Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny obchodzą:
►Ryszard Jaśkowski, mój Wujek, mieszkający w Olsztynie;
►Ksiądz Doktor Ryszard Federczyk, Kapłan naszej Diecezji, od lat posługujący na Ukrainie;
►Ksiądz Ryszard Andruszczak, emerytowany Dziekan Dekanatu Garwolińskiego;
►Ksiądz Ryszard Kozieł, Proboszcz Parafii Świętej Anny w Białej Podlaskiej, gdzie przed tygodniem prowadziłem Rekolekcje.
Urodziny natomiast przeżywają:
►Magda Malinowska – należąca w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot;
►Wojciech Kubiak – także angażujący się w swoim czasie w działalność młodzieżową.
Życzę Świętującym ciągłego duchowego odnawiania się, o czym więcej w rozważaniu. Zapewniam o modlitwie!
A ja dzisiaj znowu jestem w Brzezinach, gdzie niedawno prowadziłem Misje parafialne, a teraz zastępuję Proboszcza, Księdza Mariusza Szyszko, mojego Przyjaciela, który też gdzieś prowadzi Rekolekcje. Przyjechałem tu już wczoraj wieczorem, bo bałem się o podróż rano. Wczoraj w Lublinie cały dzień padał śnieg. A tutaj dzisiaj, za oknami, piękne słońce! No i tak trzymać!
Moi Drodzy, dzisiaj zasłaniamy krzyże w naszych kościołach, przenosząc w ten sposób niejako ich adorowanie do naszych serc, aby uroczyście odsłonić je w Wielki Piątek. W ten sposób Wielki Post wchodzi w drugą swoją część, poświęconą już bezpośrednio rozważaniu Męki Pańskiej.
A oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Pochylmy się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Co konkretnie mówi do mnie Pan? Z jakim przesłaniem zwraca się do mnie osobiście? Duchu Święty, podpowiedz…
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
5 Niedziela Wielkiego Postu, C,
3 kwietnia 2022.,
do czytań: Iz 43,16–21; Flp 3,8–14; J 8,1–11
CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:
Tak mówi Pan, który otworzył drogę przez morze i ścieżkę przez potężne wody; który wiódł na wyprawę wozy i konie, także i potężne wojsko; upadli, już nie powstaną, zgaśli, jak knotek zostali zdmuchnięci.
„Nie wspominajcie wydarzeń minionych, nie roztrząsajcie w myśli dawnych rzeczy. Oto Ja dokonuję rzeczy nowej: pojawia się właśnie. Czyż jej nie poznajecie? Otworzę też drogę na pustyni, ścieżyny na pustkowiu. Sławić Mnie będą zwierzęta polne, szakale i strusie, gdyż na pustyni dostarczę wody i rzek na pustkowiu, aby napoić mój lud wybrany. Lud ten, który sobie utworzyłem, opowiadać będzie moją chwałę”.
CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO FILIPIAN:
Bracia: Wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego.
Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci, bylebym pozyskał Chrystusa i znalazł się w Nim, nie mając mojej sprawiedliwości, pochodzącej z Prawa, lecz Bożą sprawiedliwość, otrzymaną przez wiarę w Chrystusa, sprawiedliwość pochodzącą od Boga, opartą na wierze – przez poznanie Chrystusa: zarówno mocy Jego zmartwychwstania, jak i udziału w Jego cierpieniach, w nadziei, że upodabniając się do Jego śmierci, dojdę jakoś do pełnego powstania z martwych.
Nie mówię, że już to osiągnąłem i już się stałem doskonałym, lecz pędzę, abym też pochwycił, bo i sam zostałem pochwycony przez Chrystusa Jezusa.
Bracia, ja nie sądzę o sobie samym, że już pochwyciłem, ale to jedno czynię: zapominając o tym, co za mną, a wytężając siły ku temu, co przede mną, pędzę ku wyznaczonej mecie, ku nagrodzie, do jakiej Bóg wzywa w górę w Chrystusie Jezusie.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jezus udał się na Górę Oliwną, ale o brzasku zjawił się znów w świątyni. Wszystek lud schodził się do Niego, a On usiadłszy nauczał.
Wówczas uczeni w Piśmie i faryzeusze przyprowadzili do Niego kobietę, którą pochwycono na cudzołóstwie, a postawiwszy ją na środku, powiedzieli do Niego: „Nauczycielu, kobietę tę dopiero pochwycono na cudzołóstwie. W Prawie Mojżesz nakazał nam takie kamienować. A Ty co mówisz?” Mówili to wystawiając Go na próbę, aby mieli o co Go oskarżyć.
