberii!
Teraz zaś pochylmy się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Jakie konkretne przesłanie Pan do mnie dziś kieruje? Duchu Święty, przyjdź, prosimy…
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Święto Św. Kazimierza, Królewicza,
4 marca 2020.,
do czytań z t. VI Lekcjonarza:
Syr 51,13–20; albo: Flp 3,8–14; J 15,9–17
CZYTANIE Z KSIĘGI SYRACYDESA:
Będąc jeszcze młodym, zacząłem podróżować, szukałem jawnie mądrości w modlitwie. U bram świątyni prosiłem o nią i aż do końca szukać jej będę.
Z powodu jej kwiatów, jakby dojrzewającego winogrona, serce me w niej się rozradowało, noga moja wstąpiła na prostą drogę, od młodości mojej idę jej śladami. Nakłoniłem tylko trochę ucha mego, a już ją otrzymałem i znalazłem dla siebie rozległą wiedzę.
Postąpiłem w niej, a Temu, który dał mi mądrość, chcę oddać cześć. Postanowiłem bowiem wprowadzić ją w czyn, zapłonąłem gorliwością o dobro i nie doznałem wstydu.
Dusza moja walczyła o nią i z całą starannością usiłowałem zachować Prawo. Ręce wyciągałem w górę, a błędy przeciwko niej opłakiwałem.
Skierowałem ku niej moją duszę i znalazłem ją dzięki czystości. Z nią od początku zyskałem rozum, dlatego nie będę opuszczony.
ALBO:
CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO FILIPIAN:
Bracia: wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego.
Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci, bylebym pozyskał Chrystusa i znalazł się w Nim, nie mając mojej sprawiedliwości, pochodzącej z Prawa, lecz Bożą sprawiedliwość, otrzymaną przez wiarę w Chrystusa, sprawiedliwość pochodzącą od Boga, opartą na wierze, przez poznanie Jego: zarówno mocy Jego zmartwychwstania, jak i udziału w Jego cierpieniach, w nadziei, że upodabniając się do Jego śmierci, dojdę jakoś do pełnego powstania z martwych.
Nie mówię, że już to osiągnąłem i już się stałem doskonałym, lecz pędzę, abym też to zdobył, bo i sam zostałem zdobyty przez Chrystusa Jezusa.
Bracia, ja nie sądzę o sobie samym, że już zdobyłem, ale to jedno czynię: zapominając o tym, co za mną, a wytężając siły ku temu, co przede mną, pędzę ku wyznaczonej mecie, ku nagrodzie, do jakiej Bóg wzywa w górę w Chrystusie Jezusie.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Trwajcie w miłości mojej. Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości. To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna.
To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję.
Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego. Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili i by owoc wasz trwał, aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje. To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali”.
Patron dnia dzisiejszego, Święty Kazimierz, urodził się 3 października 1458 roku, w Krakowie, na Wawelu. Był drugim spośród sześciu synów króla Polski, Kazimierza Jagiellończyka. Jego matką była córka cesarza Niemiec, Elżbieta, pod opieką której Kazimierz pozostawał do dziewiątego roku życia. W 1467 roku król powołał na pierwszego wychowawcę i nauczyciela swoich synów księdza Jana Długosza, kanonika krakowskiego, który aż do XIX wieku uznawany był za najwybitniejszego historyka Polski. I to właśnie Długosz napisał o Kazimierzu: „Był młodzieńcem szlachetnym, rzadkich zdolności i godnego pamięci rozumu”.
W 1471 roku brat Kazimierza, Władysław, został koronowany na króla czeskiego. W tym samym czasie na Węgrzech wybuchł bunt przeciwko królowi. Na tron zaproszono Kazimierza. Jego ojciec chętnie przystał na tę propozycję. Kazimierz wyruszył zatem wraz z dwunastoma tysiącami wojska, by poprzeć zbuntowanych magnatów. Ci jednak ostatecznie wycofali swe poparcie i Kazimierz wrócił do Polski bez korony węgierskiej. Ten zawód dał mu wiele do myślenia.
Po powrocie do kraju, królewicz nie przestał interesować się sprawami publicznymi. Wręcz przeciwnie – został „prawą ręką” ojca, który upatrywał w nim swego następcę i wciągał go powoli do współrządzenia. Podczas dwuletniego pobytu ojca na Litwie, Kazimierz – jako namiestnik – rządził w Koronie. Obowiązki państwowe umiał pogodzić z bogatym życiem duchowym.
Wezwany przez ojca w 1483 roku do Wilna, umarł w drodze z powodu trapiącej go gruźlicy. Na wieść o pogorszeniu się zdrowia Kazimierza, król przybył do Grodna. Właśnie tam – jak zapisał Ksiądz Piotr Skarga – „opowiedziawszy dzień śmierci swej tym, którzy mu w niemocy służyli […], ducha Panu Bogu poleciwszy, odszedł 4 dnia marca Roku Pańskiego 1484, lat mając dwadzieścia sześć”. Pochowano go w katedrze wileńskiej, w kaplicy Najświętszej Maryi Panny, która od tej pory stała się miejscem pielgrzymek.
