Jezus mi wystarczy?…

J

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, miałbym kilka kwestii do poruszenia, ale to może już w najbliższych dniach, bo teraz już ruszam na Parafię. Nie będzie to tym razem Ciepielów, ale Brzeziny, w Dekanacie ryckim, gdzie zastępuję mojego Przyjaciela, Księdza Mariusza Szyszko, przebywającego na urlopie. Już wczoraj wieczorem byłem w tej Parafii, a będę jeszcze – jak Bóg pozwoli – do najbliższego piątku.

Teraz zatem zapraszam Was już do pochylenia się nad Bożym słowem.

Niech Wa błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

18 Niedziela zwykła, B,

1 sierpnia 2021.,

do czytań: Wj 16,2–4.12–15; Ef 4,17.20–24; J 6,24–35

CZYTANIE Z KSIĘGI WYJŚCIA:

Na pustyni całe zgromadzenie synów Izraela zaczęło szemrać przeciw Mojżeszowi i przeciw Aaronowi. Synowie Izraela mówili im: „Obyśmy pomarli z ręki Pana w ziemi egipskiej, gdzieśmy zasiadali przed garnkami mięsa i chleb jadali do sytości. Wyprowadziliście nas na tę pustynię, aby głodem umorzyć całą tę rzeszę”.

Pan powiedział wówczas do Mojżesza: „Oto ześlę wam chleb z nieba na kształt deszczu. I będzie wychodził lud, i każdego dnia będzie zbierał według potrzeby dziennej. Chcę ich także doświadczyć, czy pójdą za moimi rozkazami, czy też nie”.

Słyszałem szemranie synów Izraela. Powiedz im tak: O zmierzchu będziecie jeść mięso, a rano nasycicie się chlebem. Poznacie wtedy, że Ja, Pan, jestem waszym Bogiem”.

Rzeczywiście, wieczorem przyleciały przepiórki i pokryty obóz, a kiedy nazajutrz rano warstwa rosy uniosła się ku górze, ujrzano, że na pustyni leżało coś drobnego, ziarnistego, niby szron na ziemi. Na widok tego synowie Izraela pytali się wzajemnie: „Manhu?”, to znaczy: „Co to jest”, gdyż nie wiedzieli, co to było.

Wtedy Mojżesz powiedział do nich: „To jest chleb, który Pan wam daje na pokarm”.

CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO EFEZJAN:

Bracia: To mówię i zaklinam was w Panu, abyście już nie postępowali tak, jak postępują poganie z ich próżnym myśleniem.

Wy zaś nie tak nauczyliście się Chrystusa. Słyszeliście przecież o Nim i zostaliście nauczeni w Nim, zgodnie z prawdą, jaka jest w Jezusie, że co się tyczy poprzedniego sposobu życia, trzeba porzucić dawnego człowieka, który ulega zepsuciu na skutek kłamliwych żądz, a odnawiać się duchem w waszym myśleniu i przyoblec człowieka nowego, stworzonego na obraz Boga w sprawiedliwości i prawdziwej świętości.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:

Kiedy ludzie z tłumu zauważyli, że na brzegu jeziora nie ma Jezusa, a także Jego uczniów, wsiedli do łodzi, przybyli do Kafarnaum i tam Go szukali. Gdy zaś Go odnaleźli na przeciwległym brzegu, rzekli do Niego: „Rabbi, kiedy tu przybyłeś?”

Odpowiedział im Jezus: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Szukacie Mnie nie dlatego, że widzieliście znaki; ale dlatego, że jedliście chleb do sytości. Troszczcie się nie o ten pokarm, który ginie, ale o ten, który trwa na wieki, a który da wam Syn Człowieczy; Jego to bowiem pieczęcią swą naznaczył Bóg Ojciec”.

Oni zaś rzekli do Niego: „Cóż mamy czynić, abyśmy wykonywali dzieła Boże?”

Jezus odpowiadając rzekł do nich: „Na tym polega dzieło zamierzone przez Boga, abyście uwierzyli w Tego, którego On posłał”.

Rzekli do Niego: „Jakiego więc dokonasz znaku, abyśmy go widzieli i Tobie uwierzyli? Cóż zdziałasz? Ojcowie nasi jedli mannę na pustyni, jak napisano: Dał im do jedzenia chleb z nieba”.

