Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Ewelina Lisiewicz, należąca w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot. Życzę Bożego błogosławieństwa na każdy dzień i o nie będę się dla Niej modlił.
Moi Drodzy, nie zapominajmy w naszych modlitwach o Maturzystach. Wspierajmy Ich całym sercem!
A oto dzisiaj – pierwszy piątek miesiąca. Ważna to informacja dla tych, którzy obchodzą ten dzień. Przy okazji: jeżeli ktoś z Was, moi Drodzy, nie obszedł w życiu ani razu dziewięciu pierwszych piątków miesiąca, to bardzo do tego zachęcam! Pamiętajmy: Spowiedź Święta może być w dniach poprzedzających, w sam piątek natomiast trzeba przyjąć Komunię Świętą wynagradzającą za grzechy nasze i całego świata.
Przepraszam za opóźnienie w zamieszczeniu słówka, ale wczoraj, późno w nocy, dotarłem do Kodnia, gdzie zamierzam znowu pobyć przez dwa dnia. Od rana wziąłem się za przygotowanie słówka, ale już miałem kilka spotkań z Ojcami Oblatami i kilka naprawdę dobrych i pożytecznych rozmów, przez co z opóźnieniem kończę rozważanie. Ale już je zamieszczam.
Zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Co Pan konkretnie do mnie dzisiaj mówi? Duchu Święty, pomóż właściwie odczytać…
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Piątek 5 Tygodnia Wielkanocy,
7 maja 2021.,
do czytań: Dz 15,22–31; J 15,12–17
CZYTANIE Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
Po naradzie w Jerozolimie apostołowie i starsi wraz z całym Kościołem postanowili wybrać ludzi przodujących wśród braci: Judę, zwanego Barsabas, i Sylasa, i wysłać do Antiochii razem z Barnabą i Pawłem. Posłali przez nich pismo tej treści:
„Apostołowie i starsi bracia przesyłają pozdrowienie braciom pogańskiego pochodzenia w Antiochii, w Syrii i w Cylicji. Ponieważ dowiedzieliśmy się, że niektórzy bez naszego upoważnienia wyszli od nas i zaniepokoili was naukami, siejąc wam zamęt w duszach, postanowiliśmy jednomyślnie wybrać mężów i wysłać razem z naszymi drogimi: Barnabą i Pawłem, którzy dla imienia Pana naszego Jezusa Chrystusa poświęcili swe życie. Wysyłamy więc Judę i Sylasa, którzy powtórzą wam ustnie to samo.
Postanowiliśmy bowiem, Duch Święty i my, nie nakładać na was żadnego ciężaru oprócz tego, co konieczne. Powstrzymajcie się od ofiar składanych bożkom, od krwi, od tego, co uduszone, i od nierządu. Dobrze uczynicie, jeżeli powstrzymacie się od tego. Bywajcie zdrowi!”
Wysłannicy przybyli więc do Antiochii i zwoławszy lud, oddali list. Gdy go przeczytano, ucieszyli się z jego zachęcającej treści.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jezus powiedział do swoich uczniów: „To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich.
Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego.
Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili i by owoc wasz trwał – aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go prosicie w imię moje. To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali”.
I tak oto zażegnano poważny kryzys w Kościele! Jeden z pierwszych, poważnych problemów, mogących istotnie zakłócić rozwój młodej Wspólnoty, przyczynił się w rzeczywistości do jej wzmocnienia. Jak to się stało? I dlaczego dzisiaj tak się nie dzieje? Albo ewentualnie: czemu nie zawsze dzisiaj tak się dzieje? Czy my dzisiaj – także w wymiarach całego Kościoła – tak właśnie rozwiązujemy pojawiające się trudności, jak uczynili to Apostołowie? A jak oni to uczynili? Warto prześledzić cały proces rozwiązywania zaistniałej sytuacji.
Oto powstał spór, czy pogan można od razu włączać do Kościoła, czy należy ich wcześniej „przeprowadzić” przez judaizm, a więc chociażby przez obrzezanie i inne zobowiązania, wynikające z zapisów Prawa Mojżeszowego. Na tym tle doszło wręcz do niemałych sporów i zatargów – tak nas informuje Autor Dziejów Apostolskich. I do tego momentu przebieg całego problemu przypomina to, co u nas nieraz się dzieje: pojawia się jakiś problem, więc na jego tle natychmiast powstają zatargi i spory.
Tylko, że w ich obliczu – tam, w młodej Wspólnocie wierzących – ci, których sprawa dotyczy, oddają ją pod osąd Kościoła. Dlatego wysyłają swoich przedstawicieli do Jerozolimy, a ci nawet w trakcie samej podróży niosą tyle radości i pokoju wszystkim, których po drodze spotykają! Zatem, sytuacja problemowa i działania podjęte dla jej rozwiązania stają się okazją do niesienia dobra, pokoju, radości wszystkim wokół.