Lecz Jezus nachyliwszy się pisał palcem po ziemi. A kiedy w dalszym ciągu Go pytali, podniósł się i rzekł do nich: „Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień”. I powtórnie nachyliwszy się, pisał na ziemi.
Kiedy to usłyszeli, wszyscy jeden po drugim zaczęli odchodzić, poczynając od starszych. Pozostał tylko Jezus i kobieta, stojąca na środku.
Wówczas Jezus podniósłszy się rzekł do niej: „Niewiasto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił?” A ona odrzekła: „Nikt, Panie!” Rzekł do niej Jezus: „I Ja ciebie nie potępiam. Idź, a od tej chwili już nie grzesz”.
Bóg, który wyprowadził Izraelitów z niewoli egipskiej, który – jak to zostało ujęte w pierwszym czytaniu – otworzył im drogę przez morze i ścieżkę przez potężne wody, mówi dziś do swego narodu, ale i do nas wszystkich: Nie wspominajcie wydarzeń minionych, nie roztrząsajcie w myśli dawnych rzeczy. Oto Ja dokonuję rzeczy nowej: pojawia się właśnie. Czyż jej nie poznajecie? Otworzę też drogę na pustyni, ścieżyny na pustkowiu.
Rzeczywiście, to wszystko, co Bóg uczynił dla swego ludu, to coś całkowicie nowego! Bóg otwiera przed swoim ludem nowe perspektywy! Wyprowadzenie z Egiptu, a następnie wyprowadzenie na pustynię i prowadzenie do Ziemi Obiecanej i wreszcie wprowadzenie do niej – to nie tylko przejście z jednego miejsca do drugiego miejsca, oznaczonego na mapie; nie tylko przekroczenie jednej czy drugiej granicy państwowej, ale to wejście w całkowicie nową rzeczywistość duchową i ludzką.
To dlatego wędrówka przez pustynię trwała czterdzieści lat, choć mogła zaledwie kilka tygodni. Właśnie dlatego, że Bóg nie widział tego wejścia jedynie w wymiarach fizycznych i kategoriach geograficznych, a przede wszystkim duchowych – jako wejście w zupełnie nową rzeczywistość – dlatego domagał się od swego ludu całkowitej zmiany myślenia, nowego spojrzenia na wszystkich i na wszystko. Wejście do Ziemi Obiecanej miało się więc stać swoistym odnowieniem narodu, odnowieniem życia każdego z jego członków.
To także dlatego do tej nowej ziemi nie weszła większość tego pokolenia, które wyszło z Egiptu, ale już pokolenie nowe – właśnie dlatego, że tamto stare pokolenie okazało się na tyle stare duchem, tak skażone myśleniem niewolniczym, że po prostu nie mogło wejść do nowej ziemi i zatruwać jej takim myśleniem. Niestety, ono musiało już pozostać tam, na pustyni, tam wymrzeć – jakby to brutalnie nie brzmiało. Do nowej ziemi mogło wejść pokolenie nowe.
Przedstawicielem owego nowego pokolenia – w szerokim rozumieniu tego pojęcia – jest z całą pewnością Święty Paweł, który tak o tym mówi w drugim dzisiejszym czytaniu, z Listu do Filipian: Wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego. Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci, bylebym pozyskał Chrystusa i znalazł się w Nim, nie mając mojej sprawiedliwości, pochodzącej z Prawa, lecz Bożą sprawiedliwość, otrzymaną przez wiarę w Chrystusa, sprawiedliwość pochodzącą od Boga, opartą na wierze – przez poznanie Chrystusa.
Przyznajmy, że to dość ciekawe – i mocne jednocześnie – ujęcie tematu: to, co było dotychczas, to strata i śmieci. W ten sposób Apostoł określa to wszystko, co działo się w jego życiu, co działo się z nim samym, zanim poznał Jezusa. Kiedy bowiem poznał, zaczęło się nowe – zaczęło się wszystko od nowa, zaczęło się nowe życie. Wszystko, co w jego życiu dokonało się od momentu poznania Jezusa, określa on mianem Bożej sprawiedliwości, nie opartej na literalnym przestrzeganiu starego Prawa – Prawa Mojżeszowego – ale wynikającej z wiary w Jezusa Chrystusa.
Mówimy zatem o całkowitej nowości, o odnowieniu wszystkiego! Nie wystarczy więc powiedzieć, że oto jakiś młody faryzeusz Szaweł tak po prostu się nawrócił, zmienił imię, potem napisał kilka listów, odwiedził kilka krajów – cóż w tym szczególnego? Nie on pierwszy, nie on ostatni.