Rzekł do nich Jezus: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Nie Mojżesz dał wam chleb z nieba, ale dopiero Ojciec mój da wam prawdziwy chleb z nieba. Albowiem chlebem Bożym jest Ten, który z nieba zstępuje i życie daje światu”.

Rzekli więc do Niego: „Panie, dawaj nam zawsze tego chleba”.

Odpowiedział im Jezus: „Jam jest chleb życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie”.

Okazuje się, że nie dopiero w naszych czasach, ale już w czasie wędrówki Izraelitów przez pustynię, można było zaobserwować taką prawidłowość ludzkiej postawy, że jak się chce komuś dopiec do żywego, dokuczyć, zrobić mu na złość, to zawsze znajdzie się jakiś zarzut, jakiś argument, żeby go nim uderzyć. Według zasady, że jak chcesz psa uderzyć, to kij zawsze znajdziesz. Bo nawet jeśli nie będzie jakichś sensownych, a przede wszystkim prawdziwych argumentów, to przecież zawsze można coś zmyślić, podkolorować, odwrócić sens, albo najzwyczajniej w świecie skłamać.

I co tu kto na to poradzi? Zanim się udowodni kłamstwo, a kłamcę zmusi się do odwołania kłamstwa, to wiele wody w rzekach upłynie. A ile się krwi napsuje temu oskarżanemu, to tylko on sam wie. I – oczywiście – Pan Bóg. Chyba, że tym oskarżanym jest właśnie Pan Bóg… A z taką – w pewnym sensie – sytuacją mamy dzisiaj do czynienia.

Chociaż bezpośrednimi adresatami skandalicznych i kłamliwych zarzutów, stawianych przez Izraelitów na pustyni, byli Mojżesz i Aaron, to jednak Bóg odnosił je bezpośrednio do siebie. Dlatego mówi: Słyszałem szemranie synów Izraela. Powiedz im tak: O zmierzchu będziecie jeść mięso, a rano nasycicie się chlebem. Poznacie wtedy, że Ja, Pan, jestem waszym Bogiem.

Może tutaj nie wybrzmiewa wprost, że odnosi osobiście do siebie oskarżenia ludu, ale podejmuje interwencję, chcąc wyraźnie przekonać Izraelitów, że On jest ich Panem, co też znaczy, że odniósł ich słowa właśnie do siebie. Zresztą, w innych miejscach Pięcioksięgu zostało to wyraźnie zapisane – kiedy Bóg z wyrzutem pyta, dokąd będą Go obrażać? Dokąd Mu nie będą wierzyć? Właśnie, nie tyle Mojżeszowi czy Aaronowi, co właśnie Jemu! To Bóg był przez nich tak naprawdę oskarżany?

A o co był oskarżany? Jakimi argumentami posługiwali się Izraelici? Słyszymy: Obyśmy pomarli z ręki Pana w ziemi egipskiej, gdzieśmy zasiadali przed garnkami mięsa i chleb jadali do sytości. Wyprowadziliście nas na tę pustynię, aby głodem umorzyć całą tę rzeszę. Oczywiście, nie ma o czym mówić, pewnie Mojżesz i Aaron nie mają niczego ciekawszego do roboty, tylko patrzeć, jak ich rodacy, na ich oczach, przymierają głodem. Przecież – gdyby tak naprawdę było – to oni sami pierwsi by tego doświadczyli! Przecież dzielili ze swymi rodakami jeden i ten sam los: te same nadzieje, związane z ziemią, do której zdążali, tę samą radość z opuszczenia wreszcie ziemi egipskiej, ale też te same trudy i niedogodności wędrówki przez pustynię – a chociażby: trudności, związane ze zmiennością nastrojów swoich rodaków.

I także z kłamstwem, przed którym Izraelici nie cofnęli się, kiedy chcieli postawić na swoim. Tak, kłamstwem, bo cała ta gadanina o gankach, pełnych mięsa i chlebie, którego rzekomo mieli tyle, że mogli się najeść do syta – to ewidentna nieprawda! Jakie mięso?! Jaka sytość chleba?! Oni tam głodem przymierali – wyraźnie czytamy o tym na kartach Pisma Świętego. Byli szykanowani i zmuszani do nadludzkiej pracy, a mieszkali w dziadowskich warunkach i jedli byle co, a i tego „byle czego” nie mieli do syta!