Żyjący współcześnie z nim Autor tak opisał duchową sylwetkę Świętego: „Niewypowiedziana i najszczersza miłość ku Wszechmogącemu Bogu w Duchu Świętym tak bardzo ogarniała serce Kazimierza, tak obfitowała i wylewała się na zewnątrz z głębi serca ku bliźnim, iż nic nie było dlań przyjemniejszym, nic bardziej upragnionym, jak wszystko swoje, a także i siebie samego – oddać ubogim Chrystusa, podróżnym, chorym, więźniom i strapionym. Dla wdów, sierot i uciśnionych był nie tyle opiekunem i dobroczyńcą, ile ojcem, synem i bratem.
Wiele zapewne należałoby pisać, gdyby się chciało przedstawić po kolei jego wszystkie dzieła gorącej wobec Boga i bliźniego miłości. Trudno wypowiedzieć albo wyobrazić sobie, jak bardzo przestrzegał sprawiedliwości, ile okazywał roztropności, jak bardzo jaśniał odwagą i stałością, a wszystko w tym wieku, w którym człowiek zazwyczaj skłonny jest do złego. Codziennie zalecał ojcu przestrzeganie sprawiedliwości w rządach królestwem i poszczególnymi ludami. A jeśli czasem przez niedopatrzenie czy ludzką ułomność zdarzały się tutaj zaniedbania, Kazimierz nie omieszkał nigdy wypomnieć tego z łagodnością i pokorą.
Sprawy biednych i uciśnionych brał jak swoje własne w obronę, toteż został przez lud nazwany obrońcą biednych. Nigdy też, chociaż był synem królewskim i najpierwszego rodu, nie okazał się przykrym w rozmowie i w spotkaniu z ludźmi prostymi i niskiego pochodzenia. Pragnął raczej należeć do łagodnych i ubogich duchem, których jest Królestwo niebieskie, niż do sławnych i potężnych na tym świecie. Nie pragnął ziemskich zaszczytów ani władzy, nie chciał też nigdy przyjąć ich od ojca, bojąc się, aby kolce bogactw, które Pan nasz Jezus Chrystus nazwał cierniami, nie zraniły ducha ani nie spowodowały zakażenia sprawami świata.
Wszyscy jego domownicy i zaufani, mężowie czcigodni i szlachetni, którzy znali go doskonale […] zgodnie poświadczają i stwierdzają, że Kazimierz zachował dziewictwo przez całe swe życie, aż do ostatniego dnia.” Tyle ze świadectwa, zapisanego przez Autora, współczesnego Kazimierzowi.
My zaś, słuchając Bożego słowa, przeznaczonego w liturgii dokładnie na dzisiejsze Święto, zauważamy zarówno we fragmencie z Księgi Syracydesa, jak i w tym z Listu Apostoła Narodów do Filipian – pewną dynamikę, a dokładniej: bycie w drodze.
Oto Syracydes mówi: Będąc jeszcze młodym, zacząłem podróżować, szukałem jawnie mądrości w modlitwie. U bram świątyni prosiłem o nią i aż do końca szukać jej będę. Z powodu jej kwiatów, jakby dojrzewającego winogrona, serce me w niej się rozradowało, noga moja wstąpiła na prostą drogę, od młodości mojej idę jej śladami. […] Postąpiłem w niej, […]. Postanowiłem bowiem wprowadzić ją w czyn, […] Dusza moja walczyła o nią i z całą starannością usiłowałem zachować Prawo.
Czy widzimy tę wspomnianą dynamikę, owo bycie w drodze, wytrwałe zmierzanie do wyznaczonego celu? Wprowadzanie w czyn zdobytej mądrości, walka o nią – to także znaki tej dynamiki, o jakiej mówi Autor natchniony, zaznaczając, że zaczął to wszystko czynić, kiedy jeszcze był młody.
Jakoś nam się to łatwo kojarzy z Patronem dnia dzisiejszego, któremu nie dane było więcej czasu na tej ziemi, jak tylko okres młodości, jednak on tak doskonale go wykorzystał i zyskał dla królestwa Bożego dużo więcej, niż niejeden zapewne zyskałby przez osiemdziesiąt lub sto lat życia! Życie Kazimierza też było życiem w drodze – nie tylko w duchowym, ale i w fizycznym rozumieniu tego słowa. Przecież nawet zakończył ziemską pielgrzymkę w trakcie podróży…
W podobnym tonie utrzymane jest drugie czytanie, w którym jednak to, co Syracydes nazwał w swoim tekście mądrością, Święty Paweł określa jako najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego. Żeby ją osiągnąć, żeby w ogóle zbliżyć się do Chrystusa, Paweł – jak sam zaznacza – «wyzuł się ze wszystkiego i uznał to za śmieci», byle tylko «pozyskać Chrystusa». Tak określił cel swoich dążeń. A jak do jego osiągnięcia dążył?