Tymczasem, wszystko to, co stało się w życiu tego młodego faryzeusza – to jest właśnie ta Chrystusowa nowość, która stała się cechą charakterystyczną całej posługi Pawła Apostoła. Wcześniej jednak stała się cechą charakterystyczną posługi jego Mistrza, Jezusa Chrystusa. Doskonale widzimy to na przykładzie wydarzenia, opisanego w dzisiejszej Ewangelii.
Jest ono bardzo bogate w treść i zwroty akcji. Oto do Jezusa przyprowadzono dziewczynę, którą pochwycono na cudzołóstwie. Uczeni w Piśmie i faryzeusze przyprowadzili ją do Jezusa – oficjalnie: po to, by ją osądził, chociaż sami mogli całą sprawę rozstrzygnąć, kamienując ją, zgodnie z przepisami Prawa Mojżeszowego. Oni jednak chcieli – by tak to ująć – upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, bo skazując i tak, i tak, jawnogrzesznicę, jednocześnie zamierzali postawić Jezusa w sytuacji patowej, żeby mieć potem argumenty do postawienia Mu zarzutów.
Jeżeli bowiem nakaże ją ukamienować, to przecież będzie powód do oskarżenia Go o to, że wbrew swemu nauczaniu skazuje na pozbawienie życia młodą osobę, nie dając jej żadnej szansy poprawy. Jeżeli nie pozwoli jej ukamienować, to ewidentnie złamie Prawo Mojżeszowe, a przecież zapewniał, że przyszedł je wypełnić. A poza tym – należąc do narodu wybranego, jest przecież zobowiązany do przestrzegania jego Prawa, zatem darując życie jawnogrzesznicy, w sposób oczywisty to Prawo złamie. I cóż na to Jezus?
A Jezus – jak zawsze – z dwóch sytuacji bez wyjścia znalazł trzecie wyjście. Takie, którego Jego adwersarze nawet nie mogli się spodziewać i które ostatecznie wytrąciło im jakiekolwiek argumenty z ręki. Oto bowiem – powiedzmy szczerze – Jezus pozwolił ukamienować dziewczynę. Czyż nie? Zwróćmy uwagę – powiedział wyraźnie: Niech pierwszy rzuci na nią kamień. A zatem – są tacy, którzy mogą to zrobić. Kto jednak może to zrobić?
I tu jest problem. Bo może to zrobić ten, kto jest bez grzechu. A tymczasem, Jezus chwilę wcześniej pisał palcem po ziemi – jak się powszechnie uważa, wypisywał właśnie grzechy swoich rozmówców. Jak widać, to był argument ostateczny, nie do zbicia, bo oskarżyciele po kolei odchodzili i nikt ostatecznie nie skorzystał z tego pozwolenia, którego Jezus udzielił. Nikt nie rzucił kamieniem w niewiastę, a za to wszyscy po kolei opuścili zgromadzenie.
Okazało się bowiem, że wszyscy mieli coś na koncie… Nikt tam nie był bez grzechu. Jedyną, która w tym zgromadzeniu była bez grzechu – o ile w ogóle była obecna wśród zgromadzonych – to Matka Jezusa. Ale Ona na pewno nawet nie pomyślała o tym, żeby rzucać kamieniem w kogokolwiek… Nawet jednym spojrzeniem nie była w stanie potępić tej i tak moralnie zdruzgotanej dziewczyny. A nikt poza Nią – poza Maryją – nie był tam bez grzechu. I poza Jezusem oczywiście.
Dlatego też żaden kamień w stronę grzesznej dziewczyny nie poleciał – chociaż faktycznie była ona bardzo grzeszna. I Jezus pozwolił rzucić w nią kamieniem. Jednak nikt nie rzucił. Wszyscy odeszli. Czy to znaczy, że zrozumieli swój błąd i odeszli skruszeni, aby się nawrócić?…
Oj, chyba to za duży optymizm… Odeszli, bo zostali postawieni w sytuacji patowej i nie wiedzieli, jak na nią zareagować. Chcieli Jezusa wpędzić w pułapkę, a sami w nią wpadli. I tak właśnie wyglądało zderzenie tego, co stare, z tym, co nowe.