I oni dzisiaj mówią, że w Egipcie, w niewoli, pod batami strażników, przy pustych nieraz garnkach – tak im było dobrze? Tak im było dobrze w niewoli? A ta wolność, o której przez czterysta trzydzieści lat mogli tylko pomarzyć – już im tak bardzo zaczęła doskwierać? Już się okazała taka trudna? Zbyt ciężka? Jeszcze dobrze jej nawet nie użyli, a już zaczęli wzdychać do powrotu do niewoli? O, ludzka przewrotności! O, ludzka głupoto – chciałoby się westchnąć… Zresztą, myślę, że nam, Polakom, coś ta sytuacja przypomina…

A jednak, Izraelici odważyli się na taki właśnie zarzut. To nic, że nieprawdziwy – jakie to miało wówczas znaczenie?… Pomimo tego wszystkiego, Bóg postanawia zaradzić ich potrzebom – i daje im pokarm. Jak słyszeliśmy, wieczorem przyleciały przepiórki i pokryty obóz, a kiedy nazajutrz rano warstwa rosy uniosła się ku górze, ujrzano, że na pustyni leżało coś drobnego, ziarnistego, niby szron na ziemi. Na widok tego synowie Izraela pytali się wzajemnie: „Manhu?”, to znaczy: „Co to jest”, gdyż nie wiedzieli, co to było.

Od tego pytania, brzmiącego w języku oryginalnym: Manhu – Co to jest? – pokarm ów otrzymał nawę „manna” i pod tą nazwą my go znamy. Odpowiadając na to pytanie: Manhu?, Mojżesz obwieścił: To jest chleb, który Pan wam daje na pokarm. Dzisiaj o tym już nie słyszymy, ale z dalszej lektury Księgi Wyjścia wiemy, że pierwszą reakcją ludu był zachwyt. Rzeczywiście, mogli się najeść do syta, bez ograniczeń, bez wydzielania skromnych porcji – jak to musieli czynić w Egipcie – bez obaw o to, że komuś zabraknie: mogli ucztować.

Niestety, wiemy także – z jeszcze dalszej lektury – że i ten pokarm, w sposób tak cudowny podarowany, też im się w którymś momencie znudził. Wyraźnie to zakomunikowali Mojżeszowi, że – jak się wyrazili – znudził im się już ten pokarm mizerny. Wtedy to Pan zesłał na nich węże o jadzie palącym – i wtedy szybko oprzytomnieli, szybko wróciło trzeźwe myślenie.

Niemniej jednak, zapewne dostrzegamy istotę problemu: Bóg czuwał nad swoim ludem z Nieba i prowadził bezpiecznie i pewnie do Ziemi Obiecanej, ale ludzie swoimi sercami i umysłami byli tak bardzo przykuci do ziemi i z takimi oporami czynili kolejne kroki ku tej upragnionej Ziemi, że w tym powolnym kroczeniu samorzutnie wręcz zwracali się ku miejscu, które przecież z radością opuszczali: zaczęli tęsknić za domem niewoli!

Zobaczmy, jak bardzo były otępiałe ich umysły, jak bardzo ociężałe były ich serca! Stąd to wieczne narzekanie, oskarżanie, te nieznośne i wręcz bezczelne pretensje i żądania pod adresem Mojżesza i Aarona, a tak naprawdę – jak już sobie wspomnieliśmy – pod adresem samego Boga! Bóg dawał im tak wiele, ale im to nie wystarczało… Czyżby zatem – sam Bóg im nie wystarczał?…

Jak słyszymy w dzisiejszym fragmencie Ewangelii, rozmówcy Jezusa odwołują się do tego wydarzenia, o którym tu sobie rozważamy. I w tym momencie uważają je za ewidentny znak Bożej opieki. Mówią: Ojcowie nasi jedli mannę na pustyni, jak napisano: Dał im do jedzenia chleb z nieba. Zauważamy zapewne wyraźne nawiązanie do ostatnich słów dzisiejszego pierwszego czytania, w których Mojżesz odpowiedział na pytanie: Manhu? – Co to jest? właśnie tymi słowami: To jest chleb, który Pan wam daje na pokarm.