A kiedy „starszyzna” Kościoła zebrała się w Jerozolimie, to najpierw podzielono się nawzajem dobrymi wieściami z życia poszczególnych Wspólnot, dziękując Bogu za Jego niezwykłe działanie. I dopiero potem podjęto się rozwiązania problemu, ale przebiegało to w atmosferze rzeczowej dyskusji, którą zakończyło wystąpienie Jakuba, zawierające propozycję rozwiązania. Tę propozycję wszyscy przyjęli i z tym właśnie rozstrzygnięciem dzisiaj – jak słyszymy w pierwszym czytaniu – Juda i Sylas wyruszyli do Antiochii. Kiedy tam przybyli i przekazali wiadomość, okazało się, że przyniosła ona wiele radości tym, do których była skierowana.
Widzimy zatem, że choć sam problem, który należało rozstrzygnąć, był dość poważny – była to w sumie kwestia fundamentalna dla funkcjonowania Kościoła – to jednak w najmniejszym stopniu nie wywołał żadnych konfliktów, nie zaowocował niezgodą, a wprost przeciwnie: przyczynił się do zacieśnienia jedności i miłości wzajemnej w młodym Kościele. A radość, jaka towarzyszyła uczniom, kiedy Apostołowie docierali do nich, jadąc na Sobór lub z niego wracając, to taki swoisty „bonus”, który otrzymali niejako przy okazji.
Z pewnością, był to przykład zrealizowania w praktyce nauki Jezusa z dzisiejszej Ewangelii: To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wiemy, że to oddawanie życia nie musi się zawsze dokonywać w sposób dosłowny, a więc poprzez faktyczne poniesienie śmierci. O wiele częściej jest to codzienne spalanie się w pracy i posłudze, dla dobra ludzi, wśród których się na co dzień żyje.
Przykład tego właśnie mamy w dzisiejszym pierwszym czytaniu – i w całej tej historii, związanej z rozstrzygnięciem, dokonanym na Soborze Jerozolimskim, o czym słyszymy w pierwszym czytaniu od kilku dni. Cała ta historia jest potwierdzeniem dalszych słów Jezusa z dzisiejszej Ewangelii: Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili i by owoc wasz trwał – aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go prosicie w imię moje. To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali.
Czyż działania, podjęte przez Kościół w obliczu zaistniałego problemu, nie przyniosły błogosławionych owoców – i to na całe przyszłe funkcjonowanie Kościoła? Owszem, problem wtedy rozstrzygany, dla nas dzisiaj jest wyłącznie problemem teoretycznym, historycznym, w żaden sposób nas nie dotyczącym. Ale sposób jego rozwiązania – jest jak najbardziej także dla nas wspaniałą lekcją wzajemnej miłości, zrealizowanej w konkretnym działaniu. Na ile z tej lekcji my dzisiaj możemy skorzystać?
Owszem, problemy, z jakimi dzisiaj zmagamy się w Kościele – tym Powszechnym, jak i tym małym, parafialnym, a nawet rodzinnym – są nieco inne, od tamtych. Ale sposób ich rozwiązywania możemy śmiało skopiować od tamtej, pierwszej Wspólnoty. Szkoda, że tak mało korzystamy ze wzoru, jaki nam pozostawili pierwsi chrześcijanie…
Zawsze to jednak można zmienić – i choćby od dzisiaj zacząć ten wzór w swojej codzienności realizować.
Spróbujemy?…
„Przy okazji: jeżeli ktoś z Was, moi Drodzy, nie obszedł w życiu ani razu dziewięciu pierwszych piątków miesiąca, to bardzo do tego zachęcam!”
Kiedyś słyszałam, że to nie musi być dziewięć pierwszych piątków „pod rząd”. ?
Musi
„A jeśli ominę któryś pierwszy piątek?
Czy muszę zaczynać od nowa? Nie muszę. Bo nie chodzi o to, żebym nie przerwał „magicznego” ciągu dziewięciu pierwszych piątków kolejnych miesięcy, ale bym prowadził nieprzerwanie życie w relacji z Bogiem, którą odnawiają i podtrzymują we mnie dane przez Niego sakramenty. A to ciągle – po każdym grzechu – zaczynam od nowa.
Pierwszy piątek ma uwrażliwić mnie na miłość Boga objawioną mi ostatecznie na krzyżu Jezusa. Jednak w tym wszystkim chodzi o Niego samego i Jego miłość do mnie, a nie o datę.”
To jest fragment z dłuższej wypowiedzi ze strony:
https://pl.aleteia.org/2018/06/01/praktyka-9-pierwszych-piatkow-miesiaca-tu-wcale-nie-chodzi-o-spowiedz/
Dziękuje Anno, czytałam to 🙂
Jak usłysze coś np na ambonie i niedokońca mi to „pasuje”, to się zagłębiam, albo pytam inteligentniejszych ode mnie ☺
Zasadniczo jednak powinno to być dziewięć pierwszych piątków po kolei. Usprawiedliwieniem przerwania tej ciągłości jest choroba, albo inna, obiektywna okoliczność. Chociaż wielu pobożnych ludzi – nawet w takiej okoliczności – zaczyna ich obchodzenie od początku. Na pewno, nic się na tym nie traci. A można dużo zyskać… Myślę, że nie chodzi tu o jakieś formalistyczne sztywne wyliczanie, ale o konsekwencję i wytrwałość w praktykowaniu szczerej pobożności.
xJ