Stare – i to do szpiku kości – było nastawienie faryzeuszy i uczonych w Piśmie. Oni byli całkowicie zasklepieni, wręcz zaskorupiali w swoim spojrzeniu na wszystko i wszystkich. Grzeszna dziewczyna także miała w swoim życiu etap bardzo złego postępowania, grzechu i moralnej zgnilizny. To taka właśnie duchowa starość. Na szczęście, ona zrozumiała swój błąd i przyjęła Jezusowe przebaczenie, z jednoczesnym poleceniem rozpoczęcia nowego życia. Odtąd miała już nie grzeszyć – zatem, w jej życiu miał się zacząć nowy etap. I wszystko wskazywało na to, że się zacznie.
Czego nie można powiedzieć o upartych faryzeuszach i innych przedstawicielach żydowskiej elity. Oni pozostali w swoich okopach, na swoich stanowiskach, żadnej zmiany w swoim myśleniu nie planując… Wszak po co zmieniać cokolwiek, jeżeli zawsze ma się rację – tak zapewne myśleli owi mędrcy narodu wybranego, którzy dzisiaj przyszli skazać dziewczynę i jednocześnie wpędzić Jezusa w intelektualna pułapkę, aby potem móc skazać także Jego.
Niestety, nic z tego nie wyszło. Musieli uznać swoją porażkę. Tę potyczkę przegrali. Ale to nie wpłynęło na zmianę ich myślenia. Owszem, w tym momencie odeszli, ale przy swoim myśleniu pozostali. W ich sercach z wielkimi oporami mogło pojawiać się coś nowego. O ile w ogóle… Może w pojedynczych przypadkach. Natomiast w większości pozostali przy swoich przekonaniach, nie dopuszczając do swoich głów i do swoich serc żadnego powiewu świeżości.
Widzimy zatem, że na naszych oczach stała się rzecz ciekawa – i paradoksalna zarazem: jawnogrzesznica, która prowadziła życie naprawdę bardzo, ale to bardzo grzeszne i gorszące, zerwała z nim i z dna moralnej nędzy wyszła na prostą. Za to ci, którzy uchodzili za mądrych i świętych, za nauczycieli ludu, i którzy we własnym mniemaniu żadnego nawrócenia nie potrzebowali – totalnie się duchowo pogrążyli.
Tamta z dna nędzy odbiła się i skierowała ku wyżynom świętości, a tamci, rzekomo mając już te wyżyny osiągnięte – tak naprawdę stoczyli się na dno. Starość ich myślenia była tak porażająca, że do dziś dnia stanowi dla nas mocne ostrzeżenie i przypomnienie.
Uświadamia nam, uczniom Chrystusa, że mamy być ludźmi wciąż dążącymi do nowości, do odnawiania swego życia. Bez względu na to, ile mamy lat i jakie mamy życiowe doświadczenie – mamy ciągle chcieć zmieniać swoje życie na lepsze, zmieniać swoje myślenie, odnawiać swoje spojrzenie na Boga, na drugiego człowieka, na cały otaczający świat – i wreszcie: na samych siebie.
Ani znaczący wiek, ani wysokie wykształcenie, ani spełnianie wielu praktyk pobożnych – nie zwalnia nas z tego. Wprost przeciwnie – jeszcze bardziej zobowiązuje do tego, aby przez solidny rachunek sumienia sprawdzać się na bieżąco i pytać samych siebie w obliczu Jezusa Chrystusa, który jest jedyną Prawda – jaka jest prawda o mnie? I co – w imię tej prawdy – mogę w swoim życiu zmienić na lepsze? Co jeszcze mogę poprawić? Co mogę odnowić?
Ale też – co jeszcze nowego mogę osiągnąć, czego nowego mogę się nauczyć, aby być chrześcijaninem i człowiekiem jeszcze bardziej, jeszcze mocniej, jeszcze wyraźniej? Co mogę i powinienem zrobić, żeby nie skostnieć w jakimś starym myśleniu, w swoich przyzwyczajeniach, w swoich przekonaniach i racjach, które zwykłem uważać za jedynie słuszne i nieomylne? Co mogę w swoim życiu odnowić, zmienić na lepsze?
W jakim stopniu pomaga mi w tym postanowienie, jakie podjąłem na Wielki Post? W jakim stopniu pomoże mi w tym postanowienie, jakie podjąłem lub podejmę po wielkopostnych Rekolekcjach?…
Dzisiaj zaczęły się rekolekcje i w mojej parafii. Poprowadzi je Ksiądz Profesor Stanisław Dziekoński, wieloletni rektor UKSW. Oby przyniosły nam duchowe owoce!
Jak wiemy, duchowe owoce wszelkich rekolekcji tylko w niewielkim stopniu zależą od rekolekcjonisty. W znacznie większym – od nastawienia tego, kto je przeżywa.
xJ