Widzimy zatem, że rozmówcy Jezusa już nie mają wątpliwości: faktycznie, wtedy to Bóg dał ludziom z nieba niezwykły dar. Oni teraz już to wiedzą. Szkoda, że ich praojcowie tego nie docenili. Jezus jednak nie zatrzymuje się na wzdychaniu za przeszłością, ale zdecydowanie stwierdza: Nie Mojżesz dał wam chleb z nieba, ale dopiero Ojciec mój da wam prawdziwy chleb z nieba. Albowiem chlebem Bożym jest Ten, który z nieba zstępuje i życie daje światu.

Moi Drodzy, to jest szósty rozdział Ewangelii Jana, a więc ten, w którym Jezus zapowiada ustanowienie Eucharystii. Czyni to po raz pierwszy tak otwarcie, chociaż jednocześnie – dość tajemniczo. Bo mówi o spożywaniu Jego Ciała i piciu Jego Krwi, nie wyjaśniając, na czym to ma polegać.

My już dzisiaj wiemy, ale tamci rozmówcy Jezusa musieli przeżyć szok! I zresztą przeżyli – jak czytamy w zakończeniu tego rozdziału: wielu już więcej z Jezusem nie chodziło i nie słuchało Jego nauk. Odeszli. Jedni zdezorientowani, inni oburzeni – bo co On wygaduje? Jakie jedzenie ciała? Dla Żyda było to coś szczególnie odrażającego. Zresztą, chyba dla każdego, normalnie myślącego człowieka.

Moi Drodzy, my już dzisiaj wiemy, co Jezus miał na myśli, kiedy mówił o tym swoim słuchaczom po raz pierwszy. Znamy też doświadczenia narodu wybranego, który ciągle narzekał i któremu pomimo takiej wyraźnej, cudownej opieki ze strony Boga, ciągle było mało. Boże dary im nie wystarczały. Bóg im nie wystarczał! Dla słuchaczy Jezusa z dzisiejszej Ewangelii to było z kolei za dużo. W tym momencie – było za dużo.

Co prawda, dzisiaj o tym nie słyszymy, bo fragment kończy się na ich prośbie: Panie, dawaj nam zawsze tego chleba, na którą Jezus odpowiada: Jam jest chleb życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie. Z dalszej lektury wiemy jednak, że wtedy nie byli w stanie przyjąć tej nauki.

A my dzisiaj? Przyjmujemy? Rozumiemy? Jezus nam wystarczy? On sam nas o to pyta – chociażby przez Siostrę Faustynę Kowalską, która zanotowała w „Dzienniczku” bardzo ciekawą swoją rozmowę właśnie z Jezusem. Kiedy – przebywając na leczeniu poza klasztorem – stwierdziła, że jest tu już od jakiegoś czasu, a jeszcze nikt jej nie odwiedził i że odczuwa samotność, usłyszała od Jezusa: «To Ja ci nie wystarczam?» Ciekawe, prawda?

W tym kontekście, Apostoł Paweł mówi do nas dzisiaj w drugim czytaniu: To mówię i zaklinam was w Panu, abyście już nie postępowali tak, jak postępują poganie z ich próżnym myśleniem. Wy zaś nie tak nauczyliście się Chrystusa. Słyszeliście przecież o Nim i zostaliście nauczeni w Nim, zgodnie z prawdą, jaka jest w Jezusie, że co się tyczy poprzedniego sposobu życia, trzeba porzucić dawnego człowieka, który ulega zepsuciu na skutek kłamliwych żądz, a odnawiać się duchem w waszym myśleniu i przyoblec człowieka nowego, stworzonego na obraz Boga w sprawiedliwości i prawdziwej świętości.

Moi Drodzy, jak my nauczyliśmy się Chrystusa? W jakiego Jezusa wierzymy? Jakiego Jezusa słuchamy? Jakiego Jezusa przyjmujemy pod Postaciami eucharystycznymi? Czy ten Jezus nam wystarcza? Zawsze? W chwilach trudnych też? W chwilach próby też?