Słyszymy jego własne słowa: Nie mówię, że już to osiągnąłem i już się stałem doskonałym, lecz pędzę, abym też to zdobył, bo i sam zostałem zdobyty przez Chrystusa Jezusa. Bracia, ja nie sądzę o sobie samym, że już zdobyłem, ale to jedno czynię: zapominając o tym, co za mną, a wytężając siły ku temu, co przede mną, pędzę ku wyznaczonej mecie, ku nagrodzie, do jakiej Bóg wzywa w górę w Chrystusie Jezusie.
To, co u Syracydesa jest podróżą, u Pawła jest biegiem, pędem ku wyznaczonemu celowi. Oczywiście, mówimy o zjawisku duchowym, wewnętrznym, ale chyba nietrudno nam wyobrazić sobie tego energicznego i pełnego werwy człowieka, jakim był Paweł, jak dosłownie pędzi przed siebie, przejęty celem, który chce osiągnąć.
I na tym tle słowa Jezusa z Ewangelii mogą nasuwać skojarzenie z niejaką stagnacją. Oto bowiem słyszymy: Trwajcie w miłości mojej. W obu wcześniejszych tekstach mowa o podróżowaniu, wręcz o biegu, o pędzie, a tu nagle – trwajcie. Czyli – osiągnijcie jakiś stan, jakiś pułap i postarajcie się go zasadniczo nie stracić, nie obniżyć, utrzymując owo swoiste status quo. Czy tak?
Nie! W dalszej bowiem części Jezusowego pouczenia słyszymy: Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego. Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili i by owoc wasz trwał, aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje. Otóż, właśnie! Abyście szli i owoc przynosili…
Moi Drodzy, trwanie w Jezusie jest ze swej natury jak najbardziej dynamiczne. Bo ono nie zakłada jakiegoś «przeczekania» danego nam czasu, jakiejś bezczynności, apatii lub lenistwa, ale właśnie twórcze działanie, we współpracy z łaską Bożą. Trwanie w miłości Jezusa – to bycie w drodze, to codzienne poszukiwanie sposobów i możliwości okazywania swojej miłości Jezusowi i drugiemu człowiekowi.
Jesteśmy zatem ludźmi drogi! Tak, jak Święty Kazimierz. Każdy dzień naszego życia, a nawet każda godzina, a nawet każda minuta – każda nasza decyzja, nasz wybór; każde nasze słowo, każda myśl – jest krokiem albo ku Jezusowi, albo w kierunku dokładnie przeciwnym.
Wielki Post jest więc dla każdej i każdego z nas doskonałą okazją do zastanowienia się i uczciwego stwierdzenia, w którą stronę idę – a może biegnę? Do Jezusa, czy w kierunku przeciwnym? A może zasadniczo do Jezusa, tylko co i raz noga – by tak rzec – obsuwa się na jakieś bezdroża?…
Może więc trzeba trochę zwolnić w tym swoim codziennym biegu, aby dokładnie określić – i w razie potrzeby skorygować – jego kierunek i cel?…
Jezus swoim życiem i śmiercią ukazał mnie i Tobie swoją miłość. Wybrał mnie i Ciebie na przyjaciela, powierzył swoją wiedzę o swoim miłującym, odpowiedzialnym za cały świat, Ojcu i wciąż przez swojego Ducha uzdalnia mnie i Ciebie do życia w podobny sposób w jaki On żył na świecie jako człowiek i jako Bóg. Bardzo Mu zależy, byśmy w swoim życiu kierowali się miłością, by miłość była motorem naszego działania i odpoczynku , zależy Mu na tym, byśmy wzajemnie okazywali sobie miłość i byśmy odwzajemniali miłość Boga. By nasze życie przynosiło owoce ze współpracy z łaską Bożą.
Zastanowię się wieczorem w rozmowie z Panem, których z owoców nie odnajdę w sobie; – miłości, radości, pokoju, cierpliwości, gorliwości, dobroci, mądrości, łagodności, wiary, skromności, wstrzemięźliwości, czystości i poproszę Ducha Świętego by dopomógł mi je zdobyć w Wielkim Poście.
Dla pełnego obrazu, należałoby się zastanowić, które z tych owoców znajduję… Bo nie możemy zapominać, że rachunek sumienia zakłada odnajdywanie nie tylko minusów. Plusy też są ważne. Bo wtedy mamy pełną prawdę o sobie.
xJ
Jezus zaprasza. Jezus jest bramą szerko otwartą. Ja mam wchodzić a nie tłumaczyć się, że najpierw muszę załatwić to albo tamto…
Z jednej strony – brama otwarta szeroko. Z drugiej jednak – On sam powiedział, że droga do Królestwa jest wąska i brama ciasna… Jakoś trzeba pogodzić te wymiary…
xJ