Chociażby, w tej obecnej sytuacji, którą od półtora roku przeżywamy: Jezus nam wystarczy? Jemu bardziej ufamy, czy rządowym ekspertom? Jak odbieraliśmy zakazy uczestnictwa we Mszy Świętej i utrudnioną możliwość przyjmowania Komunii Świętej: uznaliśmy to za coś normalnego? Nie brakowało nam wtedy Jezusa?

A dzisiaj nie brakuje Go nam, kiedy tylu ludzi przyjmuje Go tylko na jedne i drugie Święta, albo latami całymi nie przyjmuje, bo już od kilku lat nie byli u Spowiedzi? Ale i ci, którzy systematycznie Komunię Świętą przyjmują: czy już porzucili, pokonali w sobie «starego człowieka» i odnawiają swoje myślenie – jak pisze Apostoł – czy też w kościele pobożnie przyjmują Komunię Świętą, a zaraz po powrocie do domu robią wszystkim piekło i żyć się z nimi nie da?

To jest, moi Drodzy, rozpisane na kwestie szczegółowe owo zasadnicze pytanie: Czy Jezus mi wystarcza, czy jest On tylko dobry i potrzebny na niedzielę i dni świąteczne, a z codziennymi problemami to już jakoś sobie sam będę radził?… Takich szczegółowych pytań można by jeszcze wiele postawić. Stawiajmy je sobie zatem!

Nie bójmy się zmierzyć z tą kwestią: czy Jezus, w którego wierzę, którego słucham, do którego się modlę i którego do serca przyjmuję – czy On mi wystarczy? Czy może jest za słaby, żeby zaspokoić wszystkie moje potrzeby i rozwiązać wszystkie moje problemy?

Moi Drodzy, jak bardzo by takie pytania szokująco nie brzmiały, szczera odpowiedź na nie pokaże, jaka jest tak naprawdę tym momencie moja wiara.

12 komentarzy

  • Do Żywego Płomienia

    „Tak bardzo pragnę, abyście godnie przyjmowali Moje Święte, Eucharystyczne Serce, na kolanach, do ust, nade wszystko z rąk kapłana, albo diakona. Niebawem do Kościoła Świętego wejdzie ohyda spustoszenia (działanie człowieka masonerii, Antychrysta). Masoneria ogarnęła szczyty Kościoła Świętego i poddaje Kościół Święty demonom, realizując ich wszystkie rozkazy i polecenia. To co oni wam zaproponują jako alternatywę prawdziwej wiary, ziać będzie jadem piekielnej żmii.”

        • Udzielanie Komunii Świętej na rękę jest dozwolone w prawie Kościoła. Dlatego ja też udzielam w ten sposób, chociaż osobiście jestem temu przeciwny. Razi bowiem i niepokoi sposób przyjmowania przez wiele osób na rękę – niewłaściwe wyciąganie ręki, niewłaściwe wkładanie Hostii do ust, zupełny brak świadomości, że na ręku pozostały święte Okruszyny, których nie można – ot, tak sobie – strząsnąć. Wszak jest to Ciało Chrystusa! Dlatego osobiście jestem zwolennikiem powrotu do Komunii do ust i na kolanach. Już Jan Paweł II, w ostatnich dokumentach swego Pontyfikatu, mocno dopominał się jak największą cześć dla Eucharystii – przeciw rozmaitym nadużyciom, których coraz więcej jest w Kościele.
          xJ

  • „Jam jest chleb życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie”.
    Jezu, Chlebie Życia, karmisz nas do syta podczas każdej Eucharystii; wiarą , nadzieją i miłością, Słowem dobrym jak chleb, byśmy idąc za Tobą , nie osłabli w drodze. Ty Jezu jesteś Bogiem obfitości, zastawiasz stół suto, aby nigdy nie zabrakło Chleba Życia, żadnemu człowiekowi łaknącemu Ciebie. Dziękujemy Ci Jezu za Twoją hojność, dziękujemy, że o nas pamiętasz, że dajesz nam siebie.

    https://www.youtube.com/watch?v=9LHksw4u38c
    32.Festival Młodych – Mediugorje 1.08.2021 – Dzień 1

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.